ZŁOŚLIWOŚĆ KIEROWCÓW CZY BEZWZGLĘDNY REGULAMIN? WYSIADANIE POZA PRZYSTANKIEM
Tłoczna droga, pisząc wprost - korki. Przystanek, choć już go widać, wydaje się bardziej odległy niż zwykle. Pasażerowie wielokrotnie w takich przypadkach zwracają się do kierowcy autobusu słowami: „Proszę nas stąd wypuścić”. W odpowiedzi zwykle słyszą: „Nie, nie mogę, przepisy na to nie pozwalają.”
Zgodnie z regulaminem ZTM Poznań, pasażer powinien wsiadać do pojazdu i z niego wysiadać wyłącznie na przystankach komunikacyjnych. W szczególnie uzasadnionych przypadkach kierujący może umożliwić pasażerom opuszczenie pojazdu poza przystankami. Wówczas zarówno kierujący, jak i pasażerowie zobowiązani są do zachowania maksymalnej ostrożności.
Sytuacja z Dębca
- Te szczególnie uzasadnione przypadki to nieprzewidziane zdarzenia komunikacyjne: kolizje, zderzenia, wykolejenia, awarie, itp. Prowadzący pojazd informuje Centralę Nadzoru Ruchu, która niejako przejmuje stery i zawiadamia w razie konieczności służby techniczne i służby miejskie. Oczywiście pasażerowie nie mogą pozostać uwięzieni w pojeździe. Opuszczają go, jeśli to konieczne pod nadzorem i w asyście służb miejskich. Wszystkim zaleca się wzmożoną czujność przy opuszczaniu pojazdu - informuje Iwona Gajdzińska, rzecznik prasowy MPK.
W pozostałych przypadkach teoretycznie kierowca, który chce przestrzegać regulaminu, nie może wypuścić pasażerów przed przystankiem, chociażby był on zlokalizowany dosłownie kilka metrów dalej. Podobne zdarzenia mają miejsce przy pętli na Dębcu, opowiada o nich nasza czytelniczka Kamila. - Na pętli Dębiec, gdy zamknięty jest przejazd dla pociągu towarowego, co może trwać nawet kilkanaście minut, a czasem i godzinę, autobus stoi tuż przed pętlą, ale pasażerowie nie mogą liczyć na wypuszczenie. Podobno kierowcom grożą za to jakieś koszmarne konsekwencje - zastanawia się.
Kierowca reaguje zależnie od okoliczności
Czy kierowcę faktycznie spotkałaby kara lub upomnienie? Iwona Gajdzińska przyznaje, że nie słyszała o takim przypadku. - Życie pisze różne scenariusze i trudno sobie wiele sytuacji wyobrazić i wszystko przewidzieć. Kierowca reaguje zależnie od okoliczności, podchodzi w ludzki sposób do każdej sytuacji - wyjaśnia rzecznik MPK. Nie inaczej jest w przypadku przedstawionej sytuacji na Dębcu. - Oczywiście w świetle przepisów, pasażerowie opuszczają pojazd tylko na przystankach. Tak jest i też w tym konkretnym przypadku. Kierowca nie może zezwolić pasażerom na opuszczenie pojazdu między przystankami - informuje Gajdzińska.
- Kierowca tłumaczy, że nie wolno i już. Chociaż niektórzy wypuszczają. Ostatnio czekałam chyba siedem minut, w sumie ten autobus mógłby nawet podjechać „pod prąd”, nie było żadnego ruchu. Jak wracałam, to kierowca w innym miejscu ominął kolejkę do przejazdu. Jak dla mnie, to czysta złośliwość z tym niewypuszczaniem. To są ci sami kierowcy, którzy w deszczu sprzed nosa odjeżdżają, a następny kurs za dwie godziny - uważa pasażerka Kamila.
Złośliwość czy po prostu wykonywanie swoich obowiązków?
Pasażerowie w pojeździe, wysoce prawdopodobne, że spóźnieni, zdenerwowani, znajdujący się w okolicznościach sprzyjających do wybuchu złości. A cierpią kierowcy. Albo przestrzeganie regulaminu, albo narażenie się osobom tkwiącym w pojeździe. Na nic zdaje się powoływanie na przepisy. Pasażerowie często na tego typu argumenty są głusi. Przypomina to nieco sprawę związaną z możliwością wpuszczania rowerów do pojazdów MPK. Tu też decyzje podejmuje osoba prowadząca pojazd. To ona ocenia ewentualne zagrożenia i bierze odpowiedzialność za to co wydarzy się w autobusie.
Przedstawiciele Związków Zawodowych MPK dostrzegają jak wielokrotnie w niekomfortowej sytuacji znajdują się kierowcy komunikacji publicznej. W konkretnym „rowerowym przypadku”, pozwalają oni wejść takim osobom do pojazdu, na własną odpowiedzialność. W przypadku zaś, gdy odmówią, składane są na nich liczne skargi. Tak źle i tak niedobrze.
Czas to pieniądz, ale regulamin jest regulaminem
- Ja wiem, że bezpieczeństwo jest bardzo ważne, ale chciałabym, aby egzekutorzy tych przepisów pomyśleli, jak czują się ściśnięci w tłoku pasażerowie, dla których przystanek oddalony zaledwie o kilka metrów, wydaje się ze względu na korki, nieosiągalnym celem - przekonuje Malwina, mieszkanka Nowego Miasta.
Trudno dziwić się pasażerom, którzy zapewne nie korzystają z komunikacji miejskiej w celach przejażdżkowo- rekreacyjnych, tylko mają konkretny cel podróży. W końcu nikt nie lubi się spóźniać i rzadko kto może sobie na to pozwolić. Nie bez przyczyny mawia się, iż czas to pieniądz.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
CENTRUM ZARZĄDZANIA KRYZYSOWEGO NIE POWIADOMIŁO O BURZY. DLACZEGO?
