POD KUCHCIKIEM, RZEPICHA, MUSZELKA CZY POD ARKADAMI?
Bary mleczne, czyli miejsca gdzie można tanio i smacznie zjeść. Media obiegają informacje o karach nałożonych na te placówki przez urzędy skarbowe. Poznańska rzeczywistość „mleczaków” wcale nie jest kolorowa.
Nie będziemy jednak się rozpisywać czy kucharze w tych placówkach dodają do dań „zakazanych” przyprawy i tym samym narażają się na kary, ale może warto spojrzeć na te miejsca przez pryzmat osób mniej bogatych, mieszkających w centrum, studentów czy pracowników okolicznych firm i biur?
Zacznijmy od „Rzepichy”. Telefon odbiera przemiła pani w średnim wieku, może minimalnie starsza. Przedstawiam się i zadaję, może mało wyszukane pytanie o kondycję baru w świecie dzisiejszej gastronomii. – Cieniutko proszę pana. – Aż tak źle? - dopytuję. – Bywało dużo lepiej, ratują nas na szczęście, zestawy po dziesięć złotych. Płacąc tyle otrzymamy zupę, potem ziemniaczki, jarzynkę i mięsko. Codziennie coś innego. Mamy stałych klientów i są zadowoleni. Uciekli od nas studenci, ale i tak mamy więcej szczęścia niż „Pod Kuchcikiem” – podpowiedziała przemiła pani stojąca za ladą. Dość powiedzieć, ze sposób rozmowy i intonacja osób pracujących za ladą w „mleczakach” jest klasą samą w sobie.
Lokal przy ulicy święty Marcin stoi pusty i straszy. Dlaczego jeden z bardziej znanych barów w naszym mieście spotkał taki los? Tu zgodnie odpowiadają to samo pracownicy z innych lokali tego typu. – To przez remont Kaponiery proszę pana. Kto miał tamtędy chodzić? Nikt! Wszyscy szli na tramwaj na Gwarną lub Fredry, a studenci szturmem do Okrąglaka po jedzenie na wagę. Mieli bliżej i większy wybór dań. Proste i smutne – podsumowała pani pracująca w barze „Santos” przy ulicy Koronnej i inna z baru „Apetyt”.
Pozostając przy tym miejscu, warto sprawdzić co serwują w „zestawach” czyli zupa plus główne danie. Przez telefon usłyszałem lakoniczne – Tak. Zupa jest i mielone też. Dziś mielone – zabrzmiała beznamiętna informacja. Na kotlet mielony nie mam jednak ochoty. Szukając w sieci informacji na temat tego przybytku trafiłem na jeden z portali studenckich. Oto cytat. - Specjalnością zakładu jest pyszny chrupiący filet. Bar mleczny oferuje bogaty asortyment wyrobów ciastkarskich z pracowni cukierniczej (…) Dla klientów udostępniamy darmowy bezprzewodowy internet i letni ogródek – Cokolwiek powiedzieć, dodaje to atrakcyjności, bo opinie internautów w sprawach jedzenia przychylne raczej nie są.
Słuchawka telefonu „Pod Arkadami” została podniesiona błyskawicznie. Zapytałem o specjalność baru, której przyznaję szczerze nie znałem w tej formie. Czy zjem u pani słynną wątróbkę po wielkopolsku? – Dzisiaj drobiowa tylko – usłyszałem. Wielkopolska jest więc inna? – Tak. Przede wszystkim jest wieprzowa proszę pana – przeprosiłem karnie za niewiedzę i obiecałem przyjść. Pani odpowiedziała też na pytanie o to czy przyprawiają dania. Rozpromieniona z uśmiechem podpowiedziała, że tak. - Ktoś nawet dziś narzekał, że za bardzo – zakończyła. To była miłą rozmowa i poprawił się nastrój na po obu stronach słuchawki. To potwierdzenie, że uśmiech „słychać” przez telefon.
Bar „Muszelka” przy ulicy Górna Wilda jest czynny i pełni dwie role. Po pierwsze karmi tanio i dobrze, po drugie sporo osób realizuje w nim bony otrzymane z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Naprawdę sporo osób przychodzi z bonami. Nie ma problemów z zachowaniem, z higieną bywa różnie, nad wszystkim nie da się zapanować – podpowiedziała pani z obsługi. - Pojawiają się także osoby z upoważnieniami napisanymi przez posiadaczy bonów i realizują je w imieniu tych osób. Często nie wyglądają wcale na postacie potrzebujące pomocy. Obiady jednak jedzą i wracają do pracy – usłyszałem na odchodne.
ZESTAW ZA 10 ZŁ
Przechodząc na ulicę Szkolną, trafiamy do baru „Apetyt”. – Polecamy tradycyjnie obiad z dychę – cytuję panią, która odebrała telefon. – Dziś w ramach tego posiłku jest barszcz ukraiński, kotlet mielony, nasze puree ziemniaczane i mizeria. Zdrowo, szybko i tanio – odpowiedziała błyskawicznie pani zza lady. Powiedziała też, że musi kończyć bo jest godzina czternasta i naprawdę ma co robić. W takim przypadku już nie przeszkadzałem.
Na ulicy Podgórnej zestaw za dziesięć złotych jest ten sam co powyżej, jak i wszędzie zresztą. Ale tu, w barze „Przysmak” pan Grzegorz (pierwszy pan, który odebrał telefon!) podpowiedział co będzie w inne dni – Jutro kasza gryczana, buraczki zasmażane i pieczeń, w niedzielę spodziewamy się większej ilości gości, będą zrazy wołowe, sos pieczeniowy, pyzy i kiszona kapusta. Naprawdę chętnych będzie sporo – zasugerował pracownik.
Dla głodnych mamy jeszcze kilka propozycji. Jedną z nich jest bar „Jeżycki” tuż przy rynku o tej samej nazwie. Przy Dworcu Zachodnim jest „Euruś” i choć nazwa nie zachęca to jest on także pod egidą spółdzielni Społem. Można narzekać, że trzeba jeść plastikowymi sztućcami oraz, że musimy za nie dopłacać. To jest wymóg sanepidu i tego nie da się przeskoczyć. Możemy narzekać na mało wyszukane potrawy i wystrój wnętrz. Mamy jednak całkiem dobre jedzenie i zdrowsze niż to co możemy kupić w sieciowym lokalu, który posiłki będzie woził windą. Tu więcej na ten temat: http://www.miastopoznaj.pl/wydarzenia/1532-nowy-mc-donald-s-z-winda-do-kanapek
Nie zapominajmy o innych szczególnych miejscach w naszym mieście „Jowita” jeszcze miesiąc temu istniała, dziś nikt niestety nie podnosi słuchawki telefonu.
Elitarną stołówką jest „Ogród smaków Pani Marii” w budynku Wydziału Historycznego UAM. O szczegółach opowiedziała pani Maria Królska, współwłaścicielka – Jesteśmy elitarni proszę pana. Tylko u nas można zjeść niedrogi obiad siedząc naprzeciw profesora, adwokata, czy osoby, która budowała ten gmach. Mamy obsługę kelnerską i zasady– podpowiedziała Pani Królska. – Wie Pan, że u nas gościła nawet Margaret Thatcher! Mieliśmy przyjemność gościć „Żelazną Damę”, chętnie opowiem panu o znanych postaciach, które tu były, kelnerzy i kelnerki z pewnością też – podsumowała pani Maria. Tym sposobem umówiłem się na wywiad. Wywiad przy obiedzie.
Wkrótce na naszym portalu!