M.LISIECKA-PAWEŁCZAK: „DUŻO OSÓB CHCE, ABY W POLSCE TRWAŁA EWOLUCJA, A NIE ABY ROZPOCZĘŁA SIĘ REWOLUCJA"
Mija rok od ostatnich wyborów samorządowych. O pracy w Radzie Miasta, Poznaniu nastawionym na młodych i zaangażowaniu w propagowanie historii miasta i regionu opowiedziała nam Maria Lisiecka-Pawełczak, radna Miasta Poznania.
Marta Poprawa: Jak Pani podsumuje już prawie rok pracy w roli radnej?
Maria Lisiecka-Pawełczak: Pracuje mi się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Przez ten rok wiele się w moim życiu zmieniło, zarówno w osobistym jak i zawodowo- społecznym. Miałam pewne utrudnienia, ponieważ wybory były rok temu w listopadzie, a kampania przypadła na ostatni trymestr ciąży. Ale dałam radę (śmiech). Trzy tygodnie po porodzie brałam już udział w komisjach. Było dużo zamieszania ale teraz się już to wszystko uspokoiło. Spodziewałam się, że na samych sesjach dyskusje będą bardziej konstruktywne i wiążące. Okazało się, że sesja to właściwie dyskusja pomiędzy klubami, członkami, gdzie dochodziło do personalnych rozgrywek. Na szczęście praca w samych komisjach jest bardzo konstruktywna, można się wypowiedzieć, dużo zrobić, dużo się dowiedzieć. Na spotkania przychodzą prezydenci, dyrektorzy wydziałów i dzięki temu od razu można wiele informacji uzyskać.
A sprawy, które są Pani najbliższe?
Działam w Komisji Rodziny, która pracuje teraz nad opieka żłobkową czy bonami opiekuńczo- wychowawczymi, które są teraz takim trendem, nad którym będziemy dyskutować coraz więcej. Temat ten przewija się już w mediach, tym bardziej, ze jest zielone światło w tej sprawie ze strony rządu. Kolejna Komisja, w której działałam to Komisja Bezpieczeństwa pracująca m.in. nad tym, aby mama z wózkiem mogła bezpiecznie podróżować komunikacją czy przejść przez ulicę. To są tematy bardzo mi bliskie i staram się, pracy w tych komisjach w stu procentach. Od nowego roku będę chciała poszerzyć swoją działalność, widzę siebie w Komisji Kultury i Nauki. Dostrzegam już te elementy, w których mogę się spełniać. Jak na razie jest dobrze i idzie to wszystko w dobrym kierunku.
Niedawno ukończyła Pani studia tu w Poznaniu. Czy Poznań umiejętnie zachęca absolwentów uczelni do pozostania w mieście, czy możliwości, które oferuje są wystarczające?
Jestem poznanianką, tu ukończyłam studia i nie mam potrzeby zmiany miejsca zamieszkania. Ale faktycznie bardzo wielu studentów jest spoza Poznania i Wielkopolski. Dla absolwentów niestety zbyt mało obszerna jest propozycja miasta dotycząca mieszkań. To jest ciężki temat i bardzo szeroki, można by było wiele rzeczy tu zrobić. Jeśli chodzi o możliwość życia w Poznaniu oscylującą wokół potrzeb młodych ludzi, nie tylko absolwentów, to jest bardzo dobra oferta żłobkowa. Nie ma kolejek, prawie każde dziecko dostaje się teraz do żłobka bez problemu. Rozwiązaniem, za którym na pewno będę optować jest bon opiekuńczo- wychowawczy. Polega to na tym, ze tę kwotę, która jest przeznaczona na dofinansowanie dziecka w żłobku, rodzic będzie mógł spożytkować tak, jak będzie chciał. Czy to zostanie spożytkowane na żłobek czy dla opiekunki, to już będzie wybór rodzica.
No tak, nie każdy rodzic chce posłać swoje dziecko do żłobka.
Tak. Nikt nie przeprowadził w Poznaniu do tej pory badań mówiących o potrzebach młodych rodzin. Nikt nie zbadał, co rodzice wybierali by w takiej sytuacji. Jest to tez dobre rozwiązanie dla rodzin 3+. Jeśli matka jest w domu bo wychowuje roczne dziecko i pojawi się kolejne, to siłą rzeczy ta kobieta i tak pozostanie w domu. Uważam, że żłobki w Poznaniu są na bardzo wysokim poziomie ale bon wychowawczy jest propozycją, nad która należałoby się pochylić i dopracować ją. To jest bardzo dobra opcja dla młodych rodzin mieszkających w Poznaniu. Dla mnie osobiście żłobek nie jest idealną propozycją. Będę w lutym wracać do pracy zawodowej, dojeżdżam 80 km w jedna stronę i dla mnie żłobek nie do końca byłby dobrym rozwiązaniem. Nie mam stałych godzin pracy i trudno mi byłoby ja dostosować do godzin otwarcia żłobka.
Ciężko jest pogodzić opiekę nad dzieckiem z praca w Radzie Miasta?
Nie mam z tym problemu. Staram się tak zrobić, aby te komisje, w których działam odbywały się po południu. Musiałam jednak zrezygnować z Komisji Bezpieczeństwa. Odbywa się ona wcześnie i trwa zazwyczaj dość długo i nie mogłam tu małej przywozić. A na Komisje Rodziny z dzieckiem jak najbardziej mogę przyjść. Można to połączyć, z pracą zawodową też. Jest to tylko kwestia dobrej organizacji.
Wybory do Parlamentu za nami. Jak Pani uważa, dobry wynik PO w Poznaniu oznacza, ze poznaniacy nie chcą zmiany, o którą tak bardzo walczy PiS?
Poznań jest specyficzny pod kątem ostatnich wyborów parlamentarnych. Wynik ten oznacza, że poznaniacy są blisko z PO i utożsamiają się z jej programem i maja świadomość tego, że ostatnie osiem lat pod rządami Platformy to dobre lata i mają nadzieję na to ,że Platforma dalej będzie realizowała swój plan. Teraz to będzie trochę utrudnione. Jestem przedstawicielką poznańskiej PO i widzę, że dużo osób chce, aby w Polsce trwała ewolucja, a nie, aby rozpoczęła się rewolucja. Przykładowo- PiS chciałby zlikwidować gimnazja. Ja uważam, ze należy je modernizować. Mieszkańcy Poznania maja tego świadomość, ze nie należy drastycznie zmieniać sytuacji, która jest , tylko usprawniać takim programem, jaki ma Platforma.
Czyli wniosek jest taki, ze PO nie powinna zmodernizować swojego zamysłu, programu tylko go kontynuować?
Jak najbardziej. W wielu kwestiach programowych biorąc pod uwagę to, jak PO podchodzi do m.in. wolnego rynku , edukacji jest dobrze. Poznań jest najlepszym przykładem na to, ze można iść do przodu i realizacja programu przynosi efekt. Obecnie występuje dysonans pod względem piarowego wydźwięku Platformy, to jak PO przedstawia się mediom i jak media przedstawiają PO. Ja bym jednak od tego odeszła bowiem najważniejsza jest wizja Platformy, a ta jest głęboko zakorzeniona w członkach i każdy wie dobrze co ma robić i jak ma to robić. Dobrze by było gdyby wybory wewnątrz Platformy odbyły się jak najszybciej. My tutaj w Poznaniu też musimy wybrać swojego szefa. To była dość specyficzna sytuacja. W Poznaniu braliśmy udział w wyborach bez przywódcy. Było to dość ciężkie.
Jeździ Pani konno. Traktuje to Pani czysto rekreacyjnie czy może myślała Pani kiedyś o tym na poważnie?
Zawsze to była dla mnie forma rekreacji i spędzenia wolnego czasu. Miałam możliwości, żeby iść w to dalej ale dla mnie ten sport zawsze wiązała się z wolnością, przezywaniem chwili galopując po polach i lasach i chciałam tak to zachować. Moja jazda konna jest też mocno związana z patriotyzmem i historią. Mój tata jeździ w ułanach i ja też miałam swój epizod związany właśnie z tą formacją. Stąd tez jazda konna jest dla mnie również przeżywaniem historii, którą przeszło miasto i Wielkopolska. I działając przy tej formacji mam nadzieję, ze mieszkańcy miasta i turyści mają możliwość poznania historii miasta i regionu w inny, ciekawy sposób. Dla mnie konie łączą się z historią i tradycją Wielkopolski. Obecnie nie jeżdżę z uwagi na dziecko ale cały czas działam w Stowarzyszeniu, które założyliśmy z tatą.
Co to za stowarzyszenie?
Jest to Ochotniczy Reprezentacyjny Oddział Ułanów Miasta Poznania, który założył nieżyjący już Maciej Frankiewicz. Oddział stacjonuje w Bolesławcu za Mosiną pod dowództwem rotmistrza Romana Kusza. Stowarzyszenie powstało w 2010 roku. Ma ono na celu kultywowanie tradycji jazdy polskiej. Od maja do października organizujemy warty pod Muzeum Walk Niepodległościowych, ułanów można zobaczyć w tym czasie w każdą sobotę na Starym Rynku. Mieszkańcy mają wtedy okazję przeżyć taką żywą lekcję historii. Wielu ludzi pyta nas wtedy o naszą tradycję, skąd się to wzięło, jak to jest, że miasto ma swój oddział reprezentacyjny. Mam głęboka nadzieję w przyszłych latach równie dobrze będziemy współpracować z miastem.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
POZNAŃ PRZYJAZNY I DOSTĘPNY OSOBOM NIEPEŁNOSPRAWNYM
