LUDZIE MUSZĄ ZAUWAŻYĆ, ŻE ICH GŁOS MA ZNACZENIE I TO CO POSTULUJĄ JEST REALIZOWANE
- Ciągle mam dużo zastrzeżeń do szefa ZTM, dyr. Bajońskiego. To, co swego czasu działo się z tramwajem na Naramowice, wszystkie działania, które miały storpedować tę inwestycję, to było skandaliczne. - O zmianach w Poznaniu, roszadach w Urzędzie Miasta oraz dalszej działalności Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania rozmawiamy z prezesem Pawłem Sową.
Sebastian Borkowski: Czy nie masz wrażenia, że przez ostatnie miesiące w mieście ludziom chce się bardziej działać? I że zmiana władzy wprowadziła klimat na bardziej pozytywne działania w Poznaniu? Mam na myśli działalność społeczną, kulturalną, większą otwartość wielu mieszkańców na to, co dzieje się u nas?
Paweł Sowa: Trudno mi to ocenić. Na pewno jest sporo oczekiwań. Wielu było pozytywnie zaskoczonych wynikami wyborów, bo okazało się, że można pokonać kogoś, kto według sondaży powinien te wybory wygrać. A zmiana prezydenta zawsze daje szansę na zmiany na innych stanowiskach, jeżeli chodzi o urząd. Są takie sygnały, o których mówisz. Sporo głosów podczas konsultacji społecznych na temat Św. Marcina, więcej niż w poprzednich latach zgłoszeń do Budżetu Obywatelskiego – to wszystko idzie w dobrym kierunku. Żeby jednak był tego widoczny efekt potrzebna jest sytuacja, by ludzie zauważyli, że ich głos ma znaczenie i to, co postulują, jest realizowane. Wiele osób wcześniej nie brało udziału w konsultacjach społecznych bo widziały, że taka aktywność nie ma sensu, a urzędnicy i tak zrobią po swojemu.
W ostatnich wyborach, przed II turą wyborów poparliście Jacka Jaśkowiaka. Obiecał wtedy przejścia na Moście Dworcowym. Mamy kolejny miesiąc, wiemy, że sprawa jest w toku, ale przejście nadal nie jest gotowe.
Wiele jest takich spraw, na które czekamy. Przedłuża się kwestia np. prac koncepcyjnych dotyczących tramwaju na Naramowice. Ale zgodzę się z tym, że lepiej niech potrwa to trochę dłużej, oczywiście mówię tu o miesiącach, a nie latach, ale niech będzie dopracowane. W przypadku Naramowic zaniedbania były ogromne, także proces przygotowania do budowy zarówno tramwaju, jak i drogi wymaga jeszcze czasu. Mam jednak nadzieję, że klimat wokół takich inwestycji się zmienia – jest m.in. nowa dyr. ZDM. Mimo że nie spotkałem jej osobiście, to wiem, że współpracowała swego czasu z Kamilem Żmijewskim z naszego stowarzyszenia, będąc jeszcze Zastępcą Dyrektora ds. zarządzania drogami w temacie katalogu chodników. I wiem, że wtedy Kamil cenił sobie jej merytoryczne podejście do tej sprawy.
Czy te zmiany najważniejszych urzędników mają znaczenie? Wielu mieszkańców tego oczekiwało. Prezydent faktycznie powinien dokonać takich zmiana jakie są widoczne obecnie na najważniejszych stanowiskach?
Cieszę się, że nie ma Skałeckiego, Nowakowskiego i Szukały. Są już nowe osoby i widać pierwsze efekty – ostatnio reorganizacja świateł dla tramwajów w centrum, która dokonała się niewielkim nakładem finansowym. Ja pamiętam kosztorysy ze spotkań u ówczesnego wiceprezydenta Kruszyńskiego i ogromne kwoty rzędu kilku-kilkunastu tysięcy za przeprogramowanie świateł tylko na jednym skrzyżowaniu. W ten sposób przez trzy lata stosowano względem naszych pomysłów na przyspieszenie komunikacji wymówki. A tutaj okazuje się, że jak ktoś chce, to może dokonać dobrych zmian małym kosztem i do tego szybko.
Ciągle mam dużo zastrzeżeń do szefa ZTM, dyr. Bajońskiego. To, co swego czasu działo się z tramwajem na Naramowice, wszystkie działania, które miały storpedować tę inwestycję, to było skandaliczne. ZTM ani razu nie stanął w jej obronie. Rozumiem, że urzędnicy chcą zachować pieniądze i stanowisko, ale są pewne granice, których nie powinno się przekraczać. To było nie do pomyślenia, że Zarząd Transportu Miejskiego nie wydaje żadnego racjonalnego komunikatu co do takich istotnych kwestii komunikacyjnych. Taka jednostka jak ZTM musi mieć swoje zdanie w temacie transportu miejskiego, a nie przyklaskiwać chorym pomysłom polityków. Poza tym szereg wątpliwości miałem przy dyskusji dotyczących zmian cen biletów – tu też zabrakło mi głosu ZTM.
Nieważne, kto jest czy będzie w przyszłości prezydentem, takie dyskusje nt. fundamentalnych dla miasta tematów między urzędnikami a władzą muszą mieć miejsce. Oczywiście, że to prezydent dobiera sobie współpracowników, ale to nie zwalnia ich z jakiegoś krytycznego i obiektywnego myślenia.
Co do nowego prezydenta, być może było coś takiego, że na początku wszyscy chcieli zmian i bardzo szybko krytykowali brak działań personalnych Jacka Jaśkowiaka. Teraz tak naprawdę te zmiany jednak następują, nie wiem czy to już koniec, czy jeszcze trwa ich kompletowanie.
Kiedy tak naprawdę powinniśmy oceniać prezydenta Jaśkowiaka i jego zespół?
Dużym testem będzie przyszłoroczny budżet, przygotowany przez nowe władze. Teraz można kierować już decyzje na właściwe tory, dużo będzie zależało już od właśnie tego nowego zespołu. Można też oceniać poprzez takie małe kroki, czyli drobne inwestycje czy decyzje – i to też w tej perspektywie rocznej będzie można więcej powiedzieć.
Wy, jako Inwestycje dla Poznania byliście bardzo aktywni dwa lata temu, w ubiegłym roku, również w okresie kampanii wyborczej. Natomiast mam wrażenie, patrząc na organizacje pozarządowe działające w Poznaniu, że przez ostatnie pół roku was tak naprawdę nie widać. To wasza decyzja?
Są różne powody. Każdy z nas ma swoje prywatne życie, pracę, niektórzy mają rodziny, dzieci. To zabiera nam jednak sporo czasu. Poszliśmy bardziej w działania koncepcyjne.
Coś w formie think tanku?
Tak, bardziej będziemy szli w tym kierunku, takie wsparcie merytoryczne. Istniejemy już 9 lat, zmienia się więc trochę koncepcja działania.
Ludzie czasami nie zdają sobie sprawy, że jakby policzyć aktywnie działających członków, to nie mówimy o dziesiątkach osób.
W całym stowarzyszeniu osób, które płacą składki i od czasu do czasu udzielają się mamy 25. Natomiast aktywne osoby to kilka do kilkunastu, w zależności od tego co jest aktualnie potrzebne. Potrafimy się zmobilizować.
9 lat temu byliście znacznie młodsi.
Tak, wielu z nas wtedy studiowało, nikt nie miał dzieci. Wtedy ma się więcej czasu na działania, które miały często charakter happeningu. Teraz bardziej wykorzystujemy nasze doświadczenie i chcemy proponować różne rozwiązania. Przykładowo koncepcja trasy tramwaju na Naramowice – to, co złożyliśmy w styczniu, było tak naprawdę efektem pracy i 3 lat działań promujących i popierających tę inwestycję.
Skoro o Naramowicach mowa, dodam, że to, co zrobili np. Kamil Żmijewski (analiza wiaduktu na Garbarach) czy Mateusz Woźniak (analiza dokumentów) z naszego stowarzyszenia, takie rzeczy powinni robić urzędnicy. Ale w trakcie prób storpedowania tramwaju na Naramowice za prezydentury Ryszarda Grobelnego, gdy trwała dyskusja, czołowi urzędnicy byli zajęci mydleniem oczu mieszkańcom, zgodnym z polityką ówczesnego szefa i całkowicie wyłączyli racjonalne myślenie. Jedyną osobą z tych wysoko postawionych, która w tym temacie się sprawdziła był Prezes MPK, pan Tulibacki – wykazał się odwagą i w październiku ubiegłego roku spotkał się z nami, podjął dyskusję oraz podzielił się swoim stanowiskiem (potwierdzenie technicznej możliwości przejazdu pod wiaduktem na Garbarach wykazanej jeszcze w 2005, którą Grobelny przedstawiał jako przeszkodę niemal nie do pokonania). Mimo że w wielu sprawach z prezesem Tulibackim się nie zgadzałem i nie podobały mi się jego poglądy, to w kwestii tramwaju na Naramowice zachował się przyzwoicie. Takiego podejścia – odwagi w głoszeniu racjonalnych i obiektywnych poglądów nawet wbrew prezydentowi, oczekiwałbym od wszystkich urzędników w Poznaniu.
Inne powody ograniczenia Waszych działań?
Kolejnym powodem ograniczenia naszych działań jest to, że kilkoro z nas działa w Radach Osiedli. Ja nie spodziewałem się, że praca w radzie może zajmować tak dużo czasu. Jedno z ostatnich posiedzeń tutaj na Naramowicach trwało ponad 3 godziny. To jest fajne, ale angażuje dużo czasu.
A co dalej?
Będziemy w najbliższym czasie myśleli jak to poukładać. Mamy sporo osób, które komentują, poświęcają swój czas żeby wypowiedzieć się na naszych profilach na Facebooku. To jest cenne i warto to utrzymać. Z drugiej strony musimy to pogodzić z naszym prywatnym życiem. I myślę, że będziemy szli w kierunku czegoś co możemy nazwać think tankiem, czyli dawać pomysły, pomagać urzędnikom, informować mieszkańców. I zabierać w głos w sprawach, które uważamy za ważne.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
POMNIK KSIĘDZA PIOTROWSKIEGO PRZED DAWNĄ „ÓSEMKĄ"?
