T.TYMAŃSKI:BEATLESI TO NIE BYŁ GRZECZNY ZESPÓŁ. PILI, PALILI I ĆPALI.
Już jutro (w sobotę) w Klubie 9Stóp będziecie mogli usłyszeć „White Album” Beatlesów w nowych, niezwykłych aranżacjach Tymona Tymańskiego, któremu pomagać będą między innymi Natalia Przybysz, Natalia Grosiak i Krzysztof Zalef Zalewski. Wszystko w ramach trasy koncertowej Cydr Lubelski Spragnieni Lata!
Marek Mikulski: Wziąłeś na warsztat Beatlesów. Z nimi jest jak z Niemenem, kto się dotknął ten się sparzył. Jak myślisz, Tobie się udało?
Tymon Tymański: Trudno mówić o tym, że się udało, bo nawet nie jesteśmy w połowie drogi. Nie chwali sie dnia przed zachodem słońca. Pomysł na realizację "Białego albumu" zakłada nagranie płyty, która ukaże się na jesieni 2018 - na 50. urodziny, moje i tej legendarnej płyty. Zatem na razie nie ma co się stroić w piórka zdobywców 8 tysiecznika, chociaż koncerty tegorocznej trasy Spragnieni Lata wypadają bardzo udanie. Mamy bardzo fajny skład wokalny i instrumentalny - glosy dziewczyn i chłopaków fajnie sie kleją, a Tranzystory to dziś głownie sami jazzmani z doświadczeniem grania każdej muzyki. Jako stary fan Beatlesów zdaje sobie sprawę z mielizn takiego projektu. Postanowiłem uniknąć grania karaoke i zaaranżować te piosenki nieco inaczej, z poszanowaniem oryginału, ale też z wartością dodaną. To się sprawdza na koncertach, czyli "so far, so good", ale na płycie będzie trzeba jeszcze odważniej przearanżować pewne numery... żeby na przykład "Back In The U.S.S.R." zabrzmiało jak Prodigy, a "Revoution no 9" jak Aphex Twin.
Podobno pomysł na ten projekt narodził się, gdy miałeś 13 lat. Mógłbyś o tym opowiedzieć?
Kiedy miałem 12 lat, szanowni panowie Janiszewski i Metz zaczęli puszczać i omawiać wszystkie płyty The Beatles. Co tydzień prezentowana była jedna strona albumu. Od "Rubber Soul" w górę każda następna płyta dewastowała moje dzieciństwo, które ostatecznie runeło po przesłuchaniu pierwszej strony "Białego albumu". W młodzieńczej kapeli The Howling Dogs stosowaliśmy podobny miks hard rocka, bluesa, ładnych piosenek i ballad. "Biały album" to trochę nierówna, ale wielka płyta, która pokazuje ogromny potencjał kompozytorski i artystyczny Beatlesów, którzy 5 lat wcześniej zadebiutowali przecież jako swoisty boysband. Jest na tej płycie rock'n'roll, blues, hard rock, ska i highlife, swing, wodewil, country i awangarda. Ten zestaw ingrediencji na zawsze zapłodnił mą wyobraźnię.
Masz wizerunek raczej buntownika. To się nie gryzie z ugrzecznionymi chłopcami z Liverpoolu?
Bez przesady. Beatlesi byli skończonymi sukinsynami, którzy pili, palili, ćpali i dymali, ile i kogo wlezie. Ich wczesny image tego nie zakładał, ale na backstage'u działo się, działo! Menager Brian Epstein pilnował, żeby zdjęcia typu "pijany Lennon na czworakach gramoli sie z holenderskiego burdelu", nie ujrzały światła dziennego. Każda płyta od "Help" w górę dedykowana jest w pewnym sensie innemu, coraz to silniejszemu narkotykowi. To nie był grzeczny zespół. Nie byli wcale lepiej wychowani od Rolling Stonesów, tyle że zaistnieli w biznesie trochę wcześniej. Byli całkiem ładni, ubrani w garnitury prezentowali się jak młodzi dżentelmeni, podobali się miękkim chłopcom i siusiarom... Ten image był dla nich przekleństwem, podobał sie grzecznemu Paulowi, ale wiecznie zbuntowani John i George nim wręcz gardzili. No ale cóż, tak sie stało, że ten ugrzeczniony image sprzedał się na całym świecie jak żaden inny produkt przemysłu fonograficznego, czy zjawisko socjologiczne. Nie zarzyna się przecież kury, która znosi złote jajka. Chociaż późni Beatlesi z okresu "Białego albumu" 'i "Abbey Road"' robili sporo, żeby mu zaprzeczyć.
Czy widownia rzuca w Was bielizną podczas występów, jak kiedyś w Beatlesów?
Niestety nie. Jestem fanem mokrych dziewczęcych majteczek, ale na scenę zamiast nich lecą tylko męskie jajka i pomidory.
Czy był jakiś klucz doboru artystów, którzy towarzyszą Ci na scenie?
Natalia Przybysz to naturalny wybór. Uwielbiam te panią, to absolutna diwa polskiej sceny i derwisz backstage'u. Tu trochę oczywiście przegiąłem, żartuję, ale Natalia prywatnie to wyluzowana, fajna koleżanka, która nie ma fochów i nie nosi nosa pół metra wyżej jak większość jej koleżanek z branży. To samo można powiedzieć o dwóch pozostałych dziewczynach - Natalii Grosiak i Zalefie. Grosiakowa ma rzadki, piękny, koloraturowy glos i sporego, jazzowego czuja. Krzysztof z kolei to urodzone zwierze sceniczne. Trzeba przyjrzeć sie jego solowemu aktowi, w którym gra na wszystkich instrumentach i miota sie na scenie niczym wściekły borsuk. Kawal talenciaka.
Zdradzisz mi czy i ewentualnie jakie z 5 nowych utworów zagracie w Poznaniu?
Zagramy na pewno "Birthday" i "While My Guitar Gently Weeps". W przygotowaniu mamy jeszcze "Ob-la-di Ob-bla-da", ale moja prawa ręka, mój przyjaciel i gitarzysta Marcin Gałązka torpeduje ten pomysł, mówiąc, że to szmatława piosenka. Ale może sie uda go przekonać.
Na koniec, jestem ciekaw, czy o Stonesach też kiedyś marzyłeś?
Szanuje ten zespół, ale bez przesady.