ZNALAZŁEM SIĘ W ŚWIECIE ZOOLOGICZNYM PRZEZ PRZYPADEK!
X i Y od prawie roku prowadzą fanpage poznańskiego ogrodu zoologicznego. Przez niestandardowe podejście, piękne zdjęcia i niesamowite poczucie humoru zdobywają rzesze fanów. Wykreowali też takie gwiazdy jak Elvis, Szogun czy Gwiazdeczka.
Kanczyl
Było chłodne, zimowe popołudnie. Wysiadłem z tramwaju linii numer osiem na przystanku Krańcowa. Stamtąd prostą drogą jest lekko ponad kilometr do bram Nowego ZOO. Po drodze pozdrawiały mnie piękne domy jednorodzinne przyozdobione napisami w stylu A.D. 1928, nabrzeże Malty i ukryty na skraju lasu opuszczony budynek. Aż w końcu boczna uliczka wśród drzew. Przyznam, że zawsze uważałem, iż ta droga nadawała poznańskiemu ogrodowi zoologicznemu charakteru dzikości. U zielonych bram ZOO stanąłem równo o trzynastej. Dokładnie tak jak byliśmy umówieni z X. Krótka telefoniczna rozmowa. Chwila oczekiwania, mija mnie ojciec z może pięcioletnim synkiem. Dziecko bardzo chce zobaczyć „źwieziaćki”.
- Pan Marek? – pyta podchodzący do mnie pracownik ZOO, ubrany w charakterystyczny zielony uniform.
Potakuje. Pracownik prowadzi mnie za bramę ogrodu, do małego, czerwonego Forda przed którym stoi uśmiechnięty X. Jedziemy drogą na którą wstęp mają tylko pracownicy ZOO. Tuż za wybiegiem dla nosorożców znajduje się malutki budyneczek. Przy nim właśnie parkujemy. Pada sakramentalne pytanie.
- Był Pan kiedyś w naszym ogrodzie? – pyta zaciekawiony X.
- Oczywiście! – odpowiadam entuzjastycznie – Prawdę powiedziawszy, w zeszłym roku robiłem, że tak powiem „tournee” po ogrodach zoologicznych. Byłem we Wrocławiu, Chorzowie, Krakowie no i tu rzecz jasna – bezmyślnie chwalę się nie wiedząc w jaką pułapkę dałem się złapać.
- Niech zgadnę, najbardziej podobało się Panu we Wrocławiu? – mówi pewny siebie X.
Przyznam, że zawahałem się przez chwilę. Można by przecież przysłodzić lokalnym patriotyzmem. Przypodobać się rozmówcy skoro już zgodził się ze mną rozmawiać.
- Najpiękniejsze, moim zdaniem, jest ZOO w Krakowie – wypaliłem szczerze, lecz mój instynkt samozachowawczy szybko zareagował – ale tylko przez to, że jest umieszczone na szczycie góry, piękne widoki, i jest bardzo estetyczne – modliłem się by nasze spotkanie nie zakończyło się w tej chwili.
- Ale mają bardzo małe wybiegi – skomentował X po chwili, prowadząc mnie przez ciasne korytarze małego budyneczku.
X i Y
Przez cały czas towarzyszy nam milcząc pracownik, który powitał mnie przed bramą. Znaleźliśmy się w małym pokoju z trzema fotelami, okrągłym stołem i tapczanem. Przy drzwiach stał regał a na nim rzeźba wydry. Wewnętrzne dziecko zapiszczało we mnie na widok tego słodkiego małego ssaka. Próbowałem nie dawać nic po sobie poznać. Usiadłem na tapczanie. Nad moją głową z plakatu łypał na mnie ogromny tygrys, jeden z mieszkańców ogrodu. X i pracownik rozsiedli się na fotelach.
- Przede wszystkim nie byłoby naszego facebooka gdyby nie Y – twierdzi X pokazując na pracownika w uniformie – Y jest fotografem w tym ZOO od… stu pięćdziesięciu lat? – żartuje.
- Pracuję tu już czterdzieści trzy lata – bez cienia emocji rzuca Y – Tylko w ogrodzie zoologicznym i tylko w dziale dydaktycznym. To całe moje życie! – mocno podkreśla.
Swą karierę rozpoczynał jeszcze w Starym ZOO. Dziś jeździ tam raczej z sentymentu, no i oczywiście na zdjęcia. Wszystkie przepiękne fotografie zwierzaków jakie oglądacie codziennie na fanpage’u poznańskiego ZOO, to właśnie jego robota. Y zagląda tam, gdzie żaden „zwykły śmiertelnik” zajrzeć nie może. Wystarczy przypomnieć choćby lemury, uchwycone przez naszego fotografa, gdy knuły jakiś złowieszczy plan z użyciem wszystkich dostępnych na ich lemurzej wyspie patyków. Albo kłótnię, a wręcz walkę kangurów, które uspokoiły się dopiero na widok obiektywu.
X również pracuje w dziale dydaktycznym. Z wykształcenia polonista, zaliczył kilka lat pracy w firmie zajmującej się marketingiem. Charakterystyczne dla ich facebooka przypisy do zdjęć, w których autor sugeruje co zwierze na zdjęciu mogłoby mówić to jego zasługa.
- Znalazłem się w świecie zoologicznym przez przypadek – twierdzi X – Kilka lat byłem tu wolontariuszem a potem już zostałem. Okazało się to całym moim życiem. Dyrekcja na wiele mi pozwala i dzięki temu, mam nadzieję, na facebook’u widać te moją głęboką miłość do zwierząt – dodaje.
X długo walczył o powstanie fanpage’a poznańskiego ZOO. Jednak poprzedni dyrektor nie był przychylny tej koncepcji. Uważał, że pokazywanie zwierząt w internecie odciągnie ludzi od odwiedzin ogrodu. X i Y mają odmienny pogląd. W ich opinii ludzie będą chcieli zobaczyć na żywo swoje ulubione zwierzaki.
Elvis, Gwiazdeczka, Gwizdek, Szogun
- Kanczyl w pawilonie zwierząt nocnych, to było pierwsze zdjęcie na fanpage’u – mówi X – Ale wtedy jeszcze nie było takiej klarownej wizji jak to wszystko będzie wyglądać. Po prostu ucieszyłem się, że mogę to prowadzić. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że to będzie miało taką formę jak obecnie. No i narodził się kanczyl – śmieje się.
fot poniżej: Kanczyl
Nowy dyrektor zostawił naszym bohaterom wolną rękę. Nie zdarzyło się jeszcze tak, by jakieś zdjęcie lub dodany do niego komentarz wycofał. By wściekł się na fotkę manula zapowiadającego imprezowy weekend lub zabronił sugestii dotyczących ciężkiego poniedziałkowego poranka ze zdjęciami leniwie leżących makaków. A facebookowa strona ZOO w niecały rok uzbierała ponad trzy tysiące wiernych fanów. Dzięki niej, świat poznał takie gwiazdy jak świnka Elvis, kucyk Gwiazdeczka, tapir Gwizdek czy emu Szogun.
- Tapiry w ogóle jeśli chodzi o ilość lajków są przebojem – przekonuje X – Ale nie będę ukrywać, że świnie to mój ulubiony gatunek (śmiech). Po prostu ze wszystkich najukochańszy. Więc Elvis musiał się pojawić! Jest przesympatyczny, a ten jego charakterystyczny zaczes, który stał się hitem w Internecie, codziennie się zmienia – komentuje.
12 sierpnia poprzedniego roku pojawienie się Elvisa na fanpage zaanonsowano w następujący sposób „Podobno ciągle Wam mało świńskich kawałków. No to poznajcie Elvisa, samca świni wisajskiej, który swe imię zawdzięcza fryzurze oczywiście”. Miłość jaką internauci obdarzyli tego osobnika była tak wielka, że w niespełna dwa tygodnie X prezentował jego córkę z dopiskiem „W związku z powstałym nieformalnie na tym fanpage'u Klubem Miłośników Elvisa prezentujemy jedno z jego dzieci”. Wpisy połączone były z apelem o pomoc dla zagrożonego wyginięciem gatunku jakim są świnie wisajskie, czyli właśnie Elvis i jego córka. Choć z nieoficjalnych źródeł wiem, że obecnie nasza gwiazda została odseparowana od samic, gdyż za szybko się rozmnaża. Najwidoczniej sława temu sprzyja.
fot. poniżej: Elvis
W listopadzie na scenie pojawił się Szogun, który „postanowił stanąć w szranki w walce z Elvisem o najlepszy zaczes Nowego Zoo.”. Wierni fani do dziś nie wiedzą, która fryzura jest ładniejsza.
W styczniu Y robiąc zdjęcia kucom, nałożył jednemu z nich, Milanowi, zimową czapkę. Zwierzakowi musiało być przedtem zimno, bo z czapką wyraźnie się uśmiecha. Zabieg ten X i Y wykonali niedawno, tym razem na Gwiazdeczce, pięknym kucyku o brązowej maści, ze śliczną białą łatą na czole. Jest młodsza od fanpage ZOO, trzy dni po jej narodzinach 20 maja na stronie czytamy „To już oficjalne: rodzą się nam jednorożce. Gwiazdeczka - kucyk szetlandzki przyszła na świat w sobotę. Jest pierwszą córką Tosi ( która ma już 8 lat!) i kolejnym dzieckiem super ogiera - Bogusia! Wygląda na to, że dzieci Bogusia mają na czołach charakterystyczne znaki.”. Milan i Gwiazdeczka jak pozostałe gwiazdy pojawiają się co jakiś czas na stronie ZOO.
X i Y chcą pozostać anonimowi. Nie chcą zdradzać jak się nazywają a nawet jaką mają płeć. Wszystko w trosce o fanów. Nasi bohaterowie wolą, aby odbiorcy nie identyfikowali wpisów na Facebooku z konkretnymi osobami lecz jak to jest obecnie, ze zwierzętami. Bo jak mówią „zwierzęta są tu najważniejsze”.