TAM GDZIE METRO PODOBNO ISTNIEJE
Zastanawialiście się kiedyś jak jest w Peru? Chcecie się dowiedzieć dlaczego podróż z lotniska do hotelu może przerodzić się w walkę o przetrwanie? Karolina Kowalczyk z projektu podróżniczego Twins oN Tour spotka się z Wami w środę w TROPS Akademickim Centrum Kultury w ramach spotkań podróżniczych Stowarzyszenia Kiwi.
Marek Mikulski: Jak trafiłaś z Polski do Peru?
Karolina Kowalczyk: To była wymiana studencka. W Polsce są dwie uczelnie, które umożliwiają wyjazd na stypendium do Peru - Uniwersytet Jagielloński oraz Warszawski. Ja skorzystałam z możliwości tego krakowskiego. Uważam, że studia to najlepszy czas, by się rozwijać, uczyć się i podróżować, a jeśli uczelnia umożliwia taki wyjazd to grzechem byłoby z niego nie skorzystać. Przebywając na stypendium zajmowałam się zbieraniem materiałów do pracy magisterskiej, ale większość czasu głównie podróżowałam. Miałam możliwość nie tylko zwiedzić kraj, ale także poznać peruwiański system edukacji, który różni się znacząco od europejskiego. W Peru uczą się ci, którym naprawdę na tym zależy, a studia to prestiż, na który nie każdy może sobie pozwolić. Przede wszystkim, trzeba mieć na to pieniądze. Chyba, że naprawdę Ci zależy i udowadniasz to wynikami, wtedy można otrzymać stypendium, ale nadal trzeba trzymać wysoki poziom. Wszystko jest możliwe, jeśli bardzo tego pragniesz!
Prawdą czy mitem jest to, że w Peru olbrzymie bogactwo spotyka się na ulicy z gigantyczną biedą?
To niestety prawda i bardzo jaskrawo widać to na przykładzie Limy, o czym będę mówiła na spotkaniu podróżniczym Stowarzyszenia Kiwi. W stolicy Peru dzielnice bogactwa budowane dla turystów, europejskie i światowe, stykają się z terenami dotkniętymi ogromną biedą i dużą przestępczością. Nam Europejczykom nie mieści się w głowie taki obraz. Wszelki niedostatek utożsamiamy raczej z pokazywanymi w telewizji afrykańskimi wioskami, a tymczasem nędza i życie poniżej poziomu ludzkiej goności to problem, który dotyka dużą część państw świata.
Ta bieda wiąże się z nieszczęściem, patologią?
Kultura Ameryki Łacińskiej różni się znacznie od europejskiej. Tam pieniądz nie ma takiego znaczenia, ważniejsza jest natomiast rodzina i budowanie relacji międzyludzkich. Pomimo, że bieda obecna jest na każdym kroku, ludzie nie tracą swojej godności i chętnie podejmują się każdej pracy. Przez pół roku mojego pobytu w Peru nie widziałam ani jednego żebrzącego człowieka. Często natomiast widywałam matki z dziećmi przesiadujące na ulicy, które wychowywały swoje pociechy na ulicy, sprzedając wykonane przez siebie rękodzieła lub słodycze. W ogóle, cywilizacja ulicy tam jest niezwykle rozwinięta: sklepy, sklepiki, ruchome stragany na kółkach - wszystko w zasięgu ręki! Idziesz ulicą i nie musisz nawet wchodzić do baru, bo u przydrożnego sklepikarza możesz kupić całe śniadanie: kanapkę z awokado, tuż obok napój ziołowy emoliente, a do tego zamówić pyszny arroz con leche, czyli ryż na mleku. I to wszystko za mniej niż pięć złotych!
Sposób przetrwania turysty w starciu z komunikacją miejską Limy, w opisie na Twoim blogu, przypomina bardziej strategię wojenną niż zwykłe łapanie taksówki.
Trochę tak jest, ale ma to swój urok. Organizacja komunikacji miejskiej w Limie nie funkcjonuje tak, jak do tego przywykliśmy w Europie. Poruszanie się po stolicy Peru mnie się akurat podobało, ale rozumiem, że nie wszyscy mogą do tego podchodzić z takim entuzjazmem. Należy wiedzieć, że przystanki autobusowe są w Limie raczej kwestią umowną, tak jak i sama trasa autobusu. O kierunku przejazdu informują jedynie zdawkowe oznakowania pojazdów a także los cobradores, czyli osoby, które poprzez wykrzykiwanie nazw głównych ulic, informują o orientacyjnej trasie przejazdu combi. Po wejściu do busa warto poinformować cobradora gdzie chcemy wysiąść i poprosić go by dał nam znać, kiedy powinniśmy wysiąść. Innym powszechnie dostępnym środkiem transportu w Limie są taksówki, ale to odrębna historia. Zdradzę tylko, że do rozsądnego z nich korzystania przygotował mnie dopiero specjalny kurs, który odbyłam pierwszego dnia na uczelni. Więcej dowiecie się na spotkaniu.
A co to znaczy, że metro w Limie „podobno istnieje”?
Widzisz, byłam tam pół roku a jednak nigdy go nie widziałam. Gdy pytałam Peruwiańczyków jak tam się dostać, to również nie potrafili odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). Tam wszystko funkcjonuje na zasadzie pewnej nieformalnej umowy. Jak z autobusami, niby są i niby jeżdżą ale jaką trasą, kiedy i dokąd, o tym przekonasz się dopiero, gdy już wsiądziesz.
Jak Peruwiańczycy traktują Europejczyków?
Tu nie ma reguły. Jedni, widzą w nas chodzące worki pieniędzy, inni podchodzą do nas z ogromną ciekawością, chcą poznać nasz świat i kulturę. To też chyba trochę zależy od podejścia do innych – jeśli jesteś do ludzi pozytywnie nastawiony, to i oni będą cię traktować w podobny sposób.
A czułaś to, że jesteś biała, tam w Peru?
Tak, ewidentnie. Różnimy się praktycznie wszystkim: kolorem skóry, wzrostem, sposobem zachowania, akcentem, sposobem ubierania się. Europejczycy traktowani są tam trochę jak istoty z lepszego świata, do którego Peruwiańczycy chcieliby się przedostać. Łączy się to z całą społecznością bricheros, o której szerzej opowiem na spotkaniu.
Ale Ciebie nic złego nie spotkało mam nadzieję?
Przez całe pół roku nie spadł mi nawet włos z głowy, mimo, że sporo podróżowałam autostopem i praktycznie cały czas przebywałam poza domem. Przy zachowaniu podstawowych środków bezpieczeństwa i z odrobiną oleju w głowie możemy mieć pewność, że podczas podróży nie przydarzy nam się nic złego.
Poleciłabyś Poznaniakom wyprawę do Peru?
Oczywiście! Absolutnie każdy powienien kiedyś udać się do Ameryki Południowej i zobaczyć ten wyjątkowy ląd na własne oczy. Sama z chęcią tam wrócę, mam do Peru ogromny sentyment. Ta podróż nauczyła mnie patrzeć na świat nieco inaczej, wychodząc poza europejskie doświadczenie i postrzeganie. Każdemu życzę tak niezwykłej przygody.
Bloga prowadzisz razem z siostrą bliźniaczką, razem podróżujecie?
Staramy się podróżować razem jak najczęściej, ale specyfika naszych zajęć i organizacja czasu trochę nam to uniemożliwia. Dlatego najczęściej podróżujemy osobno, jednak zawsze, gdy któraś z duetu przebywa za granicą dłużej, na przykład podczas wymiany studenckiej, czy praktyk zagranicznych, to zawsze nawzajem się odwiedzamy. Tak było podczas mojego pobytu w Peru i w Hiszpanii, a także podczas wyjazdu mojej siostry do Francji. Dalesze plany podróżnicze? Końcem kwietnia lecimy we wspólną podróż po Skandynawii, a w czerwcu zaczynamy nasz miesięczny American Dream - zmykamy na miesiąc do Kalifornii. Zapraszam do śledzenia naszego fanpage na: www.facebook.com/twinsontour.eu, dzięki temy będziecie na bieżąco.
*Link do wydarzenia na FB: https://www.facebook.com/events/1294593270556996/
*Spotkanie w TROPS Akademickim Centrum Kultury zorganizowało stowarzyszenie „Kiwi”, którego patronem medialnym jest nasz portal.