NAJWAŻNIEJSZE JEST POROZUMIENIE MIĘDZY PRZEDSIĘBIORCAMI A MIESZKAŃCAMI
„Pytałem kiedyś Rektora, kiedy rektorat przeniesie się na Morasko. Odpowiedział, że to niemożliwe. Ale ja powiedziałem, że tak samo kiedyś było niemożliwe przeniesienie Wydziału Historycznego." O rewitalizacji śródmieścia, Placu Bernardyńskim, budynku Collegium Historicum oraz wyborach do Rad Osiedli rozmawialiśmy z Pawłem Sztando.
Sebastian Borkowski: We wtorek czeka nas sesja budżetowa. Były pewne założenia, jeżeli chodzi o rewitalizację śródmieścia w roku 2014. Możesz powiedzieć, co udało się zrealizować?
Paweł Sztando*: Na pewno część ulicy Żydowskiej. Uporządkowanie ulicy Taczaka. Na tej ulicy będą kolejne już zmiany. SARP wybrał już projekt i teraz czekamy tylko na jego realizację. Wszystko zależy od tego, ile miasto przeznaczy pieniędzy i wtedy będziemy wiedzieć też, jak ulica będzie wyglądała po inwestycji.
Dla wielu osób słowo „rewitalizacja” niewiele znaczy, albo jest nawet pojęciem abstrakcyjnym. I teraz jak słucham Ciebie i podajesz mi przykład ulicy Taczaka, która wydawała mi się już w dużym stopniu „zrewitalizowana” też się nad tym zastanawiam.
Słownikowa definicja słowa „rewitalizacja” to ożywienie, przywrócenie do życia. Ulica Taczaka przez wiele lat była ulicą tranzytową do Starego Browaru. Ktoś sobie skracał drogę, zamiast jechać św. Marcinem i Ratajczaka. Na Taczaka został przeprowadzony przez komisję rewitalizacji Mariusza Wiśniewskiego eksperyment. Udało się zbudować porozumienie między mieszkańcami i przedsiębiorcami. Obie grupy poszły na kompromis społeczny, w efekcie którego ulica zaczęła się zmieniać. Wiadomo, zawsze jest konflikt między mieszkańcami a przedsiębiorcami, każdy ma swoje interesy. A tam udało się znaleźć porozumienie na tej zasadzie, że przedsiębiorcy powiedzieli, że chcą mieć stoliki na ulicy, a mieszkańcy zaakceptowali to w określonych godzinach. Układ się przyjął, przedsiębiorcy go akceptowali i tak zostało. I bardzo dobrze, bo jeżeli takie umowy nie są przestrzegane, to strony zamykają się na współpracę.
Z podobnym wnioskiem wyszli przedsiębiorcy na ulicy Nowowiejskiego. Tylko że tam już od dawna jest konflikt pomiędzy mieszkańcami a właścicielami klubów, więc był nawet problem by rozpocząć rozmowy. Były uzasadnione żale mieszkańców do niektórych przedsiębiorców. Dzięki spotkaniu zorganizowanemu przez Radę Osiedla, udało się wyjść z konkretnymi wnioskami. I jest podstawa do dalszych rozmów w tym roku.
Trudno znaleźć złoty środek?
Tam jest i tak trudna sytuacja. Nie ma specjalnie infrastruktury do wystawienia stolików. Ewentualnie można mówić o jakichś krzesełkach czy stolikach przy ścianie.
To czego dotyczyły główne żale?
Głośnej muzyki po 22.00, braku porządku przed lokalem, czyli takie podstawowe rzeczy, które są ważne dla mieszkańca, szczególnie w tygodniu. Oczywiście mieszkańcy zdają sobie sprawę, że mieszkają w centrum miasta, które tętni życiem, ale mają też oczekiwania. Umowa społeczna w takim przypadku powinna polegać na tym, że w tygodniu to właśnie przedsiębiorca powinien bardziej uszanować prawo mieszkańca, a w weekend na odwrót.
Wróćmy jeszcze do Taczaka. W ostatnich miesiącach, często była podawana jako przykład wzorowych zmian. Co jeszcze trzeba na niej zmienić?
Tam brakuje zieleni, ławek, ta ulica ma być jeszcze bardziej uspokojona. Kierowca wjeżdżając w ulicę Taczaka powinien być świadomy, że wjeżdża w strefę mieszkańca. Co ciekawe, projekt w żaden sposób nie ogranicza ilości miejsc parkingowych. Oczywiście w okresie letnim jest kilka miejsc mniej, w związku z wystawianymi stolikami, ale zimą już nie. Miejsc parkingowych nie można tam likwidować.
Ciekawa umowa społeczna została zawarta na ulicy Żydowskiej. Przedsiębiorcy chcieli zmian na ulicy, ale podkreślili, że wielu ich klientów przyjeżdża samochodami. I to zostało uwzględnione. Duża w tym pomoc pana Andrzeja Billerta z ZDMu, które dobrze wsłuchuje się w oczekiwania i potrzeby. Tam więc samochody zostały, a odcinek miedzy ul. Dominikańską a Starym Rynkiem zmienił swoje oblicze. W ogóle jest jednak problem z miejscami parkingowymi w okolicach Starego Rynku.
Czy parking na ulicy Za Bramką rozwiążę tę sprawę?
To zależy. Będzie tam około 300 miejsc parkingowych. Najważniejsze by okoliczni mieszkańcy mogli tam parkować po preferencyjnych cenach. Obecnie mieszkaniec Starego Miasta ma specjalną kartę, dzięki której może parkować w swoim podsektorze za 10zł. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że na tym nowym parkingu utrzymanie takiej ceny może być nierealne, ale to ważne by różnica pomiędzy ceną standardową a ceną dla mieszkańca okolicy była widoczna. I wtedy jest szansa, że będzie to wykorzystane.
Wróćmy też do hasła rewitalizacji śródmieścia. Co zyska na tym osoba, która ani tam nie pracuje, ani nie mieszka?
Zyskają osoby, które odwiedzą Stare Miasto. Na tę chwilę Stary Rynek i okolice stały się imprezownią, szczególnie po godzinie 22.00. Jestem zwolennikiem by dawać pieniądze na dodatkowe patrole policji w tej okolicy, jest też pomysł stworzenia stałego komisariatu policji na Starym Rynku. To powinno jeszcze bardziej zwiększyć poczucie i stan bezpieczeństwa.
Nie chciałbym nadużywać słowa rewitalizacja. Mam wrażenie, że wiele osób, które już wcześniej działało w radach osiedli się tym zajmowało, ale tak po prostu tego tak nie nazywało. Przecież postawienie koszów na śmieci też jest ważne, ale czy będziemy to nazywać rewitalizacją?
Studenci i licealiści
Na Starym Mieście przybyło od września młodych. Macie przeniesione z Łazarza nowe liceum.
(śmiech). Tak można powiedzieć, że doszła do nas szkoła z długą tradycją.
To na przystanku na placu Bernardyńskim jest pewnie jeszcze więcej młodzieży.
Akurat te okolice w tygodniu zawsze tętnią życiem, jest przecież liceum Marii Magdaleny. A teraz jeszcze bardziej. Gorzej jest natomiast w weekendy. Ryneczek wtedy trochę podupada. Inaczej niż plac Wielkopolski.
Czyli obserwację masz taką, że Plac Bernardyński funkcjonuje lepiej od poniedziałku do piątku?
Dokładnie. W tygodniu jest wiele osób, które nie mieszka w okolicy, a w weekend przychodzą przede wszystkim okoliczni mieszkańcy. Przy tej okazji warto wspomnieć o osobach, które pracują na ryneczku, często stojąc w zimnie po 8 godzin, czy nawet więcej. Jeżeli chcemy żeby ich towary były atrakcyjne cenowo, to musimy robić wszystko by im pomóc.
W tej chwili takie osoby płacą dwie opłaty – normalnie czynsz oraz dodatkowo opłatę targową. Ta druga opłata to relikt PRL. Ci targowcy nadal muszą ją płacić. I zniesienie tej opłaty bardzo by im pomogło być bardziej konkurencyjnym wobec okolicznych dyskontów. Rada Miasta jakiś czas temu zmniejszyła tę opłatę w okresie zimowym, ale powinniśmy pójść krok dalej i jeszcze bardziej ją ograniczyć.
Tak spytałem o tych młodych ludzi, bo z jednej strony nowe liceum, ale z drugiej strony stracicie w tym roku kilkuset studentów Wydziału Historycznego UAM.
Tak. To były osoby, które na Starym Mieście przebywały, jadły posiłki, robiły zakupy, a często także mieszkały, chcąc mieć blisko na uczelnię. Kampus Morasko został zaprojektowany w latach 70-tych i w dzisiejszych czasach nie ma racji bytu. O ile jeszcze rozumiem wyniesienie się wydziałów ścisłych, ale humanistycznych? Dla wielu ludzi przyjeżdżających z poza Poznania kampus stanie głównym miejscem przebywania, którego nie będą opuszczać. Takie miasto w mieście. Pytałem kiedyś Rektora, kiedy rektorat przeniesie się na Morasko. Odpowiedział, że to niemożliwe. Ale ja powiedziałem, że tak samo kiedyś było niemożliwe przeniesienie Wydziału Historycznego.
To nie jest tak, że dzięki temu coś się rozkręci na Piątkowie?
Moim zdaniem nie. Jedyne co – rozwinie się jeszcze bardziej kampus, to wszystko. Ci ludzie będą tam zamknięci, miasto nic nie zyska, a oni tylko stracą. Cieszę się, że historycy sztuki zostają. Wydział Prawa jest bliżej centrum. Wynosząc tych ludzi na Morasko robimy krzywdę i Poznaniowi, i studentom. Pytanie teraz co dalej z budynkiem.
Budynek należy do Uniwersytetu.
To prawda, ale żeby go sprzedać, musi być zgoda skarbu państwa. I to bardzo ważny czynnik, taka ostatnia deska ratunku w przypadku złych pomysłów uczelni. Ważna jest też presja wywierana przez środowiska społeczne, media, radnych osiedlowych, żeby ten budynek dobrze zagospodarować, a nie sprzedać jako miejsce pod bank.
Masz pewnie swój pomysł co powinno być z budynkiem. UAM chyba w tej chwili takiego pomysłu nie ma.
Pewnie najchętniej by go sprzedali, a pieniądze zainwestowali w Morasko. Ale dzięki wielu działaniom, również moim, czują na sobie jakąś presję.
Trudno jednak będzie znaleźć taką formułę, która pozwoli temu budynkowi się utrzymać.
Pytanie czy Uniwersytet ma moralne prawo ten budynek sprzedać tylko po to by na nim zarobić. Powinni usiąść z miastem i znaleźć wspólne rozwiązaniem. Ja bym tam widział np. Muzeum Poznańskiego Czerwca.
Ale przecież już jedno jest. W Zamku.
Muzeum Poznańskiego Czerwca marzy mi się takie jak Powstania Warszawskiego. I ten budynek, który był świadkiem tych wydarzeń jest jak najbardziej uprawniony do tego, by znajdowała się tam wystawa. Dużo lepsza niż ta obecnie. Dla mnie obecny budynek Wydziału Historycznego powinien stać się właśnie Muzeum Czerwca – i mówię to zarówno z serca, jak patrząc realnie na sprawę.
Początek w Radach Osiedli
To na koniec pytanie o tegorocznego wybory do Rad Osiedli. Będziesz ponownie startował?
Tak.
Czego się spodziewamy po tych wyborach? Większej ilości osób chętnych do startowania niż wcześniej?
W 2011 roku mieliśmy reformę rad osiedli, teraz mają one więcej kompetencji. Zwiększyły się budżety. Np. budżet osiedla Stare Miasto to około 800 tys. złotych rocznie, a z grantem prawie milion. I za te pieniądze można już coś zrobić. 4 lata pokazały, że Rady Osiedli coś mogą.
Nie jest też tak, że funkcja radnego pomaga pewne sprawy szybciej załatwić?
Tak. Ja bym np. zwrócił uwagę na funkcję odbioru inwestycji. Jak u nas robimy jakiś odbiór inwestycji, która miała miejsce na naszym osiedlu często przychodzi kilku radnych, patrzymy, oceniamy.
Niewiele osób o tym wie, że teraz po reformie jak jest dokonywana odbiór jakieś miejskiej inwestycji, wśród osób, które muszą ten odbiór przyjąć, są przedstawiciele Rady Osiedla.
Często nie jesteśmy specjalistami w danej dziedzinie, inżynierami, ale patrzymy na dany remont z perspektywy mieszkańca. Opiniowanie planów przestrzennych, różnych zmian – to wszystko powoduje, że naszą działalnością mamy wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Bycie radnym to też często pierwszy krok w karierze samorządowej, zobacz ilu obecnych radnych miejskich wywodzi się właśnie z rad osiedli. Mam wrażenie, że dzięki reformie rad osiedli pojawiło się wiele osób, dla których Poznań, ich najbliższa okolica jest ważna. I że w tych wyborach pociągną za sobą kolejne osoby chętne do wprowadzania zmian.
----------------
Paweł Sztando - od 2011 roku radny osiedla Stare Miasto, absolwent UAM, w 2013 roku wyróżniony przez Prezydenta Poznania, jako jeden z najbardziej aktywnych radnych osiedlowych.