LEPIEJ BYĆ KSIĄŻĘCYM BĘKARTEM NIŻ POLAKIEM?
16 marca była premiera książki Kuby Wojtaszczyka*. „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” to druga powieść poznańskiego pisarza. Nam autor zdradza dlaczego jego bohaterowie wzniecają rewolucje, czy humaniści mają najgorzej oraz dlaczego Poznaniacy powinni przeczytać jego książkę.
Marek Mikulski: Lepiej być książęcym bękartem niż Polakiem. To bardzo mocne słowa.
Kuba Wojtaszczyk: Słowa wypowiada Witold Szpak, główny bohater mojej powieści, który myśli, że jest zubożałym lordem, porzucony w latach 80. w polskim zbożu przez brytyjską rodzinę królewską. Jednak nie zdradzajmy zbyt wiele czytelnikom.
Wydaje mi się, że w Polakach, w Nas, jest głęboko zakorzeniona chęć odnalezienia szlachetnej, błękitnej krwi. Wmawiamy sobie czasami, że pochodzimy z wyższych sfer, a nie od chłopów. Niestety, prawda rozczarowuje. W książce właśnie Witold nie akceptuje swojego prawdziwego pochodzenia, co więcej jest pewien, że jest trzecim synem księżnej Diany.
Uważasz, że sytuacja młodych ludzi w dzisiejszym świecie jest tak dramatyczna, iż potrzebna nam rewolucja?
Pisząc tę książkę miałem w myślach rządy poprzedniego prezydenta Poznania i ten czas, gdy frustracja w moim środowisku, wśród młodych ludzi bardzo silnie wzrastała. Jednak problem prekariatu, czyli główny wątek powieści, jest cały czas bardzo aktualny. Co prawda prekariusze nie wychodzą jeszcze w Polsce na ulice, ale na szczęście o ich losie mówi się coraz więcej.
W „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” skupiam się na wykształconych młodych ludziach, którzy jeżeli pracują to w kiepskiej pracy, za małe pieniądze, bez szansy na emeryturę; przez to są bardzo zirytowani i zdesperowani, by wprowadzić zmiany. Dobijają ich umowy śmieciowe, mobbing, brak możliwości znalezienia pracy w swoim zawodzie. Nie wiem, czy rewolucja będzie. Nie wiem, czy jest potrzebna. Moi bohaterowie uważają, że tak i starają się ją przeprowadzić.
Czyli takie ostrzeżenie dla władzy.
Tak, moi bohaterowie z całą pewnością chcieliby ostrzec nasze władze (śmiech).
Czy ta książka jest tylko dla inteligentów ekstremistów, którzy tkwią właśnie w takich marnych miejscach pracy lub w ogóle jej nie mają?
Trudno nazwać prekariuszy ekstremistami; oni faktycznie znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, czują się oszukani, porzuceni, a wręcz – niepełnymi obywatelami. Młodzi ludzie na pewno znajdą wiele z własnych doświadczeń w „Kiedy zdarza się przemoc...”. Oczywiście, bohaterowie powieści stają się ekstremistami, ale dzieje się to w momencie, gdy faktycznie mówią: „Dość wyzysku!”.
Czy z czystym sumieniem mógłbyś polecić tę książkę osobom z wykształceniem ścisłym, na przykład po politechnice?
Oczywiście! Co prawda w powieści sytuacja między humanistami a umysłami ścisłymi jest nakreślona grubą kreską; akcję śledzimy oczami dość specyficznej grupki humanistów i artystów. Jednak prekarność nie zależy od wykształcenia, a nawet wieku. Tak więc również osoby, dajmy na to, po informatyce czy matematyce są zmuszone mierzyć się z podobnymi problemami, jak na przykład historyk sztuki.
Czy sztuka warta jest wszelkiego poświęcenia? Tu odnoszę się trochę do tytułu Twojej książki.
Sam tytuł powieści można tłumaczyć dwojako. Z jednej strony, moi bohaterowie orientują się, że, gdy są świadkami przemocy, a nawet śmierci, odbierają ją inaczej, niż społeczeństwo tego wymaga; co więcej przyczyniając się do przemocy, czy śmierci, przeżywają kilkusekundowe katharsis, które staje się katalizatorem do następnych działań. Z drugiej strony, moi bohaterowie pewnie przyznaliby mi rację, prekarność jest taką przemocą, na którą spogląda społeczeństwo i, przez swoją bierną postawę, w jakimś stopniu się nią zachwyca, lubi na nią patrzeć.
Jestem ciekaw ile z postaci Witolda jest w Tobie?
Absolutnie nic z niego nie ma we mnie (śmiech). To postać całkowicie przeze mnie wykreowana, jest przerysowaniem naszych narodowych marzeń o wielkości, o których wspomniałem wcześniej. Przyczynkiem do stworzenia Witolda był serial „Dowton Abbey”, w którym to, w sposób wyidealizowany, przedstawiono życie brytyjskiej szlachty i jej służby przed II wojną światową. Jednak, mimo że Witold jest postacią skrajnie kontrowersyjną, to czasami mu zazdroszczę, tego, że potrafi się całkowicie odciąć od rzeczywistości.
Jak byś zachęcił Poznaniaków do przeczytania Twojej nowej książki?
Z „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” można przejść się ulicami Poznania. Miasto jest jednym z bohaterów powieści, można na nie spojrzeć zupełnie innymi oczami. Czytelnicy znajdą w książce istniejące lokacje, czy to Uniwersytet Artystyczny, Rynek Jeżycki, czy Uniwersytet im. Adama Mickiewicza na Fredry. Co więcej nie jest to kryminał, a tych, z Poznaniem w tle, mamy przecież całkiem sporo.
* Kuba Wojtaszczyk – rocznik '86, pisarz, kulturoznawca, absolwent Gender Studies UAM. Publikował i publikuje m.in. w „Czasie Kultury”, „Blizie”, „Kulturze u Podstaw”, „Lampie”, antologii „Nowe Marzy” 10. MFO. W 2014 r. debiutował powieścią „Portret trumienny”. Druga książka „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Akurat. Tłumaczony na niemiecki, węgierski i ukraiński. Stypendysta m.in. Prezydent m.st. Warszawy oraz Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego.