M. DUDZIC-BISKUPSKA: POZNANIACY NIE MAJĄ WYGÓROWANYCH MARZEŃ
Pogodzenia życia rodzinnego, zawodowego z zaangażowaniem w życie publiczne jest możliwe. Wystarczą chęci, umiejętność proszenia o pomoc innych oraz dobra organizacja czasu, uważa Małgorzata Dudzic-Biskupska. W rozmowie z nami Radna Miasta Poznania porusza także kwestię szkół, które jej zdaniem, powinny być bardziej przyjazne rodzicom oraz problem korków w mieście.
Anna Kowalewska: Dlaczego zdecydowała się Pani kandydować do Rady Miasta?
Małgorzata Dudzic-Biskupska: Zawsze interesowało mnie życie publiczne i byłam w nie zaangażowana od dawna, bardziej lokalnie i szkolnie. Chciałam mieć wpływ na to co się dzieje w mieście, a bycie w Radzie jest ku temu najlepszą możliwością. Po drugie, trochę zaczęło mnie denerwować to, że w życiu publicznym i politycznym jest tak wielu mężczyzn. Uznałam, że warto pokazać innym paniom, że można posiadać rodzinę(sama mam trójkę dzieci), pracować i jeszcze angażować się w życie publiczne oraz coś zdziałać. Kobiety mają zupełnie inne podejście do wielu spraw i problemów. Jesteśmy nastawione bardziej praktycznie, dla nas ważne jest to co tu i teraz, natomiast mężczyźni w wielu kwestiach mają bardziej wizjonerskie podejście. Chciałam zwrócić uwagę na to, aby w polityce pojawiało się więcej kobiet. To będzie z korzyścią dla nas – kobiet, które zaczną się bardziej otwierać, a także dla społeczeństwa.
Jakich argumentów użyłaby Pani, chcąc przekonać kobietę, twierdzącą, że nie jest możliwe do pogodzenia: bycie mamą z pracą zarobkową i z zaangażowaniem w życie publiczne?
Kiedyś ktoś powiedział, że jeżeli twierdzisz, iż nie masz czasu, to weź sobie jeszcze jedno zobowiązanie. To są bardzo mądre i autentyczne słowa. Człowiek im ma więcej na głowie, tym lepiej potrafi się zorganizować. Widzę to chociażby po sobie. Teraz (w okresie ferii, gdy dwójki starszych dzieci nie ma w domu) siedzę z moim maluchem i czas ucieka mi przez palce. W normalnym trybie dnia natomiast, gdy mam odwożenie, przywożenie, gotowanie, sprzątanie, radę, komisję – potrafię to wszystko ze sobą pogodzić i poukładać w taki sposób, aby ze sobą nie kolidowało. Z drugiej strony, rozumiem, że są kobiety, którym nie odpowiada życie publiczne, bo wolą być w domu, zająć się dziećmi czy wyłącznie realizować się w pracy zawodowej. Są też natomiast takie panie, które mają potencjał do realizowania się w życiu publicznym. W moim środowisku również takie są. Dla nich bardzo często powodem aby nie angażować się w politykę jest obawa, że: „Nie dam rady”. Dasz radę! To tylko kwestia dobrej organizacji czasu. Nie powinnyśmy się także wstydzić poprosić o pomoc i bardzo często ja o nią proszę np. babcię czy sąsiadkę, żeby została z dzieckiem godzinę lub dwie czy koleżankę z pracy albo mamę koleżanki/kolegi dziecka ze szkoły, aby je odebrało, powiedzmy – raz lub dwa razy w tygodniu. Gdybyśmy częściej prosiły się wzajemnie o pomoc, byłoby nam łatwiej. Poza tym dużym wsparciem dla mnie jest mój mąż, który bardzo mi pomaga w organizacji czasu. Uważam, że powinnyśmy częściej pozwalać naszym mężom wyręczyć nas w domowych obowiązkach a znajdziemy czas na inne rzeczy np. na politykę lub pracę społeczną.
„Powinniśmy zadziałać w drugą stronę, czyli wyciągać te dzieci, które ze względów finansowych nie mogą rozwijać swoich umiejętności.”
Ważna jest dla Pani rodzina, a dla miasta? Jak ocenia Pani politykę prorodzinną z perspektywy mamy?
Może to nie dotyczy bezpośrednio rodziny, ale w mojej ocenie i nie tylko mojej, gdyż rozmawiam z innymi rodzicami, problemem jest organizacja dookoła życia rodzinnego. Przede wszystkim przeszkadzają korki w mieście i brak ułatwień czy możliwości szybkiego i dogodnego przyjazdu oraz wyjazdu. Każdy z nas pracuje, czasami w przeciągu półgodziny musimy być w dwóch, trzech miejscach, co nie jest możliwe do wykonania. Drugą sprawą są szkoły, które powinny być bardziej przyjazne rodzicom. Odwołam się do ostatniej afery dotyczącej kwestii czy nauczyciele powinni pracować wtedy, kiedy pracują rodzice. Uważam, że tak. Większym problemem są natomiast przedszkola. Po ostatniej reformie wyrównywania szans dzieci nie mogą uczęszczać na zajęcia dodatkowe w trakcie godzin przebywania w przedszkolu, gdyż po nich nie mogą wrócić do przedszkola. Po godzinie 17.00 dzieci są zbyt zmęczone, aby je jeszcze wozić na coś ponadobowiązkowego. Tymczasem te płatne zajęcia mogłyby odbywać się na terenie przedszkola. Sytuacja, którą obecnie obserwujemy nie jest wyrównaniem szans, tylko ciągnięciem w dół. Powinniśmy zadziałać w drugą stronę, czyli wyciągać te dzieci, które ze względów finansowych nie mogą rozwijać swoich umiejętności. Mam nadzieję, że uda się coś z tym zrobić.
Innym zagadnieniem jest kwestia udogodnień dla rodzin z dziećmi w miejscach publicznych. Na przykład w niektórych budynkach Urzędu Miasta nie ma miejsca, gdzie dzieci mogłyby się pobawić, a przecież każda mama musi zarejestrować dziecko, odebrać PESEL, wyrobić dowód osobisty czy załatwić inne formalności. Mamy mają teraz roczny urlop macierzyński, co oznacza, że w tym czasie wszystkie sprawy załatwiają jeżdżąc z dzieckiem. Bardzo często zdarza mi się załatwiać różne sprawy z całą trójką i kończy się to ciągłym upominaniem i pilnowaniem dzieciaków: „Zostaw, nie dotykaj, nie ruszaj”. Gdyby był zwykły stolik, kilka kredek, miałyby zajęcie. Naprawdę czasami niewiele potrzeba do tego, aby zainteresować dziecko. Ono sobie usiądzie, zacznie rysować, wystarczy mały pokoik, mały stolik i kilka zabawek. To są drobne rzeczy, które nie wymagają dużych nakładów, a ułatwiają rodzinom życie.
„Prezydent Miasta nie jest od tego, aby spełniać swoje marzenia, tylko marzenia mieszkańców…”
Pani hasło wyborcze brzmiało: „Zacznijmy realizować marzenia Poznaniaków”. O czym marzą mieszkańcy naszego miasta?
Poznaniacy marzą o tym, żeby sprawnie poruszać się po mieście oraz o tym, aby w końcu zacząć realizować inwestycje, które będą dotyczyły ich samych. Przykładowo, zamiast inwestować w wiadukt, który nie wiadomo, gdzie ma swój początek, dokąd prowadzi, a który miałby służyć za dziesięć lat, lepiej przeznaczyć te pieniądze na wyremontowanie drogi, którą ludzie jeżdżą codziennie. Poznaniacy nie mają wygórowanych marzeń. Nie wiem jak wielu mieszkańców marzyło o tym, aby powstał Stadion Miejski, na który wydano bardzo dużo pieniędzy. Raczej marzą o tym, aby w pobliżu wybudować szkołę czy o tym, aby w naszym mieście było bezpiecznie. To są prawdziwe marzenia Poznaniaków.
Powracając do mojego hasła wyborczego, powstało ono bardzo spontanicznie w odpowiedzi na wywiad byłego Prezydenta Ryszarda Grobelnego, podczas którego zachwalał powstanie Stadionu, a następnie mówił, że jego drugim marzeniem jest wymiana płyty na Starym Rynku. Zdenerwowało mnie to, ponieważ Prezydent Miasta nie jest od tego, aby spełniać swoje marzenia, tylko marzenia mieszkańców, bo to oni go wybrali. Należy poświęcić więcej uwagi ludziom, oni nie mają ogromnych wymagań. Chcą po prostu, aby dobrze im się żyło we własnym mieście. Kolejną kwestią jest to, że jeżeli Poznaniakom będzie żyło się lepiej w mieście, nie będą chcieli uciekać poza jego granice. A wtedy więcej pieniędzy będzie zostawało w mieście.
Kwestia powstania deptaku na części ul. Dąbrowskiego. Po której stronie barykady Pani stoi? Uważa Pani ten zamysł na słuszny?
Jestem zwolenniczką tego, żeby były deptaki, ale wtedy jeżeli jest to zrobione z głową i nie spowoduje to, że cała tamta strona Poznania nagle stanie w korkach. Bo jeżeli tak ma być, to nie jest on potrzebny. Gdy przyjechałam na studia do Poznania, widziałam to miasto jako pełne szans. Pamiętam, jak chodziło się na zakupy na ul. Dąbrowskiego, ile czasu spędziłam jako studentka na św. Marcinie. Potem pojawił się deptak na ul. Półwiejskiej i ludzie zaczęli tam spacerować. Jeżdżę trochę po świecie i widzę różne rozwiązania. Tam, gdzie jest więcej deptaków, tam centra miast zaczynają żyć. Nie możemy jednak zrobić z całego centrum jednego wielkiego deptaku. Powinniśmy działać z założeniem, że nie zakorkujemy miasta. Dla mnie jako osoby praktycznej, ważne jest właśnie takie praktyczne podejście do życia. Jeżeli przez to, że jest deptak, musiałabym dłużej dojeżdżać i utknę w korkach, to powiem: nie. Jeżeli natomiast ten transport zostanie zorganizowany w taki sposób, że możliwy będzie sprawny dojazd, to uważam to za dobre rozwiązanie.
„Przede wszystkim chciałabym, żeby w Poznaniu zmieniło się podejście do budżetu i do wydawania pieniędzy”.
W swojej kampanii poruszyła Pani również aspekt kultury fizycznej. Miałoby pojawić się więcej miejsc rekreacyjnych?
Chciałabym, żeby powstawało więcej miejsc rekreacyjnych, ale dla ludzi. Nie stadiony, lecz boiska, gdzie dzieciaki mogłyby pójść pograć w piłkę. Taka gra sportowa je integruje i usprawnia, do tego bardzo często grają z nimi dorośli. Nie twierdzę, że mają być wydawane wielkie kwoty, bo czasami zwykłe wytyczenie ścieżki rowerowej może powodować, że zaczniemy aktywniej żyć pod względem fizycznym. Szkoły powinny być otwarte na wynajmowanie sal, udostępnianie boisk. Z drugiej strony rozumiem, że boją się, iż w przypadku wandalizmu, nie otrzymają pieniędzy na remont tego, co zostało zepsute. Uważam jednak, że da się to zorganizować tak, aby zachęcać to podejmowania aktywności fizycznej.
Podsumowując, jakie sprawy w Pani ocenie należy załatwić w pierwszej kolejności dla Poznania i mieszkańców?
Pierwsza sprawa to przedszkola i aspekt zajęć dodatkowych. Wdrożyć takie rozwiązania, które ułatwią rodzicom życie. Kolejną kwestią jest poprawa komunikacji zarówno miejskiej, jak i samochodowej. Przede wszystkim chciałabym, żeby w Poznaniu zmieniło się podejście do budżetu i do wydawania pieniędzy. Jestem w Komisji Budżetowej i mam nadzieję, mieć wpływ na to, na co będą wydawane pieniądze. I że będą to cele bliżej ludzi, spełnienia ich marzeń, a nie górnolotnych wizji czy planów. One też są potrzebne, ale nie wydaje mi się, aby były najpilniejszymi potrzebami.
W ramach cyklu rozmów z Radnymi Miasta, w zeszłym tygodniu ukazała się rozmowa z radnym Boruczkowskim, a wcześniej z radnym Alexandrowiczem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Małgorzata Dudzic-Biskupska. Urodzona w 1978 roku. Absolwentka Studiów Podyplomowych Zarządzanie Projektami Wyższa Szkoła Bankowa w Poznaniu), Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, specjalność Finanse i Bankowość. Członek Komisji Budżetu i Finansów oraz Nadzoru Właścicielskiego, Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej, Komisji Rodziny.