RAP Z NAJLEPSZYM PRZEKAZEM W MIEŚCIE
W naszym rapie (oprócz jednego numeru) nie ma przekleństw. Wyrzuciliśmy to, wydaje mi się, że czasami trzeba powiedzieć coś twardo, ale można to zamienić na inne słowa – mówią chłopaki z zespołu Najlepszy Przekaz w Mieście. Z finalistami trzeciej edycji 'Must be the music' rozmawialiśmy o muzyce, buncie i odpowiedzialności.
Anna Kowalewska: Mówicie, że nie lubicie słowa „narkotyk” nawet jeżeli chodzi o muzykę, nazywacie się Najlepszy Przekaz w Mieście i faktycznie muzykę wolicie nazywać takim przekazem, pozytywnym bodźcem dla swoich odbiorców?
Adam Rudnicki (Rudnik): Dokładnie, nazwa Najlepszy Przekaz w Mieście to... przekaz. A na samym początku chcieliśmy nazywać się Najlepszy Towar w Mieście i dziś wiem, że dobrą decyzją było zamiana słowa „towar” na „przekaz”.
A jakie były przesłanki tej wcześniejszej nazwy? (śmiech)
Adam: Przesłanie miało być po prostu takie, że towar w sensie – produkt. W domyśle: ten zespół jest dobry.
Ale skojarzenia mogłyby być różne.
Tak, dlatego ostatecznie w nazwie jest słowo „przekaz”. Chcemy nieść po prostu pozytywny przekaz, bo wydaje mi się, że pozytywne jest najlepsze.
Ty w ogóle jesteś trochę takim terapeutą; tu zaśpiewasz, tu trochę poopowiadasz.
Damian Demby (Dembuś): Adam nie tylko przez muzykę jest terapeutą, on naprawdę czasami leczy ludzkie problemy.
Adam: Ja jeżdżę na msze, które można powiedzieć, że są egzorcystyczne. Prowadzą je zakonnicy, jednym z nich jest mój ulubiony Teodor Knapczyk, który ma taki przekaz, że po jednej mszy człowiek wychodzi inny. Po sześciu latach pierwszy raz pojechałem do kościoła z wiarą w to, że chcę tego posłuchać. Bardzo miłe doświadczenie, polecam. Msze odbywają się w wielu miastach w Polsce, a ja sam byłem świadkiem tego, jak ludzie kiedy są błogosławieni przez ojca Teodora Knapczyka- mdleją. To omdlenie trwa 15 sekund.
Siostra mi o tym opowiadała, na ostatnich rekolekcjach uczniowie z jej szkoły uczestniczyli w takiej mszy.
Adam: Dokładnie, a to nazywa się Spoczynek w Duchu Świętym. Ja nie padłem (śmiech).
Sam mówiłeś, że byłeś problemowym gimnazjalistą, to pewnie stąd.
Adam: Tak, może mam za dużo grzechów, ale moja mama doznała czegoś takiego i mówi, że to wspaniałe uczucie. I wiele innych osób uważa podobnie.
„Teraz nasz bunt polega właśnie na tym, że każdy chce coś od siebie dać, a problemem jest aby dojść do scalenia i kompromisu.”
Ty opowiadałeś jakim byłeś zbuntowanym gimnazjalistą, a Wy macie jakieś takie wspomnienia? Niekoniecznie myślę tutaj o gimnazjum.
Kamil Woroniecki (Woro): Damian w szkole średniej był przykładnym uczniem. Wiele razy ciągnęliśmy go na wagary, a on nigdy nie dał się namówić, przynajmniej sobie tego nie przypominam.
Damian: Nie tak nigdy, nie tak nigdy.
Kamil- Woro: No raz może...
Ale faktycznie byłeś taki wzorowy?
Damian: Nie mogę powiedzieć, że wzorowy, bo do takiego ucznia to mi jednak trochę brakowało, ale starałem się do wszystkiego przykładać. Po co miałem zrobić coś dwa razy, jak mogłem zrobić raz?
O! A Wy?
Kamil- Woro: Jedną klasę robiłem dwa razy (śmiech).
Kamil Król: W porządku byłem, chodziłem po prostu, byłem cicho.
Adam, no to poopowiadaj o tym swoim buncie, żeby było ciekawiej.
Adam: Mój bunt polegał na tym, że też miałem styczność z narkotykami. Chłopaki zaczną się śmiać, ponieważ zapaliłem przysłowiową Marihuanę i po jednym pociągnięciu( ja to nazywam narkotykiem), zabrała mnie ze szkoły karetka.
Damian: To nie mogła być Marihuana, to musiał być dopalacz.
Adam: Nieważne co to było, ważne, że miało takie działanie, że ledwo ledwo... Udało się, teraz jest wszystko OK, ale ze szkoły zabrała mnie karetka i znajomi ze szkoły się ze mnie śmiali – także ci, którzy szli to ze mną kupić i razem ze mną zapalili. Dla mnie to był wstyd, do tego dostałem naganę, przepisano mnie do innej klasy. Oczywiście też trochę wagarowałem, ale tego spróbował chyba każdy. Mój bunt trwał dosłownie chwilę i ja nawet cieszę się, że stało się coś takiego, ponieważ nigdy nie byłem przekonany do narkotyków, a po tym zdarzeniu, to już ostatecznie powiedziałem, że nie bawię się w to.
Damian: Dostał szlaban na narkotyki... od organizmu.
Ale potem, jak skończyłeś już gimnazjum to był z Ciebie taki spokojny chłopak?
Adam: Nie, niekoniecznie, nikt z nas nie jest spokojny. Nasza praca polega na tym, że jeździmy i koncertujemy po całej Polsce. Z czym to się wiąże? Z nieprzespanymi nocami, a jak człowiek nie śpi i nienajedzony, to jest zły. Co cztery głowy to niejedna, to jest plusem. A co jest minusem? Że to są cztery różne charaktery i jak jedziemy gdzieś, to każdy ma swój pomysł, każdy chce go przedstawić, a nie każdy akceptuje pomysł drugiego. Dlatego wydaje mi się, że teraz nasz bunt polega właśnie na tym, że każdy chce coś od siebie dać, a problemem jest aby dojść do scalenia i kompromisu. Ale to jest taki w miarę przyjemny problem, szczerze, nawet jeżeli chodzi o narkotyki, to nie mieliśmy na nie czasu.
„Nigdy Więcej”
Ale tak się kojarzy, że życie artystów, muzyków wiąże się z większymi zagrożeniami i możliwościami.
Adam: Ale to nieprawda, też często wiele osób mówi: „ja nie wsiądę do samolotu, bo on może spaść.” Ale równie dobrze wychodząc z domu, możemy zostać potrąceni przez auto.
Ale są pokusy, imprezy dla VIPów, fanki...
Damian: Każdy ma swój rozum.
Adam: Można imprezować, można nie imprezować. Przyznaję szczerze, że pierwsze wyjazdy traktowaliśmy jako zabawę, ale potem zobaczyliśmy, jak to wygląda i ile na drugi dzień jest w portfelu; że jest pusty, a my sami w nie najlepszej formie. Stwierdziliśmy, że dobrą energią i fajną zabawą po koncercie jest mega duża paka chipsów, cola i telewizja.
Ale tak zaraz po Waszym sukcesie w programie Must be the music, troszeczkę się nim zachłysnęliście.
Damian: Nawet mamy utwór na naszej pierwszej płycie, który nazywa się „Nigdy więcej”. Każdy z nas zdradził to, jak poczuł się po tym programie, bo to było tak, że już szybowaliśmy z głową w chmurach i poczuliśmy się nieśmiertelni, niezniszczalni.
Kamil- Woro: Myślę, że po prostu nie byliśmy gotowi na taki sukces.
Adam: Ale jak sam tytuł numeru - „Nigdy więcej”.
Czyli przyznaliście się do błędu, nagraliście utwór i przestrzegliście też innych.
Adam: Bardzo cieszymy się, że nie wygraliśmy tego programu, ponieważ nagrodą główną było 100 tysięcy złotych, a dla nas- chłopaków, którzy przyjechali z podwórka, to jest bardzo dużo. Wtedy mogłyby się nam pomieszać w głowie. A tak pomyśleliśmy sobie, że dojdziemy do takich pieniędzy, ale pracą i stopniowymi sukcesami.
Kamil- Woro: Takie szczęście w nieszczęściu.
Damian: Na początku nam na tym nie zależało, ale później już bardzo, żeby zagrać na Festiwalu Top Trendy, a to była nagroda za pierwsze miejsce. Powiedzieliśmy sobie wtedy: „nie wygraliśmy, ale nasz czas jeszcze nadejdzie.” I dwa lata z rzędu tam graliśmy. Dostaliśmy jeszcze statuetkę od słuchaczy radia RMF MAXX za największy przebój roku 2015 za utwór „Zawsze do celu”. Każdy z nas jest kowalem własnego losu, jak pokieruje swoich życiem, tak będzie w nim żył.
I właśnie Wasze utwory idealnie pasują do nazwy zespołu, bo każdy z nich faktycznie jest przekazem.
Adam: No właśnie! A najlepsze jest to, że jak powstała nazwa, to tak na samym początku nie mieliśmy w planach tego, że będziemy prowadzić akcję profilaktyczne. Niedawno rozmawiałem z kolegą, który zapytał mnie o to, co zrobić, aby zaistnieć w branży muzycznej, nie biorąc udziału w różnego rodzaju programach. Odpowiedziałem mu: czy z programem, czy bez- trzeba mieć szczęście i trochę oleju w głowie. Jeżeli to mamy, to wtedy wszystko przychodzi do nas samo. To nie jest tak, że my siadamy i mówimy: „zrobimy pogadankę o tym i o tamtym”. Tylko to idzie samo. Ludzie dzwonią, zapraszają nas, my przyjeżdżamy i przede wszystkim mówimy prawdę.
Damian: W każdym kawałku jesteśmy po prostu szczerzy.
I hip-hop trafia też przede wszystkim do młodych ludzi.
Adam: W naszym rapie (oprócz jednego numeru) nie ma przekleństw. Wyrzuciliśmy to, wydaje mi się, że czasami trzeba powiedzieć coś twardo, ale można to zamienić na inne słowa. Tym bardziej, że my zdajemy sobie sprawę z tego, że wśród naszych odbiorców są także osoby w bardzo młodym wieku. To jest nie do wiary, ale nasze teksty śpiewają dzieciaki w wieku 4-5 lat! I co by było, gdyby z ust takiego dziecka dorosły usłyszał słowo na „k”?
Damian: Nie ma co ukrywać, wielu młodych ludzi bierze z nas przykład.
Właśnie, a czujecie taką odpowiedzialność?
Kamil- Woro: Trochę tak.
„Trochę to nie powiem, bo trochę to tak.”
Adam: Opowiem jedną sytuację. Kiedyś siedzimy w garderobie, zostało dosłownie 15 minut do naszego wejścia na scenę, a graliśmy razem z Patrycją Markowską, nagle przychodzi sanitariusz i mówi: „słuchajcie chłopaki mamy Waszą fankę w karetce. Na bilbordzie był wyświetlany Wasz filmik z zapowiedzią koncertu, jeden z Was przechodził i ona z wrażenia zemdlała. Mówię to szczerze, czy przyjdziecie do karetki i podpiszecie autograf?” My mówimy, że OK. Przychodzimy do karetki, ona tam leży i jest takie: „ o Boże!” Wstaje, chce autograf, a kumpel mówi: „to jeszcze Cię przytulimy.” A ona „chlup”, znowu padła. I to widać, że dla tej osoby, mówię tutaj o tej jednej szczególnej osobie, (pozdrawiamy ją, jak będzie czytać ten wywiad) jest bardzo ważne, to co robimy. Jeżeli powiemy, że złe jest dobre, ona nam w to uwierzy, więc nie chcemy czarować ludzi, ale w jakiś sposób im pomagać.
Damian: Miałem taką banalną sytuację, że byłem w sklepie z ciuchami i było tam kilku młodych chłopaków. Oglądali ubrania i jeden nagle mówi: „ja sobie kupię taką, bo Woro taką ma.” A ja byłem akurat obok. Posłuchałem sobie co oni tam mówią: „taką miał w teledysku, a taką na koncercie”. Słuchali naszej muzyki, po czym wybierając ciuchy, wzorowali się na jednym z nas.
Teraz to pewnie już do tego przywykliście w jakimś tam stopniu, ale na początku to musiał być szok.
Damian: Trochę to nie powiem, bo trochę to tak (śmiech).
Adam: Śmiejemy się z tego, bo kiedyś w „Pytaniu na Śniadanie” zapytano nas czy poczuliśmy już sławę, a Dębuś wyskoczył właśnie z takim czymś: „ trochę to nie powiem, bo trochę to tak.” I nam zostało, że jak ktoś nas o coś pyta, to często odpowiadamy żartobliwie właśnie tymi słowami.
Damian: Na początku ta popularność była czymś nowym, a zarazem nas uszczęśliwiała. Ale to na pewno też wyzwanie.
A był taki moment, że zaczęło to męczyć?
Damian: Dlatego też mówimy o tym wyzwaniu.
Kamil- Woro: Może teraz, jak jest już końcówka sezonu... Zagraliśmy naprawdę mnóstwo koncertów.
Adam: Na przykład w czerwcu była taka sytuacja, że w ciągu jednej nocy zagraliśmy dwa koncerty i odwiedziliśmy trzy hotele. Jak spaliśmy w tym trzecim, który był położony niedaleko kościoła, i rano zaczęło bić dzwony, jak się zerwaliśmy, to przez dobre dziesięć minut nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. To zmiana miejsca, zmęczenie a my też jesteśmy tacy, że nie chcemy się nikim wyręczać, sami sobie prasujemy ciuchy, a jak wyjeżdżamy na tydzień czy dwa, to zabieramy ze sobą wielkie walizki.
To teraz kiedy wracacie do domu?
Adam: Dziś, ale mieliśmy tylko wczoraj dzień przerwy. A we wtorek graliśmy w Warszawie koncert dla chorych dzieciaków, to był najmniejszy koncert w Warszawie i taką też miał nazwę. Graliśmy dla 16-stu dzieciaków, występ zorganizowaliśmy ze Stowarzyszeniem Doktor Clown.
Sylwester też pracowicie?
Adam: Tak, bardzo możliwe, że w tym roku zobaczycie nas na TVN-owskim sylwestrze w Krakowie.
____________
Grupa Najlepszy Przekaz w Mieście wystąpiła w szkole podstawowej w Zalasewie na zaproszenie Stowarzyszenia Abstynentów "Żagiel". Koncert zwieńczył pierwszą edycję projektu: Edukacja z zakresu profilaktyki uzależnień (alkohol, dopalacze, narkotyki).