ŻYCIE PO REWOLUCJACH GESSLER W POZNANIU
- Pierwsze trzy miesiące po rewolucjach były naprawdę dobre. Sukcesem było też samo dostanie się do programu telewizyjnego – komentuje jeden z właścicieli restauracji po rewolucjach Magdy Gessler.
Artemis/Kapetanis przy ulicy Wronieckiej został zlikwidowany, podobnie Indian Ocean na Ratajach. Kuchnia Indyjska się nie przyjęła. Czy rewolucje Magdy Gessler przyniosły coś pozytywnego dla innej kuchni z dalekiego wschodu i nie tylko?
Kierunek Tajlandia
Na Ulicy Drużbickiego pomiędzy galeriami handlowymi ulokował się lokal Pad Thai serwujący dania kuchni Tajskiej. – Wszystkie dania Tajlandii w jednym miejscu – przeczytamy na ich stronie internetowej. My wiemy jednak o dwóch miejscach. Lokal ten pierwotnie był na Starym Strzeszynie i jak usłyszałem – Przeniósł się by być bliżej centrum miasta i by więcej gości mogło nas odwiedzić – poinformowała obsługa. Okolice „Plazy” i „Pestki” zbliżają do centrum? Być może. Tym niemniej na pytanie o wizytę Magdy Gessler odpowiada chwila ciszy i subtelne potwierdzenie, że takie zdarzenie miało miejsce. Nie chwalą się na tym specjalnie w informacjach o lokalu. Dowiemy się jednak o tym, że możemy skorzystać ze SPA i zjeść sushi. Sporo jak na jeden lokal, tym bardziej, że oferują jeszcze wykupienie franczyzy. Dają technologię i sprawdzonych dostawców. Problem jest jeden. Nie powstały inne lokale pod tym szyldem. Pocieszająca jest jednak opinia pracownika – Nie narzekamy na brak ruchu, pojawiają się także imprezy okolicznościowe. Jest stabilnie – poinformowali przez telefon. Tripadvisor tego nie potwierdza. Jedzenie jest oceniane średnio, podobnie jak obsługa.
Wróćmy do Europy – Włochy
Bazylia & Oregano na ulicy Wysokiej to kameralny lokal. Od kuchennych rewolucji minęły już dwa lata i jak podpowiada Pani Magdalena pracująca w lokalu jako kelnerka zarówno przed jak i po nagraniu programu, zmieniło się bardzo dużo. – Nawet trudne dla gastronomii poniedziałki u nas są przyjemne. W soboty czy niedziele rzeczywiście ciężko jest o miejsce na sali i konieczne są rezerwacje. Pracy mamy naprawdę dużo, a oczekiwania są jeszcze większe. Krótsza niż przed rewolucjami karta ustabilizowała jakość. Specjalność restauracji to risotto z borowikami i wołowina z unikatowym sosem grzybowo – balsamicznym. Mamy się czym pochwalić i chętnie to udowodnimy. Całą załogą zapraszamy na włoskie jedzenie! – zakończyła z dużym uśmiechem kelnerka, dorzucając na koniec – Przed rewolucją szukałam sobie zajęcia na sali, teraz mam ich aż nadto, a szef Jacek czuwa – podsumowała. By nie polegać na opinii obsługi, o komentarz poprosiłem postać, która miała przyjemność odwiedzić lokal i jednocześnie zna realia gastronomii z doświadczenia. Maciej Piechota, kierownik jednej z restauracji w naszym mieście ujął rewolucją następująco. – Profesjonalnie. Obsługa nienachalna i dobrze przygotowana. Wystrój zrealizowany ze smakiem, a jedzenie na wysokim poziomie. Pizza bardzo włoska, a makaron z karczochami dobrze przyrządzony. Warto dodać, że restauracje w których była Magda Gessler są jakby na celowniku. Odwiedzający jakby bardziej oceniają rezultaty rewolucji i smak dań, to powoduje że pośród zachwytów zawsze znajdziemy skrajnie negatywną ocenę. – podsumował kierownik ze sporym doświadczeniem.
Pyra z gzikiem czyli Metka
Na ulicy Wysokiej poprzeczka zawisła na pewnym poziomie, a zmiany pod egidą telewizji przyniosły pozytywne skutki. Bar Metka to dawniej Zapiecek serwujący kuchnię europejską. Teraz zjemy przy ulicy Zeylanda prawdziwie poznańskie specjały. Krótkie menu i niskie ceny pozwoliły przekonać do siebie mieszkańców i zaistnieć wśród gości odwiedzających MTP. – Metka korzysta z targów i z tego co obserwuję korzysta z okolicznych hoteli czy biur. Ulica Zeylanda to dobra lokalizacja w naszym mieście, a niektórzy już zauważyli, że Bar Metka ma swoją filię na ulicy Strzeleckiej. Otwieranie drugiego lokalu świadczy o dobrej kondycji i popularności – sugeruje Jakub, pracownik MTP. Opinia osoby pracującej w gastronomii jest zwykle bardziej krytyczna. Tymczasem Tomasz Olejnik, kierownik jednego z lokali w galerii na dworcu podsumował krótko. – Pamiętam co jadłem. Ogórkowa, pyry z gzikiem i bułka z metką. Było tanio, szybko, smacznie i dużo. To taka błyskawiczna opinia, ale mam wrażenie że o to chodzi w tym miejscu, szybko, przejrzyście i smacznie. Pamiętam pierwotny Zapiecek i szału nie było. Filia na Strzeleckiej świadczy o popularności i niezłej jakości – podsumował zwykle krytyczny manager z wieloletnim doświadczeniem.
Francja Elegancja
Kolejny lokal na ulicy Wronieckiej zrewolucjonizowany przez znaną restauratorkę. Miał chyba nieco więcej szczęścia niż sąsiedzki Artemis/Kapetanis, który zniknął z kulinarnej mapy naszego miasta. Uważni obserwatorzy lokalnego rynku gastronomicznego mogą zauważyć zmieniający się od czasu do czasu koncept.
Pierwsze było „Patio” serwujące dania rodem z Bretanii. Przemianowane potem na „Szachownicę”. Zmienił się wtedy wystrój i kilka pozycji w menu. Poznaniacy jednak w wymagającą cierpliwości i skupienia grę nie chcieli się angażować, skorzystano z pomocy kamer telewizyjnych i nazwiska restauratorki. Konrad Lupa właściciel restauracji Francja Elegancja komentuje – Pierwsze trzy miesiące po rewolucjach były naprawdę dobre. Sukcesem było też samo dostanie się do programu telewizyjnego. Kuchnia francuska nie cieszy się jednak największą popularnością bo jest naprawdę specyficzna i niszowa. Mamy grono stałych gości, ale niewiele nowych, być może pomoże nam powtórka programu w telewizji. Za sprawą kamer telewizyjnych chcieliśmy się pokazać i się to udało. Zalecenia pani Gessler przyniosły skutek. Nie mamy żadnej zamrażarki, a wszystkie produkty są świeże. Dbamy o jakość, a gastronomia to ciężki kawałek chleba. Czasem trzeba podnieść rękawy i wyjść na salę – komentuje rzeczywistość właściciel restauracji. Na zakończenie, podpytałem o ewentualne ogródki przy ulicy Wronieckiej. Odpowiedź była zaskakująca. – Był pomysł by założyć stowarzyszenie z kilkoma innymi właścicielami, skończyło się to tym, że zdążyli zamknąć swoje lokale. ZDM który opiniuje ogródki cały czas odmawia. – podsumował Konrad Lupa, restaurator.
Wniosek? Lokale po rewolucjach Magdy Gessler są jakby pod ostrzałem gości. Z jednej strony przybywa ich na jakiś czas w związku z popularnością programu. Z drugiej strony spojrzenie klientów wydaje się być bardziej krytyczne. Czy są w naszym mieście lokale istniejące od wielu lat, które nie potrzebują reklamy i rewolucji? „Złota Kaczka”, „Mykonos”, „Pekin”?