ANIA RUSOWICZ: „HETEROSEKSUALNA CZY HOMOSEKSUALNA NIE MA ZNACZENIA, MIŁOŚĆ JEST TOWAREM DEFICYTOWYM!"
W niedzielę 17 stycznia Ania Rusowicz wystąpi w Poznaniu. Nam opowiedziała o nowym singlu, miłości i wolności, a także jak doszło do powstania projektu „Flower Power” oraz skąd wziął się Kamil Czeszel, czyli reinkarnacja Czesława Niemena.
Marek Mikulski: Klip do nowego singla „Czy da się kochać” jest bardzo wymowny. Czy cała nowa płyta będzie poświęcona trudnym tematom, tematom tabu?
Ania Rusowicz: Moim zdaniem klip nie jest jednoznaczny w swej wymowie. On po prostu opowiada o miłości, która jest trudna. Trudna do zrealizowania, a czy to jest miłość homoseksualna, czy heteroseksualna, tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia. Nasza natura jest taka, że szukamy tej miłości ale okazuje się, że ona jest towarem deficytowym. Żyjemy w czasach, w których istnieje wielu ludzi nie zdolnych do kochania, zjadanych przez egocentryzm, strach lub zwyczajnie niechcących dzielić życia z nikim innym. Ja bym nie oddzielała tego co widzimy w klipie od piosenki, która mu towarzyszy. Jeśli widzi się sam obraz, to faktycznie można pomyśleć tylko o jednym aspekcie tego szerokiego tematu jakim jest miłość.
Nie boi się Pani, że dobierając taki a nie inny obraz do muzyki stawia Pani siebie po jednej ze stron i części publiczności może się to nie spodobać?
Ja się niczego nie boję. Przestałam to robić kilka lat temu. Bać można się konkretnych rzeczy, choroby, śmierci. Jeśli komuś się nie podoba to co robię, to trudno. W muzyce realizuje siebie i nie mogę dbać o to, czy zadowalam wszystkich. To mnie nie interesuje.
Jaki wpływ miał na Panią udział w programie „Aplauz, Aplauz”?
Bardzo pozytywny! Wiele się nauczyłam biorąc udział w tym programie. Występowanie w telewizji to część mojej pracy ale zastanawiałam się, czy nadaję się do takiego programu. Tu potrzebne jest pełne skupienie i całkowite przemyślenie tego, co się komu mówi. Zupełnie inne doświadczenie od tego, które przeżywam na scenie śpiewając. Gdy śpiewam przestaje myśleć, daje się porwać całkowicie muzyce, emocjom. Jako juror musiałam być skupiona. To nie było tak, że ktoś mi mówił co mam robić, wszystko co widzieli Państwo w programie, to były moje naturalne emocje. Nawet jeśli pojawiały się sugestie, co powinnam powiedzieć, ja mówiłam to co chciałam. Mam nadzieję, że udało mi się zachować siebie w tym programie. Nie uważam, by ten program mnie skrzywdził a wręcz pomógł. Poza doświadczeniem poznałam też wielu fantastycznych ludzi wśród uczestników.
Jestem ciekaw czy dziś wzięłaby Pani udział w tym programie jeszcze raz?
Pewnie, to była super przygoda.
Pomówmy teraz o projekcie „Flower Power” zaprezentowanym na zeszłorocznym Przystanku Woodstock. Miesiąc temu ukazała się płyta z tego niezwykłego wydarzenia, jak doszło w ogóle do powstania takiego pomysłu?
W 2014 roku graliśmy na Małej Scenie Przystanku i postanowiliśmy z tego zrobić film własnym sumptem. To było dla nas na pamiątkę, bo ja zawsze miałam takie marzenie, żeby wystąpić na Woodstocku. Postanowiliśmy wysłać kopie tego filmu Jurkowi Owsiakowi, bo on w natłoku różnych woodstockowych zdarzeń, nie miał szansy zobaczyć naszego koncertu. A on jak to zobaczył, to tak się zapalił, że stwierdził, iż coś dalej trzeba z tym zrobić. Co roku na Dużej Scenie jest koncert tematyczny i tym razem wybór padł na piosenki mówiące o wolności i pokoju. Jest też odpowiedni czas na taką muzykę, bo na świecie dzieją się niepokojące rzeczy, więc przesłanie mówiące o pokoju jest ludziom potrzebne!
Czym kierowaliście się przy doborze gości, wśród których znaleźli się między innymi Organek, czy Dawid Podsiadło?
To był dobór prosto z serca. Na takiej zasadzie, że po prostu nagle zapalała się lampka i już wiedzieliśmy, tę piosenkę zaśpiewa Organek a tamtą Natalia Przybysz. Poza tym, duet to dość skomplikowana formuła sceniczna. Nie chodzi tylko o to, by głosy do siebie pasowały, ważne jest również, by jedna osoba nie zjadła głosem drugiej. Ja miałam do dyspozycji świetnych wokalistów, dzięki którym mogłam pociągnąć cały koncert na pełnej epie!
Czy Kamil Czeszel jest krewnym Czesława Niemena, jego reinkarnacją? Jego głos jest wprost niesamowity!
Kamila poznałam w Bochni koło Krakowa. Tam co roku odbywa się festiwal „Integracja malowana dźwiękiem”. Od kilku lat jestem z nim związana, prowadzę tam warsztaty dla osób niepełnosprawnych. Zobaczyłam Kamila podczas występu na scenie i wzruszył mnie niesamowicie. Jego nie można rozpatrywać w kategoriach fizyczności, on po prostu jest głosem! I on wtedy wygrał ten festiwal. Główną nagrodą była tam książka, bo w tych konkursach nie ma jakichś wielkich nagród. Więc, gdy otrzymałam propozycję od Jurka, by przygotować „Flower Power”, to postanowiłam zrobić Kamilowi niespodziankę. Zadzwoniłam do niego i mówię „Kamil śpiewałeś na różnych festiwalach ale teraz przed Tobą naprawdę wielki festiwal, zaśpiewasz na Dużej Scenie Przystanku Woodstock!”.
A kiedy możemy się spodziewać nowej płyty?
Nowa płyta rodzi się powoli. To tak ja z ciążą, trzeba najpierw zajść a płodność jest ograniczona. A tu jeszcze jest wielu ojców i wiele matek. Te wszystkie czynniki muszą się zgrać. Nie chcę sobie nic narzucać ani nikomu niczego obiecywać, żeby potem rzutem na taśmę wydać cokolwiek. Nie jesteśmy związani z żadną wytwórnią i nikt nie stoi nad nami z batem mówiąc „teraz musicie wydać płytę, bo dobrze by się sprzedało”. Jesteśmy całkiem wolnymi osobami.