M.KUKULSKI:”MEDYCYNA ESTETYCZNA JEST BARDZO FASCYNUJĄCA”
To nie jest czyste rzemiosło tak jak chirurgia ogólna, tylko poprawianie wyglądu to tworzenie i pacjent musi mieć rzetelnie przedstawione rozwiązanie danego problemu. Ja pokazuję pacjentom jak będą wyglądać po zabiegach medycyny estetycznej na ich twarzach – mówi w rozmowie z nami Michał Kukulski, lekarz medycyny estetycznej.
Anna Kowalewska: Ludzie przychodzą do tego gabinetu po lepsze jutro? Wierzą w to, że ich życie się odmieni?
*Michał Kukulski: Nie, jest problem i chcą go rozwiązać.
Właśnie wielu ludziom kojarzy się, że lekarz medycyny estetycznej leczy przede wszystkim fanaberie. A tu chodzi o rozwiązanie problemu?
Zazwyczaj pacjenci przychodzą, bo mają problem ze zmarszczkami na czole czy wokół oczu lub mają bardzo głębokie bruzdy nosowo-wargowe. Część pacjentów ma wąskie, asymetryczne usta albo opadające kąty ust; pacjenci chcą wykonać zabieg żeby lepiej wyglądać, to nie są fanaberie. Wiedzą, że takie zabiegi są dostępne i nie są drogie. Każdego stać na to w tej chwili.
I z pewnością najczęściej pacjentami są kobiety.
Kobiety, oczywiście, że kobiety, ale mężczyźni też przychodzą. Nie jest tak, że wśród pacjentów 90 procent to kobiety, a 10 procent mężczyźni. Przynajmniej u mnie proporcje wyglądają inaczej. Jest to mniej więcej: 70 proc. kobiet i 30 proc. mężczyzn.
“Problem jest taki, że zawsze jak pacjent przychodzi z jakimś schorzeniem czy z jakimś problemem estetycznym to oczekuje od lekarza, który powinien być ekspertem w danej dziedzinie, odpowiedniego rozwiązania. Ale to jest połowa sukcesu, bo jeszcze trzeba wiedzieć w jaki sposób to zrobić i użyć odpowiednich materiałów, czyli wiedzieć co zastosować w danej okolicy.“
Aby zostać lekarzem medycyny estetycznej czy chirurgiem plastycznym, wydaje się, że potrzebna jest większa wyobraźnia, zaplecze wielkich umiejętności manualnych.
Ja nie jestem chirurgiem plastycznym i chciałbym to na początku podkreślić. Natomiast rzeczywiście do tego potrzeba pewnej wyobraźni i pewnych zdolności. To trzeba po prostu kochać i to czuć.
Trzeba być po części artystą?
Pewnie tak, to nie jest czyste rzemiosło tak jak chirurgia ogólna, tylko poprawianie wyglądu to tworzenie i pacjent musi mieć rzetelnie przedstawione rozwiązanie danego problemu. Ja pokazuję pacjentom jak będą wyglądać po zabiegach medycyny estetycznej na ich twarzach. Siadamy przed lustrem i pokazuję jak spłycą się bruzdy nosowo-wargowe, jak mogą zniknąć zmarszczki czy cienie powiek dolnych. Informuję pacjenta z nadpotliwością dłoni, stóp czy pach, że po podaniu toksyny botulinowej nie będzie miał problemu z poceniem się przez 6-9 miesięcy.
Problem jest taki, że zawsze jak pacjent przychodzi z jakimś schorzeniem czy z jakimś problemem estetycznym to oczekuje od lekarza, który powinien być ekspertem w danej dziedzinie, odpowiedniego rozwiązania. Ale to jest połowa sukcesu, bo jeszcze trzeba wiedzieć w jaki sposób to zrobić i użyć odpowiednich materiałów, czyli wiedzieć co zastosować w danej okolicy.
Przychodzi do mnie wielu pacjentów po zabiegach z medycyny estetycznej wykonywanej przez kosmetyczki lub kosmetologów. To jest niestety duży problem, bo w Polsce wg przepisów prawa polskiego, jedynymi osobami powołanymi do wykonywania zabiegów z przerwania ciągłości skóry są lekarze lub pielęgniarki, które wykonują pewną procedurę medyczną na zlecenie lekarza.
Czyli należy na to uważać, bo wiele osób nie zdaje sobie sprawy.
Tak, idą do kosmetyczki, która przekonuje, że zrobi mezoterapię tradycyjną, czyli igłową, a to już jest przerwanie ciągłości skóry. Tłumaczenie, że ona robi tylko do głębokości 0,25 mm nie zmienia faktu, że łamie prawo i wykonuje zabieg nielegalnie. I to jest duży problem. Wielu pacjentów przychodzi właśnie z powikłaniami, załóżmy takimi jak “worki” pod oczami, bo został źle podany kwas hialuronowy. Zbyt gruby, zbyt gęsty, zbyt dużo tego preparatu. Nieodpowiedni preparat podany w nieodpowiednie miejsce przez osobę, która nie posiada doświadczenia, przeszkolenia, umiejętności. Nie mówię już o wiedzy anatomicznej. Panie czy też panowie, którzy się tym zajmują nie mają dobrego przygotowania. Operują w obrębie twarzy, a nie będą leczyć powikłań, które sami wywołają. Pacjent,który ma opryszczkę wargową powinien przed takim zabiegiem, który dotyczy okolicy ust lub całej skóry twarzy, dostać lek przeciwirusowy. A kosmetolog nie wypisze recepty.
Na czym polega niechirurgiczne modelowanie nosa?
Jest to, który polega na podaniu kwasu hialuronowego. Kwas odpowiedniej gęstości wstrzykuje się pod skórę i modeluje, odpowiednio ugniata. Tych wkłuć może być kilka: dwa, trzy i w ten sposób można np. zlikwidować , no może nie garb, ale można podać np. kwas w okolice powyżej, poniżej i wtedy ten nos się wyprostuje. Jeżeli ktoś ma krzywy nos, to też można trochę tym kwasem hialuronowym zamarkować albo podać pod skórę i odpowiednio uformować, ukształtować.
A jest limit wykonywania takich zabiegów?
Nie, ale liczy się rozsądek tak naprawdę. Jeżeli ktoś przychodzi, obiektywnie patrzy, my robimy zdjęcia, siadamy, oceniamy, myślimy o wypełniaczu i ktoś załóżmy, marzył o tym, żeby mieć pełniejsze usta, ten efekt widać. Podobnie efekt podkrążonych oczu, zapadniętych gałek ocznych, te zmiany po podaniu kwasu są widoczne. Jeżeli ktoś zdecyduje się np. na inny zabieg, który jest związany z toksyną botulinową, to tutaj są ograniczenia, bo taki zabieg może być wykonany po minimum trzech miesiącach od ostatniego podania. Toksyna blokuje odwracalnie skurcz mięśni, czyli przekaźnictwo nerwowo- mięśniowe i ten stan utrzymuje się ok. 3 miesiące. Można powiedzieć, że od trzech do sześciu miesięcy to jest efekt, który pacjent będzie obserwował, ale to też w zależności od tego, jak była przechowywana toksyna, w jakiej objętości soli fizjologicznej była rozpuszczona, w jakiej dawce została podana, kiedy została rozpuszczona, czy pacjent po zabiegu przebywał w pomieszczeniach o wysokiej temperaturze (sauna , solarium). Po trzech miesiącach od wykonania zabiegu z użyciem toksyny botulinowej możemy powtórzyć zabieg. Skrócenie tego okresu może spowodować wytworzenie przeciwciał przeciwko toksynie botulinowej. Jak pacjent wytworzy przeciwciała, to choćbyśmy nie wiem ile podali preparatu, nie będzie on wykazywał swojego działania. A chodzi przecież o to, żeby każda kolejna podana dawka była skuteczna i efekt działania utrzymywał się od 3 do 6 miesięcy. Dlatego trzeba pilnować tego okresu pomiędzy kolejnymi zabiegami i nie skracać go. Oczywiście są też tacy pacjenci, którzy chodzą od gabinetu do gabinetu i czasami nie przyznają, że mieli podaną toksynę i „wymuszają” kolejny zabieg ...
Można powiedzieć, że to są już uzależnienia od tego typu zabiegów?
Tak, oczywiście.
Zdarza się, że chirurg plastyczny odmawia wykonania operacji. A jak jest z lekarzem medycyny estetycznej. Zdarzają się odmowy wykonania zabiegu?
Tak, kiedy pacjent ma nierealne wyobrażenia i myśli, że za pomocą zabiegu medycyny estetycznej może osiągnąć wymarzony wygląd. Część pacjentów nie kwalifikuje się do zabiegów medycyny estetycznej, ponieważ stopień zaawansowania starzenia (np. wiotkość skóry powiek, twarzy, szyi, przepuklina ciała tłuszczowego oczodołu w obrębie powieki dolnej) jest zbyt duży i wtedy pacjent powinien pójść właśnie do chirurga plastycznego i poddać się operacji chirurgicznej, czyli plastyce powiek, liftingowi twarzy, ewentualnie liftingowi szyi.
“Kiedy obcy ludzie poznają mnie i dowiadują się czym się zajmuję , to sami zadają mi pytania co bym u nich zrobił.”
Tak się zastanawiam jak to jest z perspektywy lekarza tej specjalizacji. Czy np. patrzy Pan na daną osobę i sobie myśli: tu bym coś zmienił, tam też poprawił?
Prędzej czy później znajomi, rodzina i tak proszą o pomoc i zostają moimi pacjentami (śmiech).
Ale to jest w takim razie taki też trochę stres, co Pan może powiedzieć, co tam znaleźć...
Nie, nie. Tu chodzi o to, żeby nie przesadzić, czyli zachowywać się normalnie i utrzymywać normalne relacje ze znajomymi, ale ponieważ wiedzą czym się zajmuję to często proszą o konsultację , radę a później jak już dojrzeją do decyzji to przychodzą na zabieg. Kiedy obcy ludzie poznają mnie i dowiadują się czym się zajmuję , to sami zadają mi pytania co bym u nich zrobił. Natomiast to nie jest tak, że ja się z kimś spotykam i mówię: "O, dzień dobry, dzisiaj się poznaliśmy. To ja bym Pani zrobił to i to. Co Pani na to?" Nie. Ale rzeczywiście, to taka praca.. Fryzjer patrzy na włosy i je ocenia, czy końcówki nie są rozdwojone, czy nie ma odrostów, czy są dobrze podcięte, ułożone; czy np. kosmetyczka, która robi paznokcie, zwraca uwagę na to czy są zadbane. Podobnie stomatolog ocenia zęby i dostrzeże czy uśmiech jest pełny. To trochę jak spotkanie z polonistą. Człowiek boi się, żeby nie popełnić żadnej gafy, żeby dobrze się wysłowić. A tak nie powinno być, bo normalne, zdrowe relacje między ludźmi nie powinny być zdominowane przez zawód, który się wykonuje.
A jednak to nie jest Pana jedyna specjalizacja.
Nie, ale medycyna estetyczna jest bardzo fascynująca i dlatego się nią zajmuję. Bo to nie jest specjalizacja tak naprawdę, to nawet nie jest umiejętność medyczna. W polskim prawie nie ma umocowania jeżeli chodzi o medycynę estetyczną. Każdy lekarz, który skończy studia czy jest to lekarz medycyny, czy lekarz dentysta i ma czynne prawo wykonywania zawodu, tak naprawdę może zająć się medycyną estetyczną . Nie jest to żadna specjalizacja medyczna, czyli nie trzeba odbyć szkolenia, które w przypadku specjalizacji medycznej trwa od 4- 6 lat. Każdy, kto ma dyplom lekarza, może wykonywać w świetle prawa polskiego zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Natomiast rozsądny lekarz powinien mieć solidne podstawy teoretyczne i nabyć praktycznych umiejętności w zakresie wykonywanych zabiegów, czyli najlepiej jest skończyć szkołę podyplomową. Jest ich kilka w Polsce. Pierwszą była Podyplomowa Szkoła Medycyny Estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego w Warszawie. Druga to Międzynarodowe Centrum Medycyny Anti –Aging, działające przy Stowarzyszeniu Lekarzy Dermatologów Estetycznych w Warszawie. Nauka w obu szkołach trwa w tej chwili trzy semestry i należy podkreślić, że to są prywatne inicjatywy. Szkolenia prowadzą doświadczeni lekarze, którzy w pewnym momencie postanowili usystematyzować rynek medycyny estetycznej i kształcić lekarzy w tej dziedzinie. Nauka kończy się egzaminem, napisaniem pracy i jej obroną. Są jeszcze studia podyplomowe z medycyny estetycznej na Uniwersytecie Warszawskim. Myślę, że skończenie takich studiów podnosi rangę dyplomu, bo jest to państwowa uczelnia. Jest również dużo kursów organizowanych przez prywatne firmy (np. DERMED - bardzo dobry ośrodek w Łodzi) i przez dystrybutorów produktów medycznych. Firmy zazwyczaj organizują takie szkolenia, żeby zaprezentować swoje produkty, pokazać lekarzom technikę podania preparatu, zachwalajc przy tym swój preparat.... Takie jednodniowe kursy odbywają się zazwyczaj w grupach 5- 7, czasami dziesięcioosobowych. Teoretycznie podczas takiego szkolenia, lekarz powinien sam wykonać zabieg, czyli podać pacjentowi-modelowi preparat. Często jednak jest tak, że na jednym pacjencie ćwiczy kilku lekarzy, a pełny efekt zabiegu, widoczny będzie dopiero po kilku tygodniach (np. po podaniu toksyny botulinowej)....