NA POHYBEL NIECZYTAJĄCYM!
Mistrz i Małgorzata, Trucicielka, Kordian, Wnuczka do orzechów, Złodziejka książek. To tylko kilka tytułów z setek książek wymienianych na stronie wydarzenia „Przeczytam 52 książki w 2015 roku”. Wyzwanie podjęło już osiemdziesiąt tysięcy osób!
Nieczytaty
Statystyki dotyczące czytelnictwa są porażające. Raport GUS o instytucjach kultury w 2013 roku pokazał, że tylko sześć milionów Polaków wypożyczyło choćby jedną książkę. Jest to o tyle niepokojące, że aż 40% tych osób to uczniowie, którym wypożyczanie książek narzuca szkoła. Natomiast, badania Biblioteki Narodowej pokazują, że aż 61% naszych rodaków w 2012 roku nie przeczytało ani jednej książki!
Profesor Janusz Czapiński, jeden z najbardziej znanych w kraju psychologów społecznych, nie raz już wyjaśniał, że przeciętny Kowalski woli włączyć telewizor niż sięgnąć po książkę. Nie ma w tym z resztą nic dziwnego, książka wymaga podjęcia pewnego wysiłku intelektualnego, a człowiek z natury jest leniwy.
- Nie czytam książek, po co? – Hania, studentka stosunków międzynarodowych – Jak są jakieś fajne to i tak je zekranizują – oświadcza, bez zażenowania.
Jej koleżanka dodaje, że te wszystkie Mickiewicze, Sienkiewicze i Słowackie, to straszne nudy. Pytam, co ostatnio czytała? Nie potrafi sobie przypomnieć, ale widziała trzecią część Igrzysk śmierci w Multikinie. Bardzo jej się podobała.
Wyzwanie
W szranki z leniuchami książkowymi i bardzo miernymi statystykami czytelnictwa stanął Marcin Gnat. Trochę bloger, trochę dziennikarz, trochę animator przedsięwzięć sportowych i kulturalnych. Postanowił postawić Polakom wyzwanie przeczytania niebagatelnej liczby książek.
„52 albo i więcej. Taka akcja. Na pohybel tym, którym słupki pokazują, że w Polsce się nie czyta. Organizowałem już sportowe akcje motywacyjne, teraz czas na coś dla ducha. 52 to przeciętna liczba tygodni w roku kalendarzowym. Wychodzi średnio książka na tydzień. Grubość - dowolna. Format - też. Bez znaczenia czy beletrystyka, fantasy, historyczna, science-fiction, czy coś naukowego. Bo cel naszej akcji jest jeden - poszerzamy swoje horyzonty! Jeśli macie ochotę, dzielcie się swoimi przeczytanymi lekturami na stronie tego wydarzenia. Krytykujcie, chwalcie, wrzucajcie foty – pełna wolność. Niech Wasz 2015 rok stanie się milszy już na starcie - choćby przez tę akcję. Pytanie numer jeden brzmi jednak: wchodzicie w to?” można przeczytać w treści wydarzenia, jakie Gnat utworzył na Facebooku.
Ponad osiemdziesiąt tysięcy Polaków, weszło w to i czyta. Na stronie wydarzenia wymieniają się tytułami. Konkurują w szybkości czytania. Jedna z uczestniczek od pierwszego stycznia pochłonęła już dziewięć książek, jest w trakcie czytania dziesiątej. To prawie książka dziennie!
Leniuszki
Ale i tutaj walka z leniuchami przypomina walkę z wiatrakami. Szybko pojawiły się pytania dotyczące długości książki, którą można zaliczyć do wyzwania oraz jej rodzaju. Choć pomysłodawca ujął w treści swej akcji, że kategorie i rodzaje nie mają znaczenia, ludzie dopytują, czy instrukcję od miksera też mogą wliczyć?
„Fakt, no raczej instrukcja obsługi sprzętu AGD średnio może stać w jednym rzędzie z "Mistrzem i Małgorzatą", ale odpowiem Wam tak. Sami jesteście pierwszymi i najważniejszymi recenzentami swojego wyzwania. Nikt tu nie przyjdzie i nie wstawi oceny do dziennika. Bo chodzi tu przede wszystkim o własny rozwój, szersze horyzonty, a nie wyścigi, czy czytanie na pokaz, choć oczywiście fajnie się wzajemnie inspirować. Jeśli książka telefoniczna (swoją drogą, istnieją jeszcze książki telefoniczne?) spełnia Twoje czytelnicze wymagania - czytaj. A może jednak lepiej sięgnąć po coś z Dostojewskiego, Konwickiego hmmm?” odpowiada Marcin Gnat.
- Podjęłam wyzwanie, bo to bardzo ciekawa inicjatywa – Natalia, studentka na piątym roku polonistyki – Chcę sprawdzić swoją samodyscyplinę, jedna książka na tydzień, to niby nie wyzwanie, ale ja mam jeszcze pracę, zajęcia na uniwersytecie i pracę magisterską do napisania. Na razie mam już dwie „Trucicielkę” Erica-Emmanuela Schmitta i „Ślady” Janusza Leona Wiśniewskiego. Szykuję się do „Dracha” Szczepana Twardocha - licytuje.
Zwyciężymy
Ja również podjąłem wyzwanie, w nadziei, że ma samodyscyplina wytrzyma do końca roku. Podobnie jak Natalia pokonałem już dwie książki. „Polizany przez Boga”, wywiad rzeka z Markiem Dyjakiem oraz „Krew bacy”, genialna opowieść o wspinaczu amatorze, który samotnie zdobył Mont Blanc. Wielu pesymistów już krytykuje akcję, jak pan Piotr Bratkowski z Neewsweeka, że niby czytają, ale nieambitne książki. Popieram autora akcji, warto czytać cokolwiek. W innym razie, już za kilka lat, Polak czytający trafi na listę gatunków wymierających!