Ł. MIKUŁA: „WAŻNY JEST RÓWNIEŻ KOMFORT PIESZEGO”
Ja zawsze rozumiem pewne względy bezpieczeństwa, ale uważam, że w niektórych miejscach sygnalizacje nie są najlepszym pomysłem. One wbrew pozorom utrudniają ruch. W każdym takim przypadku decyduje o tym Miejski Inżynier Ruchu, a czasami mam wrażenie, że nie wszystkie decyzje są przemyślane – mówi w rozmowie z nami Łukasz Mikuła, radny Miasta Poznania.
Anna Kowalewska: Został Pan jakiś czas temu zapytany przez redaktora naczelnego portalu lazarz.pl o wizję tej dzielnicy na rok 2025. A ja zapytam, o to jak Pan widzi i ocenia Łazarz teraz. Dużo się zmieniło i to stosunkowo w niedługim czasie.
Łukasz Mikuła: Na pewno jest to jedna z dzielnic, która przez wiele lat była dość mocno zaniedbywana. Łazarz jest miejscem, które zostało dobrze rozplanowane na przełomie XIX i XX wieku oraz zabudowane niezłą architekturą. Jednak, przede wszystkim w czasach PRL-u, było stosunkowo zaniedbane, a jakość życia obniżana była przez ówczesną politykę kwaterunkową – umieszczano po kilka rodzin w jednym mieszkaniu. To przyczyniło się w pewnym stopniu do degradacji śródmiejskich dzielnic Poznania, nie tylko Łazarza, ale także Jeżyc, Wildy czy dużej części Starego Miasta. Dobrze, że sytuacja tym dzielnicach zaczyna się zmieniać. Na to składa się wiele czynników, w dużej mierze są to wysiłki samych mieszkańców, którzy w ramach wspólnot mieszkaniowych remontują swoje kamienice, a także rad osiedli, które akurat w dzielnicach śródmiejskich są bardzo sprawne – inwestują w remonty chodników, miejsca rekreacji, siłownie zewnętrzne, place zabaw.
Właśnie, to na Łazarzu ma powstać pierwszy „plac zabaw” dla seniorów.
Tak, też o tym słyszałem. Zostało mi to zgłoszone jako projekt, który warto poprzeć przy okazji nowego budżetu miasta. Między innymi takie działania przyczyniają się do tego, że te dzielnice zyskują wizerunkowo, stają się też bardziej estetyczne, ale tak naprawdę jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Myślę, że nowe instrumenty, takie jak np. ustawa o rewitalizacji, przyczynią się do tego, że te procesy będą następowały na nieco większą skalę, z większym udziałem miasta. W krajach zachodnich dzielnice z przełomu XIX- XX wieku stają się najmodniejsze, tam są najlepsze adresy do zamieszkania. Myślę, że u nas też da się to zrobić, ale potrzebujemy trochę czasu.
Warto zamieszkać na Łazarzu?
Ja nie traktuję Łazarza jakoś odrębnie, myślę raczej o całym śródmieściu; o Jeżycach, z których wywodzi się moja rodzina, gdzie się urodziłem, wychowywałem, spędziłem dużą część swojego życia i o Starym Mieście, z którym jestem bardzo blisko związany. Na pewno to nie są miejsca dla osób, które szukają ciszy, spokoju, domu z ogrodem, bo w centrum tego nie znajdą. To są miejsca, dla ludzi, którzy lubią żyć aktywnie i którzy to miasto kochają.
I nie lubią dojeżdżać.
Nie lubią spędzać dużo czasu w korkach, czy to w samochodzie, czy w podmiejskich autobusach. Śródmieście jest dla ludzi, którzy preferują miasto pieszego dojścia, a jeżeli mają gdzieś niedaleko podjechać, nie czują panicznego strachu czy oporu przed jazdą tramwajem. Także dla osób, które bardzo często jeszcze po południu lub wieczorem mają dużo rzeczy do zrobienia: umówione spotkania, lubią wyjść do teatru czy do kina. To wszystko daje śródmieście. Z drugiej strony są liczne problemy i rzeczy, które zniechęcają do zamieszkania w centrum: ciężko zaparkować, czynsze czy ceny mieszkań bywają bardzo wysokie, nie zawsze jest też bezpiecznie. Stan wielu budynków również pozostawia dużo do życzenia. Mieszkanie w śródmieściu ma zalety, dla mnie one przeważają, ale też rozumiem tych, którzy dostrzegają wady i mówią, że ich decyzją jest wyprowadzka na przedmieścia. Myślę o tym, jak sprawić by w granicach Poznania także były takie dzielnice, raczej niekoniecznie w ścisłym centrum, w którym będą mogli znaleźć optymalne miejsce do zamieszkania.
Nie trzeba wyprowadzać się poza Poznań, można zamieszkać na osiedlu w granicach miasta.
Oczywiście można, ale bardzo zaniedbana została oferta dla osób, które szukają przysłowiowego domku z ogródkiem, ale miejsce do jego wybudowania czy kupienia za rozsądną cenę znajdują tylko poza granicami miasta. Na tym tracimy mieszkańców, a tym samym dobrych podatników, którzy finansują miejską infrastrukturę. A przecież mamy jeszcze w granicach miasta tereny, które leżą odłogiem i moglibyśmy je spokojnie uruchomić pod tego typu mieszkalnictwo. Próbujemy od kilku lat w ramach Komisji Polityki Przestrzennej przekonywać do tego Prezydenta, uchwalamy miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego pod takie budownictwo. Nie za bardzo to jednak wychodzi później, na poziomie realizacyjnym. Mam nadzieję, że ta kadencja będzie swego rodzaju przełomem.
„Projekt Wolne Tory to dobry interes, zarówno dla tych właścicieli, jak i przede wszystkim dla miasta”
W jednej ze swoich wypowiedzi, powiedział Pan, że centrum się rozszerza i że jest to proces naturalny.
Faktycznie, tak jak do XIX wieku było ono na Starym Rynku, tak później przenosiło się w stronę św. Marcina i placu Wolności czy ulicy Półwiejskiej. Pewnie w najbliższych latach najwięcej będzie się działo w okolicach dworca kolejowego, na terenie, który nazywamy Wolnymi Torami.
28 października został rozstrzygnięty konkurs dotyczący zagospodarowania obszaru Wolnych Torów. Jak Pan ocenia zwycięski projekt?
Zwycięski projekt proponuje głównie zabudowę mieszkaniowo-usługową, bardziej kwartałową – może niekoniecznie klasyczne kamienice, ale jednak struktura zabudowy będzie przypominała to co mamy na Wildzie i na Łazarzu. Myślę, że wielu poznaniaków, którzy będą chcieli mieć wszędzie blisko, a jednocześnie trochę więcej oddechu niż w tych gęsto zabudowanych dzielnicach, odnajdzie tam swoisty „złoty środek”. To takie nasze marzenie o mieście zwartym, w którym wszystko jest pod ręką, ale gdzie także jest miejsce na zieleń, w której można pobiegać i pospacerować. Nagrodzony projekt nie proponuje betonowej pustyni, lasu wieżowców, do których ludzie mają przyjeżdżać, by pracować w wielkich korporacjach, a następnie wracać po godzinach do swojego domu, 20 km od miasta. On zakłada właśnie to, żeby na miejscu było mieszkanie, praca, rozrywka, zakupy i zieleń. Liczę, że uda się to zrobić, choć droga daleka, bo to nie jest teren miejski, tylko kolejowy i ZNTK czyli firmy prywatnej. Ale projekt Wolne Tory to dobry interes, zarówno dla tych właścicieli, jak i przede wszystkim dla miasta. Nie dlatego, że budżet zarobi jakieś pieniądze, ale wykreowana zostanie przestrzeń, która przyciągnie nowych aktywnych mieszkańców.
Jest Pan wykładowcą akademickim, czy w swoich wykładach przemyca Pan tematy miejskie, przede wszystkim jeżeli chodzi o sferę polityki przestrzennej?
Tak, to jest naturalne, zwłaszcza że wykłady, które prowadzę często dotyczą planowania i zarządzania w miastach, więc siłą rzeczy nie da się opierać tylko na teorii i książkowych przykładach. Dlatego często pojawia się szybkie skojarzenie czy pytanie, które uruchamia ciąg konkretnych przykładów i anegdot, związanych z tym, co realnie dzieje się w Poznaniu. Prawda jest taka, że ta rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, ale też ciekawsza, niż to, co znajdziemy w samej ustawie o planowaniu przestrzennym czy w teoretycznych podręcznikach związanych z zarządzaniem miastem.
A jest Pan surowym, wymagającym wykładowcą?
Nie, wydaje mi się, że raczej traktuję swoją rolę jako tego, który ma zainteresować, inspirować, pomagać przy praktycznych pracach związanych z przygotowaniem chociażby przykładowej uchwały w sprawie planu miejscowego. Staram się, żeby studenci zrozumieli o co w tym chodzi i trochę sami odkrywali, a bardzo twarde wymagania, grożące powtarzaniem roku, zostawiam innym wykładowcom. Są tacy, którzy zdecydowanie lepiej czują się w roli surowego mentora niż ja.
„Takie wyjazdy, bardziej na luzie, uważam za ciekawsze niż obserwowanie danego miasta pod dyktando przewodnika zza szyb wycieczkowego autokaru”
Lubi Pan też długie podróże. Z przyjaciółmi, plecakiem...
Tak, rzadko są to zorganizowane wycieczki....
Wyjazdy spontaniczne?
Planowane, ale z reguły tylko jeżeli chodzi o kraj i orientacyjną trasę przejazdu. Nie jest to jednak podróż od hotelu do hotelu, z zarezerwowanym noclegiem – raczej dużo improwizacji już na miejscu. Często szukamy noclegu dopiero po tym, jak przyjedziemy do danej miejscowości. Takie wyjazdy, bardziej na luzie, uważam za ciekawsze niż obserwowanie danego miasta pod dyktando przewodnika zza szyb wycieczkowego autokaru.
Gdzie Pan był ostatnio?
Na ostatniej takiej wycieczce objazdowej – w tym roku – byłem akurat w Portugalii.
Kiedyś, jeszcze w czasie studiów, można było poświęcić na wyjazd więcej czasu niż 2-3 tygodnie – wtedy udało mi się zwiedzić np. Chiny i Wietnam oraz Kirgistan. Teraz już nie jest tak łatwo wyjechać na 5-6 tygodni, dlatego w ostatnich latach decydowaliśmy się np. na bałkańskie klimaty: Bośnia, Czarnogóra, Albania, Bułgaria, gdzie w 2 tygodnie można już objechać sporą część kraju.
Jak już Pan bywa tu i ówdzie, to na pewno automatycznie pojawia się porównanie albo myśl: o tutaj jest ciekawe rozwiązania przestrzenne, można by to wprowadzić do Poznania.
Zawsze śledzę różne przykłady rozwiązań. Bywa z tym różnie. Są miasta świetnie zorganizowane, rozplanowane, gdzie wszystko prawidłowo funkcjonuje, ale są też miasta, gdzie...
… decyduje głośniejszy klakson.
Dokładnie, a o rozkładach jazdy komunikacji publicznej nie ma co marzyć. To są takie miasta, gdzie tej spontaniczności, ale i chaotyczności jest bardzo dużo. Natomiast u nas, widać wyraźnie, że zmierza ku dobremu. Obserwujemy, ile udało się w Poznaniu czy w ogóle w Polsce osiągnąć przez ostatnie lata. Ale też, jak się wyjedzie do niektórych miast, szczególnie do Europy Zachodniej, to widać, że jest jeszcze dużo do zrobienia. W szczególności, jeżeli chodzi o systemy transportowe, przyjazność przestrzeni i architektury.
A także w kwestii przejść dla pieszych.
Na to też zawsze zwracam uwagę. Patrząc na miasto z perspektywy pieszego, który porusza się w tej przestrzeni, a nie jest odseparowany w aucie, widać bardzo często, że te rozwiązania w innych krajach i miastach bywają lepsze. Tam perspektywa pieszego jest bardziej dostrzegana i szanowana. Odnoszę wrażenie, że my dopiero się tego uczymy, mamy przez to tendencję, żeby wprowadzać ograniczenia i zakazy. Stawiamy światła, a czasami to naturalne rozwiązania i ukształtowanie przestrzeni architektonicznej ulicy, sprawia że możemy jednocześnie zachować spokojny przejazd dla aut i sprawić, aby pieszy poczuł się bezpiecznie. Ważny jest również komfortu pieszego, wynikający ze świadomości, że ma krótkie drogi dojścia do różnych miejsc i nie musi krążyć przez przejścia podziemne czy kładki. Na pewno wszystkie przykłady tych inspiracji odnotowuję, bo widzę, że kultura ruchu jest mimo wszystko w wielu miejscach wyższa niż u nas.
Mieszkańcy Jeżyc skarżą się, że przy Rynku Jeżyckim pojawiła się pewien czas temu sygnalizacja świetlna. Powstał nawet na Facebooku profil: Nie dla sygnalizacji świetlnej na Rynku Jeżyckim. Słyszał Pan o tej akcji?
O samej akcji słyszałem, ale przyznam, że jeszcze nie miałem okazji szczegółowo się temu przyjrzeć na poziomie analizy projektu organizacji ruchu. Wiem z kolei, że w momencie, kiedy w ścisłym centrum niektóre światła były wyłączane, wszystko szło sprawniej. Ja zawsze rozumiem pewne względy bezpieczeństwa, ale uważam, że w niektórych miejscach sygnalizacje nie są najlepszym pomysłem. One wbrew pozorom utrudniają ruch. W każdym takim przypadku decyduje o tym Miejski Inżynier Ruchu, a czasami mam wrażenie, że nie wszystkie decyzje są przemyślane. Na Jeżycach mieszkałem dwadzieścia parę lat, więc przez Rynek Jeżycki przechodziłem kilkanaście tysięcy razy. Nigdy nie postrzegałem braku świateł w tym miejscu jako problem. Myślę, że nie wszystkie tego typu zmiany są potrzebne.
„Uroczyste otwarcie przejścia dla pieszych faktycznie jest czymś zabawnym. Ale tak zupełnie na serio, to uważam, że ono mocno poprawia funkcjonalność całego układu dworcowego, który jest często krytykowany przez mieszkańców i pasażerów”
A z kolei teraz mamy też nowo otwarte przejście przy Dworcu PKP. Długo wyczekiwane, szeroko komentowane, nawet w Szkle Kontaktowym na TVNie był urywek z uroczystego otwarcia. Z tym, że tam prowadzący trochę zakpili z tego, że zrobiliśmy z tego wielkie wydarzenie.
Uroczyste otwarcie przejścia dla pieszych faktycznie jest czymś zabawnym. Ale tak zupełnie na serio, to uważam, że ono mocno poprawia funkcjonalność całego układu dworcowego, który jest często krytykowany przez mieszkańców i pasażerów. Muszę przyznać, że mnie również zdarzyło się ostatnio 2-3 razy z walizką z tego przystanku krążyć gdzieś tymi schodami...
A schodami... Już myślałam, że jeszcze jak przejścia nie było, to Pan przebiegł (śmiech).
Jak było w budowie, to powiedzmy, że raz mi się zdarzyło (śmiech). Ewidentnie widać, że te przejście jest potrzebne do skrócenia tej drogi, aby nie trzeba było kilka razy zmieniać poziomów. Dziwne, że nie zostało ono zbudowane od początku. Ja rozumiem, że jest do tego potrzebna dodatkowa sygnalizacja świetlna, ale kilkadziesiąt metrów dalej te światła i tak są. Myślę, że jakby je lepiej zgrać ze sobą, to tak naprawdę uciążliwość dla ruchu samochodowego powinna być niewielka, a skrócenie i ułatwienie drogi dla pieszych jest wyraźnie widoczne. Myślę, że gdyby prezydent Grobelny wiedział, jaką to przejście wywoła dużą sensację i skalę społecznej aktywności, sam zrobiłby to już 2 lata temu.
Skoro mówiono o tym w ogólnokrajowych mediach...
Przyznam, że być może robienie z normalności wielkiej pompy, nie zawsze jest najlepszym pomysłem.
Jeszcze przydałoby się otwarcie drugiej nitki.
Zapewne tak, szczególnie w kwestii ułatwienia dojścia z dworca do centrum. Chociaż z punktu widzenia komunikacji: tramwaj-dworzec, ta pierwsza część jest najważniejsza. Dodajmy do tego jeszcze drugi element, który mam nadzieję, że niedługo powstanie, czyli kładkę, która połączy tzw. chlebak z peronami 4,5,6 w jednym poziomie, tak że będzie można dojść z tramwaju na te perony w miarę prostą drogą. To sprawi, że układ dworcowy, który na pewno nie jest w tej chwili optymalny, stanie się bardziej przyjazny, a największe absurdy polegające na chodzeniu co chwilę w górę i dół po schodach, zostaną wyeliminowane.
_____________________
Wywiad z radnym Łukaszem Mikułą powstał w ramach cyklu artykułów miastopoznaj.pl, w którym rozmawiamy z poznańskimi radnymi. Dotychczas opublikowaliśmy rozmowy z następującymi osobami:
Tomasz Lipiński - m.in. o mediach społecznościowych i o sporcie
Tomasz Lewandowski - m.in. o powstaniu schroniska przy ul. Kobylepole
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/2638-t-lewandowski-chcialbym-miec-schronisko-pod-domem
Dominika Król m.in. o zielonej mapie Poznania
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/2579-d-krol-poznan-jest-miastem-z-duza-iloscia-zieleni
Wojciech Kręglewski- m.in. o rewitalizacji w naszym mieście
Janusz Kapuściński - m.in. o pracy radnego z perspektywy naukowca
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/2465-j-kapuscinski-jestem-bezkompromisowym-radnym
Grzegorz Jura - m.in o Ratajach
Ewa Jemielity - o polityce mieszkaniowej i problemie opieki szpitalnej
Zbyszko Górny - o szybkim internecie i Parku Rataje
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1497-radny-walczy-o-szybki-internet-i-park-rataje
Michał Grześ - o kulturze w Poznaniu
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1447-m-grzes-chcialbym-by-sztuka-wyszla-na-ulice-szukala-widza
Grzegorz Ganowicz - o działalności samorządowej
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1415-grzegorz-ganowicz
Joanna Frankiewicz - o rozwoju północnej części Poznania
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1369-j-frankiewicz-priorytetem-sa-inwestycje-na-polnocy-poznania
Karolina Fabiś-Szulc - m.in o strefie parkowania
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1278-k-fabis-szulc-strefa-to-nie-tylko-czysty-fiskalizm
Małgorzta Dudzic-Biskupska - m.in o połączeniu życia zawodowego i rodzinnego
http://www.miastopoznaj.pl/polityka/1226-m-dudzic-biskupska-poznaniacy-nie-maja-wygorowanych-marzen
Michał Boruczkowski - m.in. o planach na tę kadencję
Przemysław Alexandrowicz - m.in o sprawach oświaty w Poznaniu
Przeczytaj poprzedni artykuł!
NOWY POMYSŁ NA WALKĘ Z NIELEGALNYMI KONTENERAMI
