DANCINGI CZY KAWA? MARAGO CZY ADRIA?
Kawiarnia czy dancing? Marago czy W-Z? Były jeszcze „Uśmiech” i „Santos” Na deser Adria i wiele wspomnień.
Poznaniacy mają dobrą pamięć i powracają do wspomnień. Czasy PRL-u i lata dziewięćdziesiąte stały pod znakiem pewnych lokali, do których się chodziło tańczyć, jeść i także wypić coś mocniejszego. Inni zapamiętają poniższe miejsca jako obiekty imprez szkolnych, czy nawet wesel. Restauracje czy kluby taneczne wymienione poniżej są w sporej części zamknięte, a nawet jeśli w ich miejscu coś funkcjonuje, to niekoniecznie wpisuje się w gusta poznaniaków.
Zaklęte Rewiry
Na ulicy Fredry pomiędzy kościołem, a agencją Rynku Rolnego jest ogromna wyrwa. Dlaczego wyrwa? Otóż dlatego, iż mieści się tam lokal, od niedawna zresztą kolejny raz zamknięty, który od kilku lat usiłował przekonać „tutejszych” do jedzenia chińszczyzny.
- W okresie międzywojennym była w tym miejscu kawiarnia Wincentego Dobskiego. Zbierali się tam artyści z Teatru Wielkiego i profesura z pobliskich uczelni. To było modne miejsce. Znane i lubiane. Po wojnie, w ciężkich czasach pojawił się szyld W-Z i można było zjeść obiad. Pamiętam, że jeszcze niedawno ta restauracja była czynna – sugeruje Pani Maria Kustoń, sącząca kawę w działającej wciąż cukierni na ścianie lokalu. Warto dodać, że to miejsce, w którym teraz spotyka się z koleżankami Pani Maria, nazywa się kawiarnią W-Z.
Dalej, kiedy okres świetności restauracji mijał, powstała tam Wielkopolska Zagroda. Jej śladów nie znajdziemy w czerwonych wnętrzach lokalu, znajdziemy je za to w pamięci okolicznych mieszkańców. – Proszę sobie wyobrazić, że tu była ta nasza O. B. O. R. A. To było miejsce stylizowane na wiejski dom, były stoły z grubych belek i swojska atmosfera. Były występy kabaretowe i muzyka na żywo. Pamiętam, że ruch był wtedy, kiedy miał się pojawić Zenon Laskowik, wówczas brakowało miejsc. A teraz, to pan patrzy. Nic nie ma, wszystko rozkradli i zamknięte, Chińskie jedzenie podawali – to opinia pani w pewnym już wieku, która zaczepiła mnie przyglądającego się przez okno, wnętrzom zamkniętego lokalu.
fot. wikipedia.pl
Historia najnowsza W-Zetki łączy w sobie dość typowy miejski obrazek. Dlaczego? Lokal stał się częścią ogólnopolskiej spółki. Dlatego też zyskał nowoczesny wygląd i miał ściśle określony profil działalności. Pojawiła się chińszczyzna i szumne otwarcie. Owa nowoczesność i potrzeba szukania niszy w gastronomicznym rynku okazała się jednak niezbyt dobrym pomysłem. – O losie tego miejsca zadecydowali sami goście. Chińska kuchnia w tym miejscu po prostu się nie przyjęła. Nawet wnętrze stało się kością niezgody. Dla jednych za ciemne, innym odpowiadało – uzupełnia były pracownik chińskiej restauracji. – Próbowaliśmy robić wieczorki taneczne, koncerty młodych zespołów i imprezy okolicznościowe. Może by to wyszło, gdybyśmy serwowali inne jedzenie. Sieć to jednak sieć i nic nie można zmienić – dodał z frustracją.
Więcej informacji przyniosła wizyta w pobliskiej kawiarni, by zapytać co się stało, że ten sąsiedni, dobrze usytuowany lokal jest zamknięty. – Moi klienci wspominają bardzo Zagrodę i czasy PRL. Wtedy chodzili tam na dancingi. Pamiętają spotkania zakładowe z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zakładowe dnie kobiet i sylwestry. Wtedy uchodzące za lepsze, lokalne zakłady pracy wynajmowały to miejsce by urządzać spotkania – dowiaduję się stojąc przy ladzie.
W poprzednim ustroju, W-Z, Marago i Adria były wizytówkami miasta. Schodzili się tam ludzie świata kultury, nauki i uwielbiani przez obsługę goście targowi. W tych miejscach nie dorabiali studenci. – Dawniej obsługa była zawodowa. Warto nadmienić, że spora część pracowników tych miejsc kończyła szkoły kelnerskie, a ich przyuczenie nie odbywało się w tydzień. Dziś szkolenie kelnera kończy się na umiejętności noszenia tacy i numeracji stolików, dobrze by znał jeszcze kartę dań. Brutalne, ale prawdziwe – sugeruje Marek Rynkiewicz, kucharz pracujący kiedyś w Zagrodzie.
Osoby, którym nie przypadł do gustu smak prosto z Chin i nade wszystko szukali jeszcze miejsc do dancingów przenieśli się niedaleko. Rarytas Wiedeński przy ulicy Mielżyńskiego stał się mekką tańczących w wieku 35+. Drodzy czytelnicy, Rarytas już nie istnieje. Kolejne tradycyjne dla miasta miejsce odeszło w zapomnienie.
Jazzowe czwartki
Z MTP blisko było do Marago. W budynku o tej samej nazwie mieściła się kawiarnia. – Chodziłam tam na randki z moim mężem. To było ponad trzydzieści lat temu. Pamiętam charakterystyczny czarny fortepian i to, że w każdy czwartek był Jazz. To smutne, że dziś zza szyb obiektu możemy dostrzec pracowników banku – uzupełnia Alicja (jeszcze wtedy Nowak). - Było tam charakterystycznie. Przypominam sobie wystrój. W latach siedemdziesiątych dominowały wiśniowe krzesła i przytłumione światło. Można było mieć pewność, iż w tych warunkach wygląda się dobrze! Obsługa kelnerska na najwyższym poziomie i charakterystyczna szatnia, gdzie kupowało się papierosy. Pamiętam jak dziś Marlboro i Carmeny. Te drugie kosztowały 24 złote! U szatniarza można było też zdobyć nielegalnie dolary. To był ciekawy lokal, patrzyło się w oczy ukochanego i na ludzi idących do zoo - wspomina.
Adria na ulicy Głogowskiej to jeszcze inny temat. Typowe miejsce do dancingów. Wcale nie było to miejsce zarezerwowane dla gości targowych. Poznaniacy przybywali tłumnie. Fajfy to były właśnie zabawy taneczne organizowane w Adrii. Lokal zamknięto w sylwestra 2008/2009. - Sporych rozmiarów lokal dla wszystkich, kto chciał uciec z hotelu Merkury nie płacąc, wchodził do Adrii i ginął w tłumie tańczących, Byłam tam na zabawie sylwestrowej. W latach osiemdziesiątych i wcześniej. To miejsce naprawdę pozwalało poczuć smak zachodu – podsumowuje niezawodna Pani Alicja. A jak dodaje jeden z naszych dziennikarzy – to właśnie tam bawił się na swoim balu….gimnazjalnym.
Miejsc, których już nie ma, a pozostają w pamięci mieszkańców miasta jest więcej. Wiele osób przypomina mi kawiarnię Santos czy inną, o wdzięcznej nazwie Uśmiech.
Gdzie chodzą teraz poznaniacy? Jakie miejsce najbardziej zapisało się w Państwa wspomnieniach? Czego brakuje?
-------
tekst ukazał się pierwszy raz w 2015 roku, autor: M.Szefer