DR BLUES: MUZYCY BLUESOWI NIGDY NIE DOROBIĄ SIĘ NA TEJ MUZYCE MAJĄTKU ANI POPULARNOŚCI
Już dziś w klubie Blue Note Krzysztof Rybarczyk, znany jako Doktor Blues, wraz z przyjaciółmi oddadzą hołd wielkiemu królowi bluesa B. B. Kingowi, w pierwszą rocznicę jego śmierci. Nam Dr Blues opowiedział o swoim spotkaniu z królem oraz o przekleństwie bluesa.
Marek Mikulski: Skąd pomysł, by uczcić pierwszą rocznicę śmierci B. B. Kinga akurat w Poznaniu?
Krzysztof Rybarczyk: Pochodzę z Poznania, tu się wychowałem, działałem i tutaj nadal działam. W tej sytuacji taki wybór jest naturalny i oczywisty. Nie bez znaczenia jest także fakt, że to właśnie w Poznaniu 20 lat temu pierwszy raz spotkałem się z B. B. Kingiem na koncercie w naszej Arenie. W marcu 1996 roku mój zespół Wielka Łódź grał przed występem Króla Bluesa. Tak splotły się wędrówki po świecie B. B. Kinga z moją lokalną działalnością. Ten koncert będzie jednak wyjątkowy nie ze względu na miejsce, ale termin. Odbywa się dokładnie w pierwszą rocznicę śmierci, tego znanego na całym świecie wielkiego bluesmana.
DrBlues&BBKing, rok 1996 fot.SidneySeidenberg
Z tego co wiem, po tym spotkaniu w 1996 roku widzieliście się jeszcze kilka razy. Jakie robił na Tobie wrażenie B. B. King, jakim był człowiekiem?
Spotkanie z kimś niezwykle sławnym jest zawsze zaskakujące. B.B. King był całkowicie normalnym, zwykłym facetem. Ciepłym człowiekiem, nie tworzył żadnego sztucznego dystansu i był bardzo otwarty. Moje spotkania z nim zawsze były bardzo sympatyczne i miłe. Pamiętam, gdy kiedyś rozmawialiśmy - B. B. King zadał mi pytanie: ile masz lat? A miałem wtedy trzydzieści trzy i wydawało mi się, że jestem dojrzałym muzykiem z dokonaniami. On spojrzał tylko na mnie i śmiejąc się powiedział „Oj młody jeszcze jesteś, wszystko dopiero przed Tobą!” (śmiech). Dziś wiem, że miał rację.
Wyjaśnij, dlaczego B. B. King jest tak ważny w świecie bluesa?
B. B. King jako gitarzysta nie był specjalnie wyjątkowy, choć to właśnie jemu przypisuje się spopularyzowanie techniki gitarowej zwanej single note, czyli grania pojedynczych nut solówkowych. Wcześniej grano na gitarze raczej akordowo. Był także znakomitym wokalistą. Posiadał bardzo ekspresyjny, soulowy głos. Te pojedyncze cegiełki różnych jego zdolności, gdy połączyły się w całość podczas jego występów, stworzyły muzyka światowego formatu.
Ale niekwestionowaną zasługą B. B. Kinga było, o czym często zapomina się w Europie, wprowadzenie muzyki bluesowej do świadomości białej części społeczeństwa amerykańskiego. Był jednym z pierwszych popularyzatorów tego gatunku wśród białej młodzieży w Stanach Zjednoczonych. To dzięki niemu blues stał się częścią muzyki popularnej i zyskał rangę stylu. Jego nagrody Grammy i przeboje takie jak „The Thrill Is Gone” pozwoliły zaistnieć bluesowi jako gatunkowi na równi z innymi muzycznymi kierunkami.
Oprócz B. B. Kinga, usłyszymy też piosenki Jimiego Hendrixa prawda?
Ponieważ chciałem zorganizować duży koncert ku czci Mistrza, a znamy się z Wojtkiem Hoffmannem, to zaprosiłem go do wspólnego koncertu wraz jego zespołem Tribute to Jimi Hendrix. Wystąpi także Leszek Cichoński. Dzięki takiemu pomysłowi oddamy hołd dwóm wielkim i niezapomnianym czarnym muzykom. Samo wydarzenie zaś ukaże bluesa o różnych barwach - mocnego, rockowego w stylu Hendrixa jak i tego korzennego - bardziej w stylu B.B.Kinga.
Grasz bluesa od ponad 30 lat, nie znudziło Cię to jeszcze?
(Śmiech) To pytanie dotyka trochę istoty tego gatunku muzycznego. Muzyka bluesowa w takim najprostszym ujęciu to pewien schemat, który gramy wciąż, i wciąż, i wciąż na okrągło. Natomiast, w tej muzyce wcale nie jest najważniejszy aspekt twórczy, czy brak powtarzalności. Tu bardziej chodzi o interpretację. Nawet mniej jest ważne jaki utwór właśnie wykonujesz, bardziej chodzi o emocje, którymi chcesz dzielić się z odbiorcą. Wiele standardów bluesowych grałem już tysiące razy, ale nigdy nie było to rutynowe i bez uczuciowe. Zawsze wykonuję te utwory z radością oraz pewnego rodzaju niepowtarzalnością. Myślę, że ludzie generalnie dzielą się na tych, którzy bluesa rozumieją i nigdy się nim nie znudzą oraz tych, którzy nigdy nie dotrą do jego istoty i będzie im się nudził zawsze (śmiech).
Jesteś jedynym Polakiem, który dostąpił zaszczytu wstąpienia do Blues Hall of Fame. Czy dwa lata po tym wydarzeniu Twoje życie jakoś się zmieniło?
Nie. To był niezwykły zaszczyt, bo dostrzeżono moją działalność i ją uhonorowano. Ale trzeba sobie powiedzieć, że muzyka bluesowa jest bardzo niszowa. Bobbie "Mercy" Oliver, z którym nagrałem płytę dwa lata temu, powiedział kiedyś, iż jest coś takiego jak „przekleństwo bluesa”. Chodzi mniej, więcej o to, że muzycy bluesowi nigdy nie dorobią się na tej muzyce majątku, ani popularności. Więc w myśl tej zasady nic się w moim życiu po dostąpieniu tego zaszczytu - nie zmieniło.
Czy według Ciebie blues powinien być muzyką popularną, czy elitarną?
Blues raczej nigdy nie stanie się muzyką popularną. Przekornie powiem, że to bardzo dobrze, bo przez to - zainteresowani tą muzyką będą tylko prawdziwi jej fani. Nie stanie się też bezmyślną, chwilową modą dla mas.
Czy muzyka bluesowa ma wielu fanów w Poznaniu?
Muzyka bluesowa wszędzie ma fanów, ale wszędzie tych fanów jest niewielu (śmiech). I właśnie tę garstkę zapraszam na dzisiejszy koncert do klubu Blue Note.
*Link do wydarzenia na FB: https://www.facebook.com/events/1126573084043522/