PRAWDZIWYCH DETEKTYWÓW NIE SZUKAJ W TELEWIZJI
Czyli niepotrzebny był szum medialny wokół zaginięcia Ewy Tylman? – dopytałem. – Szum się przydał, bo pojawiły się żądania mieszkańców by poprawić i tak niezły monitoring miejski i przyspieszyć działanie policji. Przyjazd trzech żółtych aut terenowych z showmanem był już mniej potrzebny.
Detektyw – samo określenie bardziej kojarzy nam się z serialem, w którym dominują najnowsze technologie i spektakularne odkrycia. W Poznaniu nie opadły emocje na temat zaginięcia Ewy Tylman i działań byłego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Dużo szumu, bólu i opinii wygłaszanych na podstawie dowodów, które wcale dowodami nie są.
Detektyw telewizyjny
- Serial detektywistyczny, taki fabularyzowany to idealne środowisko dla Rutkowskiego. Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego biuro detektywistyczne prowadzące sprawę zaginięcia Ewy Tylman zdecydowało się zrobić to w sposób tak głośny i działający na emocjach. – Zaznacza prywatny detektyw Radosław K. poszukujący osób zaginionych.
- Są dwie drogi – zaznacza fachowiec. – Pierwsza z nich to akcja trwająca dosłownie kilkanaście godzin. Polega ona na przyjęciu sprawy i rzetelnej rozmowie z całą rodziną. Trzeba pozyskać zaufanie i znaleźć te informacje, które nie zostały wypowiedziane na głos. To jest zadanie dla doświadczonego śledczego i psychologa. Obserwujemy wtedy szczegóły. To czy ktoś patrzy nam w oczy, pociera swoje dłonie i czy jego zeznania rzeczywiście są spójne jest kluczowe. Tworzy się profil psychologiczny rodziny, środowiska i analizuje miejsce, w którym ostatnio przebywała osoba zaginiona. Dobry śledczy robi notatki i zapisuje godziny oraz detale, które pozornie nie mają związku ze sprawą – zaznacza Radosław K.
Pierwsze wrażenie
- Ważne by nic nie spieprzyć. Bo kolejna rozmowa zostaje już uzupełniona o niekoniecznie prawdziwą otoczkę i coraz trudniej osiągnąć zakładany cel – uzupełnia śledczy. Dobrze, a co z analizą miejsca, w którym osoba zaginiona była widziana ostatni raz? - Pytam. – Warto załatwić to inaczej. Jeśli był to pub to warto wysłać tam młodego detektywa albo panią detektyw. Z jednej strony kluczowa jest rozmowa z obsługą, tylko że taką trzeba przeprowadzić umiejętnie. Znam historię, że śledczy musiał pić i palić by uzyskać informacje. Wtedy udało się dowiedzieć czegoś, co miało realny wpływ na dalsze poszukiwania. W dzisiejszych czasach istotne jest też przeszukanie komputera osoby zaginionej, poczty elektronicznej, facebooka i innych mediów społecznościowych. To wymaga spostrzegawczości, nieźli są w tym też dziennikarze – z drwiną w głosie potwierdził były policjant, teraz detektyw na zlecenie.
Bez konferencji
- W moim odczuciu czynny śledczy powinien być anonimowy. Ludzie nie powinni wiedzieć jaką dokładnie ma profesję bo może stać się w pewnym zakresie rozpoznawalny, a to właśnie problem. – Czyli niepotrzebny był szum medialny wokół zaginięcia Ewy Tylman? - Dopytałem. – Szum się przydał, bo pojawiły się żądania mieszkańców by poprawić i tak niezły monitoring miejski i przyspieszyć działanie policji. Przyjazd trzech żółtych aut terenowych z showmanem był już mniej potrzebny. Śledczy nie zwołują codziennie konferencji prasowych i nie podają do publicznej wiadomości czegoś co na filmie jest ruchem w trawie o szarym kolorze, tym bardziej nie nazywają tego dowodem. Są dwie drogi. Jedną z nich obserwowaliśmy w ciągu ostatnich dni. Co się dzieje teraz? Dowiemy się tego z mediów? Niestety już nie, bo Rutkowski wyjechał i już nie jest to tak bardzo na topie. Brutalne ale prawdziwe – uzupełnił detektyw.
Z rozmowy dowiedziałem się, ze najpopularniejsze i najłatwiejsze do rozwiązania są sprawy zdrad małżeńskich. Anonimowo działający, dyskretny śledczy zrobi zdjęcie, czy film i rozpisze harmonogram dnia osoby podejrzanej. Niekiedy sprowokuje by sprawa wyszła na jaw. Nie wierzmy w bajki. Najwięcej informacji na temat zdrady czy zaginięcia posiada partner lub partnerka. Cała reszta to często tylko tło.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
NIE TYLKO EWA ZAGINĘŁA
