SUMA WSZYSTKICH POZNAŃSKICH STRACHÓW
Wielkimi krokami zbliża się Halloween, noc duchów, diabłów i potworów. Jeśli sądzicie, że takie stwory są tylko w Ameryce, to nie znacie swojego własnego miasta.
Żywy manekin
Nie trzeba być ekspertem z dziedziny demonologii, by wiedzieć, że źli ludzie często powracają na ziemski padół po śmierci, aby nadal straszyć żywych. Wiedza zaczerpnięta z amerykańskich horrorów pozwala twierdzić, że zwykle takimi demonicznymi duszami są seryjni mordercy.
W wigilię dnia wszystkich świętych szczególnie odradzam zatem odwiedzanie poznańskich cmentarzy. Trzymałbym się również z dala od aresztu śledczego przy ulicy Młyńskiej. O północy z 31 października na 1 listopada, gdy w naszej rzeczywistości wytworzy się szczelina, dzięki której istoty z innego wymiaru będą mogły na jedną noc przedrzeć się do naszej rzeczywistości, w podanych przeze mnie miejscach możecie natknąć się na Pana Edmunda Kolanowskiego. Dziś to nazwisko nic Wam pewnie nie mówi.
Kolanowski zabił na przestrzeni 12 lat trzy osoby, lecz nie to w jego przypadku było najobrzydliwszą zbrodnią. Niczym postać z serialu „Hanibal” Edmund wykopywał zwłoki kobiet z Poznańskich cmentarzy, wycinał zmarłym kobietom piersi i narządy płciowe, by móc przyszyć je do manekina. Nie muszę chyba pisać do jakich celów wykorzystywał makabryczną lalkę…
W sumie sprofanował 8 zwłok. W szpitalu psychiatrycznym, do którego trafił podczas procesu sądowego, nazywał siebie „Zimnym chirurgiem”. Wyrok, śmierć przez powieszenie, wykonano w areszcie na Młyńskiej. Był ostatnią osobą w Poznaniu na której wykonano karę śmierci. Czy powróć w demoniczną noc Halloween?
Kto Ty jesteś? Pluta mały
Na dźwięk tego nazwiska Poznaniacy pod koniec lat ’70 upewniali się czy wszystkie drzwi i okna są dobrze zamknięte. O Plucie krążyły legendy pełne grozy, miał być świetnie przeszkolonym komandosem, który oszalał i zaczął mordować ludzi. Miał kryć się w podpoznańskich lasach i czyhać na niczego nie świadome ofiary.
Pierwszej zbrodni dokonał w 1973 roku. Zabił kobietę a jej zwłoki wrzucił do Warty. Ofiara nakryła go przypadkiem na współżyciu z owcą i to miał być główny motyw. Za zbrodnie otrzymał wyrok 12 lat więzienia. Z zakładu karnego przeniesiono go do zakładu psychiatrycznego, z którego jak się później okazało, mógł wychodzić kiedy chciał. Pewnego razu w 1979 roku po prostu nie wrócił do szpitala psychiatrycznego. Uciekł do miejscowości Pąchy. Tam wymordował całą rodzinę. Na jesieni tego samego roku trafił do Suchego Lasu, gdzie miała miejsce kolejna masakra. W obydwu przypadkach posługiwał się siekierą i celował w głowy swych ofiar.
29 października 1979 roku w pobliżu wsi Karna zauważyło go kilku rolników, którzy powiadomili milicję. Według oficjalnej wersji funkcjonariusze mieli znaleźć Plutę powieszonego na drzewie. W samobójstwo zbrodniarza nie uwierzono, szybko narastały plotki, że seryjnego mordercę zastrzelili milicjanci a samobójstwo upozorowano. Inna z wersji mówi, że chłopi ze wsi sami postanowili wymierzyć sprawiedliwość mordercy już wtedy nazywanego „wampirem”.
Jakby się ta historia nie skończyła, w noc Halloween unikałbym spotkań na skraju lasu z brodatymi mężczyznami uzbrojonymi w siekierę. Z Józefem Plutą wiąże się jeszcze jedna makabryczna legenda. Jeśli idąc blisko lasu usłyszycie głosy dzieci recytujące „Kto Ty jesteś? Pluta mały. Jaki znak Twój? Topór biały. Gdzie Ty mieszkasz? W Suchym Lesie. Co Ty niesiesz? Trupa niesę.”, to znak, że Pluta się zbliża!
Diabeł nad Wartą
Teraz cofniemy się do bardzo odległej przeszłości. W 1465 roku, w klasztorze Bernardynów miał pojawić się sam diabeł. Piekielnej poczwarze nie podobała się obecność braciszków w osadzie Piaski (dzisiejszy Plac Bernardyński), która wtedy znajdowała się po za murami miasta. Miał on objawiać się pod postacią zakonnika, który swym diabelskim wyglądem odstraszał nowicjuszy. Żeby tego było mało, chodził również w habicie zakonnym nad rzekę, gdzie kobiety prały bieliznę. Miał się przed nimi obnażać i szeptać lubieżne rzeczy do uszu tak, by je do nierządu nakłonić.
Podobno braciszkowie znaleźli sposób na przepędzenie diabolicznej istoty. Lecz nim wypróbowali tajemniczą metodę, ów czart przybrał postać osła i wskoczył do Warty. Nikt więcej nie widział diabła w klasztorze. Ale czy przestał grasować nad brzegiem rzeki? W noc Halloween nie radzę zbliżać się do naszej Warty. Jeśli jednak jesteście na tyle odważni, by o północy stanąć przed obliczem samego diabła pamiętajcie, że mężczyźni usłyszą tylko ryk osła, kobiety zaś, cichy szept mówiący o ich najskrytszych pragnieniach…
*Polecam wywiad z Hanną Mamzer, psycholog i socjolog, doktor habilitowany w Zakładzie Socjologii Kultury i Cywilizacji Współczesnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. O tym dlaczego Polacy nie rozumieją Halloween: http://www.miastopoznaj.pl/kultura-i-styl/2729-w-ogole-nie-rozumiemy-czym-jest-halloween