GERMAŃSKIE KOZIOŁKI MISTRZA WOLFFA!
Codziennie w samo południe wychodzą ze swej kryjówki, by bez zażenowania w samym środku Starego Rynku trykać się bez opamiętania przez całą minutę. Jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych naszego miasta – koziołki – sławi Poznań dzięki kilku niemieckim uczonym!
Nie tak dawno temu w Poznaniu
Legenda związana z rogatymi zwierzątkami głosi, że po wielkim pożarze miasta w XVI wieku, władze postanowiły odbudować ratusz. Na wielkie otwarcie wspaniałej budowli zaproszono znakomitych gości w tym wojewodę wielkopolskiego. Wielkie wydarzenie, zacni goście, więc i uczta miała być niezwykła.
„Pracy było co nie miara, a kucharz uwijał się jak w ukropie. Na główne danie miał podać pieczeń z sarniego udźca. Do obracania pieczeni na rożnie został wyznaczony mały kuchcik Pietrek. Goście już zaczęli się zjeżdżać, na rynku robiło się coraz tłoczniej, tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, a sarni udziec piecze się tak powoli.” można przeczytać na stronie promującej region wielkopolski.
Powierzenie tak ważnej funkcji młodemu człowiekowi było skrajnie nieodpowiedzialne. Młodzieńca o wiele bardziej interesował nowy ratusz i jego nowoczesny mechanizm zegarowy, niż powolne oraz żmudne obracanie mięsa. W końcu kuchcik nie wytrzymał. Pozostawił pieczeń, a sam poszedł sprawdzić co dzieje się na rynku. Pech chciał, że pieczeń zsunęła się do ognia. Jakież było przerażenie chłopca, gdy po powrocie zamiast udźca zastał spalony węgielek.
Zdesperowany począł szukać czegoś czym mógłby zastąpić taką stratę. W poszukiwaniach dotarł aż za mury miasta gdzie na łączce nieopodal Warty pasły się dwa małe białe koziołki. Bez namysłu pognał je do kuchni przy ratuszu. Jednak sprytne koziołki przeczuwając jaki los je czeka, w ogólnym zamieszaniu uciekły na ratuszowa wierzę. Tam, na gzymsie pod zegarem, zaczęły się nagle wesoło trykać. Jakież było zdziwienie gawiedzi a także samego wojewody, gdy dostrzegli co też dzieje się nad ich głowami.
Cała sytuacja tak wszystkich rozbawiła, że włodarze miasta zlecili mistrzowi Bartłomiejowi wzbogacenie zegara miejskiego o mechanizm upamiętniający owe zdarzenie. Kuchcika nie ukarano za kradzież zwierząt. Zaś figlarne koziołki oszczędzono i zwrócono właścicielce, biednej wdowie.
Urządzenie błazeńskie
Piękna legenda wymyślona została niestety zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Zacznijmy jeszcze raz. W 1536 roku Poznań został strawiony przez jeden z największych pożarów jakie kiedykolwiek dotknęły to miasto. Zniszczeniu uległ nawet ratusz. Od razu zdecydowano się na odbudowe strawionych przez ogień budynków.
W 1550 roku podpisano umowę na przebudowę ratusza z mistrzem Janem Baptystą Quadro. Jemu zawdzięczamy obecny wygląd ratusza. Natomiast legendarny mistrz Bartłomiej, to tak naprawdę zegarmistrz Bartel Wolff. W tym samym roku otrzymał zamówienie na wykonanie zegara z „urządzeniem błazeńskim”, czyli właśnie trykającymi się koziołkami. Z historycznych źródeł wiadomo, że Wolff zakończył pracę z opóźnieniem. Według ustaleń badaczy, oryginalna konstrukcja zegarmistrza miała przetrwać do kolejnego pożaru w XVII wieku. Problem polega jednak na tym, iż od momentu powstania błazeńskiego urządzenia, żadne źródła nie donoszą o koziołkach, jedynie o zegarze. Co mogłoby oznaczać, iż konstrukcja nie cieszyła się taką popularnością jak dziś.
Kozły, diabły, czarownice
Otwartym pytaniem pozostaje, dlaczego na wieży ratusza postanowiono umieścić rozśmieszające gawiedź koziołki. Podczas, gdy cały ówczesny świat ozdabiał swoje wieże wizerunkami świętych, aniołami czy biblijnymi scenkami. Nie ma tu również mowy o nawiązaniach do herbu miasta, bo przecież w Poznańskim herbie nie ma po kozłach śladu.
Połączenie tych zwierzątek z chrześcijańską symboliką też nie jest najtrafniejsze. Kozioł bowiem, w tamtych czasach łączony był z diabłem, symbolizował grzech rozpusty i lubieżności. Wierzono, że podczas sabatów czarownic sam szatan ukazuje się pod postacią czarnego kozła. W kulturze żydowskiej zaś, która wtedy miała się w Poznaniu całkiem dobrze, z kozłem związane były obrzędy Dnia Przebłagania. Wybierano dwa koziołki, jeden poświęcany był w ofierze za wszystkie ludzkie grzechy Bogu. Drugiego, za wszystkie przewinienia wypędzano na pustynie, co miało być ofiarą dla złego ducha Azazela.
Trudno uwierzyć, by ówczesne władze miasta chciały czcić zwierzę tak bardzo powiązane ze złymi mocami. Prawdopodobnie, dystans do rzeczywistości i duże poczucie humoru, jak na tamte czasy, pozwoliły rajcom stworzyć konstrukcje, która miała jedynie bawić oglądającą zjawisko widownię. A całkiem przypadkiem stała się oryginalna zarówno w czasach gdy powstała, jak i obecnie. Jedynym potwierdzeniem takiej hipotezy pozostaje zawarty w umowie z zegarmistrzem Wolffem zapis mówiący o „Urządzeniu błazeńskim”.
Niemiecki akcent
Po pożarze z XVII wieku, koziołki prawdopodobnie nie powróciły do ratusza. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku, gdy niemieccy uczeni zbierali materiały historyczne przygotowując się do prac konserwatorskich, odnaleziono kontrakt podpisany z Bartelem Wolffem. W 1913 roku, koziołki ponownie ukazały się mieszkańcom Poznania, by od tej pory codziennie w południe wesoło się trykać. Niestety, w dwudziestoleciu międzywojennym nie były tak popularne jak dziś. Prawdopodobnie dlatego, że to właśnie Niemcy, z którymi tak niedawno walczyć trzeba było o przynależność Poznania do Polski, odtworzyli ten mechanizm.
Podczas II wojny światowej zniszczeniu uległ zegar wraz z mechanizmem uruchamiającym koziołki. Konstrukcje odbudowano w 1953 roku. Trwała aż do 1991 roku, gdy władzę zdecydowały się na zamontowanie nowego mechanizmu. Ufundowano również nowe koziołki, starym pozwolono udać się na zasłużony odpoczynek do Muzeum Historii Miasta Poznania. Od 1993 roku mamy w naszym mieście parę nowych figurek, które cieszą się międzynarodową popularnością. A wytrwali podglądacze ich życia na miejskim ratuszu, dostrzegli, iż białe zwierzątka wciąż są figlarne. Potrafią przebierać się, raz w kubraczki świętego mikołaja, innym razem w barwy klubowe Lecha Poznań. Może legenda o ich sprycie niesie w sobie ziarno prawdy?
fot. wikimedia.pl/Oryginalne koziołki z roku 1913 wystawione w Muzeum Historii Miasta Poznania