POWRÓT DO BASENÓW PRZY NIESTACHOWSKIEJ
O basenach na Niestachowie: Do 1979 roku normalnie się z nich korzystało. Wtedy nie było jednak ruchliwej ulicy tuż obok, no i teren był przyjemniejszy. Ryby przecież nie potrzebują trybun. Teraz jest jak jest.
Dyskutujemy o choinkach i jedzeniu na święta. Dla wielu osób najważniejsze są niestety prezenty. Upominki to miły dodatek do świąt, zanim je jednak rozpakujemy zjemy ze smakiem karpia. Cóż ma uczynić ta ryba by nam powiedzieć, że tradycja to jedno, a zakupy drugie.
Możemy iść do wielkopowierzchniowego sklepu i nabyć rybę z plastikowej wanny. Poprosić o jej zabicie i wypatroszenie. Potem pakujemy ją do foli i do domu. Oczywiście gorzej, jeśli zamierzamy zabrać do domu żywego karpia. Zróbmy wszystko by ta podróż nie była dla niego męczarnią w folii. Weźmy chociaż wiaderko.
Karp – odmiana basenowa
- Kompleks otwartych basenów datujemy na 1925 rok. To prawdopodobny czas powstania projektu. W roku 1933 obiekt wybudowano. Była to nowoczesna konstrukcja, sama wieża dla skoczków była wykonana ze szlachetnego betonu, dodatkowo zbrojonego. Baseny zaś, miały niecodzienną formę zasilania. Woda pochodziła z rzeki Bogdanka i wcale nie płynęła wprost do basenów – podpowiada Kronika Miasta Poznania. Kompleks basenowy zaprojektował ostatni marszałek polski i minister obrony narodowej czyli nie kto inny jak Marian Spychalski. Pierwotnie wodę dostarczała Bogdanka, teraz czyni to aquanet.
Baseny mijamy codziennie, a góruje nad nimi wieża dla skoczków. Tym razem, możemy skoczyć jedynie po Karpia i rzeczywiście można rybę nabyć. – Trzynaście i pół złotego – słyszę od dwudziestolatka z ćmikiem w ręce. – Mogę sobie wybrać? – dopytuję. – Proszę bardzo. Niech se pan popatrzy. Tu są takie od ponad kilograma do około trzech. W tej drugiej wannie są większe. Niech się pan decyduje, bo od soboty będziemy ładowali jak leci – dopowiedział jego kolega.
- Te karpie rzeczywiście hodujecie w tych basenach? – uzupełniam wiedzę, podchodząc do starszego mężczyzny, który co ciekawe też ma peta w dłoni. Co ciekawe, ów jegomość palił „Caro”, których nie widziałem dość dawno. Zauważył, że przyglądam się papierosom. – Się pan przygląda tej paczce, nie? Palę takie, bo są krótsze, taka anegdota kiedyś była „palę Caro wracam zaro” – odpowiedział mężczyzna. – Karpie kupują u nas stali klienci. Można zamówić wypatroszonego, nawet przez telefon i przyjechać następnego dnia. Jak ktoś chce żywego to przyjeżdża i sobie rybę wybiera. Układ dość prosty – zaznaczył.
fot. M.Szefer
Pamięć ulotna
- Pan pamięta jak te baseny funkcjonowały? – Pytam dalej. – Oczywiście, że tak. Do 1979 roku normalnie się z nich korzystało. Wtedy nie było jednak ruchliwej ulicy tuż obok, no i teren był przyjemniejszy. Ryby przecież nie potrzebują trybun. Teraz jest jak jest – dodał oschle.
Teren basenów przy Niestachowskiej nie wygląda zachęcająco. Kto przyjedzie tu po rybę, zobaczy to na własne oczy. Zaznaczam, że nie będzie to najpiękniejszy widok. Górująca nad wszystkim wieża ze szlachetnego betonu zdaje się płakać nad tym co w dole. Kilka osób. Dwa stoiska i dużo błota. Wokół basenów „rupieciarnia”. Zarośnięta przyczepka, blacha falista i stary płot. Nieme ryby i przejmujący szum wlewającej się z hydratu wody. Atmosfera niezbyt ciekawa.
fot. M.Szefer
Tym niemniej, karpie przeznaczone do wyboru dla klientów nie tłoczą się w maleńkich wanienkach, a stosunkowo swobodnie pływają w zbiornikach przejściowych. To minimalny plus. Jedno jest pewne. Atmosfera się zagęści, kiedy święta będą bliżej.
Drodzy czytelnicy. Pamiętacie jeszcze baseny, czy już tylko stawy z rybami?