DR OSSOWSKI: MEDIA PUBLICZNE POWINNY DBAĆ O ZACHOWANIE PLURALIZMU
Rok temu mieliśmy w TVP redaktora Lisa, który miał w drugim programie audycję w prime timie. Ale mieliśmy też redaktora Pospieszalskiego, który miał audycję w gorszym kanale, bo w TVP Info i w godzinie późniejszej. Był więc w mediach publicznych publicysta liberalny i konserwatywny. Natomiast teraz Pospieszalski ma audycję w TVP 1 w prime timie, czyli jeszcze lepszy kanał, a Lisa nie ma w ogóle. To jest właśnie dla mnie taki obrazowy przejaw tej „dobrej zmiany na gorsze” - mówi w rozmowie z nami dr Szymon Ossowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Sebastian Borkowski: Czy z Pana perspektywy obecna wymiana kadr w telewizji publicznej jest czymś co na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku lat było też tak widoczne?
Dr Szymon Ossowski*: Ostatnio mój student pisał pracę licencjacką na temat polityzacji mediów publicznych w Polsce. Ponieważ wpływ polityków na media, przede wszystkim te publiczne, najlepiej oddaje to pojęcie. Przy okazji spojrzałem też wstecz i sprawdziłem jak to wcześniej wyglądało. Zawsze politycy chcieli mieć wpływ na media, czy to publiczne czy też prywatne. Przez ostatnie 25 lat rządząca opcja zawsze próbowała w jakiś sposób wpłynąć na media publiczne, chociażby poprzez swoich członków w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. W końcu są tam członkowie powoływani przez Sejm, Senat czy prezydenta.
Skala tego zjawiska jaką obserwujemy teraz nigdy nie miała miejsca. Zazwyczaj zmieniały się władze, osoby na stanowiskach kierowniczych, a dziennikarze przechodzi na przykład z TVP 1 do TVP Polonia, pewne nazwiska były odsuwane w cień a nie inne wychodziły na pierwszy plan. Natomiast jak widzimy dzisiaj listę zwalnianych czy odchodzących dziennikarzy to są tam osoby, które pracowały często kilkanaście lat.
Czyli przetrwały kilka zmian władzy.
Między rokiem 1994 a 2015 było kilkunastu prezesów Telewizji Polskiej. I wielu z tych dziennikarzy ten okres przetrwała. Teraz ta zmiana jest dużo bardziej głęboka, nie dotyczy tylko stanowisk kierowniczych, ale po prostu konkretnych osób, dziennikarzy. To jest moim zdaniem pewien regres. Przez ostatnie lata staraliśmy się budować model profesjonalnych mediów publicznych. David Hallin i Paolo Mancini w książce „Systemy medialne” wymieniają cztery modele zarządzania mediami publicznymi w tym model profesjonalny BBC. I myśmy próbowali przez te wszystkie lata do tego dążyć, mniej lub bardziej skutecznie.
Nawet rozpoczęcie głównego serwisu informacyjnego TVP czyli „Wiadomości” nawiązuje do tego jak to wygląda w BBC.
Proszę tylko zobaczyć, że nowa władza TVP zmieniła Pałac Kultury na Zamek. Jak wpisuje się w google „Warszawa” to zdecydowana większość obrazków to jest Pałac Kultury. I dlatego symbolem stolicy jest niestety właśnie on. Zamiana ta jest po prostu śmieszna.
Ale wracając do pytania – pierwszy istotny moim zdaniem przełom nastąpił w roku 2005 i to też zrobiła partia Prawo i Sprawiedliwość, która zaraz po wyborach parlamentarnych uchwaliła nową ustawę. Wcześniej zachowywana była ciągłość, kadencyjność. Były sytuacje zdrowsze, kiedy to wpływ na media publiczne większy miała opozycja niż większość rządząca. To oczywiście również nie było dobre, gdyż media publiczne powinny przede wszystkim dbać o zachowanie pluralizmu i pewnego obiektywizmu, ale znacznie lepsze niż dzisiaj. A w 2005 roku dzięki ustawie zmieniono liczbę członków KRRiTV z 9 do 5 co doprowadziło też do jej całkowitej wymiany. To był taki pierwszy sygnał. Po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich w 2010 roku koalicja PO-PSL mogła dokonać zmian w mediach publicznych i oczywiście to zrobiła. Teraz mamy kolejny odcinek tego „serialu”.
To jak teraz inaczej można było dokonać takiej zmiany?
W sposób bardziej cywilizowany. KRRiTV do końca marca musi złożyć sprawozdanie. Jeżeli Sejm i Senat odrzucą, a prezydent nie przyjmie to automatycznie dochodzi do jej rozwiązania. Moim zdaniem PiS powinien poczekać, uznać, że poprzednie media źle funkcjonowały, że KRRiTV nie spełniała swojej funkcji. To byłoby zgodne z obowiązującymi regułami.
Inna rzecz, że nie rozumiem takiej chęci wpływu na media publiczne. Politykom wydaje się, że jak będą je mieli to wygrają wybory. Dlaczego w takim razie teraz PO je przegrała, a w 2010 wygrał je kandydat PO Bronisław Komorowski? Jego słynna debata z Jarosławem Kaczyńskim, która odbyła się w studiu Telewizji Polskiej nie należy do najlepszych przykładów za sprawą dziennikarki TVP. Do dzisiaj mówi się o pytaniu obecnej posłanki, a wtedy właśnie dziennikarki pani Lichockiej, które trwało prawie dwie minuty i które było doskonałym przykładem pytania z tezą, co krytykowali publicznie pozostali współprowadzący. Media publiczne stawały wówczas po stronie Prawa i Sprawiedliwości, ale wygrał przeciwnik.
Oglądał Pan ostatnio któreś z wydań „Wiadomości”? Jak można ocenić zmianę programu?
Na pierwszy rzut oka widać, że wydłużył się czas newsa. Kilka lat temu robiliśmy takie badania porównawcze Polski i kilkunastu innych państw. Już wtedy okazało się, że w naszym kraju jest to około 140 sekund i było to jedno z najdłuższych w Europie. A teraz, w nowej formule, są one jeszcze dłuższe. Warsztatowo widać, że są w redakcji dziennikarze, którzy przeszli z telewizji TRWAM czy TV Republika. Tam był właśnie taki model. Ale jak widać po wynikach oglądalności „Wiadomości”, które mocno spadły, to nie jest najtrafniejsze rozwiązanie. Nawet jeżeli przyjmiemy, że część osób nie ogląda z powodów, nazwijmy to, politycznych, to może po prostu stały się one nudniejsze?
Jeżeli chodzi o wpływ polityków na media, to jest jeszcze jedna rzecz o której rzadko się mówi, czyli reklamy Spółki Skarbu Państwa. Zniknęły chociażby z Newsweeka czy Polityki, pojawiły się w W Sieci czy Do Rzeczy.
W demokratycznych społeczeństwie politycy mają bardzo ograniczony wpływ na media prywatne, ale ten wątek finansowy o którym pan mówi, to jeden z tych wyjątków. Politycy nie zamkną redakcji, ale rzeczywiście swoimi decyzjami decydują, że np. PGNiG czy Orlen nie będzie wykupywał reklam. I to też się działo wcześniej. Tak być oczywiście nie powinno, ale było, jest i będzie. Taka rzeczywistość.
A jeżeli chodzi zmiany w mediach publicznych, dotknęły one również oddziały regionalne. Czemu to ma służyć?
To nadal są media publiczne i w ich przejęciu chodzi o to samo co w tych ogólnokrajowych. Dodatkowo trzeba zwrócić uwagę, że np. telewizja regionalna ma trochę inną grupę po odbiorców, bo w większym stopniu są to mieszkańcy mniejszych miasteczek czy wsi.
Podsumowując, jakie mają być media publiczne?
Wcześniej próbowano iść w kierunku BBC z lepszym lub gorszym skutkiem. Teraz cofamy się do modelu rządowego, który w Europie Zachodniej praktycznie już nie istnieje. Chciałbym tutaj sparafrazować prof. Jadwigę Staniszkis, która powiedziała, że dla demokracji potrzebny jest mit Trybunału Konstytucyjnego i jego niezależności. I może potrzebny jest też taki mit niezależności mediów publicznych. Te konkursy, kadencyjność – to zapewniało minimum występowania różnych poglądów, pluralizmu, lepszy dobór kadr.
Rok temu mieliśmy w TVP redaktora Lisa, który miał w drugim programie audycję w prime timie. Ale mieliśmy też redaktora Pospieszalskiego, który miał audycję w gorszym kanale, bo w TVP Info i w godzinie późniejszej. Był więc w mediach publicznych publicysta liberalny i konserwatywny. Można powiedzieć, że red. Lis był uprzywilejowany bo miał lepszy czas antenowy. Natomiast teraz Pospieszalski ma audycję w TVP 1 w prime timie, czyli jeszcze lepszy kanał, a Lisa nie ma w ogóle. To jest właśnie dla mnie taki obrazowy przejaw tej „dobrej zmiany na gorsze”.
----------------
*Dr Szymon Ossowski – adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W swojej pracy naukowej zajmuje się m.in. relacjami na linii media – polityka, w szczególności procesami mediatyzacji polityki i polityzacji mediów.