JIG REEL MANIACS: MIESZAMY NASZE SŁOWIAŃSKIE SERCA Z KULTURĄ IRLANDZKĄ!
W wigilię Dnia Świętego Patryka, poznaniacy będą mieli niezwykłą szansę usłyszenia jednego z najstarszych polskich zespołów grających muzykę celtycką. Ich wokalista, Mariusz Sprutta tłumaczy, dlaczego irlandzki dzień trwa w Polsce miesiąc oraz jakie są związki zespołu z elfami i innymi tajemniczymi stworami.
Marek Mikulski: Kim był święty Patryk?
Mariusz Sprutta: Kim jest! Bo nadal funkcjonuje w świadomości wielu ludzi. To patron Irlandii, choć z urodzenia był Walijczykiem. Celt z krwi i kości. Przybył do Irlandii, by chrystianizować zamieszkujące tam ludy. Z pomocą trójlistnej koniczyny wyjaśniał tym ludom istotę trójcy świętej. Jest rozpoznawalny na całym świecie jako patron Szmaragdowej Wyspy. Można śmiało powiedzieć, że to chyba jedyny tak powszechnie znany opiekun konkretnego kraju!
A co takiego uczynił dla Poznaniaków, że jego święto obchodzimy nie przez jeden dzień, ale przez tydzień?
To już nie dzień, ani tydzień, od kilku lat cały marzec jest poświęcony Świętemu Patrykowi i Irlandii. Poznań to siedziba Towarzystwa Polsko-Irlandzkiego i Fundacji Kultury Irlandzkiej. Ta druga koordynuje obchody Dnia Świętego Patryka nie tylko w naszym mieście, ale w całym kraju. Święto rozciągnęło się na cały miesiąc, bo jest w Polsce ogromne zapotrzebowanie na kulturę irlandzką, jak i spora liczba zespołów muzycznych i tanecznych, parających się irlandzkimi dźwiękami i choreografią. Ta muzyka i taniec prezentowana jest w pubach, ośrodkach kultury, teatrach i filharmoniach. Wielu zespołom trudno byłoby zaprezentować się tylko jednego dnia, 17 marca właśnie. Dlatego podróżują po kraju cały marzec, w miesiącu, który w Polsce kojarzony jest z Irlandią i jej patronem. My – Jig Reel Maniacs – gramy w tym miesiącu 12 razy. W Poznaniu wystąpimy tylko jeden raz: 16 marca. Wcześniej koncertowaliśmy w Lipinach, Pile i Lesznie, a po Poznaniu przed nami jeszcze Warszawa, Pruszków, Sosnowiec, Wrocław, Łódź, Lublin i na koniec Puławy.
Na koncertach występujesz w kilcie. Myślałem, że to ciuch szkocki, nie irlandzki.
Kilt współcześnie jest utożsamiany tylko ze Szkotami. Natomiast, prawda jest taka, że wszyscy Celtowie tak się ubierali. Galowie z Asterixa i Obelixa też chodzili w kiltach, choć nieco innego rodzaju. W tamtych czasach, to było normalne męskie odzienie. Zresztą, większość Szkotów, to potomkowie Irlandczyków. Scoti po łacinie znaczyło nie co innego jak Irlandczyk. Do dziś na zachodnim wybrzeżu Szkocji 80 tysięcy ludzi mówi po irlandzku. Mój kilt i kilt kolegi Krzysztofa to elementy scenograficzne, które – nawiązując do celtyckich korzeni Irlandii, Szkocji, Walii a nawet Bretanii – dodają niewątpliwie kolorytu naszemu wizerunkowi.
Chciałbyś urodzić się Irlandczykiem?
Nie, ale w Dzień Świętego Patryka i na imprezach Jemu poświęconych przez kilka godzin wszyscy możemy stać się Irlandczykami. Zwróć uwagę, że śladów kultury irlandzkiej możemy doszukać się na całym świecie. Najlepszym przykładem są Stany Zjednoczone. Irlandczycy byli jedną z najliczniejszych grup emigrujących do tej „ziemi obiecanej”. Tam bardzo mocno podkreślali swoje korzenie i świętowali Patryka, a święto w popkulturowej wersji powróciło z czasem na stary kontynent. Do dziś jest obchodzone pod hasłem 17 marca wszyscy jesteśmy Irlandczykami.
W Polsce to święto mocno się ceni za jego aspekt alkoholowy.
Faktycznie, czasami jest tak płasko postrzegane. Zielone piwo, whisky i nic poza tym nie wiadomo. Ja nie bronię ludziom iść do knajpy i zabawić się w ten dzień, ale byłoby dobrze, gdyby zainteresowali się skąd to wszystko się wzięło. A historia, legendy i mity są ciekawe!
Uświadamiacie słuchaczy na swoich koncertach?
Tak, przemycamy na scenie sporo elementów edukacyjnych. Oczywiście, podczas koncertu w pubie jest mało miejsca na szczegółowe wyjaśnianie, ale misję edukacyjną realizujemy w formie spektaklu EACHTRA - Celtycla Podróż, którą gramy na większych scenach. EACHTRA (po irlandzku: podróż, wydarzenie) to jedyna produkcja w Polsce, która łączy ze sobą cztery elementy: muzykę na żywo, taniec (w wykonaniu zespołu Ellorien), literaturę irlandzką, walijską i szkocką, oraz wizualizacje (Tomek Frąszczak). 17 marca zagramy ten spektakl w Warszawie w Teatrze Rampa. Niestety, bilety rozeszły się już w styczniu. W Pruszkowie na dzień 18 marca również nie ma już wolnych miejsc, ale w Sosnowcu na 19 marca jeszcze są, także jeśli ktoś chciałby się wybrać, to zapraszamy.
Co jest takiego niezwykłego w celtyckiej muzyce, że gracie ją od 27 lat? Jak powstał ten zespół?
Muzyka celtycka ma w sobie niebywałą magię! Jest utożsamiana z elfami, czarodziejskimi stworzeniami, jest w niej coś tajemniczego, pociągającego. Sama melodyka i harmonia oraz egzotyczne instrumentarium niesamowicie wyostrzają wyobraźnię. Zespół zakochał się w tej muzyce trochę z przypadku. Gdyby Szkot Rory Allardice nie przyjechał do Poznania, nie spotkał Michała Jankowskiego i Jacka Podbielskiego, to formacja JRM nigdy by pewnie nie powstała. Dzisiejszy skrót nazwy Jig Reel Maniacs tj. JRM zawdzięczamy pierwszym literom imion założycieli. Pierwotne The J.R.M. Band zmieniliśmy, gdy Rory i Jacek bezpowrotnie opuścili zespół. Jig i Reel to irlandzkie tradycyjne rytmy i tańce, a że gramy ich dużo i z pasją, to staliśmy się Jigowo Reelowymi Maniakami. Jak widzisz, aspekt edukacyjny jest silny w tym zespole. (śmiech)
A dlaczego nie zajęliście się muzyką słowiańską?
Nikt z nas nie mówi nie muzyce słowiańskiej, tak jak nie unikamy wpływów z innych krajów świata. Mogę zdradzić, że często odnosimy się do polskich i wielkopolskich korzeni. Słuchaczy, którzy pojawią się na naszym poznańskim koncercie w czwartek, czeka niejedna niespodzianka z tym związana. Nie chciałbym nic więcej zdradzać, by nie popsuć zabawy.
W takim razie nie będę Cię ciągnął za język. Powiedz, czy liczne personalne zmiany w JRM rozwijają Was, czy musicie za każdym razem zaczynać od nowa?
Dla nas każdy koncert jest nowym początkiem. We wszystkich utworach odkrywamy coś nowego ilekroć je zagramy. Tak jak już mówiłem, w Poznaniu też postaramy się Was zaskoczyć niejednym utworem. Ciągle się rozwijamy, a każdy z 8 członków zespołu wnosi swój unikalny pierwiastek do brzmienia i wizerunku kapeli. Jesteśmy jak duża muzykalna rodzina.
To co robicie w ramach JRM to zabawa, czy profesjonalne granie?
Często wygłupiamy się na koncertach i opowiadamy, że przyjeżdżamy ze strażackiej remizy w Poznaniu, gdzie jako amatorzy ćwiczymy (śmiech). Jednak, tak naprawdę prezentujemy profesjonalne brzmienie, co nie wyklucza w żaden sposób zabawy na scenie. Nigdy nie mieliśmy jakiegoś gwiazdorskiego zadęcia typu „o proszę, co to nie my”. Nie udajemy prawdziwych Irlandczyków, nie aspirujemy do miana najlepszego celtyckiego zespołu wszechczasów. Nawet, powiem szczerze, staramy się mieszać nasze słowiańskie serca z kulturą irlandzką i nie tylko irlandzką. Dzięki takiemu podejściu rodzą się autorskie, autentyczne i jigowo-reelowe brzmienia, które realizujemy w utworach tradycyjnych i kompozycjach własnych.
Na koniec powiedz, gdzie będziemy mogli Was zobaczyć?
Nasz jedyny koncert w Poznaniu odbędzie się 16 marca w Aligatorze na Starym Rynku. Zaczynamy o 20:30. Zapraszam wszystkich fanów celtyckiej muzyki i tych którzy celtofilami się dopiero staną!
*Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/259177554525414/