M. WÓJCIK: „Z MAPY KORZYSTAM SPORADYCZNIE. LUBIĘ SIĘ ZGUBIĆ”
Student Mariusz Wójcik postawił na oryginalne wakacje drugi rok z rzędu. Pewnego dnia na swojej tablicy na Facebooku umieścił informację, że pakuje wszystko do plecaka i ponownie rusza w drogę zwiedzać Polskę i najbliższe kraje Europy, wzdłuż i wszerz. Następnie chłopak zdawał internetowo relacje ze swych wojaży.
- Berlin jest naprawdę zadbany i ładny. Szkoda, że tak średnio dostępny przez kurs €. Chociaż ceny niektórych produktów są podobne. Jeszcze nie czuję, że jestem w drodze, jeszcze się gdzieś spieszę, czymś martwię, zamiast odbierać trasę wszystkimi zmysłami. Z mapy korzystam sporadycznie. Lubię się zgubić – pisał na samym początku. Potem coraz rzadziej, pochłonięty zwiedzaniem i życiem wolnym od zmartwień, trosk, właściwie wolnym od Internetu.
- Dzisiaj mija miesiąc od wyjazdu z Poznania. Byłem w Berlinie, Pradze, Warszawie, Wrocławiu, Wilnie, Wiedniu( krótką chwilę), Katowicach, Krakowie, Gdańsku. Ominąłem Zakopane ze względu na pogodę. To był fantastyczny miesiąc, dziękuję wszystkim nowym i starym znajomym, którzy mnie przenocowali i z którymi świetnie się bawiłem – brzmiała jego pisemna wypowiedź.
„Zwiedzam, podziwiam, obserwuję, chodzę niespiesznie i tak naprawdę średnio robię plan obowiązkowy. Wolę jak zdarza się niespodziewane i niezaplanowane.”
- W Wilnie było świetnie, host Evaldas okazał się świetnym gościem, a samo Wilno ma swój urok, pośród nowych i odnowionych budynków drewniane chatki i tzw. "Starowarszawskie" rudery. Nie piszę i nie wstawiam zdjęć, bo ich nie robię. A notatki robię, ale w swoim notesie – podkreśla Mariusz. - Zwiedzam, podziwiam, obserwuję, chodzę niespiesznie i tak naprawdę średnio robię plan obowiązkowy. Wolę jak zdarza się niespodziewane i niezaplanowane. Tak, wtedy jest super! Jak wspinaczka na drzewo koło parlamentu litewskiego z nowo poznanymi znajomymi – dodaje. - Kiedy mam plecak na sobie, widzę się w wystawie sklepowej i wiem, że nie wiem gdzie dzisiaj będę spać, to czuję napięcie przed tym, co może się zdarzyć i spokój, że właśnie tak miało być, będzie dobrze. Niesamowite. Z każdym dniem jest coraz ciekawiej. Z każdą godziną coraz więcej opcji – przekonuje z podekscytowaniem.
- Pojechałem autostopem z Pragi do Wrocławia. Niewyspany, spalony słońcem, stan ‘przedudarowosłoneczny’(sam sobie to zrobiłem-moron), ale zadowolony. Coach w Pradze u Havela, który okazał się Rosjaninem Igorem. Ja nie mówię po rosyjsku, ani nie rozumiem, ale co z tego, jest taki płyn, który przełamuje granice i lody poznania- nie do poznania) – stwierdza Mariusz. - Berlin kosztował: 11 € wydatki(transport S-Bahnem, coś do jedzenia: tajski kubełek makaronu- dobre, tanie, dużo, pałeczkami, lody w McD(bo padało),1 litr jogurtu straciatella, reszta na napiwek dla ładnej ulicznej tancerki) 16 zł transport Polskim Busem tam i z powrotem 60 zł na 3 dni, ujdzie – dodaje z zadowoleniem.
„Kto swój dom na plecach niesie? Mariusz, kiedy w świat jedzie.”
Mariusz Wójcik ma także złotą radę. - Ci co mają notesiki złotych myśli proszę notować: włosy myte w mineralnej gazowanej nabierają miękkości i objętości- efekt puszak – przekonuje.
Mój znajomy obecnie znajduje się… trudno stwierdzić. Gdy z nim ostatni raz rozmawiałam, czyli stosunkowo niedawno, był w zasięgu Augustowa, a właściwie w drodze do Darłowa. Chwilę wcześniej czas spędzał w Trójmieście, naszą rozmowę zagłuszały donośne i przypominające mi o pięknych polskich plażach, mewy.
- Przerwa w spływach się kończy, tak jak tydzień w Trójmieście, w Gdyni znalazłem muszle św. Jakuba, które są symbolem drogi do Santiago de Compostella, mojej we wrześniu – opowiadał. Podzielił się również kolejną przestrogą. - Spanie nad rzeką wychładza. Nie może być zawsze wygodnie, ale też nie na wariata.
Nocleg w Berlinie.
Praga.