TYLKO U NAS: J. JĘDRZEJEWSKI ODPOWIADA NA ZARZUTY I MÓWI DLACZEGO STAŁ SIĘ OFIARĄ ZACIEKŁEJ WALKI O WŁADZĘ
Od kilku dni jest głównym tematem politycznym w Poznaniu. Wiceprezydent Jakub Jędrzejewski w szczerej i mocnej rozmowie z nami odpowiada na zarzuty stawiane mu w mediach, mówi o tym jak wygląda polityczna walka, której stał się ofiarą. Wyjaśnia również powody, dla których nastąpiło tak duże zamieszanie wokół jego osoby - Staram się podejmować decyzje, które są przede wszystkim zgodne z interesem Poznania, a dopiero na drugim miejscu z interesem Platformy Obywatelskiej - mówi wiceprezydent.
Sebastian Borkowski: Panie Prezydencie, przez ostatnie kilka dni mimo mocnych oskarżeń wobec Pana był Pan w mediach nieobecny. Z nami zdecydował się Pan rozmawiać – z czego to wynika?
Jakub Jędrzejewski: Pan redaktor jako jedyna osoba zapytał się wprost, czy zgodziłbym się na wywiad. Ja nie unikałem mediów, w ostatnich dniach udzieliłem wywiadów tym mediom, które chciały, czyli Teleskop, WTK. Trudno nazwać wywiadem zdawkowe pytania rzucone przez redaktora Cylkę czy Żytnickiego przez telefon. Nigdy się nie pofatygowali osobiście. A były to tez często wymuszenia odpowiedzi w stylu- SMS o treści, proszę odpowiedzieć na maila, bo do godziny 16 musze mieć odpowiedź. Ja rozumiem rytm pracy mediów, ale czasem jest taka sytuacja, że nie mogę albo nie chcę. Ja nie wymagam też od mediów, żeby reagowały na wszystko w ciągu kilku, kilkudziesięciu minut czy godzin nawet.
SZPITALE WIELKOPOLSKIE
Nie czuje się Pan tak, jakby wyrok na Pana został wydany?
Ani ja ani nikt inny nie ma prawa do wydawania wyroków. Oceniać możemy wszyscy, ale od wydawania wyroków jest sąd. Ja żeby dbać o swoje dobre imię prowadzę korespondencję ze spółką Szpitale Wielkopolskie jeszcze od czasów premii. Wymieniłem już około 12 pism nigdy nie uzyskując konkretnych odpowiedzi. I do marszałka Marka Woźniaka i do Zarządu Województwa. Ja też w piątek zgłosiłem do Urzędu Kontroli Skarbowej i Najwyższej Izby Kontroli ponieważ mam wątpliwości. Robię to wszystko sam, wszystko w moim prywatnym czasie, nie mam za sobą całego aparatu prawników. Wkrótce też złożę wniosek do prokuratury z art. 276, czyli możliwość popełnienia przestępstwa niszczenia albo ukrywania dokumentów. Jeżeli oskarża się mnie o to, że brakuje dokumentów albo nie ma części umów, to ja zaczynam mieć wątpliwości. Oczywiście nie mam ich kopii, ale wiem, że brakuje ich części.
Czyli składa Pan wniosek o możliwości popełnienia przestępstwa?
Tak.
Kto Pana zdaniem miał niszczyć albo ukrywać dokumenty?
Wyszedłem ze spółki 9 grudnia 2014 roku i od tego czasu nie wiem co dzieje się w spółce. Kto ma dostęp do dokumentów, jaki jest ich obieg. Dokumenty księgowe, czyli faktury, rachunki były zlecone zewnętrznej księgowości. Natomiast umowy, protokoły odbioru czy zlecenia były ogólnie dostępne w siedzibie spółki. Z doniesień medialnych, które mam istnieje podejrzenie, że jakieś dokumenty niestety są jeszcze nieujawnione przez obecnych pracowników spółki. Jeżeli jest to celowe, to jest to sprawa dla organów ścigania.
Ktoś z obecnych władz spółki miałby Pana zdaniem ukrywać dokumenty?
Najbardziej boję się tego, czy ktoś nie niszczy części dokumentów w spółce. W tej chwili z doniesień medialnych mam wrażenie, że podaje się albo cząstkowe informacje albo jest niszczona dokumentacja. Ja nie oskarżam, ja podejrzewam i chciałbym, żeby to zostało wyjaśnione przez odpowiednie instytucje. Chciałbym wyjaśnienia tej sprawy i dlatego złożyłem zawiadomienia do UKS i NIK a dzisiaj złożę do prokuratury.
Pan wie co jest w zawiadomieniu do prokuratury, które przeciwko Panu złożono?
Nie mam takiej informacji.
Pokazał mi Pan przed chwilą dokument, z którego wynika, że w tym samym momencie, w którym składano przeciw Panu wniosek do prokuratury, władze spółki prosiły Pana o wyjaśnienia. Działo się to jednocześnie. Kolejność nie powinna być inna?
Moim zdanie nie chodzi tutaj o wyjaśnienie. Zresztą ja już dużo wcześniej zgłosiłem do spółki wniosek o możliwość uczestniczenia w zwyczajnym zgromadzeniu, bo takie prawo mi przysługuje jako byłemu prezesowi. Do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi, ani nie udostępniono mi wglądu do dokumentów finansowych spółki. Dlatego ja jestem pewien, że tutaj nie chodzi o wyjaśnienia. Szczególnie o wyjaśnienia względem opinii publicznej.
W takim razie o co chodzi Pana zdaniem?
Chodzi o budowanie pewnego napięcia i dramatu wokół spółki Szpitale Wielkopolskie, nad czym bardzo ubolewam, bo ten projekt nadal jest możliwy.
A ma Pan sobie coś do zarzucenia z czasu, gdy był Pan prezesem tej spółki?
Nie. Jeszcze jako członek zarządu współpracowałem z wybitnym lekarzem i managerem ochrony zdrowia, panem Grzegorzem Wroną, który był prezesem spółki. Niestety końcówkę mojej misji realizowałem już sam, ponieważ on był oddelegowany do innej pracy. Zanim to nastąpiło, przygotował on program medyczny, czyli jedną z najważniejszych rzeczy potrzebnych do rozpoczęcia kolejnych działań.
A co konkretnie udało się Panu zrobić, jako prezesowi?
Za mojej działalności udało się uzyskać grunt pod inwestycję szpitala dziecięcego. Wart ponad 20 milionów grunt został przekazany nieodpłatnie od miasta dla marszałka. Był to gotowy grunt pod inwestycję, nie posiadał on wad prawnych. Tam jeszcze była kwesta znoszenia współwłasności gruntu, ale to w niczym nie przeszkadzało.
To uznaje Pan za swój największy sukces na tym stanowisku?
Ważne były też zakupy grupowe, dzięki którym jednocześnie kupując sprzęt na rzecz wielu szpitali osiągaliśmy negocjacyjnie niższe ceny i ogromne pieniądze udało się zaoszczędzić. Jednak moim zdaniem najważniejszy sukces spółki za mojej kadencji, to przeprowadzeni debaty wśród opinii publicznej oraz w Sejmiku na temat partnerstwa prywatno-publicznego. I wygraliśmy grant w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju jako najlepszy i najbardziej realizowalny w Polsce projekt budowy szpitala w tej formule. Grant opiewał na 2,5 mln zł netto, to dawało wstęp do przygotowań pod rozpoczęcie przetargów i dalszej budowy. Z nieznanych mi przyczyn zaraz po moim odejściu Urząd Marszałkowski zerwał umowę z Ministerstwem, nie realizując tego projektu. Gdyby projekt był kontynuowany już na wiosnę tego roku byłoby możliwe rozpoczęcie procedury przetargowej.
Wie Pan, że w opinii publicznej Szpitale Wielkopolskie nie zajmowały się tym, czym powinny? Szpital dziecięcy nie powstał a dodatkowo na światło dzienne wychodzą, za pośrednictwem mediów, sprawy i faktury, które pokazują, że Szpitale Wielkopolskie zajmowały się rzeczami, które nie do końca prowadziły do powstania tej placówki.
Szpitale Wielkopolskie były powołane do przygotowania inwestycji budowy szpitala dziecięcego. Zostały wyposażone w kapitał zakładowy, ze wszystkimi dokapitalizowaniami, rzędu 4 mln zł. Było z góry wiadomo, że ze środków własnych szpital nie powstanie. My przygotowaliśmy wszelkie założenia, kolejnym krokiem było robienie z doradcą programu funkcjonalno- użytkowego. Nawiasem mówiąc doradcę my uzyskaliśmy, czyli zaoszczędziliśmy pieniądze publiczne. I można było rozpoczynać przetarg. Ale zarówno Zarząd Województwa, jak i Sejmik wiedzieli, że do dalszych prac i realizacji projektu jest potrzebne dodatkowe zaangażowanie finansowe województwa. Spółka przygotowała bardzo dużo i zrobiła to, za co była odpowiedzialna.
FAKTURY I RED OAK
A faktury opisywane ostatnio przez media?
Była to działalność z zakresu promocji zdrowia. Było to włączenie się w akcje, które robił Urząd Marszałkowski, które promowały zdrowy styl życia.
Zrobiliście to samodzielnie?
Włączyliśmy się w te akcje na prośbę dyrektora Sobieskiego i marszałka Klemenskiego.
Mówi Pan tutaj o tych piknikach, których dotyczyła część faktur?
Tak. Mieliśmy stoisko, gdzie informowaliśmy o tym, co robimy. Prowadzony był również pomiar masy ciała i inne podobne rzeczy. Generalnie włączaliśmy się w te elementy, które były promowane przez Urząd Marszałkowski.
Czy to musiało kosztować aż 28 tys. zł?
Możliwe, że jeden a tych pikników, w których braliśmy udział, tyle kosztował. Zawsze można kwestionować wysokość wydatków, natomiast ja działałem w zakresie swoich kompetencji.
Kto podjął decyzje o tym, że jako Szpitale Wielkopolskie zlecacie jakieś wybranej firmie organizację pikniku za tak wysoką kwotę?
Kwota to był wynik złożonej oferty.
Ale ofertę złożyła tylko jedna firma?
To było w toku rozmów. Formalnie nie trzeba było robić przetargu.
Czyli mogliście się zgłosić do wybranej firmy, powiedzieć czego oczekujecie i poprosić ich o wycenę?
Jako członek zarządu spółki a później prezes miałem takie prawo.
Dlaczego wybrał Pan akurat firmę Red Oak?
Trzeba wyjaśnić, że jest to firma, której tylko jednym elementem działalności jest bycie operatorem klubu sportowego na Malcie. Żaden z pikników ani żadna impreza promująca zdrowy styl życia nie odbywała się na terenie klubu sportowego, tylko polu piknikowym czy w innym miejscu.
Z tego co Pan mówi wynika, że te faktury prezentowane ostatnio w mediach nie dotyczyły stricte klubu sportowego, tylko były realizowane przez firmę, która m.in. zajmuje się prowadzeniem tego klubu, ale nie jest to jej jedyna dzielność?
Jest to firma, która realizuje różne inne rzeczy i m.in. jest operatorem klubu.
Zna Pan właściciela firmy Red Oak?
Tak, znam tego pana podobnie jak znam pewnie kilka tysięcy innych osób.
A trenuje Pan w tym klubie?
Nie, nie ćwiczę w nim. Byłem na otwarciu tego klubu, a nawet jeszcze przed otwarciem. Nie będę ukrywał, że cieszyłem się z tego, ze udało się znaleźć operatora na pusty budynek nad Maltą. Później lajkowałem zawodników tego klubu, tam jest też kawiarnia i oznaczałem się, że w niej jestem.
Czyli Pan tam nie trenuje i nie trenował?
Co prawda po otwarciu kupiłem karnet, byłem kilkukrotnie w zeszłym roku, ale trudno to nazwać regularnym trenowaniem. Odkąd jestem wiceprezydentem nie mam czasu na regularne uprawianie sportu ani w tym klubie, ani w żadnym innym.
Nawet jeśli Pan w tym klubie nie trenuje regularnie, to czy Pana znajomość z właścicielem klubu Red Oak miała jakikolwiek wpływ na zlecenia, które ta firma otrzymywała od Szpitali Wielkopolskich?
Ta znajomość nie miała wpływu. Na podjęcie decyzji o wybraniu tego podmiotu miała wpływ możliwość rzetelnej realizacji przedmiotu umowy.
„Gazeta Wyborcza” pisze również, że opłacił Pan fakturę w momencie, kiedy Pan jej nawet nie otrzymał. 5 grudnia 2014 roku miał Pan dokonać płatności na konto firmy Red Oak a z faktury wynika, że ona wpłynęła do Szpitali Wielkopolskich dopiero 8 grudnia.
Ubolewam, ale użyje mocnych słów – to jest kolejne kłamstwo „Gazety Wyborczej”. Mam jednak nadzieję, że to jest tylko niedokładność redaktorów. Faktura została wystawiona 2 grudnia, zapłacona 5 grudnia. Ale opisana, przesłana dalej do księgowości i zarejestrowana 8 grudnia.
Z czego wynika fakt, że w pierwszej kolejności był realizowany przelew a dopiero później faktura była rejestrowana?
Sam to z ciekawości jeszcze raz sprawdziłem w kalendarzu, ponieważ oczywiście nie pamiętam dokładnie każdego przelewu, każdej transakcji. Jeżeli przychodziła imienna korespondencja do mnie, jako prezesa, to nikt nie otwierał tego w sekretariacie. Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że dostałem 5 grudnia, to był piątek fakturę. Otworzyłem kopertę, opłaciłem ją i opisałem a w sekretariacie dopiero w poniedziałek 8 grudnia zarejestrowano tę fakturę. Ja tutaj nie widzę żadnych rewelacji, bo jest to tylko czysto techniczna rzecz.
Radny Sejmiku, Wiesław Szczepański z SLD powiedział, że wyprowadził pan pieniądze ze spółki.
Myślę, że pan radny nie zna przedmiotu działalności spółki. Nie interesował się spółką. Warto też pamiętać, że w radzie nadzorczej spółki są przedstawiciele wszystkich opcji politycznych, to jest bardzo ważne. W poprzednich latach otrzymywałem od tych ludzi absolutorium. O większości wydatków i wydarzeń rada nadzorcza była informowana. Oczywiście nie ma takiej praktyki, że na radzie nadzorczej przegląda się wszystkie faktury.
SPÓŁKA PROGRAMA
Zarzucono Panu jeszcze drugą sprawę, czyli kwestię spółki Programa. M.in to, że dwie faktury były zapłacone w bardzo krótkim terminie.
Żeby to dobrze ocenić trzeba znać specyfikę umowy. Mam nadzieję, że ta umowa jest w spółce, bo to była skomplikowana konstrukcja prawna.
Czym się zajmowała ta spółka?
Firmę Programa poznałem w San Francisco, jeszcze jako pracownik Urzędu Marszałkowskiego, przy okazji targów informatycznych. Spółka Programa z.o.o udzieliła licencji spółce Szpitale Wielkopolskie na oprogramowanie, które współtworzyliśmy razem. Na stronie internetowej jest link do programu, oczywiście, żeby z niego korzystać trzeba opłacić abonament. Jako Szpitale Wielkopolski prowadziliśmy zakupy grupowe energii. Mieliśmy problem z policzeniem wielkości zamówienia ze strony szpitali. Szpitalom zawsze najłatwiej było wysłać 200-300 faktur, a my musieliśmy sobie to potem zliczyć. W księgowości nie zlicza się kilowatogodzin, taryfy etc. Program umożliwia to. Jest to system do monitorowania kosztów energii, oparty za stronę internetową i aplikację mobilną. Sama licencja kosztowała 5000 zł.
Jednorazowe czy miesięcznie?
Jednorazowo na okres trzech lat. To bardzo niewielki koszt za tego typu oprogramowanie. Okazało się jednak, że nasze wymagania są bardzo specyficzne. Tak naprawdę program został zmodyfikowany pod nasze potrzeby. Te faktury wiązały się z modyfikacją systemu. Spółka Programa zrealizowała też dla Szpitali Wielkopolskich stronę internetową, co jest z resztą na niej widoczne.
Zamykając wątek Szpitali Wielkopolskich. Jak zakończyła się sprawa premii, którą Pan zwrócił?
Sprawa się nie rozwiązała. Po pierwsze to nie premia, a odprawa, bo była to kwestia odszkodowania, które otrzymałem za skrócenie czasu wypowiedzenia umowy. Zostało mi to przedstawione jako premia przez pana Michała Łagodę. Ja zwróciłem te środki ze względu na swoje dobre imię i chciałem też tę sprawę wyjaśnić. Wymieniłem już kilkanaście pism z Urzędem Marszałkowskim, z Marszałkiem Woźniakiem oraz Panią Grzybowską, obecnie prezesem spółki. Pytam w nich, dlaczego uważają, że było to nienależnie wypłacone? Poprosiłem też o opinie prawne w tym temacie. Odpowiedzi był zdawkowe, w jednej nawet pani prezes była arogancka, napisała, że temat jest już zakończony. Jako ciekawostkę podam tylko, że ja nie otrzymałem od spółki korekty PIT i w oświadczeniu majątkowym muszę złożyć informację, że te pieniądze faktycznie otrzymałem i jeszcze zapłacić od tego podatek.
Inna rzecz. Na dzień dzisiejszy Urząd Marszałkowski wykonuje obsługę prawną spółki Szpitale Wielkopolski. To jest dla mnie bardzo dziwne. Ja uważam, że jest to nielegalne działanie ze strony urzędu, że prawnicy nieodpłatnie robią analizy na zleceni spółki.
Co dalej w temacie odprawy?
Ja czekam na odpowiedź spółki. Jeżeli władze spółki stwierdzą, że ta odprawa nie należała mi się, to powinni wysłać mi korektę mojego rocznego zeznania PIT. Trudno się bronić, jeżeli druga strona łamie przepisy, ja zawsze przestrzegam prawa.
ZACIEKŁA WALKA POLITYCZNA
Panie Prezydencie, dlaczego tak nagle to wszystko spadło to dla Pana? Na przestrzeni trzech miesięcy z osoby, która była pewna swojego stanowiska i pozycji wiceprezydenta, nagle staje Pan w sytuacji, w której być może będzie musiał Pan odejść.
Że jestem murowanym kandydatem do odstrzału?
Ja tego…
To ja powiedziałem nie Pan, Panie redaktorze. (śmiech)
To jednak dość gwałtowna zmiana, tym bardziej, że nikt nie przypuszczał, że tak szybko wiele rzeczy może się zmienić. Dlaczego tak się stało?
Odpowiedź jest chyba oczywista. Jest to zaciekła walka polityczna, tym bardziej, że kwestie prawne są po mojej stronie. Niestety kwestie prawne się długo udowadnia i trudno się to robi. Tutaj chodzi ewidentnie o efekt polityczny, żeby pokazać kto rządzi.
Co Pan takiego zrobił?
Jak to co Panie redaktorze? Przeprowadziłem zwycięską kampanię osoby, która przełamała hegemonię innego kandydata. Do tego staram się podejmować decyzje, które są przede wszystkim zgodne z interesem Poznania, a dopiero na drugim miejscu z interesem Platformy Obywatelskiej. A dopiero gdzieś bardzo daleko na szarym końcu w interesie osób, które przychodzą pewne decyzje wymusić. I to jest jedyny mój komentarz, który mogę udzielić.
Czy Platforma Obywatelska w duży sposób stara się wpłynąć na decyzje, które podejmują prezydenci?
Nie tylko Platforma. Grupy interesów, wpływów. Od klubów sportowych, przez stowarzyszenia – wszyscy próbują wpływać, bo to jest całkiem normalne. I dopóki działamy w granicach prawa i demokratycznego wpływu to jest ok. A jeżeli są to próby zastraszenia czy szantażu, to zaczyna być niedobre. Ja zdaję sobie sprawę, że ja, inni zastępcy oraz Pan prezydent będziemy musieli podejmować wiele niepopularnych decyzji dla jakiegoś tam środowiska. Pamiętajmy jednak, że najważniejszym dobrem jest Poznań. I warto też, żebyśmy walczyli o taki Poznań jakiego chcieli nasi wyborcy. Z drugiej strony – bo do tego pewnie pan redaktor dąży – ja jestem zawsze do dyspozycji pana prezydenta.
To zanim do tego przejdziemy jeszcze jedno pytania dotyczące PO. W sobotę w wypowiedzi dla telewizji WTK poseł Rafał Grupiński powiedział, że zwrócił się do Pana z apelem, żeby zawiesił Pan swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej. Co Pan z tym zrobi?
Ja jestem bardzo zaskoczony. Nie udało mi się dzisiaj [rozmawialiśmy w sobotę wieczór-redakcja] porozmawiać z panem posłem Grupińskim.
Ale przecież byliście na tej samej radzie!
Tak, ale jakoś tak nie udało się. Z tego co wiem, nie ma takiego wniosku na dzisiaj. Natomiast przykro mi, że pan Grupiński rozmawia przez media. Jestem też zaskoczony tą sytuacją. Nawet jeśli wpłynął taki wniosek do prokuratury złożony przez spółkę Szpitale Wielkopolskie o możliwości popełnienia przeze mnie przestępstwa, to taki wniosek może wpłynąć przecież na każdego z nas w każdej chwili. A jak Pan Marszałek Wojtasiak miał 17 zarzutów prokuratorskich, nie przypominam sobie takiego wniosku od pana posła.
Co mnie jednak zastanawia, że całe to zamieszanie wokół mnie, spółki to nie jest to, co się próbuje wmówić Czytelnikom, ale jest to brutalna walka o wpływy. Mam nadzieję, że każdy wyciągnie sobie wnioski. I wierzę też, że jako członek PO, nie zawiodłem wyborców. Tak samo, jak Pan prezydent Jaśkowiak.
Uprzedził już Pan moje pytanie, mówiąc, że jest do dyspozycji prezydenta Jaśkowiaka. A ja zapytam inaczej – Czy Pan sam złożyłby taką informację do prezydenta, że jest chętny by zrezygnować?
Ja nie jestem chętny by zrezygnować. Natomiast pan prezydent wie, że jestem do jego dyspozycji. Zostałem przez niego powołany i tak samo mogę być odwołany. Natomiast na dzień dzisiejszy, na podstawie manipulowanych, cząstkowych informacji, jak i wniosku do prokuratury złożonego przez Panią Grzybowską, w ogóle nie czuję się zmuszony nawet do takich rozważań.
Czy takie spory, jak ten obecny, nie powinny być załatwiane wewnątrz jednej partii, a nie przez media?
Warto przeprowadzić męską rozmowę w swoim gronie. Natomiast jednak tylko mężczyźni i to bardziej w głowie, niż w płci, są taką rozmowę w stanie odbyć. Ubolewam, bo jeżeli zaczynamy rozmawiać z ludźmi, których znamy, przez media to tak jak byśmy zerwali z dziewczyną smsem.
A Pan Prezydent Jaśkowiak? Jak on się na to zapatruje?
To pytanie trzeba skierować do Pana prezydenta. Ja z panem rozmawiam jako Jakub Jędrzejewski, osoba, której dobra zostały naruszone. Jako członek Platformy Obywatelskiej. Więc pozwoli Pan, że to będzie jedyne pytanie, na które Panu nie odpowiem.