TO MUZEUM DECYDUJE JAK CZĘSTO WIDZIMY KOZIOŁKI
Z rogalami było tak: Kiedyś dostępne tylko w okolicach imienin ulicy, teraz są wszędzie. Nadal są elitarne i poznańskie, a wie o nich coraz więcej osób - zyskały na popularności. A jak będzie z koziołkami?
Koziołki zaś spotykają się raz dziennie. Wybija godzina dwunasta, na płycie Starego Rynku gromadzi się nieco turystów i dzieci. Wszyscy patrzą w górę, by ujrzeć symbol naszego miasta.
Lokalne media obiega informacja o „nowym” pomyśle, by koziołki trykały się kilka razy dziennie. Rusza lawina komentarzy. - Dlaczego? Komu to potrzebne? - Inne wiadomości są nieco bardziej zachowawcze - To niezgodne z tradycją, ale może warto byłoby sprawdzić czy pomysł się przyjmie – kwitują internauci.
Maria Lisiecka – Pawełczak, radna Miasta Poznania zdecydowała się przypomnieć o tym pomyśle, który dla uważnych obserwatorów lokalnej sceny politycznej, wcale nie jest nowy. – Sama idea pochodzi od Rady Osiedla Stare Miasto. Problemem dla jakiejkolwiek inicjatywy i zmian w częstotliwości trykania się koziołków jest to, że nie należą one do miasta. Przypomnijmy, że Ratusz i znajdujące się na nim symbole miasta podlegają pod zarząd Muzeum Narodowego – przypomina radna Lisiecka-Pawełczak. Dodaje też. – Więcej się wyjaśni kiedy Prezydent Jaśkowiak odpowie na tę propozycję. Opinie wśród mieszkańców są podzielone, ale przewodnicy, oprowadzający turystów po naszym mieście są zdania, że większa częstotliwość zwiększy popularność i atrakcyjność Starego Rynku. Studenci zbierali podpisy w tej sprawie i spotykali się z przychylnym przyjęciem pomysłu oraz poparciem ze strony turystów i mieszkańców – podsumowała radna Platformy Obywatelskiej.
Odpowiedź ze strony Muzeum Narodowego jest jednoznaczna. – Otrzymaliśmy pismo od pana Marcina Kostaszuka, a profesor Suchocki jednoznacznie odpowiedział. Koziołki są tradycyjnym obrazkiem na turystycznej mapie miasta. Mieszkańcy i turyści wiedzą o tym, że spotykają się zawsze w południe i potrafią sobie zorganizować czas w taki sposób by o dwunastej być pod Ratuszem. Muzeum Narodowe nie wyraża chęci na jakiekolwiek zmiany w tej kwestii, nie chcemy doprowadzić do sytuacji, by koziołki spowszedniały – kwituje rzecznik muzeum, Aleksandra Sobocińska.
Radna Lisiecka – Pawełczak nie składa jednak broni, twierdząc, że podobne obawy dotyczyły rogali marcińskich, kiedy stały się dostępne przez cały rok. – Teraz nasze tradycyjne rogale możemy kupić kiedy zechcemy, a wszyscy wiedzą, że najlepiej smakują na imieniny Marcina. Nie spowszedniały, a stały się bardziej popularne – podsumowała radna.
Czas na dyskusję. Koziołki nie mogą się jednak wypowiedzieć. Czas na spór dotyczący trwałości mechanizmu, który czasem jednak zawodzi, to moment na dialog, pomiędzy tradycją, a nowoczesnością. Może łatwiej byłoby rozmawiać, gdyby symbole Poznania były pod zarządem miasta, a nie Muzeum Narodowego.