PRZED JEZIOREM MALTAŃSKIM BYŁA TU ŁĄKA
Sztuczne ognie nad Maltą – były w roku 1990 zjawiskowym wydarzeniem. Kiedyś była tam łąka i zieleń, tańce i śpiew. Dziś woda i sport, a ludzie wspominają jeszcze cygańskie tabory.
Zastanawiam się, czy możliwe jest wyobrażenie sobie Poznania bez Jeziora Maltańskiego? Być może, bo jeśli założylibyśmy, że terenem rekreacyjnym są te nad urokliwą Cybiną, to mogłoby to wyglądać zjawiskowo i naturalnie. Zmrużmy oczy i przenieśmy się w świat daleki od ulicznych korków, zgiełku galerii handlowych i wyasfaltowanych brzegów sztucznego zbiornika wodnego.
Jak było
Jak podaje Poznański Ośrodek Sportu i Rekreacji - Na prawym brzegu Warty znajdowało się wiele pamiątek świadczących o dawnej politycznej i narodowej niezawisłości, takich jak Ostrów Tumski. Niedoceniany teren w dolinie Cybiny wyróżniał się urozmaiconym krajobrazem, pełnym kwitnących łąk, piaszczystych wzgórz, lasów, stawów i ogródków podmiejskich. Opodal Młyna Świętojańskiego rozciągała się Dolina Świętojańska, a dalej posiadłości Józefa Mycielskiego z parkiem, który stał się punktem docelowym wycieczek szkolnych – podają na swojej stronie urzędnicy. To jednak nie wszystko. Na brzegach przepływającej malowniczo rzeki Cybiny aktywnie działało Stowarzyszenie Gimnastyczne Sokół, a w miejscu dzisiejszego jeziora spędzano czas nader aktywnie. Witano wiosnę, tańczono i śpiewano. Było kolorowo i blisko natury.
Na tych terenach młodzież odbywała szkolenie okołowojskowe, które miało się przydać do walki z zaborcą. Kiedy nie było jeszcze jeziora, naturalne rejony nazywane od Kawalerów Maltańskich po prostu Maltą, były więc miejscem zabaw – tańca i śpiewu, a także sportu i wychowania patriotycznego. Sporo pozytywnych cech, jak na zwykłą łąkę nad rzeczką.
Nadchodzą zmiany
Po uzyskaniu niepodległości, w polskim mieście Poznań nie zapomniano o łąkach nad Cybiną. Rok 1919 stał pod znakiem obszernego projektu parku, autorstwa Adama Ballestaedta – Projekt był nowatorski i stworzony z rozmachem. Założenia obejmowały wybudowanie hal gimnastycznych, teatrów i domów wypoczynkowych. Miały powstać boiska i logiczna sieć dróżek spacerowych – podaje Kronika Miasta Poznania, poświęcona Malcie – Nie zapominajmy o charakterystyczne dacie 3 maja, kiedy rozpoczęto usypywanie Kopca Wolności. Okazało się, że naprawdę wiele osób chciało podzielić się garścią rodzimej ziemi, dzięki temu masyw uzyskał wysokość blisko 95 metrów – czytamy nieco dalej.
Z ambitnych planów wyszło niewiele. Stworzono tylko Kopiec. Pozostałych założeń nie zrealizowano ze względu na brak funduszy i konieczność walki o ekonomiczną stabilność całego państwa, w całym kraju szalał kryzys gospodarczy.
Warto nadmienić, że w okresie międzywojennym walczono o pomnik ku czci harcerzy poległych w walce o niepodległość. Minęło wiele czasu, nim przystąpiono do konkretnych prac W 1923 wkopano kamień węgielny pod budowę obelisku. Konkurs rozstrzygnięto w 1931 roku, a sam pomnik stanął dopiero w 1937 roku. Długo to trwało.
Kiedy kraj wychodził z kryzysu, podjęto kolejną próbę zmian w rejonie dzisiejszego jeziora. W 1930 roku kwestię zagospodarowania terenów przypomniał profesor Adam Wodziczko. Warto dodać, że w parku jego imienia, każdej wakacyjnej niedzieli korzystamy z dobrodziejstw targu śniadaniowego. Naukowiec podkreślił jasno – tereny zielone nad Cybiną powinny wejść w skład projektowanego Parku Narodowego – to zdanie można znaleźć w dokumentach ukazujących pracę Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania. Planu kolejny raz nie zrealizowano. Przeszkodą był oczywiście brak funduszy i nieprecyzyjnie uregulowane kwestie własności terenu. Możemy, nieco żartując, zasugerować, iż dzisiejsze inwestycje też borykają się z takimi problemami.
Czas mijał, a rekreacyjne tereny ulegały degradacji. Kopiec Wolności niszczał, a wizja inwestycji oddalała się wraz z przybliżającą się groźbą wojny. Wojenna pożoga, niosąca za sobą okupacyjną władzę, przyniosła w rejon łąk nad Cybiną robotników przymusowych. Kopiec Wolności został zniszczony.
Okupant i władza ludowa
Niemcy planowali osuszenie tych terenów i utworzenie w tym rejonie sztucznego zbiornika wodnego. Prace rękami przymusowych robotników postępowały, a obszerny wykop, otaczany był masywem ziemnym. Po zakończeniu działań wojennych, Miejska Rada Narodowa zadecydowała o kontynuacji rozpoczętych robót. Sama niecka była gotowa w 1952 roku i wtedy też uroczyście napełniono ją wodą. Na otwarcie przybyły tłumy, a pamiętający ten teren z czasów międzywojennych przecierali oczy ze zdumienia. Jezioro powstało. Miało powierzchnię 64 hektarów i maksymalną głębokość prawie czterech metrów. Tor regatowy miał długość ponad dwóch kilometrów, a były jeszcze kąpieliska.
Warto dodać, że patrząc z obecnej perspektywy, o wiele mniej było budynków okalających akwen. Wrażenie wielkości jeziora było po prostu odmienne od tego, które znamy dzisiaj.
Im dalej w las
Z czasem, akwen pod względem sportowym zaczął tracić na znaczeniu. Zachodni świat zmieniał normy i inwestował w infrastrukturę sportową, władza ludowa takich inwestycji nie brała zanadto pod uwagę. Tor niszczał, a pojawiały się jeszcze problemy z jakością wody. To nie był najlepszy czas dla sztucznego zbiornika wodnego, mieszczącego się w mieście, który powinien być wizytówką tegoż, a wcale nie był. Modernizację obiektu podjęto jednak w końcówce lat siedemdziesiątych, głównym architektem zmian był Klemens Mikuła. W środowisku związanym z zawodami sportowymi nad Maltą, krąży opowieść o rozróżnieniu toru wioślarskiego od kajakarskiego. Ci pierwsi zwykle pływają na dystansie dwóch kilometrów, drudzy zaś korzystają z odcinka kilometrowego. Okazało się, że na zwody kajakarskie zbudowano tor wioślarski. Takie czasy.
Były prezydent miasta, Wojciech Szczęsny - Kaczmarek, przebudowę jeziora nazywał największą samowolą budowlaną, bo zapomniano o pozwoleniu na budowę. Wiele z wydarzeń związanych ze zmianami nad jeziorem ma związek z pamiętnymi zawodami z roku 1990. Ogrom pracy, by odbyły się one w naszym mieście dołożył prezydent Andrzej Wituski, to właśnie Wituski odpowiedział federacji sportowej, że Poznań zorganizuje mistrzostwa świata w kajakarstwie. Decyzja zapadła w 1983 roku, kiedy nie było jeszcze przewidzianej do tego celu infrastruktury.
Zmiana władz i sztuczne ognie
Pamiętne zawody z 1990 roku zgromadziły w rejonie jeziora prawdziwe tłumy. Nowy kompleks sportowy, powiew nowych czasów i sport o randze światowej w Poznaniu. Podobno na otwarciu zawodów miał miejsce najpiękniejszy pokaz sztucznych ogni, jaki kiedykolwiek odbył się w naszym mieście.
Dziś Maltę szanujemy, znamy i lubimy. Poznań bez jeziora w mieście nie byłby tym samym miastem. Szanujmy okolice jeziora, odwdzięczy się widokiem, napełni spokojem i pozwoli na chwilę wytchnienia.
*Tekst pierwszy raz ukazała się we wrześniu 2015 roku, autor: Maciej Szefer
Przeczytaj poprzedni artykuł!
„JA TEŻ PROWADZIŁEM FIRMĘ, MAM SZACUNEK DLA MAŁYCH PRZEDSIĘBIORSTW!"
