MÓJ WOODSTOCK
- Nie dajcie sobie wmówić, że wyjazd za granicę jest czymś złym! Wyjeżdżajcie, uczcie się, a potem wracajcie do kraju i czyńcie go jeszcze lepszym, jeszcze piękniejszym niż jest dziś. Nie słuchajcie przepowiadaczy złej pogody, nie mają racji! – z takim przesłaniem Jurek Owsiak otwierał i zamykał XXI Przystanek Woodstock!
Konduktorze łaskawy, bilet źle wydany
Choć Przystanek Woodstock oficjalnie zaczynał się 30 lipca, jak co roku w podróż wyruszyć miałem dzień wcześniej z samego rana. Ponieważ mam niemałe doświadczenie w kontaktach z PKP, przezornie bilet poszedłem kupić jeszcze przeddzień wyjazdu. Zatem pozostało tylko wyjechać.
Dzwoni budzik, jest szósta rano. Szybkie śniadanie, prysznic, wyciągam plecak na korytarz. Zakładam kwietny wianek i maluje na twarzy barwy wojenne, by dzielnie stoczyć nierówną walkę z woodstockowym pociągiem. Jeszcze jedna rzecz, namiot. Piękny bordowo-szary namiot pożyczony kilka lat temu od przyjaciółki Julii (nadal się o niego nie upomniała, więc trochę jest już mój przez zasiedzenie) powinien leżeć ładnie spakowany na dnie rozkładanego łóżka. Byłem tak pewien, że go nie rozkładałem od ostatniego Woodstocku, iż nawet tego nie sprawdzałem. Podnosząc klapę łóżka ujrzałem na jego dnie całkowicie rozgrzebanego i na pewno niespakowanego bordowo-szarego towarzysza podróży. No pech! Pomyślałem, używając synonimu słowa pech, zaczynającego się na literę „k”. Ledwie pół godziny do odjazdu pociągu. Składam namiot w panice. Pierwszy raz… źle, nie mieści się do pokrowca. Drugi raz… źle. Patrzę na zegarek, jest niedobrze. Trzy głębokie wdechy, poprawiam tropik. Trzeci raz… w końcu dobrze!
Tego ranka mieszkańcy centrum Poznania musieli przeżyć niemałe zdziwienie widząc długowłosego faceta, z barwami rasta na policzkach, czerwoną peleryną zrobioną z koca, powiewającą nad turystycznym plecakiem i namiotem w ręce, gnającego na oślep w kierunku przystanku AWF. Na tramwaj zdążyłem. Przebiegłem fantastyczne przejście podziemne i jeszcze piękniejsze centrum handlowe. Generalnie, super rozrywka dla każdego, kto jest spóźniony na pociąg. Taka rozgrzewka tylko pomaga w niezłoszczeniu się na i tak kulejące PKP. Równo o siódmej wbiegłem na peron 4. Dostaje sms od Karoliny, z którą jadę „Czy Ty w ogóle zdążysz?”. Taką miałem nadzieję. Pociąg ruszał z peronu 4a. Przezornie przygotowałem bilet. Faktycznie, przy ludzkiej bramie sprawdzaczy biletów z Pokojowego Patrolu mały ruch. Widać, Poznaniacy nie lubią jeździć z rana. W Szczecinie na przykład, dokładnie w tym samym czasie trwała bitwa o wejście do pociągu.
- Poproszę bilet – mówi do mnie dziewczyna z Patrolu i uśmiecha się na widok mojego kwietnego wianka – To nie jest bilet na ten pociąg, proszę do kierownika pociągu – dodaje.
Ścięło mnie z nóg, jak to nie na ten pociąg?
- Musi Pan wymienić bilet w kasie. To jest pociąg musicRegio, a pan ma bilet na Przewozy Regionalne – mówi głosem grabarza kierownik pociągu.
Patrzę na niego z niedowierzaniem.
- Panowie, to są jakieś żarty? – pytam – Przecież to Państwa pracownica wystawiła mi taki bilet, pociąg odjeżdża za pięć minut, zróbcie coś! – wściekam się.
Chwilę poszemrali, pogadali.
- Wystawimy panu tutaj bilet, ale musi pan zapłacić – mówi kierownik tym samym grobowym głosem.
- No dobra – mówię z rezygnacją, gdyż wiem, że z tym systemem nie wygrałby nawet Lech Wałęsa – Tylko napiszcie mi na tym złym bilecie, żeby mi oddali pieniądze.
Zaczęli coś skrobać natomiast ludzie z Pokojowego Patrolu nagle krzyczą „Biegnij dziewczyno zaraz odjeżdżają!”. Patrzę za siebie, biegnie dziewczyna. Mija chwila jest przy pociągu.
- Panowie zróbcie coś, ja muszę jechać tym pociągiem – mówię do kierownika i jego świty.
Ten popatrzył znad pisanego przez siebie referatu na moim bilecie.
- W Kostrzynie dostaniesz zwrot za bilet. A do pociągu sobie dobiegniesz – powiedział z niezrozumiałą dla mnie pogardą.
Ebola, Manson, Kryszna
Dalej było tylko piękniej. Karolina zajęła super miejsca. Zresztą w pociągu było naprawdę luźno. Obydwoje byliśmy tym faktem zadziwieni. Zwłaszcza, że podczas gdy my cieszyliśmy się dwoma wolnymi kanapami, Kamil, który jechał ze Szczecina, otrzymał w loterii ekskluzywne miejsce na ziemi korytarza, mając za siedzisko swój własny plecak. Koło nas wciąż przebiegał Spider-Man, Batman, tygrys, króliczek i kilka kociaków. W drodze powrotnej z toalety, otrzymałem od Eboli płytę, z jego podpisem. Ebola, nie jest afrykańską chorobą zakaźną, tworzy muzykę reggae. Nagrał swoje kawałki i rozdaje, jak powiedział, „pozytywnym ludziom”. Niestety, moja płyta z osobistą dedykacją zaginęła parę dni później, gdzieś na polu namiotowym. Ebola, jeśli to czytasz prześlij płytę na adres redakcji.
O tej porze roku dworzec w Kostrzynie nad Odrą jest chyba najbardziej obleganym miejscem w Polsce. Z Woodstockowiczów czekających na busy wiozące na pole namiotowe tworzą się dosłownie ludzkie trawniki. Przysiedliśmy na krawężniku blisko Domu Turystycznego, archaicznego budynku z czerwonej cegły. Po chwili podszedł do nas starszy mężczyzna i zapytał czy jesteśmy spadkobiercami dzieci kwiatów? Bez namysłu odpowiedzieliśmy, że tak.
- Czy mógłbym was nagrać, bo ćwiczę sobie formy filmowe? – pyta on.
- Jasne! – odpowiadam, ale z góry założyłem, że znajdę się w telewizji z Torunia.
Przyniósł kamerę i chciał od nas usłyszeć kolejne potwierdzenie, że oto jesteśmy spadkobiercami dzieci kwiatów. Po wyłączeniu kamery zaczął łączyć hipisów z sektą Charlesa Mansona, by podsumować, że tak właśnie zginęła żona Polańskiego Sharon Tate. I byłem już pewien, iż znajdę swoją twarz w jakimś narodowo-katolickim portalu. Na szczęście przybył Kamil i mogliśmy ruszyć w trasę. Przy czym, my nigdy nie jedziemy busem. Piesza trasa z centrum Kostrzyna przez leśną szosę aż na pole namiotowe to jedna z naszych woodstockowych tradycji. Co jednak Karolinie, która była z nami pierwszy raz, nie bardzo się podobało. Na polu czekali już na nas przyjaciele ze Śląska, którzy zajęli nam fantastyczne miejsce na skraju lasku naprzeciwko dużej sceny. Mogliśmy oglądać koncerty z obozowiska!
Woodstock 2015 fot.: M. Mikulski/miastopoznaj.pl
Po rozbiciu namiotu mogliśmy spokojnie wypoczywać aż do godziny 18. W Akademii Sztuk Przepięknych rozpoczynał się „Stand Up bez cenzury”. Piasecka, Giza, Ruciński oraz Kałamaga po prostu rozstrzelali nas śmiechem. Długa chwila odpoczynku. O 22 ruszyliśmy do Pokojowej Wioski Kryszny na koncert z okazji dwudziestolecia działalności zespołu The Analogs a po nich jeszcze Farben lehre. Niestety, przez ranną pobudkę, brak śniadania i długie „odpoczywanie”, nie dotrwałem do tych ostatnich. Ale inni mówili, że oba koncerty były po prostu cudowne.
Zaraz będzie ciemno!
Pierwszy oficjalny dzień XXI Przystanku Woodstock miał się dla nas zacząć od spotkania w głównym namiocie ASP z Tymonem Tymańskim, którego film „Polskie Gówno”, był wyświetlany o 1:30 poprzedniego dnia w Akademii Sztuk Przepięknych. Na miejscu okazało się, że Tymona nie będzie. Na jego miejsce w harmonogramie wskoczył ksiądz Jan Kaczkowski. Niestety, bez Janiny Ochojskiej z którą miał wystąpić. Ta ostatnia przesłała nam video pozdrowienia ze szpitalnego łóżka. Zdrowia Pani Janino i zapraszamy za rok!
Kaczkowski, to kolejny po Bonieckim i Lemańskim ksiądz występujący na Woodstocku. Jak się okazało, również kolejny z otwartą głową i sercem na wszystkich ludzi, bez względu na poglądy. Ważną lekcją z tego spotkania było to, aby w codziennym życiu robić coś więcej niż tylko wykonywać nasze obowiązki. „Być dobrym człowiekiem, to znaczy pomagać innym ludziom” mówił Kaczkowski. Było też trochę humoru, gdy ksiądz twierdząc, że nie cieszy go rozwój jego choroby odśpiewał nam pieśń „O mój glejaczku rozwijaj się” pukając się równocześnie w głowę. Mówił też o przystanku Jezus. Według niego oazowa forma wielbienia Jezusa jest nieprzekonująca. Czyżby kolejny ksiądz miał otrzymać zakaz wypowiedzi publicznej?
- Zaraz będzie ciemno! – krzyknął Jurek Owsiak równo o 15 z dużej sceny oficjalnie otwierając Przystanek Woodstock.
- Zamknij się! – odpowiedzieliśmy wszyscy tam zgromadzeni.
- Witam na najpiękniejszym festiwalu świata. Kocham was za to, że zechcieliście po raz kolejny przyjechać do Kostrzyna nad Odrą, aby być ze sobą przez trzy dni. Najpiękniejszy festiwal świata, którym dziękujemy wam, że podczas zimowego dnia jesteście z nami, z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Jesteście fantastyczni! – krzyczał ze sceny Owsiak – Kopcie w dupę dilerów i nie pozwólcie im bałaganić na festiwalu. Bądźcie z siebie dumni! W tym kraju, w którym dzieje się tyle różnych, dziwnych rzeczy. To wy jesteście niesamowitą wspaniałą siłą. Zwiedzajcie świat, pracujcie na całym świecie, przyjeżdżajcie do nas, nie bójcie się żadnego wyzwania! Macie Power, macie wyobraźnie, jesteście inteligentnymi ludźmi i za to Was wszystkich kocham! – dodał Jurek.
- W imieniu PKP XXI Przystanek Woodstock w miejscowości Kostrzyn województwo Lubuskie odjazd! – wykrzyczał, jak co roku, dróżnik Roman Polański podkreślając start festiwalu gwizdkiem. Orkiestra za jego plecami wystrzeliła w powietrze tysiące dźwięków składających się na piękną melodię „Glory! Glory! Alleluja!”. A tuż po nich dużą scenę otwierał zespół Illusion.
Woodstock 2015 fot.: M. Mikulski/miastopoznaj.pl
Skazani na Woodstock
O 18 rozpoczął się najpiękniejszy koncert tego Woodstocku. „Flower Power” to projekt Ani Rusowicz, którym oddała hołd twórcom muzyki, do której nawiązuje Przystanek Woodstock. Tej z amerykańskiego festiwalu Woodstock 1969. Oprócz Ani Rusowicz wystąpili Natalia Przybysz, Dawid Podsiadło, Organek, Gienek Loska, Grzegorz Kupczyk, Piotr Nalepa, Natalia Sikora, Michał Kielak, Ragaboy, Kev Fox, Kamil Czeszel (to wszystko na jednym koncercie). A ze sceny płynęły dźwięki takich przebojów jak „Hey Jude” czy „Somebody to Love”. Nie zabrakło też polskiego akcentu. „Za daleko mieszkasz miły” - piosenka matki Ani na zawsze pozostanie w sercach wielu woodstockowiczów.
Bezprecedensowy, jak mówili mi później przyjaciele ze Śląska, był również koncert Marka Napiórkowskiego w ASP. Nie da się tu opisać wszystkich pięknych rzeczy, które wydarzyły się na polu namiotowym najpiękniejszego festiwalu świata. Nie mogę jednak nie wspomnieć o genialnym koncercie Maczku Paczke, wspominałem o zespole w pierwszej części reportażu. Na uwagę zasługuje też koncert Voo Voo. Modestep, który jak mówili niektórzy „zmiażdżył system”. Przewspaniali i genialni Jazzomb!e. Nie mówiąc już o Flogging Molly, irlandzko-amerykańskiej kapeli, którym zawdzięczam gigantyczny ból pleców przez udział w ogromnym pogo.
Ostatni dzień Przystanku Woodstock zaczął się dla mnie od spotkania z Aleksandrem Dobą w ASP. Niezwykłym podróżnikiem, pełnym pasji, humoru i jak się okazało na spotkaniu z ADHD. Na pytania dziennikarza prowadzącego rozmowę właściwie nie zwracał uwagi. Biegał po scenie, rozbierał się, ubierał, mówił nam jak było podczas rejsu kajakiem przez Atlantyk. Co jadł, kto go napadał i ratował. Jak fajnie jest uczyć młode kobiety pływania na kajaku w zimę oraz, że najbardziej rozpoznawalnym miastem na świecie są Police w Zachodniopomorskim, bo występują na ubraniach policjantów w niemal każdym amerykańskim filmie.
Tuż przed 17 obowiązkowo udaliśmy się pod dużą scenę, gdzie już stały wozy strażackie i karetki. Jak co roku w godzinę wybuchu Powstania Warszawskiego na woodstockowym polu zapada minuta ciszy i słychać syrenę. Nie ważne, że właśnie jakiś zespół ma koncert, lub dzieje się coś innego. W tym momencie nie czcimy samego Powstania, ale bohaterów, którzy w nim zginęli. W tym roku widownia rozwinęła gigantyczną polską flagę. A tuż po minucie ciszy znów tysiące dźwięków runęło na Woodstockowiczów. To Trzynasta w samo południe z numerem „Rack’n’Roll Babe” a zaraz po tym ich flagowy numer „Hell Yeah”.
Coś się kończy coś się zaczyna
Po genialnym koncercie Flogging Molly, swoją drogą nie mam zielonego pojęcia o której się zakończył, przyszedł słodko gorzki czas pożegnania. Na scenę w zastępstwie Piotra Bukartyka wyszedł Kamil Bednarek wraz z uczestnikami jego warsztatów muzycznych. Odśpiewaliśmy przepiękny hymn kończący Przystanek Woodstock „Z tylu chmur”. Jego tekst jest chyba najbardziej adekwatnym opisem tego niezwykłego wydarzenia, jakie ma miejsce co rok w Kostrzynie nad Odrą.
Jedno nad nami niebo
Każdy co innego widzi w nim
I z tylu chmur ponad głową
Czarną Ty, a ja różową wybrałbym.
Tak zakończył się XXI najpiękniejszy festiwal świata Przystanek Woodstock tu u nas w Polsce!