MIASTO POZNAJ OKOLICE - ROGALIN
Mordor, nacjonalistyczny wybawca narodu, biały Chrystus, i przepiękny kościółek w Rogalinku. Piesza wycieczka może dać wiele radości szczególnie, gdy przemierza się 22 kilometry!
Nacjonalizm, w górę ręce kto jest z nami!
Naszą opowieść rozpoczynamy w samym sercu poznańskiego Dębca. To tu, przy skrzyżowaniu Czechosłowackiej z 28 czerwca 1956r., stoi „Mordor”. Jego charakterystyczna wieża, niestety bez piekielnego oka, góruje nad dzielnicą. Ów „Mordor”, to oczywiście kościół Świętej Trójcy. Jego historia sięga 1936 roku! Podczas wojny Niemcy przekształcili kościół w składowisko torfu, później żywności. W 1945 budynek znów stał się świątynią, poświęcony 8 grudnia przez kardynała Augusta Hlonda. Swoją, iście tolkienowską, wieżę kościół zawdzięcza inżynierowi Aleksandrowi Holasowi. Dobudowano ją w 1992 roku. Nie wiadomo, czy pan Aleksander czytał „Władcę Pierścieni”, gdy projektował swoje dzieło.
Czy Dębiec można nazwać pogrążoną w mroku, jałową krainą, gdzie złowroga cisza przerywana jest jedynie marszowym krokiem orkowych oddziałów, a ziemią wstrząsają kroki gigantycznych troli? Byłby to obrazek mocno przerysowany. Dębiec ma swoje ciemne strony lecz potwory i czarnoksiężnicy nie mają z nimi nic wspólnego. W tej dziwnej krainie rozkwita coś o wiele mroczniejszego od wszystkich złych magicznych mocy. Ta dzielnica jest zagłębiem poznańskiego nacjonalizmu. Idąc ulicą Czechosłowacką (tą samą przy której stoi „Mordor”… znaczy kościół), można poczuć się oblężonym przez celtyckie krzyże, skrótowce Obozu Narodowo-Radykalnego i… Romana Dmowskiego.
Autor takich słów jak „Gdybyśmy byli podobni do dzisiejszych Włoch, gdybyśmy mieli taką organizację jak faszyzm, gdybyśmy wreszcie mieli Mussoliniego, największego niewątpliwie człowieka w dzisiejszej Europie, niczego więcej nie byłoby nam potrzeba” lub „Gdyby Polska nie miałaby tylu Żydów, nigdy by nie było rozbiorów” jest dla młodzieży tamtego rejonu „Wyzwolicielem Polski”. Pytanie brzmi tylko od czego wyzwalać chciał Dmowski ojczyznę i z kim tego wyzwolenia pragnął dokonać. Nie sądzę bowiem, by młodzi chłopcy z Dębca pragnęli, by o ich wyzwolenie w dzisiejszej Polsce zabiegał Putin.
Ironią losu można nazwać fakt, że patron, którego na sztandary wznoszą dzieci z ONR potępiał ich poprzedników za głupotę. Mimo upływu lat i zmiany pokoleniowej, nie wyleczyli się ze swej największej przywary, czym szkodzą nie tylko sprawie Obozu Narodowego, ale sprawie polskiej w ogóle!
Warta grzechu warta
O Wiśle mówi się, że jest królową polskich rzek. Z resztą, rok 2017 jest przez polski sejm ogłoszony rokiem tejże właśnie królowej. Nie da się jej odmówić panowania nad naszym krajem. Lecz jeśli Wisła to królowa, Warta musi być księżniczką. Jaka jest różnica między królową a księżniczką, wie każda dziewczynka. Nikt nie chce być starą, wredną i ponoszącą odpowiedzialność za swe czyny królową. Dziewczynki pragną być młodymi, pięknymi, bogatymi i nie związanymi żadną odpowiedzialnością królewnami. Taka jest właśnie Warta!
Gdy ogląda się te naszą księżniczkę z mostu Dębińskiego, nie można nie westchnąć z zachwytu. Wrażenie jest jeszcze większe jeśli dosłownie przed chwilą wyszło się ze wspaniałego lasku dębińskiego. Wypełniony jeziorkami oraz przepięknymi drzewami użytek ekologiczny, jest wspaniałą odskocznią od obskurnej zabudowy Dębca. To miejsce, w którym dosłownie czeka się na pojawienie majestatycznych elfów, które dadzą odpór orkom z Mordoru.
Komu obce są rozkosze wynikające z obserwacji przyrody, a kocha muzykę chóralną, polecam prawobrzeże naszej rzeki. Idąc na południe od mostu Dębińskiego przy ulicy Starołęckiej 88 znajduje się dom, w którym urodził się Stefan Stuligrosz. Każdy wielbiciel „Poznańskich Słowików” wie, iż to właśnie Stuligrosz, muzyk i pedagog, był założycielem znanego chłopięco-męskiego chóru.
Będziemy się jednak trzymać pięknej Warty, której byliśmy wierni idąc na południe ku Rogalinkowi. Po drodze musieliśmy minąć Czapury. Miejscowość w której do tego stopnia nic się nie działo, że z budynku pod nazwą „Czas zabawy” zaczęły dosłownie uciekać literki.
Nasza rzeka nie dała o sobie zapomnieć. Każdemu kto wjeżdża do wsi Wiórek od strony Poznania proponuje mały przystanek pod znakiem z jej nazwą. Przepiękne widoki zapierają dech w piersiach. Nasza królewna tu właśnie w Wiórku prezentuje się przecudownie!
Choć muszę przyznać, że nie do końca rozumiemy z Martą lokalną sztukę. Kilka metrów za znakiem wjazdowym znaleźliśmy dziwną rzeźbę. Niby kamień z welonem i przywiązanym doń słonecznikiem. Czy to groźba, żart, powitanie? Zostawiam Was z tym samych.
Rogalinek
„Biali patrioci”, to hasło wita wraz z Chrystusem przybitym do krzyża gości w Rogalinku. W sumie, cały południowy szlak od Dębca naznaczony jest śladami nacjonalistów. Razi mnie to niesamowicie. Prawie tak jak zbitka słów „White patriots” godło mojego kraju i ukrzyżowany Jezus w tle.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Jesteśmy w Polsce, gdzie urzędowym językiem jest polski. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, wszak jest to związane nieodłącznie z naszą kulturą. Dlaczego więc biali, polscy patrioci stosują komunikat w języku angielskim? Czyżby Rogalinek zamieszkiwali anglojęzyczni imigranci nie pojmujący polskiej mowy?
Polskie godło połączone z krzyżem celtyckim, to obraza naszego kraju sama przez się. Dość powiedzieć, że krzyżem tym posługiwali się nazistowscy kolaboranci z Francji i Holandii. Młodzi ludzie pewnie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo krzywdzą nasze godło łącząc je na jednym obrazku z tym plugawym neonazistowskim znakiem.
Na to wszystko dokłada się jeszcze Jezus. Z pochodzenia Żyd, urodzony i wychowany na bliskim wschodzie, założyciel religii głoszącej bezwzględną miłość do bliźnich. To wszystko składa się na prosty wniosek, iż na wlepkach pseudokiboli zamiast słów „White patriots” powinien znaleźć się napis „Dumb idiots”. Wtedy symbolika i miejsce całkowicie się zgadza!
To co naprawdę zasługuje na uwagę w Rogalinku, to drewniany kościółek z przełomu XVII i XVIII wieku. Kryty gontem, jednonawowy, ozdobiony wieżyczką o kształcie barokowym. Świątynia jest zabezpieczona pięcioma zastrzałami drewnianymi, a obok niej wznosi się drewniana dzwonnica z 1893 roku.
Dodatkową atrakcją jest leżący przed kościołem głaz narzutowy wydobyty z dna Warty pod Rogalinkiem w 1916 roku. Ów kamień spełnia rolę pomnika poświęconego pamięci parafian poległych w I i II wojnie światowej oraz ofiar zamęczonych w obozach koncentracyjnych.
Teren przykościelny pełni tutaj rolę cmentarza. Stojąc przy kościele stoi się właściwie w samym centrum nekropolii. Groby można napotkać właściwie wszędzie. Kilka z nich umiejscowionych jest dosłownie przy ścianie kościoła. Nadaje to temu i tak już niezwykłemu miejscu nutkę grozy. Wyobraźcie sobie, jest ciemna, głęboka noc. Stoicie samotnie u drzwi małego drewnianego kościółka a wokół Was tylko groby. To jest materiał na pierwszy dobry horror w historii polskiej kinematografii (nie licząc komedii romantycznych z Karolakiem).
Koniec części 1, ciąg dalszy w niedzielę 28.05.2017