DLACZEGO POLICJA NIC NIE ROBI?
- Wie Pan, z tym będzie problem. Specyfika naszego wydziału wymaga, byśmy nie mieli dostępu do internetu – Usłyszał Łukasz przez telefon, od policjantki zajmującej się włamaniem do jego mieszkania, gdy chciał pocztą elektroniczną przesłać nagrania i zdjęcia z monitoringu, który zarejestrował sprawców.
Pusta kamienica
Iza i Łukasz poznaniakami są od niedawna. Przeprowadzili się tu we wrześniu. Trafiła im się życiowa okazja. Wujek Izy odkupił opuszczoną kamienicę na Grunwaldzie. Niemal wszystkie mieszkania zdewastowane przez bezdomnych i niewyżytą młodzież. W zamian za opiekę nad budynkiem i opłaty za media, krewny pozwolił im zagospodarować sobie jedno z mieszkań.
Budynek podzielony jest na dwie części, frontową i tylną. W tej pierwszej, za czasów świetności tych murów, mieszkali bogaci panowie. Mieszkania w tym skrzydle są ogromne, ale równocześnie o wiele bardziej zdewastowane niż te mniejsze z tyłu, niegdyś przeznaczona dla służby. Stało się tak między innymi przez to, że wejście od frontu zamurowano stosunkowo niedawno. Teraz by dostać się do środka budynku, trzeba zajść go od strony podwórka. Tam zejść paroma schodkami w dół do wgłębienia i stamtąd przez wielkie ciężkie drzwi wchodzi się bezpośrednio do piwnicy. Jeśli gospodarze nigdy nie pokazali Ci wejścia, naprawdę bardzo trudno trafić.
Para wybrała sobie najmniej zdewastowane mieszkanie na czwartym piętrze w części dla służby. Malutkie mieszkanko ma trzy niewielkie pokoje, kuchnię oraz toaletę połączoną z łazienką. Łukasz, to złota rączka. Sam wymienił kontakty, instalował krany, uruchomił dwa piece kaflowe w mieszkaniu. Surowy stan, jaki powitał ich we wrześniu w ciągu kilku miesięcy zmienił się w niezwykle przytulne gniazdko. Aż trudno było uwierzyć, że wśród tych wszystkich zrujnowanych pomieszczeń, gdzie bez problemu można było nakręcić amatorski horror podobny do Blair Witch Project, nie wydając ani złotówki na scenografię, znajduje się taka perełka. Jak się okazało, nie tylko ich przyjaciele zauważyli te zmiany…
Kto się nie schowa ten kryje
Obydwoje studiują w Poznaniu zaocznie, raz na dwa tygodnie muszą pojawić się na uniwersytecie. Choć to Łukasz był głównym pomysłodawcą przeprowadzki do stolicy Wielkopolski ze Szczecina, to jak dotąd nie zrezygnował z pracy w szczecińskiej agencji reklamowej. Oznacza to, że Iza przez pięć dni w tygodniu, siedzi samotnie w wielkim budynku. Niczym księżniczka z baśni uwięziona na szczycie wieży.
By podreperować domowy budżet i zarzucić bezcelowe siedzenie w pustym mieszkaniu, Iza zaczęła szukać pracy. Podobnie jak Michał, pierwsze tygodnie nie wyglądały optymistycznie. Co prawda, trafiły się dwie niezwykle obiecujące oferty. Pierwsza, dotyczyła pracy w dziale HR. Ale po dotarciu na rozmowę kwalifikacyjną okazało się, że zarządzanie zasobami ludzkimi według pracodawcy polegały na conocnych rozbieranych występach przy rurze do striptizu. Druga zaś, miała być pracą w biurze, polegającą na szkoleniu wolontariuszy. Tam jednak, szybko okazało się, iż tak naprawdę chodzi o chodzenie od domu do domu i nakłanianie ludzi do podpisywania zgody na ustalenie przelewu stałego. Ostrzeżona przez znajomego, wiedziała, iż nie warto się w to angażować.
Dopiero po dwóch miesiącach poszukiwań, pod koniec listopada, udało jej się załapać do perfumerii w jednej z nowo otwartych galerii handlowych. Praca na wykańczających dziesięcio i dwunastogodzinnych zmianach za 8 złotych na godzinę. Łukaszowi średnio podobało się, że jego dziewczyna tyra za pół darmo, ale Izie ta praca bardzo się spodobała.
Pewnego grudniowego wieczora, gdy Łukasz był w Szczecinie, ona wracała z kolejnej dziesięciogodzinnej zmiany. Gdy zaszła na podwórze, by dotrzeć do wejścia od piwnicy, nic nie budziło jej podejrzeń. Dopiero, gdy zeszła po schodkach zauważyła, że drzwi od ich kamienicy są otwarte. Takie zdarzenie nie mogło mieć miejsca. Chyba, że jej luby wrócił wcześniej. Szybki telefon do Łukasza upewnił ją jednak, iż za drzwiami ich wspólnego domu czeka ją raczej niemiła niespodzianka.
Łasy na frykasy
- Dzwonię na policję, po chwili odbiera policjant – opowiada Iza – Tłumaczę, co i jak, że drzwi otwarte, że mieszkam sama w kamienicy, bo chłopak pracuje w Szczecinie i tak dalej, i tak dalej. I naglę usłyszałam coś niewiarygodnego. Osoba po drugiej stronie mówi do mnie „to niech pani wejdzie do środka i sprawdzi, co się dzieje?”. Wyprowadziło mnie to z równowagi. Więc mu mówię „Jak pan to sobie wyobraża, jestem drobną kobietą, mam metr sześćdziesiąt wzrostu i mam wejść do mieszkania, w którym prawdopodobnie siedzą jacyś złodzieje? Przecież to chyba jakiś żart, proszę tu natychmiast kogoś przysłać!” – relacjonuje zdenerwowana kobieta.
Policjant przystosowany do przyjmowania rozkazów podporządkował się i w ciągu pięciu minut na miejsce dotarł patrol. Gdy funkcjonariusze zorientowali się z jak wielkim budynkiem mają do czynienia, poprosili o przysłanie jeszcze kilku kolegów. Ci dwaj razem z dziewczyną weszli drzwiami od piwnicy do środka. Tu pierwsza niespodzianka. Przy drzwiach leżała wypakowana po brzegi ogromna torba podróżna oraz załadowana różnymi narzędziami i metalowymi częściami torba z Ikei. Gdy posiłki dotarły, policjanci przeszukali całą kamienicę niczego nie znajdując. Ponieważ torby odkryte na dole musiały poczekać na techników, policjanci poprosiły Izę o ustalenie czego brakuje w mieszkaniu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że zniknęły dwa uszkodzone laptopy, które trzymali z Łukaszem na stole w dużym pokoju, nie było też biżuterii. Ale złodzieje połasili się także na wszystkie lakiery do paznokci oraz gumki do włosów. Byli tak chciwi, że wykręcili nawet zamek od drzwi wejściowych.
Gdy technicy zabezpieczyli wszystkie możliwe ślady, jakie udało im się zebrać okazało się, że w torbie podróżnej znalazła się biżuteria, gumki do włosów, lakiery, jeden z laptopów a nawet kilka par bokserek Łukasza. Sam poszkodowany dotarł do Poznania o trzeciej w nocy, by jego wybranka nie musiała spędzać tej dramatycznej nocy w samotności. Dopiero następnego dnia, gdy obydwoje zastanawiali się nad wrzuceniem grosika do portfela, który miał być gwiazdkowym prezentem dla ich przyjaciółki odkryli, że z dużego pokoju zniknął ogromny baniak z drobnymi. Kilka dni wcześniej Łukasz je przeliczył, było tam lekko ponad osiemdziesiąt złoty w groszach.
Na nieszczęście dla złodziei, przy obu wejściach i tym zamurowanym od frontu jak i tym od podwórza ustawione są kamery. Już dwa dni od włamania, Łukasz znalazł się w posiadaniu nagrań. Wyraźnie widać na nich dwóch mężczyzn pijących piwo pod ich kamienicą. Dokładnie na godzinę przed powrotem Izy z pracy ci mężczyźni zakrywając twarze kapturami wchodzą do kamienicy od strony podwórza. Kamery zrejestrowały również, jak po przyjeździe policji obydwaj uciekają przez okno części frontowej. Zabierając ze sobą jedynie uszkodzonego laptopa i coś w plecaku, co prawdopodobnie jest baniakiem z drobnymi.
Siła policji tkwi w jej słabości
Mężczyzna uradowany tak mocnym dowodem, zgrał nagrania na pendrive’a i udał się na komisariat na Grunwaldzie. Tam, od oficera dyżurnego dowiedział się, że takie dowody najlepiej oddać oficerowi prowadzącemu, i że on przyjąć takiego dowodu nie może. Może natomiast podać numer do prowadzącego sprawę, ale trzeba dzwonić wieczorem, bo dopiero wtedy ta osoba ma dyżur. Łukasz nie dawał za wygraną, ale po trzech godzinach bezcelowego siedzenia na komisariacie poddał się i wrócił do domu. Bardzo mu zależało, by załatwić to tego właśnie dnia, gdyż nazajutrz mieli z Izą jechać do jej rodziny w zachodnich Niemczech. Wieczorem, po kilku nieudanych połączeniach, w końcu telefon odebrała jakaś kobieta. Podobnie jak w przypadku Michała, zaskoczona kto i w jakim celu dzwoni. Od razu wyjaśniła, że nie ona jest odpowiedzialna za to śledztwo. Podała nazwisko oraz telefon do kolejnej funkcjonariuszki z zastrzeżeniem, że dziś jej nie ma a jutro trzeba próbować dzwonić wieczorem. Już w Niemczech udało się nawiązać połączenie z nową opiekunką sprawy. Ta ucieszyła się z dowodów i poprosiła o ich dostarczenie. Gdy Łukasz wyjaśnił sytuację sugerując, że nagrania oraz internetowy adres aukcji, na której znalazł swojego laptopa prześle mailem, życie po raz kolejny mocno go spoliczkowało.
- Wie Pan, z tym będzie problem. Specyfika naszego wydziału wymaga, byśmy nie mieli dostępu do internetu – usłyszał od policjantki.
Szybko zripostował, że może jakiś półprywatny mail, bo on nagranie może dostarczyć osobiście dopiero po nowym roku. Policjantka poprosiła o chwilę cierpliwości. W słuchawce dało się słyszeć, że przez drugi telefon wezwała do siebie kolegę z innego wydziału. Szybka sonda wykazał, że on też niema ani maila, ani dostępu do internetu. Kolejnym przebłyskiem geniuszu policjantki była prośba o przesłanie dowodów faksem. Niestety jak sugerował Łukasz, po pierwsze, w Niemczech nikt już tą techniką się nie posługuje, szczególnie w święta. Po drugie, dość trudno przekazać w ten sposób nagranie! Stanęło więc na tym, że słownie przekazał adres aukcji.
Nagrania,na których widać sprawców do dziś nie trafiły na komisariat, gdyż zainteresowane strony nie mogą porozumieć się co do terminu spotkania, na którym nastąpiłoby rytualne przekazanie pendrive’a. Natomiast, koło wejścia od podwórza, dwóch rosłych mężczyzn znów zaczęło pić piwo…
Posłowie
Udało nam się skontaktować z rzecznikiem prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Kilka dni temu poprosiliśmy o odpowiedź, jakaż to specyfika wydziału sprawia, iż policjanci nie mają dostępu do internetu, a przez brak poczty elektronicznej niemożliwe jest dostarczenie im ważnych dowodów? Niebagatelną sprawą jest również fakt, że w obydwu niezależnych od siebie przypadkach na dwóch różnych komisariatach, oficer dyżurny nie potrafił ustalić, kto zajmuje się daną sprawą. Ponadto, podawano ofiarom kradzieży i włamania błędne informacje, co wydłużyło czas dostarczenia dodatkowych ważnych dla obu spraw dowodów. W ubiegłym tygodniu rzecznik poinformował, że rozesłał pytania do jednostek odpowiedzialnych i czeka na ich odpowiedź.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Jak sprawę komentuje policja?
Nadkomisarz Iwona Liszczyńska odpowiada na pytania postawione w tekście „Dlaczego Policja nic nie robi”:
Jego (oficera dyżurnego –przyp. redakcji) głównym zadaniem jest zapewnienie natychmiastowej reakcji Policji na zgłoszone wydarzenie. Zadanie to polega przede wszystkim na przyjęciu zgłoszenia, zainicjowaniu odpowiednich działań przy wykorzystaniu posiadanych w dyspozycji sił i środków policyjnych. Dyżurny nie zajmuje się przydzielaniem poszczególnych spraw policjantom. Zajmują się tym przełożeni funkcjonariuszy Wydziałów Kryminalnych (Dochodzeniowo-Śledczych).
W przypadku zapytania o nazwisko policjanta prowadzącego konkretną sprawę dyżurny nie ma obowiązku wskazania takiego policjanta. Dyżurny powinien za to przekserować interesanta do odpowiedniej osoby (naczelnika wydziału lub kierownika referatu), która udzielni stosownej informacji.
Należy podkreślić, że w przypadku wszczęcia przez Policję dochodzenia lub śledztwa zgłaszający pokrzywdzony jest każdorazowo pisemnie o tym fakcie poinformowany. Pismo zawiera stopień, imię i nazwisko policjanta prowadzącego sprawę oraz informacje o prokuraturze nadzorującej postępowanie.
Trudno mi odnieść się bezpośrednio do treści rozmowy pomiędzy policjantką a zgłaszającym w zakresie przesłania nagrania mailem. Każda jednostka Policji posiada adres e-mail, na który można kontaktować się pocztą elektroniczną. Komisariat na Starym Mieście oraz Grunwaldzie nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Adresy mailowe do tych jednostek znaleźć można na stronie internetowej KMP w Poznaniu:
http://www.poznan.policja.gov.pl//index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=47&Itemid=61
Należy wziąć przy tym pod uwagę pewne ograniczenia techniczne w kwestii objętości przesyłanych załączników (do 10 MB). Być może to miała na myśli policjantka.
Należy przy tym podkreślić, że policjanci wydziałów dochodzeniowo-śledczych pracują na trzy zmiany, siedem dni w tygodniu oraz w niedzielę i święta W takim przypadku nie powinien budzić niczyjego zdziwienia fakt, że policjanta prowadzącego sprawę nie ma w służbie w dzień roboczy lub cyt. „będzie dostępny dopiero wieczorem”.
Mając powyższe na uwadze brak jest jakichkolwiek podstaw do jednoznacznego stwierdzenia, że w opisanych przez Pana przypadkach postępowanie policjantów było niewłaściwe.
--------
TUTAJ ZNAJDZIECIE POPRZEDNI ARTYKUŁ O PRACY POLICJI
Przeczytaj poprzedni artykuł!
GDZIE BYŁA POLICJA?
