POZNAŃSKI AKCENT W ŚWIATOWYCH BRZMIENIACH
Trzecia płyta w dorobku artysty Petera J. Bircha utwierdziła mnie w przekonaniu, iż na polskim rynku muzycznym mamy wielkich twórców, komponujących niesamowite, ponadprzeciętne utwory. Brzmi światowo i co zasługuje na szczególną aprobatę, wokalista posługuje się zupełnie „niespolszczonym” angielskim. Ponadto album zawiera znaczne ilości poznańskiej, świeżej krwi.
Peter J. Birch to obecnie jeden z najaktywniejszych polskich artystów. Od kilku lat jest w permanentnej trasie koncertowej. Zagrał już w 18-stu europejskich krajach, zarówno w małych, kameralnych klubach, jak i na dużych festiwalach. Na koncie ma już całkiem pokaźną liczbę koncertów – ponad 400, z czego – co należy dodać, ponad 100 poza granicami naszego kraju. Najnowszą propozycją artysty jest płyta „The Shore Up In The Sky” (Gustaff Records/Borówka Music), którą nagrał z całym zespołem.
Od ponad tygodnia przedpremierowo płyta znajduje się w moim posiadaniu. Co mogę na jej temat napisać? Na początek: z przyjemnością do niej powracam. Czy to na pewno Polak, bo tak... światowo brzmi?! Takim dźwiękom mówię zdecydowane oraz stanowcze: TAK i proszę o więcej!
To na pewno nastrojowe, wręcz kojące brzmienia. Męski, a zarazem subtelny głos wokalisty idealnie komponuje się z oprawą muzyczną. Nie brakuje folk- rocka, bluesa czy country. Dodatkowym atutem jest fakt, iż ów młody artysta (choć brzmi jak doświadczony, wytrawny muzyk), nagrał album w sposób, w jaki nagrywali jego idole z tzw. starych czasów, czyli na żywo, w studiu. Na płycie, co nas lokalnych patriotów powinno dodatkowo ucieszyć, znajduje się poznański akcent. Towarzyszący wokaliście muzycy to członkowie zespołu Two Timers: Ernest Kałaczyński (gitara), Łukasz Rudnicki (bas) oraz Max Psuja (perkusja). Grupa pochodzi ze stolicy Wielkopolski.
Włączając płytę, muzyczną przygodę rozpoczynamy od utworu: „Wake Up Louisana!”. I naprawdę można się obudzić, nawet w leniwy jesienny, nieco nostalgiczny wieczór. Dokładnie taki, w jaki siedząc ze słuchawkami na uszach, spisywałam swoje spostrzeżenia słuchając albumu po raz... ? Któryś!
Następna propozycja, czyli „Gallants” jest nieco spokojniejsza. Ale to właśnie do tego utworu (i poprzedniego) powracam najczęściej.
Przy trzeciej pozycji na płycie („Self- Identity State of Memory”), uświadomiłam sobie, iż przypomina mi ona o czasach (wcale nie tak odległych), kiedy działałam w radiu Afera. Wówczas, podczas tworzenia serwisów informacyjnych czy tuż przed wejściem na antenę, prowadząc audycję, mogłam usłyszeć alternatywne brzmienia, pomijane w komercyjnych rozgłośniach radiowych.
Zawsze zastanawiał mnie powszechny „fenomen” popu, w szczególności, iż sugerując się gustami muzycznymi moich przyjaciół czy najbliższych znajomych, zapotrzebowanie jest na nieco bardziej wyrafinowane czy wręcz – ambitniejsze dźwięki. Być może to pozostałość po radiu, gdyż spora część moich znajomych, to właśnie ludzie, których w tym miejscu poznałam.
Niezwykle przyjemnie słucha się również utworu „New Prince”. Można poddać się jego aurze, nawet będąc pozbawioną natury romantycznej, na co dzień twardo stąpającą po ziemi, realistką. Tak, piszę o sobie! W momencie słuchania tegoż utworu poczułam, że warto czasami oderwać się od rzeczywistości i odrobinę pomarzyć o tym, co jeszcze przede mną. Całkiem przyjemne uczucie.
Tę odrobinę sentymentalną podróż przerywa „Old Fashion Hollywood” i rozpoczyna kolejną. Całkiem subiektywnie pomyślałam wówczas o filmach ulubionego Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza. W tym skojarzeniu podtrzymała mnie kolejna propozycja na krążku, czyli „I've got this trains.” I za to WIELKIE DZIĘKI, bo wyżej wspomnianych dwóch panów, nigdy dość!
Okładka płyty/ Borówka Music Booking Agency
Odwołanie do country w połączeniu z folk rockiem czy bluesem to coś, czego ignorant popowych rytmów (czyli np. ktoś taki jak ja) poszukuje na drodze muzycznych doznań. Premiera albumu przypada na 30 października. Zostanie on wydany zarówno na CD, jak i na winylu.
Z wielkim zaciekawieniem i niecierpliwością czekam na koncert premierowy w Poznaniu. Ten odbędzie się 3 listopada w Meskalinie. Zdradzę, że początek o godzinie 19.00.
Ja pojawię się tam na pewno, zatem do zobaczenia!