M. GRZEŚ: NIE MAM HOPLA NA PUNKCIE OGRODU ZOOLOGICZNEGO
Jeżeli ktoś mnie informuje o jakichś rzeczach, które mogą wywoływać wątpliwości, to wymaga to sprawdzenia. Ja jako radny mam obowiązek zadać pytanie, a ponieważ pytam, to tych pytań jest coraz więcej – mówi w rozmowie z nami radny Michał Grześ. Na ostatniej sesji rady miasta wpłynęły kolejne trzy interpelacje w sprawie funkcjonowania poznańskiego ogrodu zoologicznego.
Jedna z nich dotyczy imprezy „Dreamnight at the ZOO – Wieczór marzeń w ZOO” - dla dzieci niepełnosprawnych i przewlekle chorych oraz ich rodzin i przyjaciół. - Jej celem jest pokazanie dzieciom Ogrodu Zoologicznego o nietypowej porze – wieczorem. Ta specjalna akcja, organizowana jest przez ogrody zoologiczne w bardzo wielu krajach całego świata. Zapoczątkowana została w 1996 roku przez Ogród Zoologiczny w Rotterdamie. Wieczór ten spełnia, choć w niewielkim stopniu, marzenia chorych dzieci związane z chęcią bliższego poznania egzotycznych zwierząt. Jest to impreza organizowana przez większość ogrodów zoologicznych nie tylko w Europie, w pierwszy piątek czerwca. W tym roku ten dzień przypadł 10 czerwca – wyjaśnia wiceprzewodniczący rady miasta Michał Grześ.
Taka impreza odbyła się we wszystkich znaczących polskich ogrodach zoologicznych. Na stronie naszego ogrodu takiej informacji zabrakło, choć w latach ubiegłych także i u nas organizowano taki dzień. - Jeżeli niepełnosprawni zadają mi pytanie czy ta impreza się odbyła, bo oni nie wiedzieli, to kieruję takie pytanie w drodze interpelacji. Jeżeli impreza się nie odbyła, to proszę panią dyrektor, żeby w następnych latach jednak do niej wrócić. Dzieciaki już się do tego przyzwyczaiły – przekonuje radny Prawa i Sprawiedliwości. - Zastanawia mnie czy niepełnosprawni mieszkańcy Poznania nie są już mile widziani w zoo? Czy dlatego, że trzeba im poświęcić więcej czasu, a może dlatego, że nie zawsze są fotogeniczni, a może dlatego, że zwiedzający niepełnosprawni nie pasują do wizerunku zoo, w którym najważniejsza jest pani dyrektor? - pyta w swojej interpelacji.
Pozostałe interpelacje z ostatniej sesji rady miasta dotyczą odpowiedzi na kolejne pismo mieszkańca, który zadaje pytania zdenerwowany jakością odpowiedzi na poprzednie interpelacje radnego Grzesia oraz sprawy „nieudolnej firmy ochroniarskiej, Policji nie zajmującej się tym czym powinna i bezprawnego karania zwiedzających poznańskie zoo”.
Radni pogłębili konflikt w zoo?
- W zoo jest konflikt i on jest dosyć szeroki – tłumaczy wiceprzewodniczący rady miasta. - Pani dyrektor pierwszy konkurs na stanowisko dyrektora przegrała, wówczas tę funkcję objął dyrektor Niweliński. Następnie grupa pracowników atakowała pana dyrektora, często posługując się kłamstwami. Na tej zasadzie pan dyrektor zrezygnował, a do następnego konkursu już nikt poważny nie przystąpił z racji tego, że wiadomo było, jak on się skończy – komentuje M. Grześ. - W tej chwili trzynastu członków Solidarności jest za panią dyrektor, z kolei związki zgromadzone w OPZZ raczej za nią nie przepadają. To jest około pięćdziesięciu pracowników – zaznacza.
Radny zwraca uwagę na fakt, że kolejny konflikt sprowokowali przedstawiciele rady miasta. - Przekazali pani dyrektor pół miliona na nagrody, które ma według własnego uznania przekazywać pracowników. Z odpowiedzi, którą otrzymałem wynika, że rekordzista za pierwsze trzy miesiące otrzymał ponad sześć tysięcy złotych nagrody. To prowadzi do tego, że już nawet pracownicy- zwolennicy pani dyrektor, biją się na stołówce, bo jeden dostał większą nagrodę, drugi mniejszą. Nie był to zatem najlepszy pomysł radnych – przekonuje. - Myślę, że gdyby te pieniądze były przeznaczone na podwyżki dla pracowników, to byłoby zupełnie inaczej – stwierdza.
Jak wyjaśnia radny Michał Grześ, część spraw, o które pyta w swoich interpelacjach, to są rzeczy, o które związki zapytać albo nie mogą, albo kiedy piszą do pani dyrektor, ona im nie odpowiada. - Od początku byłem sceptyczny co do powierzenia funkcji dyrektora osobie, która na ogrodach zoologicznych się nie zna, bo nie miała dotąd takiego doświadczenia, więc uznano, że jestem jedynym radnym, który może ich reprezentować w zadawaniu pytań. Radnemu wypada, żeby pani dyrektor odpowiedziała – mówi w rozmowie z nami. - Część z nich to pytania, które ci ludzie mogliby spokojnie zadać pani dyrektor, gdyby ta zechciała odpowiadać. Pojawiają się jednak też pytania od ludzi, którzy czytają moje interpelacje i nie mogą zgodzić się na pojawiające się na nie odpowiedzi – dodaje M. Grześ.
„Ta sytuacja zaczyna mi trochę przypominać początki mojej walki z dyrektorem ZTM”
- Pierwsze moje interpelacje polegały w ogóle na tym, że pan prezydent nie odpowiadał mi osobiście, tylko dołączał listy pani dyrektor. Nie wiedziałem nawet jakie jest zdanie pana prezydenta. Teraz w ostatnich odpowiedziach są to przepisywane listy, stąd też np. był problem z fakturami za usługi weterynaryjne – wspomina radny Grześ. - Według mojej wiedzy sporo z nich zostało pominiętych w odpowiedzi, w związku z tym napisałem, że pan prezydent odpisuje bez sprawdzenia. Pan prezydent twierdził, że sprawdzał, a efekt tego jest taki, że z tego co się orientuję, pani dyrektor wyrzuciła dyscyplinarnie jedną z księgowych i utajniła wszystkie faktury w ogrodzie zoologicznym. Ja natomiast czekam na odpowiedź czy taka to faktycznie miało miejsce – wyjaśnia radny.
- Ta sytuacja zaczyna mi trochę przypominać początki mojej walki z dyrektorem Zarządu Transportu Miejskiego, kiedy również dostawałem nieprawdziwe odpowiedzi na interpelacje. Wówczas wszyscy radni byli dyrektorem zachwyceni a po iluś latach okazało się, że miałem rację – wspomina Michał Grześ. - Powracając do tematu zoo, chciałbym oczywiście, żeby pani dyrektor dogadała się ze swoimi pracownikami i żeby jedynym argumentem dyskusji nie były zwolnienia dyscyplinarne – uzupełnia.
„Na końcu boję się, że wyjdę na osobę, która ma jakiegoś hopla na punkcie pani dyrektor albo ogrodu zoologicznego”
- Pytania faktycznie zadają pracownicy, którzy nie mogą uzyskać odpowiedzi od pani dyrektor, ludzie, którzy być może kiedyś pracowali w ogrodzie zoologicznym i ci, którzy interesują się ogrodem zoologicznym oraz nie mogą zgodzić się z odpowiedziami na interpelację. Także część dyrektorów polskich ogrodów zoologicznych zaniepokojonych tym co się dzieje w Poznaniu zadaje mi pytania – wyjaśnia radny.
- Jeżeli ktoś mnie informuje o jakichś rzeczach, które mogą wywoływać wątpliwości, to wymaga to sprawdzenia. Ja jako radny mam obowiązek zadać pytanie, a ponieważ pytam, to tych pytań jest coraz więcej – uzasadnia wiceprzewodniczący rady miasta. - Na końcu boję się, że wyjdę na osobę, która ma jakiegoś hopla na punkcie pani dyrektor albo ogrodu zoologicznego, ale jeżeli padają konkretne pytania, to moim obowiązkiem, jeżeli nie znam odpowiedzi, jest je zadać w drodze interpelacji – podsumowuje radny Grześ.