MIASTO POZNAJ OKOLICE - ŚREM (CZĘŚĆ II)
Piękny, słoneczny, ostatni dzień maja. Wprost wymarzona pogoda na spacer. Więc my postanowiliśmy przespacerować się z Poznania do Śremu. Niemal 50 kilometrowa trasa pełna była boćków, występowały też węże, nie brakowało maków a zdarzali się także piloci!
TUTAJ I CZĘŚĆ REPORTAŻU Z PODRÓŻY
Marsz! Marsz! Nie ma Cię!
Choć zagubienie się ma na ogół minusy, my wyłapaliśmy także kilka plusów. Przede wszystkim Radzewice, to piękna położona tuż nad Wartą wieś. Moglibyśmy zatem złorzeczyć na twórców internetowych map, że nas oszukali, że padliśmy ofiarą międzynarodowego spisku interaktywnych mapowników. W końcu można by się zwrócić do węży z ZUS o odszkodowanie za straty poniesione przez niezaplanowane uprowadzenie przez istoty poza ziemskie.
Jednak gdybyśmy się nie zgubili, nigdy nie odkrylibyśmy, że pod Radzewicami mieszka jeleń Daniel, który rozpaczliwie poszukuje poroża! Jest na tyle zdesperowany, że przybija do drzew ogłoszenia. Podobno proponuje za poroże najwyższe ceny. Jakich to czasów dożyliśmy, że nawet zwierzęta kopytne z braku zasobów leśnych rozpoczynają handel z ludźmi! Co będzie następne? Biedronki oferujące dobre ceny za czerwone płaszcze przeciwdeszczowe w czarne kropki? Dokąd zmierza ten szalony świat? Obudź się Polsko! Obudź się Europo i ty Trumpie! W jakiej kondycji muszą być podpoznańskie jelenie (szczególnie Daniel), skoro błagają o poroże używane? A przecież poroże powinno należeć do nich z natury! Nie idźcie tą drogą Ludwiku Dorn, Sabo, jeleniu Danielu i Europo a nawet Świecie! Cesarzowi co cesarskie, Bogu co boskie a Naturze co naturalne!
Koniec manifestu ekologicznego, bo oto dotarliśmy do Czmonica. Dziwnej małej wioski, gdzie straszy stary, zapomniany przez mieszkańców, a już na pewno przez administrację, przystanek PKS. Jest tam również, wyglądający na świeżo postawiony, kościółek. Dosłownie naprzeciwko siedziby Fundacji Dom Na Skale i znajdującego się w budowie Domu Wspólnoty Sióstr Uczennic Krzyża. Wspominam o tym nie bez powodu. Choć kościółek i droga do niego wydają się świeże, to już o terenie przylegającym do świątyni nie można tego powiedzieć. Ściślej rzecz ujmując, kościół otoczony jest niszczejącymi grobami z XIX wieku. Mam nadzieję, że w niedługim czasie ktoś zajmie się odnowieniem tych wspaniałych zabytków z zapałem równym temu, który towarzyszył we wstawianiu w tym miejscu świątyni katolickiej.
Marsz! Marsz! Z całych sił!
Ach Orkowo, przecudnie znaleźć się w tym magicznym miejscu. Każdy fan RPG wie, że doświadczenie najlepiej zdobywać na orkach. Tu jak przystało na wieś najpopularniejszych potworów w świecie fantastyki, rozciągają się wielkie pola, na których toczyły się zapewne epickie bitwy w czasach, gdy jeszcze ziemia była płaska i chodziły po niej smoki.
Na szczęście dla tych czarcich pomiotów, żaden z nich nie odważył się zadrzeć z naszą drużyną. Bezpiecznie przeszliśmy przez ich legowisko i może na szczęście, bo nie wzięliśmy na wyprawę żadnego maga, który by nas uzdrawiał w trakcie walki.
Wybaczcie ten gikowski wtręt ale to już 36 kilometrów. Nogi bolą a wyobraźnia zaczyna płatać figle i podsuwać zwariowane pomysły. A co jeśli udałoby się zorganizować w Orkowie największy na świecie festiwal LARP? Dla niewtajemniczony, LARP to zabawa w której ludzie stają się pionkami w grze. Na miejscu wydarzenia gracze zjawiają się w przebraniach i walczą tak jak postacie z gier. Czy można wyśnić sobie do tego lepsze miejsce niż Orkowo? Kto z Was nie chciałby się zmierzyć z niepokonanymi bestiami z Orcktown? Ludzie z całego świata zjeżdżaliby się do małej wioski pod Poznaniem.
A właściwie pod Śremem. Bo nasza radość z dotarcia do Orkowa w mniejszym stopniu wynikała z chęci spotkania oślizgłych, zielonoskórych, spoconych troglodytów, a bardziej z faktu, iż do celu zostało niecałe 11 km. Drogę tę pokonywaliśmy zachwyceni okolicznościami przyrody. Nasze piękne białe bociany bardzo upodobały sobie okolice Zbrudzewa. Na całej trasie widywaliśmy je często ale dopiero w tej miejscowości tak blisko. Zmienia to całkowicie wydźwięk hasała „Białe Rataje”. Jeśli autorom tego hasła i mu podobnych jak „Biały Poznań”, „Biała Polska”, „Biała Europa”, chodziłoby o zapełnienie naszego kontynentu bocianami, przez tworzenie specjalnie przystosowanych miejsc na gniazda, to ja jestem za!
Marsz! Marsz! Nie bój się!
Nareszcie w Śremie! Niemal 47 kilometrów, plus odległość, którą pokonaliśmy błądząc do Radzewic. Nogi mamy jak z ołowiu, ciężko się skupić a tu tyle piękna! Śrem powitał nas w nietypowy sposób. Pomnikami upamiętniającymi Żydów pochowanych na nieistniejących już cmentarzach żydowskich.
Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia z mostu im. 23 stycznia. Rozciąga się z niego fantastyczny widok na promenadę nadwarciańską. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Śremie koniecznie musicie zajść na ten most i rzucić okiem na Wartę! Jedno z najstarszych miast w Polsce obfituje w zabytki, których nam z wyczerpania oraz niewyobrażalnego zmęczenia nie udało się zwiedzić.
Myśleliśmy już tylko o wygodnym pociągu wprost do Poznania. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że stacja kolejowa owszem istnieje ale od dawna jest nieczynna! Popadliśmy w lekką panikę. Jak tu się teraz dostać do domu? Na nasze szczęście odkryliśmy, że choć przystanki PKS są stare i opuszczone to same pekaesy do opuszczonych wcale nie należą. Można powiedzieć, iż w Śremie są nawet oblegane!
Tak opuściliśmy śremską krainę. Lecz powrócimy tu, bo to piękne warte odwiedzenia miasto!
Koniec