GWIAZDKA BEZ RODZINY?
Potraficie sobie wyobrazić, że wasz najlepszy przyjaciel albo brat, odwozi was do motelu daleko od domu i już nigdy więcej nie zobaczycie swojej rodziny? Czy może zgubiliście się w lesie lub potrąciło was auto, a nikt z rodziny was nie szuka? Te rzeczy przytrafiły się zwierzętom z poznańskiego schroniska.
Ziutek
Mam 15 lat. Nie powiem wam ja wyglądało moje życie przed wypadkiem. Właściwie to już nie pamiętam. A nawet jakbym pamiętał, to wolałbym zapomnieć. Fakty są takie, że potrącił mnie samochód, potem trafiłem tutaj. Schronisko nie jest jakąś rzeźnią, w której maltretują nas psychopaci i pozbywają się niechcianych zwierząt. Nasze schronisko jest czyste, zadbane. W boksach, w których żyjemy na co dzień, mamy posprzątane. Regularnie dostajemy jedzenie. Jest ciepło, teraz na zimę dostaliśmy nawet słomę do bud. Jest naprawdę ciepło.
Niedawno był u nas taki dziwny człowiek z długą brodą i śmieszną czapką. Dawał smaczne rzeczy. Mógłby przychodzić codziennie, albo zabrać mnie ze sobą. Z tych co tu byli jak mnie przywieźli, nie ma już nikogo. Jedni umarli, drudzy dostali nowy dom. Ja zawsze chciałem nowy dom. Nie mówię, że tu jest źle, czasem ktoś przyjdzie, pobawi się chwilę… ktoś. A ja nie chciałbym by był to ktoś. Niektórzy mówią, że jestem już za stary, że zżyłem się ze schroniskiem i mógłbym nie dać rady żyć w domu. Ja jednak czuję, że prawdziwy dom dodałby mi jeszcze energii. Pozwolił normalnie żyć…
Było strasznie ciężko patrzeć jak inni odchodzą do domów, jak znajdują miłość. Nawet jeśli potem wracali. Był taki labrador, nie pamiętam już imienia. Ten to miał szczęście. Wzięli go stąd, ale szybko wrócił. Opowiadał, że poszło o drobnostkę. Podczas zabawy chwycił dziecko za rękę, trochę za mocno. Był pewien, iż takie szczęście jak nowa rodzina już nigdy mu się nie trafi. Z łatką agresywnego rzadko dostaje się nowy dom. A jego wzięli i to znów rodzina z dziećmi. Cieszył się niesamowicie, ale tym razem też wrócił. Klapa, koniec, kicha. Był naprawdę załamany. Aż pewnego dnia przyszedł do niego doktor od głowy. Miał zbadać jego zachowanie i wyszło, że nasz kolega jest nie tylko całkiem nieagresywny, ale także dobrze ułożony, cokolwiek to znaczy. I w mig pojawiła się kolejna rodzina, która go przygarnęła. Rozumiecie jakie to szczęście? Trzy razy znajdować takie szczęście? Już chyba rok jest z tą nową rodziną i raczej nie wróci.
Mieszkam tu 11 lat. Nigdy nikogo nie ugryzłem, staram się być pozytywnie nastawiony do życia. Ale nie wierzę już, że uda mi się stąd wyjść. Oczywiście, kiedy ktoś przychodzi obejrzeć „co tu w schronisku macie”, kurtuazyjnie wychodzę, żeby się pokazać. Może już bardziej z chęci przekonania się, który z moich kolegów będzie miał to szczęście. Mnie nawet nikt nigdy nie wziął do tymczasowej adopcji…
Gucio
Pewnie Ziutek powiedział wam, że siedzi tu najdłużej. To nie prawda! Najdłużej siedzi tu Nutka. Jest młodsza od Ziutka ale siedzi o rok dłużej. Ziutek o niej nie mówi, bo jej się udało. Możecie nie wierzyć, ale znalazła dom tymczasowy, który chyba będzie jednak jej stałym domem. Polubiła się z tamtymi ludźmi. Oni bardzo o nią dbają, mimo, że jest bardzo schorowana. Mam nadzieję, że jej się uda. To pocieszające, iż nawet takie staruchy jak my mogą ostatecznie liczyć na szczęśliwe zakończenie… Ziutek jest trochę zazdrosny.
Nazywam się Gucio. Niedługo będę obchodził dziesięciolecie odsiadki. Żyję trzy lata dłużej niż tu mieszkam. Trafiłem tu tuż przed Bożym Narodzeniem w 2005 roku. Pan powiedział, że muszę chwilę poczekać pod bramą schroniska, sam zadzwonił dzwonkiem od bramy, wsiadł w samochód i odjechał. Myślałem, że to chwilowe, że miał coś naprawdę ważnego do zrobienia, że wróci… nigdy nie wrócił. Długo wierzyłem, iż to chwilowe. Bezpański pies, ja? O nie, nie! Ja mam pana, tylko chwilowo gdzieś wyjechał. Mówiłem innym. Tak mijał rok, dwa, pięć. Aż w końcu stałem się dla samego siebie całkowicie bezpańskim psem. Jestem trochę nieufny wobec nieznajomych, ale staram się nie warczeć, nie szczekać.
Z Ziutkiem łączy nas jedna rzecz. W przeciwieństwie do Nutki, przez całe nasze życie w schronisku nikt nas nie chciał. Przychodzili najróżniejsi, przyglądali się, obserwowali i zawsze znalazł się ten ładniejszy, ten lepiej wyglądający, młodszy… nie my. Wyobraźcie sobie, że wśród kotów w ogóle nie ma takiego problemu. Najdłużej przebywającego tu kota przyjęli rok temu! Nazywa się Kleofas, podobno bardzo lgnie do ludzi. I ogólnie nie jest tak, że ludzie nie biorą stąd psów. Rotacja jest bardzo duża, co chwila jakiś kolega, czy koleżanka znajduje dom, tylko my mamy chyba trochę mniej szczęścia. Zbliżają się kolejne święta, może tym razem i mnie ktoś przygarnie…
Figo
Chyba zamykam starą gwardię w tym schronisku. Nazywam się Figo mam 13 lat, trafiłem tu w 2006 roku. Nie będę was zanudzał tym jak tu trafiłem, z resztą jakie to ma znaczenie, prawda? Przecież liczy się to kim jestem dziś. A jestem bardzo przyjaznym psem, lubię ludzi, niestety ludzie mnie troszeczkę mniej.
Wiadomo, ludzie najbardziej to chcą szczeniaki. Bo ładne, bo można po swojemu wychować. Szczególnie latem serce ściska, to zawsze wysyp zwierząt w schronisku, więc takie szczeniaczki, czy kociaki, trafiają do domów tymczasowych. Tak, trochę jak Nutka. W ogóle bardzo dużo zwierząt zostaje już na zawsze w trakcie tych tymczasowych adopcji. Dlatego marzy mi się takie coś, żebym mógł pokazać… udowodnić, że warto mnie jeszcze wziąć, że jestem naprawdę dobrym psiakiem. Ale wiem też, że są psy o wiele bardziej potrzebujące adopcji. Jest z nami Rufik. Rufik jest sparaliżowany. Ludzie mówią, że trudno się nim opiekować, bo niestety załatwia się pod siebie. Co z tego, skoro jest przeuroczym psem! On z nas wszystkich z całą pewnością zasługuje na dom!
Nutka miała prawdziwe szczęście, jakaś Pani przejęła się jej historią i przygarnęła do swojego domu. Rzadko się to zdarza u nas psów. Koty, te to mają szczęście. Nawet starsze ludzie biorą. A my? Wielu ludzi boi się wziąć dorosłego psa, bo my mamy za sobą jakieś doświadczenia, jakichś poprzednich właścicieli. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że równocześnie jesteśmy już przyuczeni, wiemy, że załatwiać się to tylko na spacerze. Jesteśmy jak to mówią ludzie, ułożeni. Żaden szczeniak nie jest w stanie od razu być taki jakimi my już jesteśmy. Oczywiście, nie narzekam na schronisko, jest tu ciepło i jedzenie mamy. Od czasu, do czasu przyjdzie wolontariusz, by się pobawić. Ale brakuje mi takiej osoby, która byłaby ze mną na stałe. Takiej, którą mógłbym pokochać…
Schronisko
Psy oczywiście nie mówią, lecz słuchając ich historii trudno mi było przekazać na sucho fakty odczytywane z ich akt. Gdy przyjechałem do schroniska robić materiał dotyczący świąt w tym ośrodku, dowiedziałem się, że dla pracowników i mieszkańców nic się nie zmienia. Świąteczne dni wyglądają dokładnie tak samo jak wszystkie inne. Pomyślałem więc, iż warto napisać o tych mieszkańcach, którzy spędzili tu tych świąt najwięcej. Dzięki uprzejmości Pani Małgosi Lamperskiej poznałem i postanowiłem przekazać Państwu historię Ziutka, Gucia i Figa. Pośrednio poznali też Państwo Nutkę oraz Rufika.
Nie chodzi w tym materiale o to, by znalazł się ktoś, kto z litości weźmie wszystkie psy. Gdy się słucha o tych wszystkich małych, wielkich tragediach, które spotkały podopiecznych poznańskiego schroniska chce się je wszystkie zabrać od razu. I ja miałem taką myśl, którą podzieliłem się z Panią Małgosią.
- Pan sam chciałby zabrać wszystkie psy ze schroniska? – spytała Lamperska – To zupełnie bez sensu, skończyłby Pan jak Violetta Villas. A i psy nie miałyby z tego żadnej przyjemności. Tu nie chodzi o litość. My nie chcemy, by ktoś się litował nad tymi psami. Chcemy, by przyszła osoba przekonana o tym, że chce psa, którym będzie potrafiła się zająć. Nie musi zabierać wszystkich. Może wziąć jednego. Na początku jako adopcja tymczasowa. Tym psom nie jest potrzebna litość, im jest potrzebny przyjaciel, który będzie je kochał. – usłyszałem.
Żeby adoptować jednego z bohaterów tego materiału wystarczy przyjechać do schroniska, wypełnić ankietę adopcyjną, porozmawiać z pracownikiem zajmującym się adopcją. Później poznacie Państwo historię wybranego przez was psa, jeśli na coś choruje, można skonsultować się z weterynarzem. Na końcu, jeśli wasze intencje są szczere, po podpisaniu umowy adopcyjnej i symbolicznej opłacie Ziutek, Gucio lub Figo mogliby znaleźć upragniony dom.
*Link do strony schroniska, gdzie można poznać psy mieszkające w schronisku: http://schronisko.com/adopcje/psy/