W POZNANIU NAWET PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH JEST POLITYCZNE
Z Pawłem Głogowskim, prezesem Stowarzyszenia Ulepsz Poznań, rozmawialiśmy o budżecie obywatelskim, braku poparcia któregokolwiek z kandydatów na prezydenta Poznania oraz o roli organizacji społecznych w przestrzeni publicznej. Zapraszamy!
Sebastian Borkowski: Parę dni temu pojawiła się analiza Stowarzyszenia Ulepsz Poznań, Twojego autorstwa, dotycząca budżetu obywatelskiego w Poznaniu na tle innych miast w Polsce. Widziałem, że jest znaczny odzew. To chyba pierwsze tak kompleksowe opracowanie w naszym kraju? (Analizę znajdziecie tutaj)
Paweł Głogowski: Są analizy budżetu obywatelskiego, ale bardziej w zakresie ogólnopolskim, a nie lokalnym. Nie spotkałem się dotychczas z tak dogłębną analizą budżetu obywatelskiego w danym mieście. Mnie, jako autora cieszy, że analizą zainteresowały się odpowiednie osoby odpowiedzialne za budżet obywatelski w Urzędzie Miasta Poznania. Ważne oczywiście jest też zainteresowanie medialne, by informacja dotarła do jak największej grupy mieszkańców.
Właśnie, analiza jest napisana językiem przystępnym dla każdego odbiorcy.
Tak. Starałem się żeby opracowanie było dostępne dla każdego, a jednocześnie profesjonalne i rzetelnie. To jest oczywiście 20 stron do przebrnięcia, może nie wszystkim będzie chciało się przeczytać całość. Mamy jednak założenie, by nasze kolejne raporty nie były trudne do zrozumienia i pisane raczej językiem przystępnym dla normalnego mieszkańca.
W analizie zaskoczyło mnie kilka rzeczy. Np. ilość pieniędzy wydawana w Poznaniu na budżet obywatelski na tle innych miast. U nas ta kwota się nie zmienia i jest mniejsza niż w innych.
Nie wydaje mi się niestety czy w poprzednich edycjach były wyciągane poważne wnioski co do tej kwestii. Oczywiście były wprowadzane jakieś zmiany i trzeba to urzędnikom oddać. Ale podstawowym problemem było to, że poprzedni prezydent nie widział budżetu obywatelskiego jako instrumentu, który by aktywizował mieszkańców. Bardziej było to instrument, który był skierowany do tej najaktywniejszej grupy poznaniaków. Ja uważam, że suma budżetu obywatelskiego nie jest kluczowa dla jego sukcesu. Oczywiście w Poznaniu 10 milionów złotych, czyli ok. 0,3% całego budżetu, to kwota zdecydowania za mała. Bardziej istotne jest jednak to, czy budżet jest przejrzysty, czy mieszkańcy realnie uczestniczą w jego tworzeniu.
Masz na myśli to, że w innych miastach w Polsce tych wniosków dopuszczonych do głosowania było więcej?
W Łodzi np. poddane pod głosowanie było ponad 750 projektów, a w Poznaniu 30.
Wyjaśnij proszę, dlaczego w Łodzi było aż tyle projektów, a w Poznaniu nie.
W Poznaniu jest zespół opiniujący, który wybiera zaledwie 30 projektów z ponad 200 zgłoszonych. W Łodzi i pozostałych miastach, które przeanalizowałem jest tak, że wszystkie zgłoszone projekty są weryfikowane według sztywnych, jasnych kryteriów i spośród tych wszystkich, które pozostaną, mieszkańcy mogą wybierać te najlepsze. Z tym, że np. w Łodzi i w Warszawie mamy rejonizację, czyli można głosować na projekty dotyczące swojego osiedla czy dzielnicy. Dzięki temu możliwość realizacji mają małe lokalne projekty. W tej chwili w Poznaniu na wybór mają szansę tylko projekty, za którymi stoją duże organizacje społeczne np. Sportowy Golaj, czy projekty, które dotyczą jak największej ilości mieszkańców. W ten sposób budżet obywatelski w Poznaniu jest bardziej konkursem grantowym niż rzeczywistym budżetem obywatelskim.
Podałeś na końcu opracowania kilka pomysłów, które trzeba wprowadzić by budżet obywatelski lepiej funkcjonował. Który jest Twoim zdaniem najważniejszy?
Wszystkie elementy są istotne, oczywiście nie wszystkie będzie można od razu wprowadzić. Myślę jednak, że bardzo ważnym jest by to mieszkańcy byli znacznie bardziej zaangażowani w tworzenie zasad budżetu obywatelskiego. Druga rzecz, to zniesienie komisji weryfikującej.
Mimo wprowadzenia przedstawicieli mieszkańców?
Tak. Jeżeli się przeanalizuje decyzje członków zespołu opiniującego, to na stronie internetowej budżetu obywatelskiego w zasadzie nie ma wytłumaczenia dlaczego jakiś projekt został wybrany, a inny został odrzucony. W ten sposób pojawia się frustracja osób, które trzeci raz zgłaszały jakiś projekt, a on nie został ani razu zaakceptowany. I w dodatku nie ma informacji, dlaczego tak się stało.
Think-tank
Chciałbym byśmy na chwilę wrócili do okresu wyborów. Byliście chyba jedynym z najbardziej znanych poznańskich stowarzyszeń działających na rzecz miasta, które przez cały okres było apolityczne i nie poparło żadnego kandydata. Może nawet powiem wprost – nie poparło Jacka Jaśkowiaka.
Po pierwsze nie jesteśmy apolityczni, w tym sensie, że zajmujemy się polityką. Żyjemy w mieście, w którym nawet przejście dla pieszych jest polityczne. Ważne dla nas jest być całkowicie niezależnym od jakiejkolwiek partii politycznej. Nawet w sytuacji, w której jesteśmy jedyną organizacją, z tych najbardziej aktywnych, która nie poparła żadnego kandydata na prezydenta miasta. To jednak nasza świadoma decyzja.
Czyli Waszą rolą jest bardziej doradzać?
Zgadza się. Chcemy przedstawiać różne pomysły, niezależnie, kto zostanie prezydentem.
Ale nie chodzi mi tutaj o popieranie żadnego kandydata, ale bardziej o fakt poparcia zmian w mieście.
Podkreślę jeszcze raz. Chcieliśmy przyjąć taki profil, w którym nie będziemy zobowiązani do popierania żadnego kandydata. Dla nas poparcie któregokolwiek z kandydatów osłabia zmysł krytyczny, który jest niezbędny w działaniu takich organizacji społecznych jak nasza. Nie chcieliśmy tworzyć najmniejszej nitki łączącej z jakimkolwiek z kandydatów.
Napisaliście na Facebooku, że widzicie działalność Waszego stowarzyszenia, jako taki think-tank. Czy to nie jest tak, że w Poznaniu w zasadzie takie coś dotychczas nie istniało i urzędnicy traktują to, jako coś nowego i nie wiedzą, jak sobie z tym radzić?
My też dosłownie think-tankiem nie chcemy być. Jest to bowiem przede wszystkim działalność naukowa, trudna dla zrozumienia dla wielu osób. Jednak poprzez ten raport i kolejne, chcemy wzmocnić element badawczy w naszej działalności. Sam jestem ciekaw, jak zareagują na to urzędnicy.
Czy to jest jakaś bardziej sformalizowana, czy nieoficjalna droga kontaktu z nimi?
Myślę, że to bardziej nieformalna dyskusja i wspólne badanie pewnych tematów miejskich. Odwołując się do wspomnianej na początku analizy budżetu obywatelskiego, co było bardzo miłe i budujące, to sam urząd miasta nas dopytywał o jego treść, czekając na nasze uwagi. Im bardziej taka analiza jest oparta na suchych faktach tym bardziej jest obiektywna. Biorąc jednak pod uwagę słowa prezydenta Jaśkowiaka, iż organizacje miejskie powinny funkcjonować, jako swego rodzaju think-tanki, jestem dobrej myśli co do dalszej współpracy w tym zakresie.
Urzędnicy często się do Was zwracają, czy to jednak Wy częściej wychodzicie z inicjatywą jakiegoś tematu?
W naszym przypadku jest pół na pół. Zdarza się, że ktoś z urzędu się zgłasza, ale my też mamy swojej pomysły i staramy się je promować. W urzędzie jest sporo osób otwartych na współpracę i dotychczas mieliśmy wiele pozytywnych doświadczeń z tym związanych. Mam nadzieję, że to będzie kontynuowane.
Kolorowe schody
Powiedz proszę jeszcze na koniec naszej rozmowy, nad jakim elementem oprócz wspominanej analizy teraz się skupiacie?
W tej chwili trwają konsultacje społeczne dotyczące schodów na Wildzie i jest to temat, który ciągnie się bardzo długo.
Jedna z Waszych ważniejszych akcji.
Tak. I bardzo mnie to boli, bo to nie było nasze celowe działanie. Myśmy bardzo chcieli szybko zakończyć kwestię schodów. Dwa lata temu zaproponowaliśmy Zarządowi Dróg Miejskich by schody na ul. Chwiałkowskiego łączące Górną i Dolną Wildę pomalować, w jakiś sposób zrewitalizować. I jak się okazało nie jest to takie proste.
To było zniechęcające, jak usłyszeliście termin 2015 roku?
Tak, to było bardzo zniechęcające i dlatego też postanowiliśmy pomalować schody nad Wartą. Teraz doszliśmy już jednak do momentu, że te schody na Wildzie faktycznie mają być odbudowane. Niestety pojawia się przy tym problem, który bardzo często występuje przy tego typu remontach. Drzewa, które tworzą swego rodzaju tunel nad tym schodami mają zostać wycięte.
Szkoda, tworzyło to oryginalny klimat.
Jednym z najciekawszych elementów tych schodów, prócz tego, że kiedyś miały zabytkowy wygląd jest właśnie to zadrzewienie. No i dodajmy jeszcze pomysł poszerzenia samej ulicy Chwiałkowskiego i zwężenia chodnika. Naszym zdaniem trzeba stworzyć tam shared space, czyli jedną powierzchnię, na której pieszy będzie miał pierwszeństwo. Nie rozumiem, dlaczego chce się tam poszerzać ulicę, która przede wszystkim służy w tej chwili za parking. Jest więc trochę uwag i mam nadzieję, że uda się również te zmiany przedyskutować.