GROBELNY I JEGO POZNAŃ, CZYLI JAK PRZEGRYWA RANKINGOWO NAJLEPSZY PREZYDENT
Po długim okresie kampanijnego lania wody w same andrzejki nie było lania wosku. Było co prawda inne lanie. Jakie? Duże lanie, jakie otrzymał Grobelny. W andrzejkowy wieczór, jak przystało na ten czas, zaczęły się też wróżby. Jedni wróżą Poznaniowi rozwój, inni wróżą chaos. Jedno jest pewne – takiego rozstrzygnięcia wyborów w stolicy Wielkopolski jeszcze kilka tygodni temu nie przewidziałaby najlepsza wróżka. To przecież Grobelny w czerwcu wygrał ranking Newsweeka i Portalu Samorządowego na najlepszego prezydenta spośród polskich miast.
Kadrem niedzielnego wieczoru bez wątpienia jest osamotniony Ryszard Grobelny ze spuszczoną głową schodzący ze sceny w swoim sztabie wyborczym. W ten sposób kończy człowiek, który przez 16 lat niepodzielnie władał stolicą Wielkopolski. Jak kończy? Tak, jak się jeszcze dwa miesiące temu nikt nie spodziewał.
„Widać, że mieszkańcy Poznania chcą mieć zmianę” – mówił po ogłoszeniu sondażowych wyników Grobelny. To było jasne już od dłuższego czasu. Mało kto jednak spodziewał się, że to nastąpi już w tych wyborach. I to taką różnicą głosów! Grobelny zdawał sobie sprawę, że jego czas w mieście się kończy. Zapewne chciał jeszcze rządzić jedną kadencję i w 2018 roku lub chwilę wcześniej przejść do polskiej polityki. Tak, przejść - bo to byłby transfer.
Nie jest tajemnicą, że Platforma przed wyborami próbowała wynegocjować z Grobelnym, aby ten nie kandydował już na stanowisko prezydenta Poznania. Mówił o tym w wywiadzie dla naszego portalu szef poznańskiej PO Filip Kaczmarek. Grobelny stawiał wysokie wymagania i ostatecznie stanęło na niczym. To nie koniec. Panujący od 16 lat w Poznaniu prezydent poczuł się na tyle mocny, że postanowił rzucić rękawicę Platformie nie tylko w walce o fotel prezydenta i w Radzie Miasta, ale też i w Sejmiku. I co?
I Grobelny przegrał. Gdzie? Wszędzie. Jego klęskę potęguje ostatni akt wyborów i osobista porażka Grobelnego w II turze. Podsumowując: w Sejmiku ma dwoje radnych – siebie i Katarzynę Bujakiewicz. W Radzie Miasta z 8 radnych zrobiło się 3. Co ciekawe prezydencki klub radnych został klubem bez prezydenta, czyli w tej strukturze i bez przyszłości. Grobelny poległ na całej linii.
Wiele osób wskazywało, że Ryszard Grobelny był pewien siebie, niektórzy mówili nawet, że był bardzo zapatrzony w siebie i w swoim przekonaniu niepokonany. Przecież nie mógł przegrać w swoim Poznaniu. To właśnie Grobelny w dużej mierze tworzył współczesny Poznań. Kilka dni temu pytany przeze mnie o podsumowanie swoich rządów w mieście bez ogródek przyznał: „To jest w moim przekonaniu po Powszechnej Wystawie Krajowej i po okresie lat ’70, trzeci najszybszy okres rozwojowy w historii Poznania”.
To właśnie w dużej mierze zdecydowało o porażce Grobelnego. Pewność siebie i swego rodzaju wiara w to, że on tutaj przegrać nie może. Przecież stworzył ten Poznań. Tyle tylko, że Grobelny był coraz dalej od ludzi. Tych zwykłych mieszkańców Poznania. Z jednej strony wygrywał poszczególne rankingi, jak choćby ten Newsweeka. Z drugiej mieszkańcy stali w potężnych korkach, borykali się z wieloma remontami i niedziałającą PEKĄ, za którą Grobelny też nie potrafił wyciągnąć konsekwencji.
W przekonaniu Grobelnego to był Poznań, w którym i tak nie mógł przegrać. Tyle tylko, że był to coraz bardziej Poznań jego, a coraz mniej Poznań mieszkańców. I w taki smutny sposób kończy swoją pracę na pl. Kolegiackim człowiek, który szczerze wierzył w to, że nic złego w Poznaniu go spotkać nie może, bo to on tutaj rozdaje karty. W Urzędzie Miasta rzeczywiście karty rozdawał, ale na ulicach miasta, w przekonaniu mieszkańców od dawna już nie.
Ciekawe jest to, że osób publicznie pokazujących swoją niechęć wobec Grobelnego przybywało wprost proporcjonalnie do wzrostu notowań Jacka Jaśkowiaka w sondażach. Dotyczy to także mediów. Jak bardzo jednak by ktoś nie lubił Ryszarda Grobelnego, to trzeba przyznać, że przez 16 lat Poznań to było jego miasto. Tak zaczynał i tak pracował przez wiele lat. A jak skończył? W zupełnie innym Poznaniu niż zaczynał pracę.