PAMIĘTASZ GRAMOFON BAMBINO? JEŚLI NIE, TO IDŹ DO MUZEUM UNITRY!
Wspomnień czar - tak w skrócie można zaprosić na wycieczkę do Muzeum Unitry. Jedynego w kraju, a mieszczącego się w Poznaniu. Poznajcie historię: Kleopatry, Edwarda, Bambino czy Amatora.
Jedyne w kraju muzeum rodzimego sprzętu elektronicznego z poprzedniego ustroju jest właśnie w Poznaniu. Kto jeszcze nie wie, lub jeszcze nie był to z całą pewnością powinien tam zajrzeć.
Jednym z inicjatorów powstanie placówki jest Paweł Matuszak, który oprócz fascynacji poświęconej elektronice, działa na rzecz Rady Osiedla Morasko.
Zebrać, uruchomić i pokazać
By zobaczyć zbiory ponad czterystu radioodbiorników, magnetofonów, gramofonów i wszystkiego co pojawiło się w naszych domach z logo zjednoczenia Unitra nie trzeba szukać typowego gmachu zaaranżowanego na placówkę muzealniczą. Należy znaleźć na mapie ulicę Przełajową (podpowiem, że to pomiędzy ulicą Winogrady, a Szelągowską) i udać się do… Szkoły. Dokładnie do Zespołu Szkół Łączności i tam wystarczy porozmawiać z kimkolwiek. Uczniem, nauczycielem czy woźnym. Każdy wskaże drogę skarbnicy wiedzy o tym co minęło i powraca.
Nie do lamusa
- Powraca moda na klasyczne odbiorniki. Bez technologii bluetooth, mp3 i wejścia na przenośne nośniki pamięci. Powracają do łask klasyczne odbiorniki radiowe czy radio-wzmacniacze, które jeszcze piętnaście lat temu lądowały na śmietniku – zaznaczał w niedawnej rozmowie ze mną Paweł Matuszak. Te urządzenia oprócz walorów dźwiękowych niosą ze sobą niepowtarzalne wrażenia estetyczne. Przecież są modele, które pięknie komponują się dziś z nowoczesnymi meblami i pasują do wystroju domów czy mieszkań.
Ktoś zapyta, po co takie duże i ciężkie urządzenie w moim mieszkaniu? Radio nieprzestrojone i ciężko podłączyć zewnętrzne źródło dźwięku? Otóż nic bardziej błędnego. Po pierwsze wystarczy przewód umożliwiający przejście z nieznanej już dzieciom i młodzieży wtyczki (5-din) na końcówkę „jack” lub „cinch” i gotowe. Możemy podłączyć zestaw do telewizora, telefonu czy komputera.
Dlaczego warto tam pójść?
- Proszę pana, znajdzie pan dzisiaj nastolatka, który wie co to był magnetofon szpulowy i zrozumie, że na nim się nagrywało pierwsze słowa wypowiadane przez własne dzieci? Bo nie było wówczas komórek, a o aparat fotograficzny też nie było łatwo? – zadał mi pytanie woźny w ZSŁ. – Wie pan sądziłem, że ja pierwszy zdążę zapytać – odpowiedziałem. - Tu bardzo często przychodzą dziadkowie z wnukami. Nagle otwierają się wszystkim oczy. Dziadek referuje młodszym, jak to trzeba było stać w kolejce po magnetofon produkowany na licencji Grundiga i dlaczego warto było go brać choć w domu miał już swój? – Zabrzmiało nieco drwiące pytanie. – To proste. Mógł się wymienić z sąsiadem, kuzynem czy kimkolwiek za jakiś inny produkt – odpowiedziałem zdecydowanie. – Należy pamiętać, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych słuchało się radia i odbiorniki radiowe były bardzo popularne. Model Amator zrewolucjonizował postrzeganie jakości dźwięku, ceny i popularności. Ludzie oczekiwali jakości i dostępności. Dlatego współtwórcami sprzętu o tej nazwie byli także słuchacze Polskiego Radia – podpowiada Stowarzyszenie Unitra Muzeum.
Czynne długo i bezpłatne
Do ZSŁ można się udać codziennie. Od godziny 9 do 21 i wstęp jest bezpłatny. Warto się tam wybrać, bo każdy człowiek liczący więcej niż trzydzieści lat pamięta doskonale jak wielkim wydarzeniem było zdobycie „zestawu wieżowego” czy sprzętu serwującego dźwięk w jakości hi-fi. W muzeum zobaczymy także dodatek do ekspozycji czyli… komputery. Będzie Atari i ZX Spectrum. Będzie też kolorowo, bo „Colorofon” błyska. Rzecz jasna nie zabraknie też winyli i gramofonów – te także powracają do naszych domów i robią furorę, bo tego dźwięku nie zastąpi żaden inny.