K. WOJTASZCZYK: MAM DOŚĆ MARTYROLOGII, POSZUKIWANIA ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH, CZCZENIA ŚWIĘTYCH AKOWCÓW
O swojej nowej książce, grotesce II wojny światowej i inspiracji filmami Quentina Tarantino opowiada Kuba Wojtaszczyk*. Jego powieść „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica” to makabryczno-komediowa opowieść, którą sam autor nazywa pokazem świrów.
Marek Mikulski: Co łączy psy z Titanica z powojenną Polską?
Kuba Wojtaszczyk: Psy przebywające na pokładzie tytułowego statku są dla mnie metaforą ofiar, które, z racji tego, że byli „zwykłymi” cywilami, giną w wielkich narracjach o II wojnie światowej. Śledzimy poczynania przywódców, żołnierzy, powstańców. Jednak mało kto – co na szczęście się zmienia – zastanawia się nad losem poszczególnych ludzi, którzy nie wykazali się żadnym bohaterstwem, nie zrobili niczego spektakularnego. W tym sensie spotykał ich los podobny do zwierząt przebywających na pokładzie nieszczęsnego transatlantyku. W momencie tragedii nikt się nimi nie przejmował, nikt nawet o nich nie pamiętał. Moja książka to opowieść o tych zwykłych ludziach tuż po wojnie, ale nie tylko.
Przyrównywanie ludzi do psów jest bardzo ostrym stwierdzeniem. Jeden z Twoich bohaterów używa go w książce.
Tak, robi to Niemiec, ukrywający się w cyrku nazista, więc z jego perspektywy takie porównanie jest uprawnione. U tego bohatera cały czas pokutuje nazistowskie myślenie, że to Niemcy są tą rasą wyższą, rasą panów; natomiast Polacy są w hierarchii rasowej niżej, są jak wspomniane już psy, o których nikt nie będzie pamiętał. To są oczywiście jego pobożne życzenia. Dramat tej postaci opiera się na tym, iż ideologia, którą karmiono go przez lata, po przegranej wojnie, okazuje się kłamstwem. Te jego złorzeczenie Polakom i Żydom jest formą walki z frustracją, zawodem, który czuje do Hitlera i jego pomagierów. Niemiec podświadomie czuje, że był przez lata oszukiwany, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że Aryjczyk jest zmuszony ukrywać się w przebraniu klauna w polskim cyrku?
Przekrój bohaterów w Twojej książce budzi respekt. W jednym miejscu spotkały się osoby będące właściwie symbolami całej II wojny światowej. Kogo możemy tam spotkać oprócz wspomnianego Niemca Damiela?
Głównych bohaterów jest dwoje. Pierwsza, to Felka. Wiejska dziewczyna, która wraz z rodzicami ukrywała się przez całą wojnę w leśnej lepiance. Dzięki schronieniu dziewczyna właściwie nie doświadczyła okrucieństw okupacji. To sprawia, że jest w niej takie poczucie niespełnienia. Uważa, iż jako Polka powinna doświadczyć wojny tak jak jej rodacy. Historia w końcu ją dopada i oślepia. Drugim głównym bohaterem, jest Moryc/Jan. To przechrzczony Żyd, którego całą wojnę ukrywała Stara Baronowa, gorliwa katoliczka. Tuż po wojnie, kobieta sprzedaje go do cyrku, w którym to Moryc, zamknięty w klatce, zmuszony jest występować jako „Ostatni Żyd w Polsce”. Jego postać jest takim symbolem polskiego wojennego i powojennego antysemityzmu. W cyrku znajdziemy także Lenę, kobietę gumę, której zdolności podobno pomogły jej wydostać się z Auschwitz. Jest karzeł parodiujący Hitlera. Mamy też Cassiela, niespełnionego aktora, volksdeutscha. W czasie wojny działał na dwa fronty współpracując i z Niemcami, i z AK. Tymi wszystkimi ludźmi zarządza Właściciel, którego nazwisko oraz przeszłość owiane są tajemnicą.
Czy taki cyrk istniał w rzeczywistości?
Podczas zbierania materiałów nie natknąłem się na informacje dotyczące cyrku podróżującego po Polsce tuż po II wojnie światowej. Sytuacja, o której opowiadam jest całkowicie przeze mnie wykreowana. Uwielbiam groteskę, dlatego też cyrk wydał mi się idealnym miejscem, aby właśnie przez jego pryzmat opowiedzieć o roku 1945. Także wrzucenie w ramy przedstawienia postaci Żyda, nazisty, volksdeutscha i wielu innych bardzo mnie kusiło, pozwoliło rozwinąć groteskową sytuację.
Połączenie tych skrajnych postaci w takim miejscu jak cyrk może budzić kontrowersje. Myślisz, że to dobry czas w naszym kraju na takie opowieści?
Umówmy się, ja tą książką nie chce nikogo uczyć historii. To co się w niej dzieje jest mocno przerysowane, jest wytworem mojej wyobraźni. Oczywiście, podłoże całej powieści jest historyczne, wiele z wydarzeń w niej przedstawionych znalazło zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami (jak np. lincz na Niemcach, powojenny antysemityzm), ale doprowadzone do skrajnych granic. Pytasz, czy temat może budzić kontrowersje. W ogóle się nad tym wcześniej nie zastanawiałem, ale wydaje mi się, że to jest dobry czas na takie książki. Przecież od wojny minęło ponad 70 lat. Mam dość martyrologii, poszukiwania żołnierzy wyklętych, czczenia świętych akowców. Postuluję o to, by nasza historia była rozpatrywana na wielu poziomach. Powinniśmy dopuścić różne narracje, nie tylko jakąś jedną prawdziwą. Przeszłość nie jest płaska. To co jedni uznają za chwalebny czyn, inni mogą uznać za zdradę. Taka jest historia.
Przyznam Ci się szczerze, że czytając książkę miałem takie automatyczne skojarzenie z twórczością Quentin Tarantino.
Tarantino, od początku mojej przygody z pisaniem, jest dla mnie ważną postacią. Tą książkę można odczytywać przez pryzmat jego „Bękartów wojny”. Mnie jednak bardziej zależało na ukazaniu świata powojennego jako obrazu postapokaliptycznego. W 1945 roku, po zakończeniu wojny nikt nie wie co się dalej stanie. Czy tu jest Polska, Niemcy, Rosja, czy to już nowy świat? A jeśli nowy świat, to z czego go tworzyć? Przygotowując się do napisania tej książki czytałem dzienniki z okresu tuż po wojnie. Z nich wyłania się ogromna niepewność, strach, głód wiedzy, co dalej. Mam nadzieję, że udało mi to zawieszenie oddać w treści książki. A brutalność, przerysowanie i groteskę faktycznie można przypisać wpływowi Tarantino. Takim spersonifikowaniem mojej fascynacji tym reżyserem jest postać „Księgarki”, dziewczyny służącej w AK, która po wojnie poluje na ukrywających się volksdeutschów.
Recenzenci piszą o Twojej książce „młoda polska proza najwyższych lotów” a o Tobie „nadzieja młodej polskiej prozy”. Jestem ciekaw czy czujesz na barkach ciężar wieszcza młodej polskiej prozy?
Dla wyrównania, czytałem też mniej pochlebne recenzje. Uciekam od przyszywania mi łatki „głosu pokolenia”, bo się tym głosem zwyczajnie nie czuję. Oczywiście jest to bardzo miłe, jak każde dobre słowo o moim pisaniu, ale na szczęście nie jestem jedynym określanym tym mianem.
A jako „głos pokolenia” i „nadzieja młodej prozy” jak zapatrujesz się na nieustanne spadki w statystykach czytelnictwa? Okazuje się, że część Polaków w ogóle nie czyta, a ciężko być głosem kogokolwiek jeśli nikt nie zagląda do książek.
Dla mnie ten postępujący proces jest kompletnie niezrozumiały. Jednak nie jestem specjalistą i nie potrafię podać recepty na ten problem. Być może tkwi on w edukacji? Rozumiem młodzież buntującą się przeciw kanonowi. Lektury powinniśmy dopasować tak, żeby zachęcały, a nie odstraszały. Dajmy sobie spokój z ramotami, a podsuńmy dzieciakom coś, co ich wciągnie, dajmy na to „Fanfika” Osińskiej, albo nawet – sztandarowego już – Harry'ego Pottera. Jednak edukacja to pewnie wierzchołek góry lodowej...
No dobrze, zbliża się lato, wielu czytających ludzi zastanawia się jaką lekturę zabrać ze sobą na wakacje. Komu poleciłbyś swoją książkę?
Oczywiście moim stałym czytelnikom, którzy na pewno odnajdą znajomy język, podobne poczucie humoru, no i... przemoc. „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?” jest też dla fanów Tarantino, wielbicieli groteski oraz miłośnikom postapokaliptycznych klimatów. A przede wszystkim dla osób lubiących historię i jej literacką wariację.
Na koniec wisienka na torcie. Pracujesz już nad nową książką?
Tak, piszę, ale nic nie powiem! (śmiech)
Z czystej dziennikarskiej ciekawości, Poznań będzie Twoją ofiarą, jak w „Gdy zdarza się przemoc”**, Twojej przedostatniej książce*?
Nie, na razie Poznań pozostawiam daleko za sobą, już w „Titanicu” jest on nieobecny. Akcja powieści będzie dziać się w Warszawie i absolutnie nie mam zamiaru jej niszczyć.
* Kuba Wojtaszczyk – rocznik '86, pisarz, kulturoznawca, absolwent Gender Studies UAM. Publikował i publikuje m.in. w „enter the ROOM”, „Czasie Kultury”, „Blizie”, „Lampie”, antologii „Nowe Marzy” 10. MFO. W 2014 r. debiutował powieścią „Portret trumienny”. W 2016 r. ukazała się jego druga książka „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”. Tłumaczony na niemiecki, węgierski i ukraiński. Stypendysta Prezydent m.st. Warszawy, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. W kwietniu 2017 r. ukazała się jego najnowsza powieść „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?”.
** Link do wywiadu z K. Wojtaszczykiem po premierze „Gdy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”: http://www.miastopoznaj.pl/kultura-i-styl/3427-lepiej-byc-ksiazecym-bekartem-niz-polakiem