TOMASZ PIĄTEK: ANTONI MACIEREWICZ JEST O WIELE POTĘŻNIEJSZYM CZŁOWIEKIEM, NIŻ ZWYKŁO SIĘ SĄDZIĆ.
Czy Antoni Macierewicz jest szpiegiem GRU? Czy Jarosław Kaczyński chce się pozbyć ministra MON i czy powstanie kontynuacja książki odsłaniającej sekrety jednego z najbardziej wpływowych polityków w obecnym rządzie? Specjalnie dla naszego portalu na wszystkie te pytania odpowiada autor książki „Macierewicz i jego tajemnice”*.
Marek Mikulski: Książkę zaczyna Pan mocnym stwierdzeniem, że Macierewicz nigdy nie powinien zostać Ministrem Obrony Narodowej.
Tomasz Piątek: Czy to jest mocne stwierdzenie? Z tym, że Antoni Macierewicz nie powinien być szefem MON, zgadza się cała opozycja i połowa partii rządzącej.
Połowa obecnie rządzącej partii, tak Panu się wydaje?
Nie wydaje mi się – jestem tego raczej pewien. Z różnych źródeł docierają do mnie informacje, że nawet Pani premier byłaby szczęśliwa, gdyby mogła się go pozbyć. Jarosław Kaczyński też czuje się z nim co najmniej niekomfortowo.
To dlaczego Macierewicz wciąż jest ministrem, skoro nawet sam Kaczyński go tam nie chce?
Być może dlatego, że Antoni Macierewicz jest o wiele potężniejszym człowiekiem, niż zwykło się sądzić. Ma bardzo rozbudowaną sieć zagranicznych kontaktów. Zawsze sprawiał wrażenie polityka z polskiego zaścianka - tymczasem jest światowcem, choć swoimi międzynarodowymi kontaktami się nie chwali.
Ale skoro tak łatwo znaleźć te powiązania, wchodząc chociażby na stronę KRS…
Czy łatwo? Moja książka opiera się głównie na powszechnie dostępnych źródłach – ale jest efektem 18 miesięcznego śledztwa. To wiele godzin spędzonych w internecie, w bibliotece narodowej, w sądowych archiwach. Książka zawiera kilkaset przypisów i innych odniesień do źródeł. Większość z tych źródeł – choć nie zawsze łatwo je znaleźć – faktycznie jest dostępna w sieci. I bardzo dobrze! Dzięki temu każdy może się przekonać, że to, co napisałem, jest prawdą. Okazuje się, iż Antoni Macierewicz ma wiele niebezpiecznych powiązań z Kremlem.
Jakim cudem w takim razie polskie służby specjalne dopuściły Macierewicza do największych tajemnic naszego kraju?
Być może jest tak potężny lub sprawny, że żadne służby nie umieją mu przeszkodzić. Służby za czasów PO, według moich informatorów, zajmowały się Macierewiczem. Podobno był nawet śledzony, ale potrafił się urwać tym, którzy go śledzili. Co nie musi oczywiście oznaczać, że przeszedł jakieś szkolenie szpiegowskie. Mógł się tego nauczyć, gdy działał w podziemiu antykomunistycznym.
Jeśli chodzi o służby obecnej władzy, to te cywilne, podlegające Mariuszowi Kamińskiemu, na pewno interesują się Macierewiczem. Ja na ich miejscu bardzo bym się interesował. Nie wiem natomiast, jakie formy przybiera obecne zainteresowanie. Więc unikajmy hipotez, mówmy o faktach.
Mówiąc o faktach, czy w kontaktach polityka takiego jak szef MON z bardzo bogatymi ludźmi jest coś złego?
Pyta Pan o Roberta Jerzego Luśnię? To co go obciąża, to nie posiadanie pieniędzy. Luśnia jest byłym płatnym konfidentem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Jego oficerem prowadzącym w SB był Józef Nadworski. Człowiek posiadający liczne kontakty z GRU, sowieckim wywiadem wojskowym. Ten funkcjonariusz służby bezpieczeństwa przez lata na różne sposoby - służbowe i biznesowe - współpracował z Markiem Zielińskim, głównym szpiegiem GRU w Polsce. Zieliński z Nadworskim wspólnie rozpracowywali Ruch Młodej Polski, podziemną organizację, w której Luśnia działał jako konfident. Nadworski sam przyznaje, iż poznał Zielińskiego z oficerem GRU, który zwerbował tego drugiego.
Ale jaki to ma związek z Macierewiczem?
Po pierwsze Pan Luśnia, po drugie – niejaki Pan Cieszewski… ale po kolei: Zieliński był najważniejszym szpiegiem GRU w Polsce. Jego raporty trafiały prosto na biurko biura politycznego komunistycznej partii Związku Radzieckiego, czyli najwyższego gremium, które rządziło w imperium sowieckim. W 1993 roku został aresztowany przez Urząd Ochrony Państwa, już w wolnej Polsce za szpiegostwo. Mniej, więcej w tym samym czasie aresztowano Nadworskiego. Nadworski przyznaje, że w śledztwie Zieliński obciążał go, wskazując go jako członka siatki rosyjskiego wywiadu… Podsumowując, Nadworski siedzi po uszy we współpracy z GRU. Równocześnie jest oficerem prowadzącym Roberta Jerzego Luśnie - esbeckiego konfidenta, który dziwnym trafem przez 30 lat jest politycznym i biznesowym współpracownikiem Antoniego Macierewicza. Co ciekawe, Nadworski z ramienia SB opiekował się również Krzysztofem Cieszewskim, dziś Chrisem Cieszewskim. Kolejnym bliskim współpracownikiem szefa MON, który jako specjalista w komisji smoleńskiej dowodził, iż brzoza nie mogła urwać skrzydła Tupolewa. Luśni i Cieszewskiego bronił przed sądem lustracyjnym ten sam adwokat Andrzej Lew-Mirski – zaufany prawnik Antoniego Macierewicza. Obecnie ten prawnik współpracuje z Ministerstwem Obrony Narodowej. Z pieniędzy podatników 120 tysięcy złotych rocznie jest przeznaczanych na wynagrodzenie dla tego pana.
To brzmi co najmniej niepokojąco.
Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że Pan Luśnia niedługo po upadku komunizmu w Polsce w tajemniczy sposób stał się bardzo zamożnym człowiekiem. W to wzbogacenie zamieszany był niejaki David Bogatin. Aferzysta z organizacji przestępczej Siemiona Mogilewicza - wielkiego gangstera i finansisty, współpracującego z GRU.
Czy Antoni Macierewicz może się przyjaźnić z milionerem? Może. Ale czy Minister Obrony Narodowej powinien utrzymywać kontakty z kimś takim jak Pan Luśnia? Któremu udowodniono współpracę z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Którego oficer prowadzący miał ścisłe powiązania z sowieckim wywiadem? Raczej nie. A przynajmniej Macierewicz powinien nam wyjaśnić, dlaczego utrzymuje kontakty z kimś takim jak Luśnia. Minister jednak nic nie wyjaśnia. Kryje się jedynie za plecami kolejnych współpracowników.
Czy Antoni Macierewicz oskarżył Pana o zniesławienie?
Nie. Szef MON złożył doniesienie do prokuratury zarzucając mi czyny o charakterze terrorystycznym – że niby za pomocą groźby lub przemocy chciałem wpłynąć na funkcjonariusza państwowego… Nie mogłem zastosować wobec ministra przemocy, bo nigdy go nie spotkałem. Przemocy słownej też nie stosowałem w mojej książce, ani gróźb. Każdy może się o tym przekonać, gdy ją przeczyta. Dziennikarza opisującego fakty Macierewicz potraktował jak terrorystę. O tym, że złożono doniesienie do prokuratury, dowiedziałem się z mediów. Prokuratura nie raczyła mnie powiadomić o pozwie. Jednak natychmiast poinformowała o tym Polską Agencję Prasową. Wniosek jest oczywisty: chodzi o to, by przestraszyć wszystkich, którzy chcieliby badać sprawę kremlowskich powiązań Antoniego Macierewicza. Przekaz jest jasny: jeśli zajmiecie się tą sprawą, możecie stanąć przed wojskowym wymiarem sprawiedliwości.
Dla niektórych osób może to brzmieć, jak rozmowa o współpracy polskiego ministra z rosyjskim wywiadem wojskowym.
Nie wiem, czy to jest współpraca. Wolę nie stawiać hipotez, tylko mówić o faktach. Fakty są takie, że powiązań Macierewicza z rosyjskim wywiadem i międzynarodowym gangsterem-finansistą Mogilewiczem jest bardzo dużo. I jest bardzo mało prawdopodobne, by tego rodzaju układ był całkowicie przypadkowy. Dodatkowo, szef MON zamiast wytłumaczyć się z tych powiązań - grozi. A jego ludzie kłamią.
Na jednej z infografik w książce można znaleźć powiązania między Putinem, Mogilewiczem i obecnie rządzącą partią. Czy Pana zdaniem PiS współpracuje z Kremlem?
Na tej mapie wszystko jest dokładnie wyjaśnione. Ona pokazuje tylko – i aż - że Prawo i Sprawiedliwość odniosło korzyści z tak zwanej „afery taśmowej”. W książce wykazuję, iż firmy i ludzie związani z restauracjami, w których podsłuchiwano polityków, mają powiązania z Mogilewiczem albo z tzw. mafią sołncewską. Jest to najpotężniejsza rosyjska organizacja przestępcza, która znajduje się pod specjalną opieką Mogilewicza. Wszystko wskazuje, że to właśnie Mogilewicz jest odpowiedzialny za nagrania kompromitujące PO. Prawo i Sprawiedliwość niewątpliwie na tym skorzystała. Niektórzy ludzie związani z partią rządzącą, jak pisze Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”, do pewnego stopnia mogli świadomie uczestniczyć w wykorzystaniu tych podsłuchów. Ale czy ci ludzie wiedzieli, że korzystają z pomocy rosyjskiego wywiadu? Tego nie wiem. Gdyby nie wiedzieli, to znaczyłoby, iż są mało rozgarnięci. To oczywiście też jest możliwe – ale czy w tym przypadku prawdopodobne?
Czy Pana książka powstała z zemsty, z nienawiści do Antoniego Macierewicza?
Zemsty za co? Osobiście go nie poznałem. Nigdy mi nic nie zrobił. Nigdy się nim specjalnie nie interesowałem. Uznawałem go za barwną postać polskiej polityki, ale znałem ciekawsze tematy. Przynajmniej tak myślałem do listopada 2015 roku. Książka powstała, bo nie mogłem zrozumieć, jak to się stało, że Ministrem Obrony Narodowej został ktoś taki jak Macierewicz. Przecież to polityk znany z niszczenia tego czego dotknie, mało przewidywalny, obdarzony małym zaufaniem nawet w środowiskach prawicowych. Przecież to właśnie on bardzo przyczynił się do upadku prawicowego rządu Jana Olszewskiego. Więc jak to jest, że prawica – wbrew swoim obietnicom wyborczym – mianuje takiego człowieka na tak ważne stanowisko? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – pomyślałem. A może za Macierewiczem stoi jakiś oligarcha, który finansuje jego karierę, zapewnia mu poparcie, zaplecze… Postanowiłem zbadać historię szefa MON od strony biznesowej, a nie tej powszechnie znanej, politycznej. Dzięki temu udało mi się odkryć niektóre z jego tajemnic. Podkreślam: niektóre. Moja książka nie nazywa się „Macierewicz i jego wszystkie tajemnice”. Gdybym chciał odkryć wszystkie, musiał bym poświęcić temu o wiele więcej czasu, a książka byłaby co najmniej trzy razy grubsza.
Czyli to już pewne, że będzie następna część?
Będzie nowa, dłuższa książka. Wątki opisane w pierwszej zostaną rozszerzone. Napiszę też o innych zaskakujących powiązaniach Antoniego Macierewicza. W pierwszej skupiłem się na tym, o czym dotąd nie pisano - o powiązaniach Macierewicza z Mogilewiczem. Najlepszą metodą na ocenienie mojej pracy jest przeczytanie książki. Wielu oceniających tego nie robi. Prorządowi dziennikarze Witold Gadowski i Wojciech Wybranowski opublikowali na jej temat wyssane z palca wymysły… Zachęcam również do sprawdzania przypisów, odniesień do źródeł. Te źródła w większości są publicznie dostępne. W książce znajdziecie linki do stron. Sami możecie sprawdzić, czy mówię prawdę. Sami możecie zinterpretować informacje, które podaję. Książkę „Macierewicz i jego tajemnice” można potraktować jako internetowy przewodnik po układzie Macierewicz-Mogilewicz. Trzymając książkę w jednej ręce, a tableta w drugiej, możecie krok po kroku wszystko sprawdzić. Zachęcam!
Po lekturze Pana książki wiele osób zadawało sobie pytanie, czy Antoni Macierwicz może być agentem GRU??
Nie wiem. Wiem, że minister ma wiele bliskich, istotnych, nieraz wieloletnich związków z ludźmi, którzy ze swej strony mają takie powiązania z GRU, Kremlem i Putinem. Ktoś, kto ma takie kontakty i nie chce się z tego wytłumaczyć nie powinien być Ministrem Obrony Narodowej. Pewna osoba, która przez wiele lat współpracowała z Macierewiczem w podziemiu antykomunistycznym, stawia dziś ciekawą hipotezę. Według niej, do omotania Macierewicza mogło dojść przy użyciu cudzej flagi – flagi z paskami i gwiazdami. To by znaczyło, że Rosjanie przyszli do Macierewicza jako Amerykanie, że przysłali do niego swoich amerykańskich agentów. Czy tak rzeczywiście było? Dziś tego nie wiemy. Mam nadzieję, że w następnej książce uda mi się odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli nadal w Polsce będzie można swobodnie wydawać książki. Bo jak widać, zaraz możemy mieć sądy podporządkowane jednej partii, partii rządzącej. One będą mogły zakazać publikacji, skazywać dziennikarzy. Być może na to liczy Macierewicz, stawiając mi absurdalne, ale bardzo groźne zarzuty o charakterze terrorystycznym. Podkreślam jednak: nawet teraz – gdy Pan minister może liczyć na to, że rząd zagwarantuje mu posłuszeństwo sądu – Antoni Macierewicz nie odważył się oskarżyć mnie o kłamstwo czy zniesławienie.
*Tu przeczytasz naszą recenzję książki Tomasza Piątka: http://www.miastopoznaj.pl/blogi/kultura/5815-macierewicz-szpiegiem-gru-1