KOBIETA SUKCESU I MAMA
Współczesne kobiety coraz częściej rezygnują z macierzyństwa. Powody są różne, najczęściej jednak padają słowa: wolę skupić się na karierze. Czy zatem bycie mamą oznacza rezygnację z odnoszenia sukcesów na polu zawodowym? O tym rozmawiałam z Izabellą Łukomską-Pyżalską. Kobietą sukcesu. Mamą.
Anna Kowalewska: Kim jest dla Pani kobieta sukcesu?
Izabella Łukomska-Pyżalska: Myślę, że to kobieta, która potrafi łączyć pracę zawodową z macierzyństwem. Dla mnie, sukces oznacza możliwość spełniania się na obydwu tych polach. Wybierając tylko jedno, nie byłabym do końca spełniona.
Czyli kobieta spełniona to jest również matka? Czyli wtedy kobieta może poczuć się w pełni spełniona, kiedy jest odpowiedzialna za drugiego człowieka?
Tak, tak uważam.
Czy tak naprawdę da się to połączyć, aby być aktywną zawodową, dobrą mamą, która poświęca czas swoim dzieciom i jeszcze, aby znaleźć czas dla siebie?
Na pewno nie jest to łatwe, ale uważam, że trzeba cały czas dążyć do tego połączenia. Wiadomo, że nie jest się w stanie zrobić wszystkiego samemu perfekcyjnie. Nawet skupiając się wyłącznie na pracy, nie można być w trzech miejscach naraz. I myślę, że mamy, które pracują - w tym też ja - zawsze powiedzą, że nie są w stanie być wszędzie i zrobić wszystkiego tego, co by chciały. Trzeba po prostu zawsze dążyć do jak najlepszej organizacji czasu.
Co Pani myśli o kobietach, które świadomie (nie mówię tu o względach zdrowotnych) wybierają karierę zawodową, rezygnując z macierzyństwa, a czasami nawet rezygnują ze stałego związku.
Takich kobiet ostatnio pojawia się coraz więcej. Ja też kiedyś nie wyobrażałam sobie bycia matką. Mając 20 lat, ta myśl była mi obca. Ale zmieniłam zdanie, z czego bardzo się cieszę. Uważam, że kobiety, które mogłyby mieć dzieci- mają stabilizację, partnera, warunki finansowe (bo wiadomo - są też przypadki, kiedy kobiety z różnych powodów np. właśnie tych zdrowotnych, nie mogą dzieci mieć), a nie decydują się na to - coś tracą. Czy z tego powodu później nie będą miały myśli, że coś je ominęło? Czy nie będą żałować tej decyzji? Ciężko i mi i pewnie im samym jednoznacznie sobie na to pytanie odpowiedzieć. Ja się bardzo cieszę, że mam dzieci. Uważam, że to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
Gdyby ktoś Pani powiedział, kiedy miała Pani 18, 19 lat, że będzie Pani miała szóstkę dzieci, to jak by Pani zareagowała?
Powiedziałabym, że coś z nim nie tak, że sobie żartuje i zasugerowałabym obłożenie czoła lodem. Myślę, że część kobiet boi się mieć dziecko. Z bardzo różnych powodów. Tak podstawowych, jak: brak stabilizacji czy możliwości finansowych, brak odpowiedzialnego partnera u boku, lęk związany z możliwością utraty pracy - po bardziej prozaiczne, jak bojaźń przed stratą atrakcyjności. Wiadomo, że każda kobieta jest inna i innym wartościami się w życiu kieruje. Myślę jednak, że mimo wszystko macierzyństwo jest czymś tak wspaniałym, że rekompensuje wszelkie straty. Często celebrytki mówią: „nie wiem, czy się nadaje na matkę, „w sumie nie muszę mieć dzieci”. Nie wydaje mi się, aby kobiety te były w pełni szczęśliwe, mając takie rozterki. Na starość warto jednak mieć rodzinę, a nie być samemu jak palec. Cieszę się, że mam dzieci i mam nadzieje, ze doczekam się wnuków. Tym bardziej, że i ja i mój mąż wychowywaliśmy się jako jedynacy.
A co z takimi zwykłymi obowiązkami domowymi? Przy większej liczbie dzieci, trzeba podzielić ten czas na nie wszystkie.
To też wyzwanie, ale pokolenia naszych babć i prababć sobie z tym radziły. Nie jest to żadna super nadzwyczajna sprawa. Sama spotykam rodziny, które mają więcej niż trójkę, czasami czwórkę dzieci i jakoś dają radę z przyziemnymi obowiązkami. Wiadomo, że ważna jest wielozadaniowość, dobra organizacja czasu i pracy. Tym bardziej w moim przypadku - mam dzieci w małych odstępach wiekowych.(8, 6, 4 i bliźniaki, które mają 9 miesięcy). Póki dzieci są niesamodzielne, wymagają ciągłego nadzoru i jest naprawdę co robić przy całej gromadce. Staram się też zapewnić swoim dzieciom zajęcia dodatkowe, głównie sportowe. Uważam, że jest to bardzo ważne, zwłaszcza w obecnej rosnącej dobie otyłości wśród dzieci. Ważne, aby wpoić im konkretne nawyki żywieniowe oraz przyzwyczajenie do ruchu - sportu. Staram się też każdemu dziecku codziennie poświęcić chwilę czasu, taką tylko dla niego, co nie zawsze się udaje, ale uważam, że trzeba cały czas się o to starać.
Polska nie walczy o rodziny.
Rodziny mniej zamożne, które mniej lub bardziej świadomie decydują się na więcej dzieci, często słyszą, że to nie jest dobry pomysł. Że to nie jest odpowiedzialne. Czy wynika to ze słabej polityki prorodzinnej w kraju?
Powiedziałabym, że w naszym kraju nie ma w ogóle polityki prorodzinnej. Ja zdecydowałam się na tyle dzieci z pełną tego świadomością. Gdyby nie było mnie stać, nie podjęłabym takiej decyzji. Bardzo ważna jest odpowiedzialność finansowa. Żeby zapewnić dziecku optymalny start w dorosłe życie, trzeba zarabiać. Wiadomo, że wszystko sporo kosztuje, począwszy od żłobka czy przedszkola, poprzez wyżywienie i ubranka, kończąc na ewentualnych zajęciach dodatkowych i wakacjach. I tu praktycznie polscy rodzice nie mają znikąd pomocy. A przecież każdemu z nas zależy, aby zapewnić swoim dzieciom optymalne warunki. Mi dosyć często zdarza się słyszeć pytania: po co nam tyle dzieci? Śmieję się wtedy i odpowiadam żartem, że moja rodzina z pieluch nie wychodzi od ponad 8 lat, więc dla mnie pielucha straszna nie jest.
Ludzie nawet w kwestii wychowywania dzieci często kierują się własnym wygodnictwem. Każde kolejne dziecko to przecież kolejne wydatki, kolejny poświęcony własny czas, kolejne przyjemności, z których trzeba zrezygnować. Często spotykam się również z różnymi opiniami dotyczącymi tego, że mam piątkę dzieci, w stylu: „super, też bym tak chciała, ale to za dużo obowiązków” albo „ojeju, ale dużo, jak Ty to wszystko godzisz?”
Generalnie przyjęło się, że rodzina wielodzietna to rodzina skrajnie religijna albo patologiczna. Ludzie są zdziwieni, że świadomie można mieć tyle dzieci, tyle nowych obowiązków i wydatków. Bo tak naprawdę przynajmniej moim głównym wydatkiem są dzieci i cały nasze życie rodzinne się wokół nich kręci.
Dzieci, a czas dla siebie.
A czy mając taką gromadkę, można znaleźć czas tylko dla siebie? Na taki zdrowy egoizm?
Co rozumiemy pod pojęciem „czas tylko dla siebie”? Jeżeli chodzi o uprawianie sportu np. chodzenie na siłownie, to nie jest to czas stricte dla siebie. Jeżeli dbam o siebie i o swoje zdrowie, to jest to również coś, co robię dla moich dzieci. Chcę być jak najdłużej sprawna i zdrowa. Korzystania z zabiegów kosmetycznych też nie uważam za jakiś olbrzymi wyczyn. Nawet samemu w domu można zrobić sobie prosty zabieg kosmetyczny, jak nie ma się czasu czy pieniędzy na wizytę w salonie. Taki czas dla siebie to wcale nie egoizm. Tym, że dbam o siebie, o swoje zdrowie, dobrze wyglądam, daję przykład dzieciom. Trzymanie diety, uprawnianie sportu, utrzymanie wagi ciała - to powinno być coś zwyczajnego, a nie coś, co robimy tylko od święta.
Jakiś czas temu spotkałam się z wypowiedzią Martyny Wojciechowskiej, która uważa, że aktywność zawodową da się jeszcze pogodzić z byciem dobrą, zaangażowaną w życie dziecka mamą. Nie jest jednak możliwe, aby zadbać jeszcze o siebie, powalczyć o swoją atrakcyjność.
Nie zgadzam się. To jest złe podejście. Trzeba całe życie starać się i podnosić sobie poprzeczkę, walczyć o siebie, o swoją rodzinę. Wiem, że ciężko jest wszystko pogodzić, na wszystko znaleźć czas i wszystko zrobić idealnie. Nie można jednak skupiać się na szukaniu usprawiedliwień. Trzeba całe życie się starać, najlepiej, jak się tylko potrafi. A jak się nam coś nie udało, to nie zrażać się i próbować dalej. Nawet zaczynając starania zupełnie od początku, jeżeli mamy wrażenie, że coś kompletnie zaniedbaliśmy.
Metodą prób i błędów, aż w końcu uda się zmobilizować?
Dokładnie, to głównie kwestia własnej mobilizacji i samodyscypliny. Zawsze można znaleźć wymówkę: ciężko pracuję, mam dzieci, nie mam czasu ćwiczyć. Fanki Ewy Chodakowskiej często przy tym się upierają. Że chciałyby ćwiczyć, ale nie mają jak, brak czasu. Tu dzieci, tam jeszcze inne obowiązki domowe… Są płyty z ćwiczeniami do domu. Ja pamiętam, jak kiedyś ćwiczyłam przy kasetach Cindy Crawford. Zawsze można znaleźć sposób i czas, aby dbać o siebie, nawet przy dzieciach.
Rodzinom zamożnym jest trudniej?
A teraz tak trochę z drugiej strony, powracając do tematu rodzin zamożnych i ich podejścia do dzieci. Niedawno słyszałam, gdy Anna Lewandowska podczas wywiadu telewizyjnego, na pytanie czy planuje powiększyć rodzinę, odpowiedziała, że w chwili obecnej nie, w szczególności - jak zauważa po znajomych, takim rodzinom trudniej jest wychowywać dzieci.
Tu nie ma szablonowości. Fakt, dużo osób z zamożnych rodzin nie decyduje się na dzieci, chociaż są zdrowi i nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, by powiększyć rodzinę. Mam firmę budowlano-deweloperską i przyglądam się np. osiedlu w Czapurach pod Poznaniem, które rozbudowujemy od wielu lat. Powstają tu domy i mieszkania przy lesie – można się zdziwić, ile rodzi się tam dzieci. Jakby to powiedzieć - istnieje tam „wylęgarnia dzieci”. Widzimy po naszych klientach, że większość z nich ma jedno, dwójkę, trójkę dzieci. I większość ludzi chce mieć dzieci, jedynym i głównym przeciwwskazaniem to ograniczone względy finansowe. Prywatny żłobek albo pomoc niani to spory koszt, także dla takich rodzin, w których obydwoje rodziców pracuje. Zatem osobom, które nie mają podstawowych problemów egzystencjonalnych, czy wręcz są bogate - powinno być łatwiej.
A może w takich domach jest większa pokusa i co najważniejsze - możliwość, aby te dzieci przesadnie rozpieszczać?
Wszystko tak naprawdę zależy od podejścia rodziców. Często słyszę o różnych problemach w dosyć zamożnych rodzinach, w których dorosłe dzieci nie są w pełni samodzielne. Rodzice kupują im mieszkania, samochody, a i tak te młode osoby dalej nie potrafią same egzystować. Boję się wpisania w ten szablon, ale będę starała się tak wychować swoje dzieci, żeby były samodzielne. Żeby potrafiły na siebie zarobić i się „dorobić”. Żyjemy obecnie w czasach, w których niektórzy rodzice zbyt często wyręczają swoje dzieci, są zbyt opiekuńczy wobec nich, a to się niestety negatywnie odbija na ich dorosłym życiu.
Podsumowując, każdy powinien mieć tyle dzieci na ile go stać, zarówno finansowo jak i psychicznie.
Oczywiście, że tak. Mieć dzieci trzeba po prostu chcieć. Wydaje mi się, że świadome macierzyństwo/rodzicielstwo jest czymś, co powinniśmy promować. Ważne są też chociażby zajęcia z edukacji seksualnej, o które trwa bój ideologiczny w Polsce. Ważne, aby młodzi ludzie wiedzieli w jaki sposób można zajść, a w jaki nie zajść w ciążę. A ta niewiedza jest bardzo często spotykana i często prowadzi do wielu ludzkich dramatów, najgorzej, że głównymi poszkodowanymi w nich są właśnie dzieci.