LUDZIE Z POMYSŁEM NA SIEBIE TWORZĄ KLIMAT POZNANIA
"Wszyscy myśleli, że to miasto jest jak zakurzony czajnik z mentalnym wąsem. Ryszard Grobelny miał być niezatapialny, jak Titanic, ale gdy trafił na górę lodową wszyscy, z nim na czele, się ciężko zdziwili" - komentuje w rozmowie z nami działacz miejski Franciszek Sterczewski.
Maciej Szefer: O marzeniach, o losie miasta po wyborach, o przyszłości. Franciszek Sterczewski.
Franciszek Sterczewski*: Nie zdobyłem jeszcze uprawnień na przepowiadanie przyszłości. Co prawda, organizując kilka akcji w mieście, parę razy udało mi się trafnie przewidzieć pogodę. Może niedługo uda mi się wskoczyć na poziom wyżej i wywróżyć dalszą przyszłość. Kto wie?
To co się wydarzyło w ostatnim miesiącu i nie tylko pokazało, że Poznań jest nieprzewidywalny i potrafi nas zaskoczyć. Wszyscy myśleli, że to miasto jest jak zakurzony czajnik z mentalnym wąsem. Ryszard Grobelny miał być niezatapialny, jak Titanic, ale gdy trafił na górę lodową wszyscy z nim na czele się ciężko zdziwili.
Mam nadzieję, że wybór nowego prezydenta to początek zmian. Komunikacja miejska się poprawi. Tramwaj na Naramowice powstanie, jeżeli to by było za dwa lata, to byłby duży sukces. Że miasto się ożywi i zacznie przyciągać coraz więcej ludzi na chwilę i na dłużej.
A propos komunikacji. Czy prezydent zacznie od skrócenia drogi na dworzec kolejowy?
Liczę na to. Prezydent sam to obiecał przed II turą. Gdyby słowa nie dotrzymał, czyli gdyby przejście nie powstało w przeciągu tej kadencji, to byłby strzał w kolano, co najmniej z Panzerfausta. Sądzę, że to powinien być jego pierwszy krok. Namalowanie kilku pasów, to nie jest żaden koszt. To nie jest problem techniczny, bo jest tam specjalnie przygotowane miejsce. To przejście nie powstało z powodów raczej mentalnych. Można by rzec filozoficznych. Miasto w latach siedemdziesiątych, albo dawniej, wymarzyło sobie autostradę w środku miasta, co prawda zgodną z duchem tamtych czasów. Wymyślono, by na odcinku między Targami, a rondem Rataje, całkowicie schować ruch pieszy, równocześnie zapominając o niepełnosprawnych, matkach z dziećmi czy rowerzystach.
Tak jak 50 lat temu było to uzasadnione, tak projektowanie miasta pod dyktando samochodu dzisiaj jest absurdem. Żadne nowoczesne miasto nie dzieli już ruchu na pieszy i samochodowy. Wszystko się powinno dziać na jednej płaszczyźnie, tak by można się łatwo dostać z miasta na dworzec i z powrotem. Chyba nikomu nie trzeba już tłumaczyć, że to przejście jest konieczne. Byłby to wspaniały prezent noworoczny dla poznaniaków.
Ale mądrze rozplanowana i zarządzana komunikacja i infrastruktura, to nie powinien być już temat dyskusji, lecz oczywisty standard. Mam nadzieję, że prezydent Jaśkowiak, wespół ze swoimi wiceprezydentami, będą w stanie uporządkować bajzel po poprzednikach i zbliżyć się do tego standardu.
Oby. Zatem co ponad standard?
Sądzę, że ważne byłoby wypracowanie ogólnej wizji - pomysłu na miasto. Dotychczas karkołomnie próbowano nam wcisnąć hasło „miasto know-how".
Załóżmy, że taki przysłowiowy krakus, czyta w gazecie, że „Poznań to miasto know-how". Super - myśli sobie - jadę! Po opuszczeniu pociągu i doświadczeniu hybrydy dworcowo-podobnej, zaczyna się pukać w głowę - to jest ten słynny poznański „know-how"?
Teraz jest dobry moment, by wymyśleć markę Poznań na nowo. W sprytny sposób, który budziłaby pozytywne skojarzenia oraz byłby zgodny z poznańską tożsamością. Hasło „know-how" jest w moim odczuciu obce językowo, przez co brzmi sztucznie i zarozumiale. Było stworzone z myślą o dużych inwestorach, którzy cieszyli się miłością byłego prezydenta. Sądzę, że Poznań poza powierzchnią biurową do wynajęcia ma inne ciekawsze wartości.
Kilka uniwersytetów. Przedsiębiorstwa małe i duże, szczególnie te rodzinne. Doskonałą ofertę gastronomiczną czy rekreacyjną. Tradycje zaradności i współpracy. Nie twierdzę, że zjadłem wszelkie rozumy. Nie wiem czym powinien się teraz promować Poznań. Wiem jedynie, że dla mnie, jako odbiorcy takiej promocji, Poznań powinien wzbudzać takie uczucia jak np. rogal świętomarciński. Ok, zgodny ze starym przepisem, ale ze świeżych składników. Piękny i tak pachnący, że nie można się powstrzymać i wciąż chce się zjeść kolejnego. Unikatowy, ale w zasięgu każdego. Co roku 11 listopada warszawiacy liczą spalone radiowozy, za to poznaniacy licytują się, kto zjadł więcej rogali. Tego dnia to Poznań jest najfajniejszym miastem w Polsce.
Franciszek Sterczewski to obserwator przestrzeni wielkomiejskiej. Słynna ściana przed Teatrem Nowym czy iluminacja na Placu Wolności - komentowałeś to. Dzielisz się tymi obserwacjami czy przemyśleniami z plastykiem miejskim?
Mam zaszczyt przyjaźnić się z Piotrem Libickim od paru lat. Wspólnie organizujemy Kino Grunwald czy dyskusje w ramach cyklu Otwarte. Czyli rozmawiałem z plastykiem, zanim jeszcze był plastykiem. Cieszę się, że to on wygrał konkurs na to stanowisko, bo zna się na mieście i wie jak organizować jego przestrzeń.
Grzegorz Piątek również to wie, lecz jako plastyk Warszawy czuł, że odbija się od szklanego sufitu. Po pół roku dał spokój i opuścił ratusz. Piotr ma inne podejście. Oprócz wiedzy, ma poczucie misji, które motywuje go do tej syzyfowej pracy. Nie ma lekko, bo przez 13 lat nie było w Poznaniu funkcji plastyka miejskiego. Dlatego jego zadanie polega teraz na stopniowym budowaniu autorytetu.
Po roku urzędowania Plastyk to wciąż jednostka. Plastyk powinien mieć zespół pracowników, tak jak np. Konserwator Zabytków. Powinien mieć kogoś, kto zajmuje się szyldami, kogoś od warsztatów, kogoś innego od formalności. Póki plastyk działa w pojedynkę, ma znaczenie podobne do kwiatka do kożucha. Niestety. Sam nie jest w stanie uprzątnąć tej estetycznej stajni Augiasza. Choć myślę, że ktokolwiek na miejscu Piotra nie wytrzymałby trzech miesięcy.
Temat: Rewitalizacja centrum miasta. Franek to człowiek, który czuje miasto. Widzisz, że kiełkują ciekawe miejsca na obrzeżach centrum?
Pytanie: czy Wilda i Jeżyce to wciąż centrum? Jeśli tak, to owszem rozwijają się. Ale przykro patrzeć na ścisłe centrum. Np. św. Marcin obumarł, wraz ze swoimi pasażami niegdyś pełnymi ludzi. Często można spotkać kartkę z napisem "nieczynne. Zapraszamy do nowego sklepu w galerii X". To tragiczny stan rzeczy. Stało się tak z winy zbyt wielkiej liczby dużych centrów handlowych, które wyssały życie z centrum.
Na szczęście na mapie miasta rosną takie małe punkty, kawiarnie czy restauracje, sklepy z grami planszowymi i inne ciekawe inicjatywy. Rewitalizują miasto małymi kroczkami. Miasto powinno wesprzeć te zmiany, jak to się stało na ulicy Taczaka, która bardzo się rozwinęła w przeciągu tych 2 lat. Pasaż Apollo też fajnie ożywa. Dzięki tym ulicom życie powoli pączkuje na sąsiednią Ratajczaka. A jeśli pojedzie tamtędy tramwaj, to już w ogóle ulica dopali.
Jest konieczny?
Z perspektywy Wildy na pewno. Jeśli ktoś chce się przedostać z Wierzbięcic, albo z Górnej Wildy na Plac Wolności, to w tym momencie spacer pieszo zajmuje mniej czasu niż wycieczka tramwajem. Jest tak, ponieważ tramwaj jedzie na około ul. Królowej Jadwigi i Strzelecką, a gdyby mógł jechać Ratajczaka zaoszczędzilibyśmy mnóstwo czasu. Byłaby to ważna nić wiążąca Wildę z Centrum.
Kwestia przenosin Wydziału Historycznego na Morasko jest faktem. Co zrobić w tym budynku?
Ta przeprowadzka to cios dla miasta. Przenosiny UAM - największego pracodawcy w Wielkopolsce - na przedmieścia, tak dalekie, że nie dojeżdża tramwaj, to błąd w planowaniu. Ja rozumiem, że Historicum było za ciasne, pochwalam chęć modernizacji. Ale z drugiej strony jak można studiować historię na wsi? Ok, paleontologię, czy archeologię można ćwiczyć z łopatą wśród pól, lecz historia cywilizacji, to przede wszystkim historia miasta. Lekarz nie zrozumie medycyny, jeśli nie będzie ćwiczył na ludzkim ciele. Humanista nie pojmie działania miasta przebywając na polanie, nawet jeśli otacza ona nowoczesny kampus, ponieważ ten po ostatnim dzwonku zamiera.
W ślad za kampusem na Morasku, studenci osiedlają się na dalekim Piątkowie, a za nimi idą usługi, a czasem ich pracodawcy. Rozrzedzanie miasta równa się z jego osłabieniem. Na szczęście Uniwersytet Ekonomiczny czy Artystyczny pozostają, a nawet rozbudowują się w ścisłym centrum. To dobre dla pracowników naukowych, studentów i centrum miasta, które dzięki tym ludziom żyje.
Natomiast jeśli chodzi o Collegium Historicum, to osobiście ubolewam najbardziej nad losem "Ogrodu smaków Pani Marii" który jest chyba najlepszym barem mlecznym w całym mieście. To stołówka, w której można spotkać wszystkich. Od profesorów z całymi rodzinami, przez studentów, po okolicznych mieszkańców, głównie seniorów. Takie miejsca są cenne, bo budują poczucie wspólnoty w mieście, więc zasługują na ochronę. Co do budynku potrzebna jest dyskusja. To trudny obiekt, ze względu na jego budowę i historię. Jak wiemy był to gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, który został zdobyty przez demonstrantów 28 czerwca 1956r., więc ma też ważny wymiar symboliczny. Przykro będzie, jeśli taki szczególny obiekt zamieni się w kolejny biurowiec, lub dyskont spożywczy. Może to dobre miejsce na muzeum PRL-u w nowoczesnym wymiarze? Takie złamanie schematu byłoby ciekawe.
To szansa, by wzbogacić św. Marcin o jakąś nową funkcję. Tak samo jestem ciekaw, co powstanie po drugiej stronie ulicy w budynku po Bibliotece Raczyńskich.
Prezydent miasta pieczę nad kulturą chce sprawować osobiście. Czy to możliwe i realne?
Dotychczas wiceprezydent Dariusz Jaworski i wydział kultury pokazali, że nie do końca sobie radzą z komunikacją ze światem kultury. Miasto nie potrafiło się porozumieć z Teatrem Ósmego Dnia czy Galerią Miejską Arsenał. Fakt, iż prezydent bierze kulturę pod skrzydła może oznaczać, że albo jest dla niego na tyle priorytetowa, że sam chce nią zarządzać, albo jest dla niego niewystarczająco ważna, by delegować to zadanie dla któregoś z wiceprezydentów. Jeszcze za wcześnie by to oceniać.
Sztab Antykryzysowy po przegranej w wyścigu po Europejską Stolicę Kultury i tegoroczna Żółta Kartka dla Ryszarda Grobelnego, świadczą o tym, że kultura w Poznaniu wymaga totalnie nowego spojrzenia, więc zadanie jest moim zdaniem wręcz tytaniczne.
Decyzje personalne w sprawie wiceprezydentów. Słuszne?
Najprawdopodobniej słuszne. Trochę mi przykro głównie z powodu Tomasza Lewandowskiego. Był niewątpliwie odkryciem tych wyborów. Podczas debat mówiący do rzeczy i z błyskiem w oku. Uzyskał niebywały wynik, szczególnie biorąc pod uwagę osiągnięcie SLD w skali kraju. W przeciwieństwie do niektórych, schował partyjne ambicje i opowiedział się za Jaśkowiakiem w II turze. Był najważniejszym sojusznikiem w tym ruchu poparcia. To być może jego głosy przeważyły na korzyść Jacka Jaśkowiaka. Liczyłem, że będzie wiceprezydentem, zna się doskonale na sprawach komunalnych czy polityce mieszkaniowej.
Ale warto sobie uświadomić, że ze stołka wiceprezydenta trudno byłoby mu startować w kolejnych wyborach. Podejrzewam, że mógł nawet dostać ultimatum: bierzesz wice, czy kandydujesz na prezydenta za 4 lata?
Teraz jako radny, będzie mógł budować swoją autonomię i ma szansę w kolejnych wyborach wywalczyć dużo lepszy wynik niż 20%. Ale poza tym bardzo się cieszę z Mariusza Wiśniewskiego, który niewątpliwie był jednym z najlepszych radnych poprzedniej kadencji. On jak i drugi wiceprezydent z PO Jakub Jędrzejewski są o 20 lat młodsi od najmłodszego wiceprezydenta z poprzedniego rozdania. Poznań potrzebuje świeżej krwi. Prawo do Miasta oprócz radnego zdobyły też wiceprezydenta, którym został Maciej Wudarski. To zdecydowanie zmiana na lepsze w porównaniu z tym co było, lecz tu również jeszcze musimy poczekać z oceną.
Co dobrego widzisz w naszym mieście na przestrzeni kilku lat?
Dla mnie najcenniejszy w tym momencie jest ten miękki wymiar miasta. Poznań w ostatnim czasie nie miał szczęścia do dobrych inwestycji. Niesamowicie obrodził za to w twórcze i przedsiębiorcze jednostki. Artyści, architekci, naukowcy, humaniści, czy po prostu ludzie z pomysłem na siebie. Skupiają się wokół rozmaitych miejsc. Kolektyw 1a, Kolektyw Kąpielisko, czy Dzielnico, to nowe lokalne inicjatywy. Meskalina, Kisielice, Winiarnia Pod Czarnym Kotem, czy inne bardziej i mniej zacne wyszynki i kawiarnie, to miejsca gdzie dzieje Ci wszyscy ludzie się miksują integrują, bądź kłócą. Te wszystkie miejsca to w moim odczuciu wielka wartość miasta, bo to one tworzą niepowtarzalny klimat miasta Poznań.
--------------------
*Franciszek Sterczewski: Aktywista miejski, zaangażowany m.in w projekt "Otwarte".