AGNIESZKA DUCZMAL: ORKIESTRA JEST NAJWSPANIALSZYM INSTRUMENTEM
Występowała na wielu scenach świata. Jako pierwsza kobieta dyrygent stanęła przed orkiestrą w mediolańskim Teatro alla Scala. Ma na swoim koncie tytuł "La donna del mondo" czyli „Kobieta Świata” przyznawany przez Międzynarodowe Centrum Kultury Saint Vincent w Rzymie. A już w poniedziałek stanie się Honorową Obywatelką Miasta Poznania.
Marta Poprawa: Praca dyrygenta dla kobiety musi być ciężka. Jak się Pani czuje w tej roli?
Agnieszka Duczmal: Myślę, że praca dyrygenta bez względu na to czy ją wykonuje mężczyzna czy kobieta, to zawód trudny i skomplikowany, absorbujący niemal każdą chwilę życia, wymagający wielu umiejętności.
A podróże? Dużo czasu spędza Pani w drodze dokądś, poza domem?
To zależy od propozycji, od roku - jeden jest bardziej obciążony wyjazdami, drugi mniej. Miesiące jesienne są bardziej, że tak powiem „wędrujące” niż pierwsza połowa roku. W Polsce jest to związane z konkursami, które ogłasza Ministerstwo Kultury i instytucje, które zajmują się organizowaniem imprez. Wyniki tych konkursów ogłaszane są późną wiosną, wszyscy czekają na dofinansowanie. Zdarza się, że w związku z tym terminy koncertów nakładają się na siebie.
Jak wyglądały początki Pani pracy zawodowej?
Na początku trzeciego roku studiów – w 1968 roku – założyłam orkiestrę kameralną, której kontynuacją jest Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus prowadzoną przeze mnie do dnia dzisiejszego. W połowie V roku studiów rozpoczęłam pracę w Filharmonii Poznańskiej na stanowisku asystenta dyrygenta. Staż ten trwał 1,5 roku potem zostałam zaangażowana w Operze Poznańskiej, w której pracowałam jako dyrygent przez kolejnych 9 lat.
W jakiej kondycji była w tamtych latach muzyka?
Pierwszym moim dyrektorem w Operze był Mieczysław Nowakowski, potem Jan Kulaszewicz. Odeszłam za kadencji Mieczysława Dondajewskiego i zajęłam się już wyłącznie moją Orkiestrą, która otrzymała status orkiestry radiowej. Gdy rozpoczynałam pracę w Operze Poznańskiej żywa w niej była jeszcze tradycja Zdzisława Górzyńskiego, który był fenomenalnym dyrygentem. Solistami byli znakomici śpiewacy, jak Antonina Kawecka, Stanisław Romański, Marian Kouba, Aleksandra Imalska. To były postaci, które pamiętam z czasów mojej młodości. Mój tata był wtedy wicedyrektorem Opery. Mieszkaliśmy w jej pobliżu, a tato pełnił często wieczorne dyżury podczas przedstawień. Po powrocie z popołudniowych zajęć w szkole muzycznej, gdy tylko czas mi pozwolił, biegłam do Opery na przedstawienie.
Wspólnie z Polskim Teatrem Tańca i Poznańską Szkołą Baletową stworzyła Pani projekt „Cztery Pory Roku - Cztery Pory Życia”. Trudno jest połączyć trzy dyscypliny artystyczne w jedną całość?
Bardzo mi zależy na tym, aby pokazać siłę muzyki łączącej różne dziedziny sztuki. Jak muzyka, balet i malarstwo są bardzo ze sobą związane. Oczywiście zależność baletu od muzyki jest bezdyskusyjna. Z malarstwem jest trochę inaczej. Twórczość nie wszystkich malarzy powstaje pod wpływem muzyki. Staram się jednak pokazać jak muzyka może inspirować malarza i odwrotnie. „Pory roku - Pory życia” pokazują takie wzajemne zależności. „Pory Roku” Vivaldiego zainspirowały Mariusza Kałdowskiego do namalowania ogromnego, 23-metrowego obrazu. Vivaldi zainspirowała również Astora Piazzollę do napisania „Czerech Pór Roku”, w których pojawiają się cytaty z Vivaldiego. Gdy graliśmy „Cztery Pory Roku” Piazzolli, Mariusz Kałdowski namalował jeszcze do nich cztery obrazy. Z „Obrazkami z wystawy” Modesta Musorgskiego było odwrotnie: obrazy Hartmanna wpłynęły na powstanie utworu muzycznego przeznaczonego do wykonywania na fortepianie. Dzieło to zostało przeze mnie zinstrumentowane na orkiestrę smyczkową i ta wersja z kolei zainspirowała kolejnego malarza do stworzenia współczesnych „Obrazków z wystawy”. Do tej muzyki stworzony został również układ choreograficzny. Synkretyzm tych sztuk jest bardzo widoczny. Gdy zapraszamy widzów do posłuchania i popatrzenia, działamy podwójnie na ich wyobraźnię.
Co jest istotnego przy przygotowaniach koncertów dla dzieci?
Koncerty, które przygotowuję z moją Orkiestrą dla dzieci, mają przede wszystkim działać na ich wyobraźnię. Pragnę, aby słuchały muzyki „uszami i oczami”. Nie chcę, żeby były słownie „zagadane” przez prowadzącego. Włączone słowo mówione ma zwrócić uwagę na bodźce, pokierować właściwą drogą dziecięcą wyobraźnię. Można powiedzieć jedno zdanie, aby zwrócić uwagę na coś istotnego, charakterystycznego, co zostanie w jakiejś szufladce pamięci. Przy kolejnym spotkaniu z utworem, po jakimś czasie odkryją, że „ja już to słyszałem i widziałem”. Moja współpraca ze Szkołą Baletową daje wspaniały efekt. Dzieci podczas spektakli reagują żywo na to co się dzieje w muzyce i wokół niej. Od kilku lat staram się w taki sposób realizować te koncerty. A po każdym z nich i rodzice, i dzieci pytają o następne. Gdy orkiestra kończy swą grę dzieci wbiegają na estradę , próbują tańczyć, oglądają instrumenty z bliska, niektóre podśpiewują. To jest fantastyczne.
Jest Pani zwolenniczką tego, że muzyka klasyczna powinna wychodzić poza filharmonię?
Oczywiście. W mniejszych miejscowościach nie ma orkiestr, nie ma odpowiednich sal. Koncerty odbywają się więc w kościołach, w domach kultury. Mieszkańcy tych miejscowości często nie mają możliwości przyjechania do Poznania na koncert. Występując tam widzimy jak bardzo chcą słuchać, jak bardzo spragnieni są muzyki. Sale zawsze wypełnione są po brzegi. Wiele z tych osób pierwszy raz uczestniczy w takim koncercie i, ku naszej radości, odkrywa ten nowy dla siebie świat.
Kiedy Pani poczuła, że chce zostać dyrygentem?
Pamiętam ten moment dokładnie. Byłam z moim ojcem na koncercie Filharmonii w Auli UAM w Poznaniu. Jerzy Katlewicz dyrygował poematem symfonicznym „Dyl Sowizdrzał” Ryszarda Strauss’a. Ojciec opowiadał mi historię Dyla Sowizdrzała, a ja słuchając tego utworu odkrywałam na nowo najwspanialszy, fantastyczny instrument jakim jest orkiestra. Ona może wszystko opisać, wszystko opowiedzieć. I stwierdziłam, że ja na tym instrumencie będę grać, i postanowiłam zostać dyrygentem. Jak widać pozostałam wierna temu dziecięcemu postanowieniu i gram na tym najpiękniejszym instrumencie jakim jest orkiestra od 47 lat.
Jakiej muzyki oprócz klasycznej Pani słucha?
Słucham różnej muzyki, wszelkich stylów, tzw. poważnej i rozrywkowej. Byle była dobra i mnie nie ogłuszała. Lubię połączenia z jazzem. Lubię też muzykę z pogranicza klasycznej i etnojazzu jaką tworzy np. Astor Piazzolla. Taką, która wyzwala emocje i przemawia do wyobraźni.
Uważa Pani, że przy tworzeniu nowych aranżacji dzieł muzyki klasycznej odpowiednie jest wprowadzanie nowych brzmień? Czy to jest raczej profanowanie doskonałych utworów?
To jest przede wszystkim droga do zainteresowania muzyką klasyczną. Jeśli ktoś opracowuje jazzowo Chopina lub Bacha wplatając cytaty z tych kompozytorów, nadając im nową formę i inne brzmienie, to może być dodatkowy sposób na propagowanie dzieł uznanych mistrzów klasyki. Jeśli aranżacja jest wykonana profesjonalnie, na wysokim poziomie pod względem artystycznym, to nie mam nic przeciwko takim działaniom.
Występowała Pani na wielu wspaniałych scenach. Gdzie chciała by Pani jeszcze wystąpić ze swoja orkiestrą lub dokąd wrócić i zagrać ponownie?
Och, jest jeszcze wiele miejsc, do których chciałabym dotrzeć.. Moim młodzieńczym marzeniem jest podróż do RPA. Chciałabym tam się znaleźć, poczuć atmosferę tego kraju i grać dla jego mieszkańców. Ciekawe byłoby również zetknąć się z publicznością chińską. A jeśli chodzi o powroty, to wspaniale wspominam sale japońskie. Wszystkie wypełnione tysiącami słuchaczy i wszystkie szczycą się wspaniałą akustyką.
Polska publiczność jest inna niż zagraniczna?
W dużych ośrodkach polska publiczność często euforycznie przyjmuje sławy, które przyjeżdżają z zagranicy. Może trochę też boi się pokazać, że również ceni swoich artystów. Stare powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” jeszcze pokutuje. Chociaż ja nie mogę narzekać. I w Polsce i zagranicą przyjmowani jesteśmy entuzjastycznie.
Całe szczęście tu publiczność jest najważniejszym krytykiem
Oczywiście. Jak już mówiłam, publiczność polska przyjmuje nas fantastycznie, tak samo jak zagraniczna. Często słyszymy okrzyki „brawo” dobiegające ze strony słuchaczy. Takie okrzyki zdarzały się nawet w Anglii, w takim wydawałoby się gronie nobliwych słuchaczy. Cieszy nas jednak to, że z koncertów zagranicznych przywozimy również wspaniałe recenzje napisane przez krytyków.
Wśród nobliwej publiczności pojawiło się miejsce na spontaniczny entuzjazm…
Tak, to wyjątkowe przeżycie. Kilkakrotnie w Anglii czy Niemczech przeżyliśmy oklaski z tupaniami. Brzmiało to jak tętent tysiąca koni. Ale musze powiedzieć, że i w Polsce coraz częściej słyszymy zachwycone okrzyki ze strony słuchaczy.
Zostanie Pani w tym miesiącu Honorowym Obywatelem Miasta Poznania…
Tak, uroczystość odbędzie się 29 czerwca. Podobno wiąże się z przekazaniem symbolicznych kluczy do miasta. Tylko nie wiem, co one będą otwierać? Może pomocne serca? Muszę powiedzieć, że gdy poinformowano mnie o tym - zaniemówiłam, nie spodziewałam się takiego zaszczytu. Zwłaszcza po ostatnich latach kiedy mieliśmy takie problemy z przyjęciem i finansowaniem orkiestry. To były trudne lata. Jestem mile zaskoczona decyzją Rady Miejskiej i serdecznie dziękuję wszystkim Radnym za jednomyślność podczas głosowania. Zawsze byłam dumna z tego, że Orkiestrę Kameralną Polskiego Radia Amadeus tworzą przede wszystkim absolwenci poznańskiej uczelni, którzy zapuścili korzenie w naszym mieście stając się Poznaniakami. Przed rokiem staliśmy się Instytucją Kultury współprowadzoną przez Marszałka Wielkopolskiego i Polskie Radio. To była ważna dla Orkiestry decyzja Pana Marszałka Marka Woźniaka i Sejmiku Wielkopolskiego. Otrzymując Honorowe Obywatelstwo Miasta Poznania dzielę się tym zaszczytem z moją Rodziną i Muzykami Amadeusa, którzy wspólnie ze mną pracowali na tę wspaniałą chwilę. Mogę też powiedzieć, że przed rokiem przyjęła Orkiestrę Wielkopolska, a w dniu imienin Miasta przyjmuje nas również Poznań.
------------------------
W ramach "rozmów na weekend" przeprowadziliśmy wywiad m.in z:
- Mariuszem Wiśniewskim, wiceprezydentem Miasta Poznania
- o rewitalizacji, Rusałce oraz oświacie
- Krzyszofem Kłoskowskim, prezesem Stowarzyszenia Kernwerk
- o poznańskich fortach
- Dorotą Pistula, kierownikiem Biura Karier UAM
- o dalszej karierze absolwentów UAM
Agatą Karską, pracownikiem Obserwatorium Astronomicznego UAM w Poznaniu
- O pracy astronoma i poszukiwaniu wody w kosmosie
Sławomirem Cichockim, członkiem Stowarzyszenia Ulica Wrocławska
- O zmianach na Starym Mieście
Poznańskimi społecznikami i naszymi czytelnikami
- O tym jak powinien wyglądać dziedziniec Urzędu Miasta Poznania
Dorotą Bonk-Hammermeister, przewodniczącą Rady Osiedla Wilda
- o Wildzie i wyborach do Rad Osiedli
Anną Michalak z Caritas Archidiecezji Poznańskiej
- o pomaganiu nie tylko w święta
Konradem Dąbrowski z Inicjatywy Mariniarze
- o sile rzeki Warty
Cezarym Ostrowskim, założycielem zespołu Bexa lala
- o tym, że miasto powinno być mecenasem
Mateuszem Woźniakiem ze Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania
- O wyglądzie Nowego Dworca PKP w Poznaniu
Olgierdem Rodziewiczem-Bielewiczem poznańskim społecznikiem i zawodnikiem brydżowym
- o Centrum Sportów Umysłowych
Patrycją Poczekaj przewodniczącą Parlamentu Samorządu Studentów UAM
- o reprezentowaniu uczelni i studentów
Katarzyną Lesińską z MPK Poznań
- o prowadzeniu profilu MPK w mediach społecznościowych
Łukaszem Kozłowskim ze Stowarzyszenia Wildecka Inicjatywa WILdzianie
- o tym czego potrzebuje Wilda
Pawłem Sztando z Rady Osiedla Stare MiastoPawłem Sztando z Rady Osiedla Stare Miasto
- o rewitalizacji śródmieścia
Michałem Kucharskim ze Stowarzyszenia Społeczna Inicjatywa Wyborcza Poznaniacy
- o centrach handlowych w Poznaniu
Janem Radomskim ze Stowarzyszenia Projekt Polska
- o Pomniku Wdzięczności nad Maltą
Franciszkiem Sterczewskim, aktywistą miejskim
- o zmianach po wyborach w Poznaniu
Pawłem Głogowskim ze Stowarzyszenia Ulepsz Poznań
Lechem Merglerem ze Stowarzyszenia Prawo do Miasta
- o funkcjonowaniu Stowarzyszenia po wyborach