BRYDŻ I SZACHY W JEDNYM MIEJSCU W POZNANIU?
O powstaniu Centrum Sportów Umysłowych, bezpłatnych poradach prawnych oraz projekcie "Kapitań Poznań", rozmawialiśmy z Olgierdem Rodziewiczem - Bielewiczem, poznańskim społeczenkiem, dziennikarzem i zawodnikiem brydżowym.
Sebastian Borkowski: Chciałbym byśmy naszą rozmowę zaczęli od pomysłu, który jakiś czas temu Pan zaproponował, a mianowicie założenia w Poznaniu Centrum Sportów Umysłowych. Na jakim to jest w tej chwili etapie?
Olgierd Rodziewicz-Bielewicz: Rozmawiałem już na ten temat z dyr. Madońskim z POSIRu, z którym mówiliśmy o tym jak finansować taki ośrodek i gdzie można znaleźć lokal. Wcześniej byłem u pani dyr. Ewy Bąk, rozmawiałem też z wiceprezydentem Jakubem Jędrzejewskim o tym pomyśle. W dalszym etapie zaprezentowałem koncepcję podczas komisji Kultury Fizycznej i Turystyki Rady Miasta. Tutaj poszło trochę to gorzej, bo moim celem było bardziej przedstawić całą koncepcję i uzasadnić, że taki coś jest potrzebne, a tymczasem radni bardziej skupili się na finansowaniu całego przedsięwzięcia.
A to ma być przede wszystkim ośrodek dla ludzi, a nie taki, który będzie na siebie zarabiać.
Ja to postrzegam, jako takie trzecie miejsce pomiędzy pracą, a domem, w którym będzie można spędzić swój wolny czas. Wczoraj byłem w „Zakładzie” na Jeżycach, w którym jest miejsce na majsterkowanie. I to jest taki przykład tego, że jest grupa ludzi, która chce coś robić, a jedyne czego potrzebuje, to miejsca do tego.
W tak dużym mieście jak Poznań potrzebujemy takiego Centrum jak to. Możemy u nas wyjść do kina czy do teatru, latem możemy udać się uprawiać sport choćby nad Maltę, ale takiego miejsca jak to, które proponuję, w stolicy Wielkopolski nie ma.
Co miałoby się znajdować w takim ośrodku?
Każda z tych dyscyplin, która chciałbym by się znajdowała, sama osobno jest zbyt słaba, vis a vis magistratu, by dobrze funkcjonować. Pierwszy jest brydż, czyli dyscyplina, która na zachodzie oraz w Azji np. w Chinach niesamowicie się rozwija. Mają tam specjalne programy nauczania tylko tej gry w szkołach. Podobnie jest z szachami, gdzie na zachodzie są kluby, w których można grać. Każda z tych dyscyplin jest w Polsce jest trochę za słaba, ale połączenie ich w jednym miejscu jest dobrym rozwiązaniem – mają potrzebne oczekiwania jeżeli chodzi o kubaturę, miejsce do gry, stoliki… Oprócz tego te gry pretendowały do tego by być grami olimpijskimi. Ponieważ to się nie udało, powstało coś takiego jak Olimpiada Sportów Umysłowych, podczas której szachy i brydż oraz warcaby i go są rozgrywane.
Czyli wizja jest taka, żeby stworzyć miejsce w Poznaniu, w którym zainteresowane osoby mogłyby przychodzić i grać w te gry.
Tak. Skierowane miałoby to przede wszystkim do młodzieży i studentów, oraz do osób starszych, seniorów, które maja sporo czasu do zagospodarowania.
Myślał Pan o jakiś konkretnym miejscu w Poznaniu?
Chęć zbudowania takiego zaplecza i środowiska jest. Szukam osób, z którymi można by to prowadzić. Podobne Centrum istnieje już w Warszawie, tam w formie półprywatnej, bo wspierana przez Warszawski Związek Brydża Sportowego. Lokal o powierzchni 266m2 (18x17m) i wysokości 4,5m, jest wynajęty od spółdzielni. Oni mogliby być wzorem by oszacować koszty i zobaczyć jak funkcjonuje. Kluczem do funkcjonowania jest kubatura.
Czyli przestrzeń?
Tak. Mamy w Poznaniu miejsca gdzie można grać w brydża, czy szachy. Np. w brydża gramy na osiedlu Polan w Domu Kultury, ale jest to miejsce kameralne. A tutaj mówimy o większej przestrzeni, znanej i stałej.
Ostatnio popularność zyskują gry planszowe.
I one bardzo by współgrały w takiej przestrzeni. Nie mogą dominować, ale byłyby znakomitym uzupełnieniem oferty.
Czy umie Pan oszacować koszty takiego projektu?
To są moim zdaniem koszty przede wszystkim utrzymania: prąd, czynsz. Osoby, które miałaby tam być zatrudnione i animowałyby całość, to przede wszystkim wolontariusze. A skąd podstawowe fundusze? Wyobrażam sobie to tak, że każda osoba korzystająca płaciłaby niewielką opłatę, np. 5 zł i dzięki temu mogłaby korzystać z przestrzeni. Uważam, że całe Centrum to jednak powinna być inicjatywa non profit.
Jest realna szansa na powstanie Centrum na podstawie rozmów, które Pan prowadził?
Władze miasta, wiceprezydent Jędrzejewski jest przekonany do tego. Podstawą jest znalezienie lokalu. Wtedy można będzie zamknąć wszystko pod względem formalno-prawnym.
Drugą rzecz, o którą chciałem spytać to fundacja Taurus, której jest Pan założycielem. Proszę powiedzieć, jak wiele osób korzysta z darmowych porad prawnych?
Zainteresowanie jest przeogromne. Projekt miał zrealizować 2 tys. takich porad, na dzień dzisiejszy jest ich już około 8 tysięcy. Projekt został przedłużony, raz z naszej strony, dwa ze strony ministerstwa, które doceniło całą ideę. Jeżeli chodzi o działalność, to ludzie przede wszystkim zgłaszają się w sprawach związanych ze spadkami, prawem rodzinnym, a w tym roku również sporo upadłości konsumenckich. Ludzie się próbują oddłużać. Oczywiście większość ludzi zgłaszających się, to osoby uboższe, ale nie tylko.
Czy kończy się na jednej wizycie, czy często sprawy są kontynuowane podczas kolejnych spotkań?
Czasami jest tak, że jest potrzeba się spotkać kilka razy. To do czego ja zachęcam, to do kontakt (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.)@. Radcy przygotowują pisma i wysyłają je @. Często są to proste z ich punktu widzenia porady, a dla nas stanowią problem.
Czy projekt będzie kontynuowany?
Kończy się pod koniec czerwca i z tych pieniędzy, z których jest teraz, nie będzie już kontynuowany. Niestety na poziomie rządowym projektem zajął się Minister Grabarczyk i stworzył projekt bardzo słaby, wspierający środowisko prawników, niweczący wieloletnie działania wielu organizacji jak nasza. Na pewno w tym temacie udam się do radnych, ale to jest kolejny raz ten sam problem, czyli finansowanie. Zobaczymy jak to będzie, ale obawiam się, że te biura będzie się zamykać.
Kto to jest Kapitan Poznań?
(śmiech) Mam czwórkę dzieci, w tym dwoje maluchów i często oglądam coś z nimi. I taki super bohater – jak np. Kapitan Ameryka, bardzo mi się spodobał. Marzy mi się, żeby w Poznaniu nie było drętwo. Żeby działo się sporo dobrych rzeczy. I nie ma nikogo, kto mógłby zainterweniować. Bo często jest tak, że jak jeden radny zainterweniuje w jakieś sprawie, to drugi, często z innej frakcji politycznej, dla zasady będzie przeciwko.
Czyli taki suprbohater ma być apolityczny?
Tak. Trzeba jednak pamiętać, że może powstać i funkcjonować tylko dzięki ludziom. To ludzie muszą chcieć z niego skorzystać, wtedy będziemy mogli też się rozwijać, np. latem taki Kapitan Poznań będzie chodził po Malcie między ludźmi. To ma być ktoś dla nas, kto wprowadzi taką pozytywną energię do naszego miasta.
Na koniec chciałem spytać, patrząc na te wszystkie elementy w naszej rozmowie, czy Pana zdaniem poznaniacy są chętni do pomocy?
Są, oczywiście. Tylko pytanie ilu ich jest. Czy potrafią zaszczepić optymizmem, albo działaniem organicznym, jak np. Cezary Ostrowski? Czy takich ludzi jest jednak dużo? Nie wydaje mi się. Przy okazji ostatnich zmian politycznych grono takich osób zdecydowanie się powiększyło, teraz kwestia by było ich jeszcze więcej. Im więcej takich spotkań jak np. ostatnie w kinie Apollo, tym bardziej ludzie będą chętni by się jednoczyć i działać.
-------------
Olgierd Rodziewicz-Bielewicz: poznański społecznik, dziennikarz i zawodnik brydżowy, założyciel Fundacji Taurus.