ŁYSA GÓRA: PRZYŁOŻYMY WAM CEPEM PO RYJU!
Folkmetalowy zespół „Łysa Góra” łączący tradycyjne pieśni ludowe z ciężkimi brzmieniami elektrycznych gitar, nawiedzi jutro Poznań. Ich perkusista, Krystian „Krystek” Jędrzejczyk opowiedział nam w jakich okolicznościach powstał ich zespół, czy występują z nimi czarownice oraz czemu chcą nas bić cepem!
Marek Mikulski: Wśród zespołów zajmujących się tematyką słowiańską macie sporą konkurencję. Żywiołak, Percival Schuttenbach, nie wspominając o tuzach, jak Kapela ze Wsi Warszawa, czy Dikanda. Co Was od nich odróżnia?
Krystian „Krystek” Jędrzejczyk: Staramy się podchodzić do ludowych pieśni w sposób nowy, innowacyjny. Wplatamy w tradycję ciekawe, progresywne riffy. Nasza muzyka nie jest prostym połączeniem folku z metalem, znajdziecie tu elementy rocka, funky, a nawet psychodelicznych brzmień. Naszym znakiem rozpoznawczym są dwa silne, żeńskie wokale, które świetnie się ze sobą uzupełniają.
Romans metalu z folkiem mocno się już ograł. Nie boicie się powielania schematu?
Wydaje mi się, że opieranie nowoczesnych brzmień metalowych na mocnych folkowych filarach nigdy nie odejdzie w niełaskę. To będzie zawsze pociągało ludzi. Wielcy kompozytorzy, oczywiście nie porównuję się do nich, ale też opierali się na tych tradycyjnych ludowych rzeczach. Ludowe pieśni to przecież nasze korzenie, z których naprawdę warto czerpać. Dla mnie ważne jest, żeby nie odtwarzać jeden do jednego. Chciałbym w ciekawy sposób bazować na tradycji, ale tworzyć z niej nowe rzeczy. Powielanie nas nie interesuje.
Skąd czerpiecie inspiracje do tworzenia muzyki?
Naszą pasją jest ten specyficzny klimat, który wytwarza muzyka ludowa. Nie da się ukryć, że jest on mocno transowy. Pieśni, szczególnie te wschodnioeuropejskie, miały wprowadzić człowieka w rodzaj transu, na przykład na nocy kupały. To niezwykłe, jak ludzi ta muzyka porywa. Odkryliśmy, że podobnie działa metal. Te dwa gatunki mają ze sobą wiele wspólnego. Początki naszego zespołu wyglądały w ten sposób, że z dziewczynami spotkałem się kiedyś na jakimś ognisku. One śpiewały tam ludowe pieśni, ja słuchałem, śpiewałem razem z nimi, a potem dodaliśmy do tego moje zainteresowania ciężkimi brzmieniami. To nas kręci i pozwala się realizować w muzyce.
Nie ma więc w tym kultu słowiańskich bogów, tylko zainteresowanie muzyką?
Tkwi w nas przywiązanie do słowiańskich tradycji, ale nie jesteśmy rodzimowiercami, jeśli o to pytasz. Słowiańszczyzna pociąga nas raczej z kulturowego i historycznego punktu widzenia. Jest naszym dziedzictwem. Dorota, nasza wokalistka, wiele lat działała w odtwórstwie historycznym, teraz na swoim festiwalu fantastyki Cytadela całą strefę tematyczną poświęca właśnie motywom i wierzeniom słowiańskim. Łysa Góra występowała na Igrzyskach Ognia i Stali, na Grunwaldzie oraz imprezach tego typu. Jesteśmy przesiąknięci historycznymi tematami. Lubimy się odwoływać do słowiańskich korzeni, do tradycji obrzędowych. Te rzeczy nas kręcą.
Mówiąc o obrzędach, Wasza nazwa Łysa Góra, mnie kojarzy się z czarownicami.
Faktycznie, dziewczyny kreują się trochę na wiedźmy (śmiech). Nazwaliśmy się Łysa Góra, ponieważ dawniej, zanim prawdziwa Łysa Góra stała się Świętym Krzyżem, była mocnym ośrodkiem kultury słowiańskiej. Nazwa podkreśla też pochodzenie części naszego zespołu z Gór Świętokrzyskich. Skojarzenie nas z czarownicami jest fajne, ale tylko w sferze metaforycznej, nie dosłownej.
Na płytach Łysej Góry, oprócz ludowych pieśni, można też usłyszeć teksty Waszego autorstwa?
Tak, na płycie „Siadaj, nie gadaj” można znaleźć nasz autorski utwór „Cepem po ryju”. Prace nad nim rozpoczęły się od stworzenia muzyki, a później dziewczyny dopisały tekst. To wyszło z nas w dość naturalny sposób, gdyż na co dzień jesteśmy zanurzeni w takich klimatach. Pikanterii dodaje mu humorystyczno ironiczny charakter. Zainteresowanych zapraszam na koncert w Poznaniu, na pewno go zagramy!
Jest jakiś zespół, który stanowi dla Was inspirację?
Przyznam się szczerze, że jeśli chodzi o mnie, to nigdy polskiej sceny folkmetalowej nie śledziłem. Wiedziałem, że istnieje coś takiego, jak Percival Schuttenbach ale słuchałem głównie ich folkowej odsłony, czyli samego Percivala. Tak jak już wspominałem, Łysa Góra powstała w wyniku połączenia zamiłowania dziewczyn do pieśni ludowych i mojej fascynacji metalem.
Jak zachęciłbyś Poznaniaków do przyjścia na Wasz koncert?
Gramy z wielkim serduchem i przekazujemy widowni maksimum energii. Na koncercie usłyszycie kawałki z naszej nowej płyty, między innymi omawiany już „Cepem po ryju”. Wszystkich ludzi kochających połączenie ciężkich brzmień z folkiem serdecznie zapraszamy. Nie będziecie zawiedzeni i z pewnością będziecie chcieli więcej. Mówiąc krótko, po prostu przyłożymy Wam cepem po ryju! W przenośni, rzecz jasna. (śmiech).
*Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/1673357402957309/