POMAGANIE TO MÓJ NARKOTYK
Tija Grebieniow, inicjatorka akcji „Ej, odbudujmy Nepal”, opowie dziś w klubie TROPS Akademickie Centrum Kultury, dlaczego Nepalczycy nadal potrzebują naszej pomocy, jak wyglądał Nepal przed trzęsieniem ziemi w kwietniu oraz jaki jest dziś.
Marek Mikulski: Pierwszy raz do Nepalu pojechałaś tuż po maturze. Skąd u Ciebie takie zainteresowanie tym krajem?
Tija Grebieniow: To zabrzmi trochę jak amerykański sen, ale dostałam w prezencie możliwość wybrania dowolnego miejsca na świecie, do którego zabrałby mnie samolot. Z jednej strony to było super. Jednak z drugiej, decyzja, czy to ma być Ameryka Południowa, Azja, Afryka, może Grenlandia, Australia, Nowa Zelandia, przecież wszędzie jest pięknie! Ostatecznie, decyzję podjęłam w ten sposób, że zakręciłam globusem i wypadł Nepal. Można powiedzieć, iż los mnie tam zawiódł.
Nie byłaś jednak trochę rozczarowana? Nepal kojarzy się głównie z zimnem, a Ty świeżo po maturze mogłaś wybrać Majorkę, Karaiby, Jamajkę?
Właśnie, wszystkim Nepal kojarzy się z zimnem przez Everest. W Polsce panuje przekonanie, że tam przez cały rok pada śnieg. Tak naprawdę, w tym położeniu geograficznym normą jest dżungla, którą Nepal jest zresztą pokryty. Prawdziwą anomalią geograficzną są góry, z których słynie to państwo. Stojąc u podnóża gór można obserwować papugi siedzące na rosnących tam drzewach. Możesz zrywać mango, wszędzie dookoła biegają małpy. W nepalskich dżunglach żyją tygrysy, nosorożce. W zimę temperatura w Katmandu schodzi do -5 stopni, ale już w kwietniu zwykle są tam 42 stopniowe upały. To jest raczej ciepły kraj (śmiech).
Czym różni się dzisiejszy Nepal od tego sprzed trzęsienia ziemi w kwietniu?
Gdy pojechałam tam pierwszy raz zakochałam się w tym kraju. Po powrocie do Polski kombinowałam tylko jak tam wrócić. Wracałam osiem razy. Po trzęsieniu ziemi i zniszczeniach jakie tam nastąpiły zaczęłam wyczuwać w Polakach, którzy mieli tam pojechać obawę, że Nepal się zmienił, że będzie mniej przyjazny niż dotychczas, a na miejscu zastaną tylko zasypaną gruzami ziemię. Ja też obawiałam się, iż ludzie których znam przestaną być tak radośni jak wtedy, gdy ostatnim razem się zobaczyliśmy. Oczywiście, część miast się zmieniła, gdyż są w ruinie. Lecz Nepalczycy się nie łamią, nie ma tam szlochów i dramatu. Mieszkańcy tego kraju witają wolontariuszy z wielkimi uśmiechami na twarzach. Pierwsze co od nich usłyszysz to „Namaste, zrobimy Ci herbaty. Ziemia się zatrzęsła ale trudno, trzeba żyć dalej.”.
Nepalczycy bardzo różnią się od Polaków?
Przede wszystkim przeżywają każdy dzień. My jesteśmy bardzo zabiegani. Od rana w pracy, potem zabawa z dziećmi, kolacja i odhaczamy kolejny dzień, tylko żeby mieć go już z głowy. A tu chyba nie chodzi o to, by mieć kolejny dzień z głowy, bo to jest kolejny dzień mojego życia! Powinniśmy starać się przeżywać każdy swój dzień na maksa. Nepalczycy analizują dni, które przeżyli pod względem emocjonalnym. Dla nich nie liczy się, że udało się przetrwać kolejny dzień w robocie. Są ciekawi czy ich projekt przeszedł, albo przeżywają, że ekspedientka w sklepie była niezwykle miła. Oni bardziej przeżywają swoje życie, tak mi się wydaje. Podkreśleniem tego jest to, że Nepalczycy mają 54 festiwale by uczcić życie i śmierć. Wychodzą wtedy na ulicę i tańczą, bawią się wśród bliskich i obcych ludzi. To manifest „Żyjemy tu i teraz, jest pięknie, kolorowo, mamy naturę, bóstwa, muzykę, jest super!”. Oni z natury są radośni.
To takie proste zainicjować w Polsce akcję pomocy dla kraju, który znajduje się na drugim końcu świata?
Trzeba zacząć od tego, że ja w ogóle tej akcji nie planowałam. Obudził mnie telefon rano 25 kwietnia, dzwonił znajomy, chciał wiedzieć co u moich przyjaciół w Nepalu. W pierwszej chwili nie rozumiałam, dlaczego ktoś budzi mnie w Poznaniu z samego rana, zwłaszcza, że byłam po imprezie, by pytać o Nepalczyków. Oczywiście, szybko dzięki internetowi dowiedziałam się co się stało. Zaczęłam zbierać pieniądze po znajomych i rodzinie, żeby przelać je tym moim zaprzyjaźnionym nepalskim rodzinom. Potem, zaczęłam dostawać telefony od nieznajomych osób, które mówiły, że one też znają rodziny, którym pomagam. Telefonów było coraz więcej. W końcu zgłosił się do mnie chłopak z pomysłem wysyłki materiałów pomocowych. Zrobiliśmy kilka zbiórek. Udało się zebrać kilka ton namiotów, kurtek, kocy, opatrunków i tak dalej. Wszystko zaczęło się samo napędzać. Zalegalizowaliśmy nasze działania i podpięliśmy pod fundację. Czasem mam chwile kryzysu, kiedy jestem tym wszystkim wykończona, bo przecież do tego mam normalną pracę. Ale wtedy pojawia się nowa inicjatywa, nowy pomysł. Pomaganie to jest mój narkotyk.
A potrafiłabyś wyjaśnić Polakom, dlaczego akurat my, powinniśmy pomagać Nepalczykom?
Przede wszystkim powinniśmy im pomagać, bo to ludzie, tacy sami jak my! Różnią się od nas językiem, kolorem skóry, wyznaniem. Lecz tak jak my, mają problemy, boją się, kochają się, tęsknią, troszczą, głodują. Gdyby w Polsce stała się taka tragedia jak tam, my, życzylibyśmy sobie, by zjawił się ktoś, kto pomoże. To niesamowicie uśmiechnięty i bezinteresowny naród. Gdy zobaczyłam co dzięki naszej pomocy udało się tam zrobić, te uśmiechnięte buźki i oczka małych dzieci… po prostu serce rośnie! Czuję wewnątrz, w środku, że oni po prostu zasługują na naszą pomoc, zasługują by podać im dłoń.
Powiedz, jak przeciętny Kowalski może dziś pomóc Nepalczykom?
W tej chwili można wpłacać pieniądze na konto fundacji Kazimierza Nowaka. Można również kupić koszulkę cegiełkę lub gadżety. Jeśli przeciętny Kowalski okazałby się lekko szalony, to może pojechać do Nepalu na wolontariat. Ale jeśli ktoś nie chce uderzać kilofem w ścianę lub opiekować się dziećmi z sierocińca, to może przyjechać po prostu na trekking. To, że śpi się w hotelach, jeździ taksówkami, opłaci się przewodnika górskiego, to już jest duża pomoc. Dawanie im zajęcia, pracy, pozwala im zarobić, a to w tej chwili dla nich bardzo ważne.
Za czym najbardziej tęsknisz, gdy jesteś w Polsce a nie w ukochanym Nepalu?
Za ludźmi, kocham ludzi i oni mnie fascynują. Brakuje też muzyki, temperatury, zapachu, jedzenia… och tak, tamtejszego jedzenia bardzo mi brakuje. Brakuje widoków. Tych małp, które podkradają kukurydzę z talerzy (śmiech). Brakuje mi moich bliskich, bo o nich martwię się najbardziej!
*Spotkanie w TROPS Akademickim Centrum Kultury zorganizowało stowarzyszenie „Kiwi” dawniej „W drogę”, którego patronem medialnym jest nasz portal.
** By pomóc Nepalczykom wpłacać pieniądze możecie tej fundacji:
Fundacja im. Kazimierza Nowaka
ul. Starołęcka 18, 61-361 Poznań
NIP: 782-251-64-37
88109014760000000115223165
BZWBK XXIII O/Poznań
z dopiskiem NEPAL
Link do wydarzenia:
https://www.facebook.com/events/1215802921770155/
Link do akcji „Ej, odbudujmy Nepal:
https://www.facebook.com/ejodbudujmynepal/?fref=ts
Przeczytaj poprzedni artykuł!
KTOŚ NA MOŚCIE BIEGŁ W KIERUNKU TYLMAN? NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK? MILION ZŁOTYCH NAGRODY. NOWE INFORMACJE WS ZAGINIĘCIA
