ŁABĘDZI BRAK. DZIKÓW NADMIAR. JAK ŻYĆ?
Jako mieszkanka okręgu wyborczego radnego Michała Grzesia, całkiem subiektywnie, doceniam jego starania o swój fyrtel i dbałość o interesy mieszkańców. Pomimo jednak szczerej sympatii zarówno jako do człowieka, jak i osoby działającej społecznie, muszę przyznać – niektóre problemy poruszane w interpelacjach jego autorstwa, wywołują niemałe zdziwienie i uśmiech na wielu twarzach. Także i mojej.
Wspomniany radny znany jest ze swojego zamiłowania do zwierząt. Kiedyś był to słoń wątpliwej orientacji, później pan Michał Grześ zastanawiał się, jak rozwiązać sprawę z dzikami spacerującymi po cmentarzu Miłostowo. O ile w tym drugim przypadku poruszany problem istniał naprawdę i był całkiem poważny, o tyle samo jego sformułowanie było o tyle ciekawe, że można było zwrócić na nie uwagę, nie znając sedna sprawy. Razem z moją koleżanką redakcyjną, pisałyśmy o tym w artykule: Dziki, parówki, poidełka dla ludzi. Co je łączy?
Całkiem niedawno radny Michał Grześ zainteresował się łabędziami, a raczej ich brakiem. - Mieszkańcy i spacerowicze są zaniepokojeni faktem zniknięcia łabędzi ze stawu przy ul. Huby Moraskie. Staw zarasta, jest potrzeba uporządkowania jego otoczenia – czytamy w interpelacji z dnia 6 października. - Rozumiem, że do ponownego osiedlenia się łabędzi Pan prezydent wpływu nie ma, ale stworzenie przyjaznego dla nich otoczenia zwiększy prawdopodobieństwo ich osiedlenia – przekonuje radny Poznania.
Co prawda dawno nie spacerowałam po lesie (w którym są stawy!) znajdującym się w mojej okolicy, ale ostatnio jak tam byłam, to także żadnych łabędzi nie zauważyłam. Tym bardziej doceniam troskę mieszkańców Moraska, bo ja niespecjalnie zwróciłam na to uwagę. Być może to moja przyrodnicza niedbałość. Chociaż z drugiej strony nie wierzę w obecność skarg (na brak łabędzi, rzecz jasna) z mojego fyrtla, bo skoro brak w tej sprawie interpelacji...
Michał Grześ stanął także w obronie osób wierzących, korzystających z usług MPK. - Pasażerowie komunikacji miejskiej, osoby jak podkreślają, wierzące, zwracają uwagę na czytanie w pojazdach nazwy przystanku przy ul. Abpa Antoniego Baraniaka. Głos w pojazdach czyta Baraniaka. Osoby, które się do mnie zwróciły w tej sprawie proszą o pełne czytanie nazwy ulicy, uważają – z czym się zgadzam, że postać Abpa Antoniego Baraniaka jest wielce zasłużona dla Poznania – brzmi treść interpelacji. - Proszę nie odpowiadać, że nazwa jest zbyt długa, bo przystanek Jana Nowaka Jeziorańskiego jest czytany w całości – uzupełnia radny, jednocześnie apelując o przeanalizowanie innych nazw ulic, przy których są przystanki w celu godnego i całościowego odczytywania ich patronów.
Być może jestem mało drobiazgowa, ale to oznacza, że moje najbliższe otoczenie (które często, aby dostać się do centrum przejeżdża właśnie wspomnianą ul. Abpa Antoniego Baraniaka) także. Jestem osobą wierzącą i praktykującą, ale... nie czuję się w żaden sposób obrażona przez MPK. Mało tego! Gdyby nie powyższa interpelacja, pewnie nawet nie zwróciłabym szczególnej uwagi na to, jak wspomniana nazwa przystanku rozbrzmiewała w ustach lektora. Zaczynam poważnie się nad sobą zastanawiać!
Kolejną sprawą jest wyjątkowe zainteresowanie pana radnego postacią plastyka miejskiego. W tej sprawie także złożył przynajmniej trzy interpelacje, nie zgadzając się na to, aby Poznań „pokolorować” na szaro. Najświeższym problemem okazuje się być jednak zbyt mała aktywność Piotra Libickiego. - Rozumiem, że plastyk miejski napracował się wymyślaniem genialnego koloru miasta Poznania. W tej sprawie jednak przygotuję odpowiednie uchwały i niech Rada Miasta zadecyduje – brzmi początek interpelacji, która de facto dotyczy istnienia na wielu poznańskich osiedlach instalacji telefonicznych prowadzonych napowietrznie na starych, spróchniałych, drewnianych słupach. Po pierwsze nie są one bezpieczne po drugie zaś – psują estetykę poznańskich osiedli.
- Mam nadzieję, że w tej sprawie plastyk miejski będzie równie skuteczny, co w doborze koloru miasta. Kiedy pan plastyk zmusi firmę Orange do wkopania instalacji w ziemię lub przynajmniej do wymiany kilkudziesięcioletnich słupów? - pyta Grześ.
Sprawy wkopania instalacji w ziemię nie chcę specjalnie komentować. Uważam jednak, iż warto powrócić do tematu „pokolorowania Poznania na szaro”. W szczególności, że najbliższe posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia ma być poświęcone powyższemu zagadnieniu. Będzie na nie zaproszony plastyk miejski, MPK oraz Komisja Dialogu Obywatelskiego ds. osób niepełnosprawnych. Jak podczas ostatniej rozmowy zapewniała mnie przewodnicząca ów komisji Halina Owsianna, wówczas wszyscy obecni na spotkaniu zastanowią się, jak rozwiązać problemy wokół tego tematu i upewnią się, na ile kolorystyka zaproponowana przez Libickiego będzie bezpieczna dla osób niedowidzących i słabowidzących.
Może warto Panie Michale, też się wybrać? Aby zażegnać pewien konflikt. Wszak tu o dobro mieszkańców się rozchodzi!