PREZENT NA OSTATNIĄ CHWILĘ – MUZYKA!
W przedświątecznym szale przygotowań, w przerwach między gotowaniem kolejnych potraw lub podczas przyozdabiania choinki, może się okazać, że Gwiazdor nie pomyślał jednak o wszystkich gościach przy wigilijnym stole. Przychodzimy Wam z pomocą i przedstawiamy 5 płyt, które mogą uratować święta!
Trudne życzenia
- Ta płyta jest prezentem ode mnie dla Was. Łączy się z nią magiczna liczba 12. To jak 12 dań wigilijnych, czyli 12 smakowitych pastorałek i 12 apostołów, czyli naszych gości - przyjaciół, których zaprosiłam na tę płytę - mówi Ani Rusowicz promując płytę „RetroNarodzenie”.
Nowa płyta córki Ady Rusowicz to idealny prezent na święta. Każdy z nas ma w mieszkaniu takie miejsce, w którym kurzą się kolędy i pastorałki. Wszystkie te płyty wypełnione są klasycznymi świątecznymi pieśniami typu „Cicha noc”, w każdym języku świata lub kultowym lecz nadawanym do mdłości przez radiostacje hitem zespołu Wham! „Last christmas”. Ania Rusowicz daje nam zupełnie nowe, piękne, radosne pieśni. Utrzymane w charakterystycznym dla niej klimacie bigbitowym. Przy 12 niezwykłych utworach towarzyszą Ani niezwykli goście, tacy jak Adam Nowak (Raz Dwa Trzy), Artur Andrus, Andrzej i Jacek Zielińscy (skaldowie), Marek Piekarczyk (TSA), Czesław Mozil i wielu innych.
„Naszą ideą jest radosne przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia w dobrym humorze i sprzyjającym otoczeniu. Nawiązujemy do tradycji polskich zespołów poprzednich dekad (film Kulig), góralskich tradycji oraz rockndrollowego klimatu.” Piszą o swojej płycie Rusowicz z zespołem na stronie artystki.
Like a Rolling Stones
Nieśmiertelne wampiry Rock’n’Rolla powracają po 10 latach z nową studyjną płytą „Blue & Lonesome”. Wielu dziś zadaje sobie pytanie jaki świat pozostawimy Keith’owi Richards’owi, a on i jego kumple z zespołu w ogóle nie przejmują się własną nieśmiertelnością i tną na gitarach jak dawniej.
Ich 23 brytyjski lub jeśli ktoś woli 25 amerykański studyjny album, to powrót do muzyki, na której się wychowali. Nie wielu dziś wie, że gdyby nie chicagowski blues, ikona rocka w ogóle by nie powstała. Płytą „Smutny i Samotny” Rolling Stones oddają hołd takim muzykom jak Little Walter, Willi Dixon, Howlin' Wolf, Eddi Taylor czy Memphis Slim.
Zespół siedemdziesięciolatków (!) jak wszystko co robili w życiu i tę płytę tworzyli w sposób szalony, wręcz spontaniczny. Pierwsza z anegdot, jakie wiążą się z płytą, to udział w niej Erica Claptona. Podobno Clapton nagrywał swoją płytę w studio obok, gdy Richards zaproponował mu udział w nagraniach. Gitarę Claptona możecie usłyszeć w utworach „Everybody Knows About My Good Thing” oraz "I Can't Quit You Baby". Mam nadzieję, że nowa płyta Rolling Stones nie jest żadnym podsumowaniem twórczości przed śmiercią, a raczej nowym rozdaniem kart przez nieśmiertelnych rockmanów!
Chaos jest porządkiem
Wojtek Mazolewski wraca z nowym projektem. Tym razem do współpracy zaprosił wspaniałych gości, łącząc pokolenia i śmiało mieszając gatunki muzyczne. I tak na jednym albumie spotykają się legendy rocka John Porter, Wojtek Waglewski, Jan Borysewicz i Janusz Panasewicz, a także Natalia Przybysz, Ania Rusowicz, Vienio, Misia Furtak i najmłodsi na scenie muzycznej – Justyna Święs i Piotr Zioła. Powstała płyta pełna mocnych emocji, poezji, szaleństwa i melodii, które na długo zapadają w pamięć.
- Ta płyta jest dla mnie bardzo autobiograficzna. Wydaliśmy ją w szczególnym dla mnie roku. Robiąc ją, bardzo spontanicznie zresztą, czerpałem z wszystkiego co wtedy przeżywałem. W marcu zorganizowałem koncert urodzinowy w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku. Wystąpili tam niemal wszyscy muzycy, z którymi współpracowałem przez ostatnie trzydzieści lat. To było bardzo wzruszające doświadczenie. „Chaos pełen idei” jest odbiciem tych przeżyć, a ponieważ w życiu poruszałem się w różnych gatunkach muzyki od punk rocka przez reggae, bluesa, metal, jazz aż po szkołę klasyczną, to czerpię z tych doświadczeń – przekonuje Wojtek Mazolewski.
Jak piszą krytycy, płyta miała być piękną katastrofą i pogrzebaniem Mazolewskiego, który bez oglądania się na schematy łączył ze sobą różne gatunki muzyczne. Chyba dla wszystkich zaskoczeniem było to, że zamiast braku spójności otrzymaliśmy idealnie skomponowaną płytę. Niezwykłego charakteru dodali jej zaproszeni przez Wojtka goście. Szczególnie polecam „White Rabbit” wykonywany na tej płycie przez wspomnianą już kilkukrotnie Anię Rusowicz.
- Chaos jest pierwotnym porządkiem. Trzeba tylko umieć się na niego otworzyć i czerpać z tego korzyści. Oswojony chaos, to bardzo twórcze środowisko – dodaje Mazolewski.
Wstyd 1 i jedna druga
Wśród pięciu najlepszych płyt na prezent nie mogło zabraknąć nowego krążka (właściwie dwóch) zespołu Kult. „Wstyd” i jego równie wstydliwy suplement to przede wszystkim gratka dla fanów tego kultowego zespołu. Po słabej płycie „Prosto” Kazik wziął prysznic, przetrzeźwiał, włączył telewizor, obejrzał wiadomości z kraju i zaczął się tytułowy „Wstyd”.
Kazik nie bierze jeńców i nie oszczędza nikogo. W kawałku „Odejdę” kopie dupy tak Tuskowi, jak i Kaczyńskiemu. „Dwururka”, to opowieść o trudnościach mniejszości seksualnych. O czym jest kawałek „To nie jest kraj dla starszych ludzi” chyba nie trzeba tłumaczyć.
Na okładce tej płyty zobaczymy płonące serce, otoczone cierniami. Jest ono prawdopodobnie tatuażem pod rozpiętą bluzą w barwach narodowych z dopiskiem „Wstyd”. Dla mnie już przekaz samej okładki mówi, że wstyd dziś patrzeć na to co się w naszym kraju dzieje. Kult wraca do dawnej roli surowego cenzora naszej społeczno-politycznej rzeczywistości i robi to w starym dobrym stylu. Dla wszystkich fanów na pewno dodatkową atrakcją okaże się Suplement z 8 dodatkowymi piosenkami, w tym powtarzaną na koncertach Kultu „Modlitwą o wschodzie słońca”.
I’m ready, my Lord
Rok 2016 zabrał nam wielu wspaniałych muzyków i jednego giganta. Najnowsza, a zarazem ostatnia płyta Leonarda Cohena, to po prostu dzieło. Tytułowy utwór „You want it darker” jest niemal modlitwą. Gdyby uwierzyć w spiskowe teorie dziejów, można by pomyśleć, że Cohen świadomie tym albumem żegna się z publicznością. Cała płyta jest osadzona głęboko w jego stylu, a jego głos od dekad zachwyca i nie pozwala przejść koło tej twórczości obojętnie.
Nowy krążek wyprodukowany przez syna Leonarda, Adama Cohena, jest 14 studyjnym dziełem w dyskografii kanadyjskiego artysty. Album składa się z 9 kompozycji a każda z nich budzi jakiś wewnętrzny dziwny niepokój w stylu Cohena. Utwory na tej płycie mogą bez problemu stanąć w szranki z takimi jego hitami jak „Dance me to the end of love” czy „I’m your men”. Oczywiście, nic nie przebije „Hallelujah” zwłaszcza, gdy posiada się nagranie z koncertu w Londynie. Jednak, jeśli chcecie podarować komuś kawał dobrej muzyki na święta, to musicie wybrać właśnie tę płytę.