TAJEMNICA TRÓJKĄTA BERMUDZKIEGO…
Każdy z nas na pewno słyszał o Trójkącie Bermudzkich i tajemniczych wydarzeniach w tamtym obszarze. Istnieje wiele teorii wyjaśniających te zjawiska, warto jednak zwrócić uwagę na te najciekawsze.
Zacznijmy jednak od początku. Co to jest Trójkąt Bermudzki i jakie niewyjaśnione rzeczy się tam wydarzyły?
Trójkąt Bermudzki nie ma określonych granic. To obszar Oceanu Atlantyckiego w rejonie Bermud w Środkowej Ameryce. Niektórzy znawcy rozszerzają zakres Trójkąta aż do wybrzeży Irlandii, jednak większość przyjęła obszar między Puerto Rico, Bermudami a Miami. Najwięcej tajemniczych zdarzeń wydarzyło się tam w XIX i w XX wieku, jednak nawet dzisiaj zdarza nam się słyszeć o pojedynczych wypadkach w Trójkącie Bermudzkich. Najstarsze dane mówiące o Trójkącie Bermudzkim pochodzą z XVI wieku – wieku wielkich morskich podróży i odkryć.
Do najczęstszych tajemniczych zdarzeń w Trójkącie Bermudzkim można zaliczyć niewyjaśnione zaginięcia statków, jachtów czy samolotów. Wiele osób uważa, że za zaginięcia odpowiadają obcy lub inne zjawiska nadprzyrodzone, bowiem wydarzenia te łamią prawa fizyki. Teoria ta była bardzo popularna w XIX wieku, kiedy podczas wielu morskich podróży dochodziło do znikania statków. Do takich zaginionych obiektów należy statek Atlantyk z 300 marynarzami na pokładzie (ostatni raz widziany był w styczniu 1880 roku), Miramon – włoski statek zaginiony w 1884r. czy statki Lotta i Diego (oba zaginęły w 1886r.). To nie jedyne obiekty, które zaginęły, jest ich o wiele, wiele więcej, nie pozostał po nich żaden ślad. Nic nie wiadomo na temat ich załóg - nie znaleziono nigdy choćby jednego członka personelu, któregoś z zaginionych okrętów.
Na początku XX wieku statki posiadały już radary i maszyny do nadawania SOS – ratunkowego sygnału alarmowego. Ludzie byli pewni, że wraz z wynalazkiem zapobiegną tajemniczemu znikaniu ich statków – mylili się. Cyclops – okręt z 30 marynarzami na pokładzie, wyposażony w aparaturę radiową zaginął bez śladu, podobnie, jak inne okręty z radiowym wyposażeniem, np. Cotopax, John & Mary czy Raifuku Maru. Mimo rozwoju technologii, która umożliwiła wyposażenie statku w lepszy sprzęt nawigacyjny, mimo dobrej pogody i często tuż po nadaniu SOS okręty i tak znikały jak we mgle. Taki los spotkał m.in. statki: Norse Wariant i Linda.
Jak tajemnicze były zniknięcia statków, tak samo tajemnicze było ich odnalezienie. Znajdowano je w dobrym stanie technicznym, z pełnym wyposażeniem i rzeczami osobistymi marynarzy. Ciekawe było odnalezienie statku przez inny okręt - Ellen Austin. W 1881 roku znaleziono na terenie Trójkąta Bermudzkiego nieznany, błąkający się okręt. Zgodnie z prawem morskim, kapitan nakazał niektórym marynarzom zajęcie odnalezionego statku. Ci jednak na pokładzie nie znaleźli żadnej żywej duszy. Nie było też dziennika okrętowego czy śladów walki, ale znaleźli tam pełne wyposażenie statku. Dwa dni po zajęciu tajemniczego okrętu rozszalała krótkotrwała burza, która rozdzieliła Ellen Austin z drugim okrętem. Dopiero dwa dni później statek się odnalazł – nie było jednak na nim nowego dziennika okrętowego i załogi z Ellen Austin, która wcześniej zajęła statek. Kapitan wysłał kolejnych marynarzy, ale po 3 dniach widok przesłoniła mgła i drugiego statku już nigdy nie odnaleziono.
Równie tajemnicze było odnalezienie Mary Celeste – statek był w pełni wyposażony, z nienaruszonym ładunkiem i z ciepłymi posiłkami na stołach. Nie znaleziono tam jednak żadnego człowieka ani żadnych śladów ucieczki.
W całkiem niedalekiej przeszłości również dochodziło do dziwnych zniknięć. W 1970 roku przemysłowiec Harry Gardener płynął statkiem Flying Biscuitt. Zadzwonił do swojej żony, że do końca podróży zostało mu cztery dni. Statek jednak nie przypłynął, a sześć dni później żona zgłosiła jego zaginięcie. Dopiero po miesiącu inny amerykański statek odnalazł zaginiony okręt Flying Biscuitt – niestety pozbawiony i załogi, i dziennika okrętowego. Rozpoczęte śledztwo nic nie wykazało, nikt też nie umiał wytłumaczyć dlaczego i w jaki sposób statek znalazł się 800 mil od pierwotnie wyznaczonego celu. Nawet prądy morskie nie mogłyby spowodować pokonania takiej trasy w ciągu 30 dni.
Podobny los spotykał samoloty. Znikały z radarów i po prostu nigdy nie pozostał po nich żaden ślad, podobnie, jak po pasażerach czy załodze. Oprócz klasycznych zaginięć samolotów miały miejsce również inne zjawiska. Taki los spotkał samoloty: np. Star Tiger, Dacota (oba 1948 rok) czy Star Ariela (1949). W 1945 roku z bazy na Florydzie przy doskonałych warunkach pogodowych wyleciało 5 bombowców z doświadczonymi pilotami na pokładzie. Z samolotami cały czas utrzymywano kontakt. Po wykonaniu zadania, zaczęły wracać do bazy, jednak piloci do niej nie dotarli. Ponoć nie widzieli lądu, i mimo że cały czas utrzymywano z nimi kontakt radiowy i próbowano ich uspokoić, to nie potrafili podać swojej pozycji. Instrumenty nawigacyjne przestały działać. Przechwytywany sygnał dawał do zrozumienia, że bombowce lecą w głąb oceanu. Na ziemi błyskawicznie rozpoczęto akcję ratunkową i wysłano na ratunek samolot ratowniczy. Po 15 minutach stracono kontakt również i z tym samolotem. Wysłany kolejny samolot ratunkowy nie znalazł ani 5 bombowców, ani samolotu ratowniczego. Jakim cudem doświadczeni lotnicy zabłądzili przy doskonałej pogodzie i nie mogli wysłać sygnału SOS? Zapas paliwa bombowców wystarczyć miał do przylotu pierwszego samolotu ratowniczego, każdy z lotników przeszedł szczegółowy trening i wiedział, jak się zachować. Co się tam wydarzyło pozostało zagadką do dziś.
Każda z teorii ma swoje wady, więc tajemnica Trójkąta zostaje nierozwiązana. Naukowcy próbowali wytłumaczyć te zjawiska za pomocą anomalii pogodowych – sztormów, które miały zatapiać statki. Co jednak z tymi, które zostały odnalezione, ale bez załogi? Samoloty miały być wciągane przez trąby powietrzne – żadne ślady trąb nie były jednak zarejestrowane. W ostatnich latach popularna stała się teoria, że za tymi zjawiskami stoją występujące tam złoża metanu. Uwalniający się tam metan powoduje, że statki tracą wyporność i toną. Metan jest w stanie zatopić ludzi w kamizelkach ratunkowych! To tłumaczy nie tylko zaginięcia ludzi czy statków, ale też samolotów. Metan, który przedostanie się do powietrza, może uszkodzić silniki i inne urządzenia nawigujące, przez co samoloty toną i tracą kontakt z bazą. Ta teoria może ma ręce i nogi, ale nie ma tułowia. Co się dzieje z wrakami, których nigdy nie odnaleziono? Metan może spowodować zniknięcie samolotów, ale jak wytłumaczymy zjawisko z 1971 roku? Do lotniska w Miami zbliżał się samolot pasażerski. Cały czas był z nim kontakt radiowy, gdy nagle się urwał. Po 10 minutach odzyskano z nimi łączność i samolot najspokojniej wylądował. Ludzie na ziemi byli przerażeni, a ci w samolocie nie podejrzewali niczego złego. Okazało się, że wszystkie zegarki na pokładzie samolotu cofnęły się o 10 minut, a pasażerowie nie wiedzieli o straconej łączności. Na to metan absolutnie nie miał wpływu.
Nikt z nas nie potrafi wyjaśnić, co się dzieje w tamtym rejonie. Ludzie od wieków poszukują rozwiązania tajemnicy, jednak żadna teoria nie wyjaśniła wszystkich zjawisk. Jedyne, co jest pewne to fakt, że nie wszystko da się wyjaśnić rozumem... chyba!
Agnieszka Markocka
XXV Liceum Ogólnokształcące
im. Generałowej Jadwigi Zamoyskiej w Poznaniu
-----------------------------------------
Artykuł powstał w ramach współpracy portalu Miastopoznaj.pl oraz Liceów Ogólnokształcących z Wielkopolski w ramach projektu "Akademia Młodego Dziennikarza".