DAGA GREGOROWICZ Z ZESPOŁU DAGADANA: SATYSFAKCJA GWARANTOWANA ALBO ZWRACAMY ZA BILETY!
W sobotę w ramach cyklu koncertów „Gramy u siebie” w Centrum Kultury Zamek wystąpi polsko-ukraiński zespół Dagadana. Ale Dagadana ukrywa w sobie o wiele więcej niż tylko Polskę i Ukrainę. Daga Gregorowicz opowiada nam o świecie muzyki, który i Wy możecie tworzyć.
Marek Mikulski: Niebanalnie banalne pytanie, skąd jesteście?
Daga Gregorowicz: Zespół pochodzi z różnych stron. Spotykamy się głównie w Poznaniu, gdzie mieszkam od urodzenia. Jesteśmy zespołem polsko-ukraińskim więc jest też Dana ze Lwowa, są też muzycy z Krakowa, Warszawy a nawet z Chicago. Na nowej płycie, która ukaże się 28 lutego, zagraliśmy z wspaniałymi gośćmi z Mongolii i Chin. A biorąc jeszcze pod uwagę to, że publiczność na koncertach tworzy muzykę razem z nami, mogę bez obaw stwierdzić, iż zespół jest z całego świata (śmiech).
Jak to się stało, że ludzie z tak różnych i odległych miejsc stworzyli zespół i ten twór nie rozpadł się po pierwszej płycie?
Spotkaliśmy się na warsztatach jazzowych w Krakowie. Ale nikt z nas wtedy nie myślał o zakładaniu zespołu. Chcieliśmy poszerzać swój muzyczny warsztat. Dopiero kiedy Dana otrzymała stypendium od polskiego Ministra Kultury „Gaude Polonia”, co umożliwiło jej półroczny pobyt w Warszawie, pomyślałam, że to sygnał by stworzyć coś razem. Na początku był to duet, później dołączył Mikołaj Pospieszalski. Przez trzy lata graliśmy razem ale brakowało nam jeszcze jednego pierwiastka perkusji. Dołączył więc do nas Frank Parker z Chicago. A na najnowszej płycie zagrał z nami Bartosz Nazaruk z Warszawy.
Chyba ciężko umówić się na wspólną próbę?
Trzeba przyznać, że koncerny paliwowe dużo zarobiły na próbach naszego zespołu.
Wasza czwarta płyta „Meridian 68” to powrót do folkowych korzeni z orientalnym dodatkiem. Skąd daleki wschód w polsko-ukraińskiej muzyce folkowej?
To trochę przypadek, a trochę kontynuacja naszego myślenia o muzyce. Jeśli spotykamy jakiegoś muzyka to chcemy z nim porozmawiać. Najbardziej uniwersalnym językiem jest język muzyki. Z okazji Euro 2012 zostaliśmy zaproszeni do Chin jako polsko-ukraiński zespół. Tam, radca kulturalny poznał nas ze znakomitymi muzykami chińskimi i mongolskimi z zespołu North Lab. Muzyka, którą tworzymy jest od siebie bardzo różna, ale charakterami i myśleniem o niej zgraliśmy się idealnie! Pod koniec naszej wizyty daliśmy wspólnie koncert w Chińskim Radio CRI. W 2014 roku zakwalifikowaliśmy się na festiwal w Sound of The Xity, gdzie również występowaliśmy z przyjaciółmi z Chin i Mongolii. Konsekwencją tamtych występów będzie płyta, która ukaże się w październiku w Chinach. Mamy także zaplanowane koncerty w tamtej części świata już na 2017 rok.
Jestem pod wrażeniem jak orientalne wtręty świetnie wpasowały się w nasz ludowy zaśpiew. Czyżby kultura dalekiego wschodu wcale nie była nam tak odległa?
Okazuje się, że mamy wiele wspólnych mianowników. Zarówno na Ukrainie jak i w Mongolii step to bardzo ważny temat pojawiający się w muzycetradycyjnej. Słyszy się opowieśi o pięknie przyrody, o miłości i różnych zjawiskach z nią połączonych. Niby dzieli nas tysiące kilometrów, ale nie przeszkadza to by podobnie myśleć o sztuce.
Nawiązania do Azji nie kończą się tylko na muzyce w tej płycie prawda?
Tak, nazwa naszej nowej płyty czyli „Meridian 68” oznacza południk 68. Ten południk nie znajduje się ani w Poznaniu ani w Pekinie. On wyznacza środek między nami a przyjaciółmi z Azji. Aby pracować nad tą płytą i myśleć o wspólnej przyszłości musieliśmy często podróżować do Chin. Tu ukłon w stronę władz Miasta Poznania i Instytutu Adamia Mickiewicza, które nam w tym pomogły. Gdy myśleliśmy nad tytułem nowego albumu, postanowiliśmy wymyślić sztuczną granicę, która znajdowałaby się w połowie drogi do Pekinu. Tą granicą jest właśnie Meridian 68.
To przypadek, że pierwszy koncert na którym przedpremierowo będzie można usłyszeć utwory z nowej płyty odbędzie się w Poznaniu?
Z racji tego, że jestem Poznanianką, na płycie znajdują się trzy utwory z Wielkopolski i bije we mnie serce z Poznania, to nie wyobrażaliśmy sobie żadnego innego miejsca na premierowy koncert. Zwykle występy premierowe są stresujące w dodatku przed znajomymi ludźmi ale poznańska publiczność zawsze najcieplej nas przyjmowała. Na widowni będą nasze rodziny, więc na pewno będzie wuchta fajnej wiary (śmiech). Czekamy też na tych, którzy jeszcze nigdy nas nie słyszeli. Zawsze powtarzam, że satysfakcja po naszym koncercie jest gwarantowana albo osobiście zwracam pieniądze za bilety. Jeszcze nigdy nie przytrafiło się, by ktoś zgłaszał zażalenia. Dbamy o to, by każdy wyszedł z naszego koncertu zadowolony, uśmiechnięty i bogatszy duchowo.
Dla tych, którzy nigdy Was nie słyszeli, jaką muzykę gracie?
To jest muzyka świata, wywodząca się głównie z polsko-ukraińskich korzeni. Wplatamy w to trochę jazzu i muzyki elektronicznej i nie jesteśmy wolni od najróżniejszych wpływów muzycznych z całego świata. Wytrawny znawca muzyki bez problemu je rozpozna a normalnemu słuchaczowi na pewno nie będą przeszkadzać i uzna je za normalny dagadański styl.